|
47436. | Odnośnie wpisu numer: 47404 "Panowie, policzmy głosy" – a ja i kilku innych policzymy milczenie.
Minęła kolejna rocznica tzw. nocnej zmiany – wydarzenia, które dla bardzo wielu było symbolicznym początkiem końca politycznej niewinności III RP. Tamtej nocy, w czerwcu 1992 roku, odsunięto rząd Jana Olszewskiego. Rząd, który pierwszy po 1989 roku odważył się realnie zakwestionować postkomunistyczny układ. Rząd, który miał odwagę postawić pytania, których nikt wcześniej nie zadawał głośno.
A jednak… znów cisza. Jakby tego wszystkiego nigdy nie było. Dlaczego dziś tak mało się o tym mówi? Dlaczego rocznica tego przewrotnego momentu przemyka przez media – zarówno te głównego nurtu, jak i społecznościowe – bez echa? Być może dlatego, że prawda o nocnej zmianie wciąż boli. Może przypomina nam, że historia III RP to nie tylko opowieść o demokracji, ale też o niedopowiedzianych układach, o ciągłości elit, które nigdy nie rozliczyły się z przeszłością. A może cisza wynika z wygodnego zapomnienia – bo łatwiej budować teraźniejszość na micie niż na prawdzie.
Ten brak pamięci jest niepokojący. Nie dlatego, że mamy żyć przeszłością, ale dlatego, że bez prawdziwego zrozumienia korzeni, nigdy nie wyrośniemy jako wspólnota. Jeśli nie nazwaliśmy rzeczy po imieniu wtedy, to dziś żyjemy w kraju, który nie wie, kim jest. A naród bez tożsamości, bez świadomości własnej historii – łatwo prowadzić, ale jeszcze łatwiej oszukać.
Nie chodzi o sentyment. Chodzi o świadomość. Chodzi o to, byśmy znów – jako obywatele – nie obudzili się któregoś dnia i nie usłyszeli: "Panowie, policzmy głosy…", tylko że tym razem nikt nie zapyta, kto właściwie za to odpowiada.
Ps. Jak widać, na nic zdał się urywek mojego wpisu 47404 który brzmiał:
I dlatego Twoim, moim, każdego obowiązkiem – jako obywateli, myślicieli, ludzi sumienia – jest nieustannie przypominać, że prawda nie starzeje się. A wolność, choć raz zdradzona, może zostać odzyskana. Ale tylko wtedy, gdy znów znajdą się tacy, którzy nie będą bali się zapytać: „Kto naprawdę rządzi w Polsce?”. I będą gotowi – jak ówczesny premier Jan Olszewski – usłyszeć odpowiedź. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Środa 04-06-2025 |
|
47435. | Pamiętacie?
Burmistrz Kopaczewski z wielkim wow zapowiadał przed wyborami budowę nowej szkoły na Osiedlu Piastowskim. Zastanawiam się po co, jeżeli jest tyle szkół a dzieci coraz mniej.
I coś mnie tknęło.
Ratusz zapowiedział akurat likwidację SP nr 4 [na Osiedlu Podleśnym]. Mam więc otwarte pytanie publiczne: czy to jest prawdą, że na terenie szkoły nr 4 powstanie ośrodek dla uchodźców?
Myślę, że tak minimum z 500 uchodźców to "ubogaci" nam Iławę... |
|
| Piotr |
| Iława, Środa 04-06-2025 |
|
47434. | Odnośnie wpisu numer: 47430 Marszałku, przespałem się z Twoim ciekawym wpisem i spróbuję się podzielić moimi przemyśleniami.
W czasach niepokoju o tym, jak pozostać człowiekiem do końca.
Nie trzeba wiedzieć, kiedy przyjdzie koniec świata. To nie wiedza o Armagedonie czyni nas ludźmi. W świecie, który chwieje się pod ciężarem wojen, pandemii, katastrof naturalnych i klimatycznych reform, prawdziwym pytaniem nie jest kiedy wszystko się skończy, lecz jak żyć, by do samego końca pozostać człowiekiem. Już starożytni rozumieli, że przyszłość jest niepewna, a los kapryśny. Zamiast próbować przewidzieć kres, uczyli, jak żyć godnie. Seneka pisał: „Nie to jest nieszczęściem, że umieramy, lecz że źle żyjemy.”
