Kiedy kilkanaście dni temu podczas wieczornego posiedzenia Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej podszedłem do ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, ten z szerokim, szelmowskim uśmiechem wypalił mi prosto w twarz: „dostaniecie pieniądze na bazę w Iławie”. Nie posiadałem się z radości – miesiące starań przyniosły wymarzony efekt! Na przestrzeni mijającej dekady Iława po raz drugi znalazła się w niezwykle prestiżowym wykazie tzw. inwestycji strategicznych dla polskiego sportu.
Adam Żyliński
Po raz pierwszy przydarzyło się to nam w roku 2001, kiedy po podpisaniu porozumienia pomiędzy Związkiem Piłki Ręcznej a gminą miejską Iława wybudowaliśmy halę sportową nad Małym Jeziorakiem z decydującym wsparciem finansowym ze strony Ministerstwa Sportu. Teraz dzieje się tak z powodu zawartego przymierza przez Polski Związek Towarzystw Wioślarskich i miasto Iławę.
Tego rodzaju działania sprawiają mi najwięcej frajdy w wykonywaniu poselskiego mandatu. Będąc po raz drugi parlamentarzystą, również po raz drugi mam zaszczyt pracować w sejmowej komisji kultury fizycznej, sportu i turystyki. Działam w niej między innymi po to, by jak najwięcej uszczknąć dla powiatu iławskiego i dla naszej Iławy. Jednak największe brawa należą się służbom iławskiego ratusza za profesjonalne przygotowanie i poprowadzenie wniosku. Współpraca z pionem technicznym magistratu w Iławie zawsze była i jest dla mnie prawdziwą przyjemnością. Ogólnopolska, młodzieżowa baza wioślarska, zbudowana nad brzegiem Jezioraka, pomiędzy przyszłym hotelem przy ul. Dąbrowskiego a plażą miejską przy ul. Kajki, to równocześnie wyraz wdzięczności i namacalna nagroda przyznana małżeństwu Urszuli i Sławomirowi Janikowskim – niestrudzonym opiekunom i kreatorom iławskiego wioślarstwa.
Piętnaście lat temu wspólnie powoływaliśmy do życia niezwykle trudną do utrzymania sportową sekcję. Staraliśmy się zaszczepić w Iławie tradycję uprawiania sportu pod każdym względem wyjątkowego – elitarnego a równocześnie wymagającego morderczego treningu i żelaznej samodyscypliny. Bardzo emocjonalnie zaangażowali się w to przedsięwzięcie ówczesny rzecznik prasowy prezydenta RP Lecha Wałęsy minister Andrzej Drzycimski i nieżyjący już prezes Rolimpexu Roman Młyniec, obydwaj obdarzeni przez miejską radę tytułami Honorowych Obywateli Miasta Iławy. Przez całe lata wielką, organiczną pracę wspierającą wysiłek państwa Janikowskich wykonywali: wieloletni szef Rolimpexu w Iławie Mieczysław Sowul i piękna postać ze środowiska iławskich wodniaków, zmarły zdecydowanie przedwcześnie Zdzisław Jaworski…
Niektórzy czytelnicy zarzucają mi nazbyt sentymentalno-wspominkowy charakter moich felietonów. A ja za każdym razem bronię się tym samym pytaniem. Czy można rzetelnie przedstawić jakieś wydarzenie, nie sięgając do korzeni? Nie pisałbym dzisiaj o kolejnej ważnej inwestycji sportowej dla Iławy, gdyby kilkanaście lat temu nie powstał na rzecz iławskiego wioślarstwa łańcuch ludzi dobrej woli i pozytywnego myślenia. Z wybitnym udziałem trenerów Janikowskich. Zjednoczeni, pozbawieni politycznego nabuzowania, wolni od osobistych urazów, chcący coś dobrego zrobić dla iławskiego środowiska, wszyscy razem potrafiliśmy zasiać ziarno, które obecnie przynosi tak obfite plony.
W każdej lokalnej społeczności, dzięki respektowaniu zasady wzajemności, można sięgnąć… do gwiazd. Czasami potrzeba tak niewiele, by niemożliwe stało się możliwe. Wystarczy, by przedstawiciele realnej władzy, czyli ten silniejszy w społecznej hierarchii, wykrzesali z siebie odrobinę szacunku do wszystkich podmiotów występujących w obrocie publicznym. Do organizacji pozarządowych, do lokalnych firm, do nierzadko bezsensownie konkurujących ze sobą ośrodków administracyjnych, do podległych pracowników, w końcu do szerokiej rzeszy mieszkańców.
W większości samorządowych wyzwań przysłowiowemu diabłu łeb można urwać! Potrzeba jedynie wewnętrznego przełamania się, rezygnacji z dyskredytującej każdą osobę publiczną osobistej do kogokolwiek niechęci i pozbycia się choćby cienia małostkowości i zawiści, w zamian natychmiast rozpoczynając pobieranie lekcji polegającej na pilnym uczeniu się, jak innych traktować po partnersku. To ostatnie jest najtrudniejsze! Upajanie się potęgą władzy w zaciszu gabinetów, rozdzielanie stanowisk według bezceremonialnej metody „dziel i rządź”, uspakajający tłumek pochlebców – takie zachowania powodują, iż perspektywa równoprawnego dialogu z tzw. światem zewnętrznym traktowana jest przez część rządzących jako zajęcie szczególnie nieatrakcyjne, wręcz uciążliwe. Do nikogo tu nie piję. Po prostu doskonale znam mechanizmy samorządowej władzy i niejeden obrazek już w życiu widziałem. A o samodestrukcyjnych skłonnościach modelowo wybranych samorządowców piszę pod potrzeby dzisiejszego artykułu.
Iławskie sporty wodne – dziecięce i młodzieżowe – to nie tylko wioślarstwo. To również, uprawiane na wysokim, sportowym poziomie żeglarstwo łaknące jak kania dżdżu nowoczesnej bazy – kolejnej wymarzonej inwestycji czekającej na konsekwentne, zintegrowane działania iławskich decydentów. W sportowym iławskim środowisku – poczynając od wioślarstwa, żeglarstwa, poprzez siatkówkę, piłkę ręczną, tenis ziemny i stołowy na piłce nożnej kończąc – drzemie wielki potencjał. Rozwój szeroko pojętej bazy sportowej i przejrzyste, systemowe rozwiązania dotyczące organizacji sportu zawsze będą w Iławie solidnym fragmentem dużo większej całości.
Rozbudowane korty tenisowe, rozpoczynająca się budowa miejskiej pływalni, zatwierdzona realizacja w latach 2009-2011 bazy wioślarskiej, instalowanie kolejnych kilometrów ścieżek rowerowych, przyszkolne, nowoczesne boiska wielofunkcyjne. Taki stan posiadania musi cieszyć każdego iławianina.
W kolejce czeka modernizacja stadionu piłkarskiego i wspomniana wcześniej baza żeglarska. Pozostaje jeszcze najbardziej ambitny postulat – żeby tak sportowe inspiracje połączyć w przemyślany sposób z rozwojem turystyki i kulturalnymi animacjami…
Jak uczy iławskie doświadczenie, wszystko jest do wykonania, pod jednym wszakże warunkiem, że będzie czynione w atmosferze społecznej akceptacji, w poczuciu autentycznych relacji wszystkich ze wszystkimi – bez nachalnego, porażającego sztucznością, dętego pijaru.
ADAM ŻYLIŃSKI
Czytaj również:
Żyliński: O Małym Jezioraku tylko z pasją