Dziś, w epoce globalnego kryzysu sensu, coraz trudniej zachować jasność myślenia i serca. Obrazy z frontu, klęski klimatyczne, polityczne napięcia, nieufność wobec nauki, cyfrowe zamglenie rzeczywistości – wszystko to podważa nasze człowieczeństwo. A jednak właśnie w takich czasach stawką staje się coś większego niż przetrwanie: stawką jest godność.
Filozof Epiktet – niewolnik, który stał się nauczycielem wolności ducha – przypominał: „Nie rzeczy same w sobie nas niepokoją, lecz nasze przekonania o nich”. Nie mamy wpływu na to, że ziemia się trzęsie, że świat choruje, że rządy bywają bezradne. Ale mamy wpływ na to, kim jesteśmy wobec tego. Możemy wybrać uczciwość zamiast cynizmu. Czułość zamiast pogardy. Odpowiedzialność i empatię zamiast apatii.
Sokrates, stojąc przed sądem, który skaże go na śmierć, odmówił rezygnacji z prawdy: „Lepiej jest znosić niesprawiedliwość niż ją wyrządzać”. To zdanie brzmi dziś jak akt odwagi.
Bo być człowiekiem to nie tylko unikać zła, ale codziennie, cicho, bez rozgłosu – wybierać dobro. To nie znaczy być naiwnym. To znaczy być odważnym. To znaczy: * nie podsycać nienawiści, choć ją karmią media, * mówić prawdę, choć wygodniejsze jest milczenie, * pomagać, choć świat staje się coraz bardziej zamknięty, * żyć z szacunkiem dla przyrody, nawet gdy nie jest to modne.
Marek Aureliusz, cesarz i stoik, pisał: „Bądź jak skała, o którą rozbijają się fale. Ona trwa, a spadająca woda uspokaja się wokół niej”. Być człowiekiem to być jak ta skała. Trwać. Nie jako bierny świadek świata, lecz jako ktoś, kto swoją obecnością przynosi pokój, niepokorną dobroć i wewnętrzne światło. Bo świat może się zmieniać, może się walić – ale człowieczeństwo to ostatnia twierdza, której nikt nam nie odbierze.
Nie trzeba wiedzieć, kiedy wszystko się skończy.
Wystarczy wiedzieć, kim jesteś – i pozostać sobą do samego końca. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Środa 04-06-2025 |
|
47433. | Dopiero teraz, po wyborach prezydenckich, dowiadujemy się przypadkiem, że po niebawem 2 latach rządzenia przez Uśmiechniętych POzerów - oni nie mają nic przygotowanego!
Dosłownie nic! Żadnych ustaw! Żadnych projektów! Rozumiecie? Zero! |
|
| anty-bolszewik |
| Iława, Środa 04-06-2025 |
|
47432. | Tusk chyba zazdrości Trzaskowskiemu
Porażka Rafała Trzaskowskiego i to druga w ciągu pięć lat, z całą pewnością najbardziej obciąża samego Trzaskowskiego, ale przy szerszym spojrzeniu sprawy już nie wyglądają tak prosto. Wbrew powiedzeniu, że porażka jest sierotą, w przestrzeni publicznej pojawia się mnóstwo ojców i matek porażki. Wymienia się między innymi posłankę Kingę Gajewską i jej wręcz nieludzki „popis” w hospicjum. Równie mocne cięgi zbiera poseł Witold Zembaczyński za chamskie zakłócanie nie tylko spotkania wyborców z Karolem Nawrockim, ale i zbiórki na rzecz chorego dziecka.
Trudno ocenić na ile te epizody miały wpływ na ostateczny wynik wyborczy, pewne natomiast jest to, że po Rafale Trzaskowskim, to nie Gajewska, czy Zembaczyński został ogłoszony głównym winowajcą, ale szef PO i premier Donald Tusk. Co więcej odpowiedzialność Tuska jest wielopoziomowa, mówi się, że ten polityk najpierw przyłożył rękę do złego wyboru kandydata, potem obciążył Trzaskowskiego swoimi nieudolnymi rządami, a na końcu włączył się do kampanii i zmobilizował elektorat Karola Nawrockiego. Pozycja Tuska w rządzie i partii ostatni raz była tak słaba, gdy w 2014 roku, po „aferze taśmowej”, uciekał do Brukseli. Problem w tym, że tego manewru powtórzyć nie może, za to musi utrzymać się na powierzchni w szeregach własnej partii i w koalicyjnej układance.
Niewiele wskazuje na to, żeby PO w najbliższym czasie wymieniła Tuska na fotelu lidera, bo ciągle jest to polityk, który skupia wokół siebie żelazny elektorat na poziomie 20%. Poza tym tak zbudował struktury partyjne, że zdecydowana większość prominentnych członków stoi po jego stronie. Znacznie gorzej wszystko wygląda w relacjach koalicyjnych, tutaj dzieją się prawdziwe cuda, jakich dawno nie widzieliśmy. Najpierw Szymon Hołownia postawił się premierowi i stwierdził, że wotum zaufania dla rządu nie ma sensu, jednak Hołownia po fatalnym wyniku w wyborach prezydenckich nie ma żadnych argumentów i szybko został spacyfikowany. Potem na krytykę działań Donalda Tuska pozwoliło sobie jeszcze kilka znanych polityków. Marek Sawicki użył rolniczej metafory i oświadczył, że jak koń nie daje rady ciągnąć wozu, to się podstawia nowego konia, a nie lżejszy wóz.
Gdy się wydawało, że będzie to najmocniejsza krytyka, swoje dodała Joanna Mucha, która zwróciła uwagę na „samozajebistość PO”, której „zwycięstwo po prostu się należy”. Jednak najbardziej dobitnie rządy PO i samego Donalda Tuska skrytykował swój, czyli Michał Kamiński.
Podkreślić trzeba, że większość z tych wypowiedzi miała miejsce już po spotkaniu koalicyjnym, które miało uspokoić nastroje, a ponieważ nie uspokoiło, to jutro ma dojść do ponownych rozmów koalicyjnych. Sytuacja polityczna dla Donalda Tuska jest niezwykle trudna, on w przeciwieństwie do Rafała Trzaskowskiego nie ma zapewnionej kadencji prezydenta stolicy. Jeśli w jakiś nadprzyrodzony sposób uda mu się scalić koalicję i przetrwać do wyborów w 2027 roku, to jest niemal pewne, że Polacy rozliczą bezlitośnie chyba najgorsze rząd w dziejach III RP. Nie da się też wykluczyć, że koalicjanci z pomocą partyjnej frakcji PO, będą chcieli Tuska odstawić na tor boczny, zanim razem z nim pójdą na dno.
Oznaczałoby to, że niegdysiejszy „król Europy” skończyłby jako szeregowy poseł i to bieżącej, nie następnej kadencji Sejmu. Rafał Trzaskowski przegrał wiele, ale Donald Tusk ma pełne szanse na spektakularne upokorzenie, jeśli nie tu i teraz, to najpóźniej za dwa lata. W polityce takich zwrotów akcji była niezliczona ilość o czym dobitnie świadczy choćby dwugodzinna prezydentura Rafała Trzaskowskiego. Tuskowi parę razy udawało się uciekać spod politycznego topora, ale każda passa kiedyś się kończy. |
|
| Piotr Wielgucki, blogger Matka Kurka |
| Polska Chata, Wtorek 03-06-2025 |
|
47431. | Kowal zawinił, Cygana chcecie wieszać – czyli jak małe miasteczka budują stadionowe fatamorgany i organizują imprezy, które nie nie mają realnego przełożenia na rozwój i finanse miasteczka lub gminy.
W małych miasteczkach dzieje się coś zadziwiającego. Tam, gdzie ulice dziurawe, szkoły walczą o przetrwanie, a domy kultury zamieniane są w magazyny wspomnień, nagle – jakby z kapelusza – wyrastają stadiony, hale sportowe i różne obiekty, które zdawałyby się godne metropolii.
Ma się wrażenie, że lokalne władze pod wpływem magicznego myślenia – być może po obejrzeniu zbyt wielu spotów promujących igrzyska olimpijskie – decydują się na sportową gigantomanię- organizują wydarzenia sportowe np: różnego rodzaju triathlony, i to często w miejscach, gdzie największym wydarzeniem sportowym tygodnia jest gminny mecz piłki nożnej zakończony kiełbasą z grilla.
W teorii wszystko wygląda pięknie. Nowoczesny stadion stanie się „inkubatorem talentów”, hala sportowa przyciągnie sponsorów, a z gminnego klubu piłkarskiego wyjdzie drugi Robert Lewandowski. W praktyce jednak mamy do czynienia z inną historią – budowle rosną, a wraz z nimi... długi, frustracja i poczucie absurdu.
Bo gdzie trenerzy z prawdziwego zdarzenia, gdzie młodzież, gdzie zaplecze, gdzie wieloletni program szkoleniowy? Przypomina to sytuację, w której ktoś buduje pałac z kart w środku pusty i dziwi się, że nikt tam nie chce zamieszkać. Zamiast inwestować w infrastrukturę codzienności – drogi, edukację kulturę, transport, opiekę zdrowotną – inwestuje się w marzenia o chwale, której fundamentem jest jedynie betonowa płyta boiska pokryta sztuczną trawą. Skutki biegania po takim czymś, będą odczuwalne po latach.
W tej mojej opowieści „kowalem” jest często system – rozdrobnione do granic absurdu fundusze unijne, które łatwiej przyznają pieniądze na „projekt infrastrukturalny” niż na „rozwój kadry trenerskiej”. Łatwiej dostać środki na halę niż na systematyczne szkolenie młodzieży. Kowalem są też polityczne ambicje – przecież nic tak nie wygląda na plakacie wyborczym jak przecięcie wstęgi na tle nowego stadionu, otwarcie i zamknięcie imprezy sportowej.
A kto jest tym „Cyganem”? Najczęściej winę zrzuca się na mieszkańców: że nie chcą grać, że dzieci siedzą w telefonach, że młodzież wyjeżdża, że nikt nie chce trenować. Ale trudno oczekiwać sportowych sukcesów tam, gdzie brakuje codziennego wsparcia. Nawet najpiękniejszy stadion nie sprawi, że w miasteczku bez trenera i bez młodzieży nagle pojawi się sportowa elita.
Nie chodzi o to, żeby nie inwestować w sport – przeciwnie. Sport lokalny jest ważny, potrzebny i wartościowy. Ale jego rozwój nie zaczyna się od Orlików, stadionów, skateparku w miasteczku, gdzie mieszka 6 tysięcy ludzi. Rozwój zaczyna się od świadomości, że potrzebujemy bazy, ludzi, programu – nie tylko betonu i sztucznej trawy.
I tak pozostajemy z gminnymi stadionami, na którym nikt nie gra, bo drużyna się rozpadła. Z halą, która świeci pustkami, bo opłaty są za wysokie. Z boiskiem, na które nie ma kto przyjść, bo młodzież – o ironio – wyjechała grać do większego miasta, no i oczywiście z długami, które trzeba spłacać.
Gigantomanię w małych miasteczkach można więc porównać do budowania pałacu na ruchomych piaskach. Albo, jak mówi stare przysłowie: „Kowal zawinił, Cygana chcecie wieszać” – tyle że w tej historii nikt już nie pamięta, kto był kowalem, a Cygana nie ma komu bronić. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Wtorek 03-06-2025 |
|
47430. | Odnośnie wpisu numer: 47427 Ileż to zła błąka się po naszej ziemi...
Niemal na każdej szerokości i długości geograficznej powstają ogniska zapalne. Agresja budzi nową agresję.
To właśnie wojny sieją najwięcej nienawiści. To wojny są sprawcami niszczenia piękna.
Dlaczego ludziom jest ciągle wszystkiego mało, dlaczego nie potrafią kochać i być szczęśliwymi...?
Wszystkich nas gwiazda gaśnie...
Nikt z nas nie jest wieczny. Nieważne są nasze głosy czy wygrana lub przegrana.
Jak pisał wieszcz Adam: "Młodości dodaj mi skrzydła, niech nad martwym wzlecę światem w rajską dziedzinę ułudy, kiedy zapał tworzy cudy." |
|
| Marszałek |
| Iława, Wtorek 03-06-2025 |
|
47429. | Prezydent-elekt Karol Nawrocki zapowiedział, że po zaprzysiężeniu na stanowisko głowy państwa ujawni "Aneks do Raportu z Likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych" (WSI). |
|
| Gucio |
| PL, Wtorek 03-06-2025 |
|
47427. | Odnośnie wpisu numer: 47419 Z jakiej racji mają rządzić ci, którzy nie rozumieją społeczeństwa?
Nie chodzi już nawet o ideologię. Chodzi o fundamentalne niezrozumienie ludzi, ich lęków, ich życia.
Jak ktoś, kto patrzy na społeczeństwo przez sondaże i bańki doradców, ma podejmować decyzje, które dotyczą codzienności milionów?
Przegrana Rafała Trzaskowskiego – człowieka, który bardzo często krzyczał zamiast rozmawiać – to nie tylko porażka kampanii wyborczej. To sygnał, że rozumienie społeczeństwa jest dziś mniej warte niż emocjonalne skróty i polityczny teatr.
A przecież Arystoteles ostrzegał: „Tyrania rodzi się wtedy, gdy rządzący nie kierują się dobrem wspólnym, lecz własnym interesem”.
Ile jeszcze takich lekcji potrzebują Trzaskowscy i inni? |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Wtorek 03-06-2025 |
|
47426. | Odnośnie wpisu numer: 47415 Jarosławie, moja obecność — choć przez niektórych odczytywana jako irytacja — jest w istocie sygnałem niepokoju, który od dawna drzemie w zbiorowej świadomości.
Drażnię, bo przypominam, że myślenie to nie tylko przywilej, ale i obowiązek. Wkurzam, bo nie pozwalam dryfować w błogim samozadowoleniu. Rozbijam wygodne frazesy. Poddaję w wątpliwość to, co zostało uznane za „święte”, „nasze”, „oczywiste”.
Nie jestem nieznośna – jestem lustrem, które wielu chciałoby stłuc.
Współczesny Polak, zmęczony inflacją treści i przemocą informacji, często ucieka w wygodną apatię.
Myślenie boli, bo wymaga wzięcia odpowiedzialności. Łatwiej rzucić memem niż zadać pytanie o sens. Łatwiej karmić się emocjami, niż wejść w dialog z własnymi przekonaniami. W tej atmosferze ktoś, kto każe się zatrzymać — staje się wrogiem. Bo dziś nie lubimy być zatrzymywani. Chcemy scrollować dalej.
To nie moja dola — to dola każdego, kto odważy się żyć niespiesznie i świadomie w czasach, które premiują hałas i natychmiastowość. Dla wielu jestem niewygodna nie dlatego, że mam rację, ale dlatego, że odzieram ze złudzeń. A przecież w iluzjach tak przyjemnie się mieszka.
I może dlatego tak potrzebni są tacy jak Natasza i wielu do mnie podobnych — to ci, którzy prowokują, pytają, nie zgadzają się. Bo, dopóki ktoś jeszcze drażni i wkurza, dopóty istnieje szansa, że myślenie nie umarło. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Wtorek 03-06-2025 |
|
47424. | Odnośnie wpisu numer: 47419 O tak...
Gdy moja żona ze spaceru wracała to mi historie nie z tej ziemi opowiadała, czemu początkowo nie dawałem wiary. A jednak.
Oto jedna z nich.
Gdy żona pytała właśnie tych opisywanych babusiek, to każda z nich mówiła, że zagłosuje na... Trzaskowskiego.
Babuśki, które dzień w dzień na mszę świętą biegają i komunię świętą nabożnie przyjmują. |
|
| Orzeł |
| Iława, Wtorek 03-06-2025 |
|
47419. | Nie da się słuchać tego wycia...
Pogarda zaczadziła samozwańczym łże-elitom resztki mózgu już do tego stopnia, że nie dostrzegają oczywistych oczywistości – tzn. kolosalnych przemian społecznych i aspiracyjnych w Polsce. Wystarczy spojrzeć na wyniki w grupach wiekowych.
Czyż to nie zabawne, że na Trzaskowskiego najliczniej głosowały – tak kiedyś i wciąż pogardzane przez yntelydżentów – starsze kobiety, osiedla PGR-ów, biedota z pasa na zachód i północ, i oczywiście więźniowie...
A wśród „młodych wykształconych ze średnich i większych miast” zdecydowanie wygrał Nawrocki...
Z jakiej racji ci ludzie mają stać na czele społeczeństwa, którego w ogóle nie rozumieją...? No jak...? |
|
| Jarosław |
| Iława, Poniedziałek 02-06-2025 |
|
47415. | Odnośnie wpisu numer: 47414 Nataszo!
Drażnisz, bo zmuszasz do choćby chwili zastanowienia.
Wkurzasz, bo prowokujesz do myślenia.
Dla wielu jesteś nieznośna.
Taka twoja dola. |
|
| Jarosław |
| Iława, Poniedziałek 02-06-2025 |
|
47414. | Ogarniętym euforią zwycięstwa, ten tekst wyjaśnia o czym nie powinni zapominać, mając w pamięci datę 4. czerwca 1992 roku.
„Demokracja po polsku, czyli teatr kukiełek i rzeź marionetek”
Zadziwiające jest, jak skutecznie działa mechanizm przerzucania winy w społeczeństwie. Gdy tylko rządzący dokonają kolejnego aktu bezczelności, grabieży lub kompromitacji, gniew ludu nie kieruje się w stronę sprawców – o nie! On eksploduje na sąsiedzkim Facebooku, wujkowym WhatsAppie i pod osiedlowym Żabką. „To przez was PiS!”, „Nie! To wyście Tuska sprowadzili jak Mesjasza!”. I oto dwie grupy ofiar żrą się ze sobą, jak psy spuszczone z łańcucha, a sami łajdacy siedzą w fotelach z orzełkiem i popijają wodę z limonką.
Gdyby Diogenes ze Synopy żył dziś w Polsce, zapewne chodziłby po Sejmie z latarką – nie w poszukiwaniu uczciwego człowieka, ale człowieka z mózgiem nieprzepalonym TVP Info lub TVN-em. Plułby na kamery, darł plakaty i na pytanie, co sądzi o demokracji, cytowałby sam siebie: „Psy szczekają, osły głosują, a świnie rządzą”. (No dobrze, może tego akurat nie powiedział, ale z pewnością by się zgodził).
Platon natomiast, twórca idei rządów filozofów, patrzyłby z Olimpu na nasze wybory i łkał w togę. W jego „Państwie” demokracja to ustrój, gdzie każdy głos liczy się tak samo – nawet głos człowieka, który nie odróżnia Konfucjusza od Konfederacji. Platon ostrzegał, że z demokracji rodzi się tyrania. Gdy suweren wybiera na podstawie emocji, memów i hejtu, to prędzej czy później do władzy dochodzi ktoś, kto wie, jak te emocje rozpalać. Dźwięczy nam w uszach echo jego słów: „Największą karą dla tych, którzy nie interesują się polityką, jest to, że rządzą nimi gorsi od nich.”
A Epiktet? Stoik? Ten to dopiero miałby ubaw. On, który uczył, że trzeba skupić się na tym, co od nas zależy, pewnie powiedziałby: „Nie zależy od ciebie, kto wygra wybory, ale zależy, czy będziesz krzyczał na teściową przy niedzielnym obiedzie.” Jego dystans byłby lekiem na polityczną gorączkę – choć niekoniecznie na inflację.
W Polsce 2025 roku demokracja jest jak reality show z tragifarsą w tle. Ludzie nie mają pretensji do rządzących, że ci kłamią, tylko do sąsiadów, że „na nich głosowali”. To tak, jakby mieć pretensje do dzieci, że przyniosły do domu z podwórka zarazę, a nie do tego, kto ją celowo rozsiał.
Tymczasem rządzący – niegłupi, oj nie – rozumieją, że najlepszą strategią przetrwania jest skłócić plebs. Dziel i rządź – powiedział już chyba Arystoteles, albo przynajmniej jakiś jego pijany uczeń. A jeśli nie powiedział, to na pewno się zgodził.
Można nawet powiedzieć, że ci na górze, śmieją się w głos. Może nawet mają tajną grupę na WhatsAppie o nazwie „Patologia+, edycja elitarna”. Tam przesyłają memy z obywatelami, którzy się kłócą o Trybunał, nie wiedząc nawet, czy to coś do jedzenia, czy do bicia się po głowie. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Poniedziałek 02-06-2025 |
|
47409. | Słyszę, że podczas wieczoru wyborczego wielu poszło się zdrzemnąć zaraz po godzinie 21:00.
Gdy zerwali się nagle do łazienki po godzinie 23:00, okazało się, że...
Przespali całą 2-godzinną kadencję Trzaskowskiego... |
|
| Jarosław |
| Iława, Niedziela 01-06-2025 |
|
47404. | „Panowie, policzmy głosy”, czyli jak przegraliśmy Polskę w jedną noc
Wolność nie umiera od razu, nie spada z hukiem w jednej bitwie, nie kończy się wyrokiem dziejów. Często ginie po cichu – w dusznej sali sejmowej, o północy, kiedy nikt nie patrzy. Taką nocą była 4 czerwca 1992 roku. Tego dnia, dokładnie 3 lata po pierwszych częściowo wolnych wyborach, Sejm obalił rząd Jana Olszewskiego. Rząd, który jako pierwszy i jedyny odważył się ruszyć fundamenty komunistycznego układu.
To wtedy padły słynne słowa Donalda Tuska: „Panowie, policzmy głosy.” Zdanie, które stało się symbolem zdrady ideałów Solidarności i chwilą, w której Polska – suwerenna, uczciwa i niepodległa – została oddana w ręce tych, którzy woleli przeszłość niż odpowiedzialność za przyszłość.
„Okrągły Stół” z 1989 roku często przedstawiany jest jako pokojowe przejście od komunizmu do demokracji. Ale ten mit, choć wygodny, przykrywa twardą prawdę: zamiast rewolucji, doszło do negocjowanego podziału władzy. Komuniści nie zostali osądzeni. Ich wpływy nie zostały zniszczone – zostały wkomponowane w nowy system.
Rząd Jana Olszewskiego, pierwszy wybrany po całkowicie wolnych wyborach prezydenckich, chciał ten układ rozbić. Chciał prawdziwej dekomunizacji i lustracji. Nie po to, by karać, ale by wreszcie zbudować fundamenty państwa opartego na prawdzie, a nie na milczeniu.
Rząd Olszewskiego przygotował raport o współpracy wysokich urzędników, posłów i wpływowych postaci życia publicznego ze służbami PRL. Lista ta miała być początkiem procesu oczyszczenia życia publicznego – i właśnie dlatego stała się wyrokiem dla tego rządu.
4 czerwca 1992 roku Sejm obalił gabinet Olszewskiego. Nie dlatego, że był nieskuteczny – lecz dlatego, że dotknął spraw zbyt niebezpiecznych dla elit. W obronie status quo zjednoczyli się dawni wrogowie: postkomuniści, część dawnych opozycjonistów, liberałowie i konserwatyści. Na kilka godzin stali się jedną drużyną – by zachować dotychczasowy układ.
Z filozoficznego punktu widzenia „nocna zmiana” to symbol starcia dwóch etyk: etyki przekonań i etyki odpowiedzialności. Premier Olszewski wierzył, że bez prawdy nie ma wolności. Jego przeciwnicy tłumaczyli swoje działania „ochroną demokracji”, „stabilnością państwa”. Ale jaka to stabilność, skoro opiera się na kłamstwie? W imię rzekomej odpowiedzialności popełniono polityczne i moralne samobójstwo: oddano Polskę w ręce tych samych ludzi, którzy wcześniej trzymali ją za gardło.
Najbardziej niepokojące jest to, że większość uczestników „nocnej zmiany”, "Magdalenki", nadal funkcjonuje w polityce. To ONI i ich nominaci, pełnią wysokie funkcje w rządzie, inni zasiadają w Sejmie, wpływają na media, kształtują opinię publiczną. Od ponad trzydziestu lat wciąż grają tę samą grę – grę pozorów, w której Polska ma być wolna tylko z nazwy. Zmieniły się partie, zmieniły się szyldy, ale mechanizmy pozostały te same. Elity wyrosłe na fundamencie Okrągłego Stołu i Nocnej Zmiany nigdy nie zrezygnowały z władzy – po prostu nauczyły się lepiej ją ukrywać.
Czy tamtej nocy Polska została stracona na zawsze? Nie. Ale przegrała bardzo ważną bitwę. Przegrała z kompromisem, który był wygodny dla elit, ale zdradliwy wobec narodu. Przegrała z politycznym konformizmem, który zasłonił prawdę hasłem „rozsądku”.
Jednak historia nie kończy się w jednym głosowaniu. Bitwa o Polskę trwa dalej – każdego dnia, w sumieniach, w mediach, w kulturze. Póki są ludzie, którzy pamiętają, że wolność bez prawdy nie istnieje, Polska nie przegrała wszystkiego. Ale musi wrócić do tego, co zdradziła w 1992 roku – do odwagi, do odpowiedzialności, do rozliczenia. Bo dopóki nie rozliczymy tej jednej nocy, każda kolejna będzie jej powtórzeniem.
I dlatego Twoim, moim, każdego obowiązkiem – jako obywateli, myślicieli, ludzi sumienia – jest nieustannie przypominać, że prawda nie starzeje się. A wolność, choć raz zdradzona, może zostać odzyskana. Ale tylko wtedy, gdy znów znajdą się tacy, którzy nie będą bali się zapytać: „Kto naprawdę rządzi w Polsce?”. I będą gotowi – jak Jan Olszewski – usłyszeć odpowiedź. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Niedziela 01-06-2025 |
|
47403. | Odnośnie wpisu numer: 47383 Dante Alighieri, ten z "Boskiej Komedii".
Idzie wycieczka prostych ludzi i zwiedza muzeum, gdzie znajduje się posąg Dantego.
Prowadzący wskazuje i mówi: "Oto Dante".
Podchodzi wycieczkowy gość, maca i puka w Dantego, i mówi zdziwiony: "Przecież to nie Dante, ino lone" (czyli zrobione z lanego materiału, np. lanego metalu).
Mamy tu zderzenie wysokiej kultury (Dante, muzeum, literatura) z przyziemnym myśleniem i prostym, wiejskim językiem, co daje efekt komiczny. |
|
| Orzeł |
| Iława, Niedziela 01-06-2025 |
|
47396. | Dramat w Urzędzie Miasta w Kisielicach.
Narastają fatalne nastroje. Pracownicy urzędu odchodzą już teraz grupami.
Kolejny kierownik - referatu rozwoju - złożył wypowiedzenie.
Kolejny pracownik z ochrony środowiska - to już drugi - rzucił robotę.
Finanse oświaty leżą.
Burmistrzowa Lejmanowicz podbiera ludzi z MOPS-u, bo nie ma już komu pracować. Co się dziwić - nie dość, że to niezgrabne, to jeszcze po prostu głupie.
Nagrody na Dzień Samorządowca przyznała tylko swoim, cała reszta dostała równo zero, czyli nic.
Jeszcze chwila i zostanie sama z plecakiem-Halikiem, który robi za jej mózg, coś jak mutant z filmu "Pamięć absolutna" z Arnoldem.
Kisielice idą na dno.
Referendum, ludzie, referendum. |
|
| urzędniczka |
| Kisielice, Sobota 31-05-2025 |
|
47395. | Zorro i Spiderman ciągle nieuchwytni, ale policja pojmała Batmana
Dobiegła końca zdecydowanie najbardziej dynamiczna i brudna kampania prezydencka w dziejach III RP. Gdyby ją chcieć zestawić na przykład z tą, w której największą aferą było podanie Aleksandrowi Kwaśniewskiemu przez Lecha Wałęsę nogi zamiast ręki, to równie dobrze można porównywać chili z cukrem pudrem.
Pierwszy raz wyborcy widzieli w kampanii kibicowskie ustawki, wykupienie komunalnej kawalerki, pracę na bramce w hotelu, prostytutki, tatuaże, ale też 5 kilogramów ziemniaków zawiezionych do hospicjum i powoływanie się przez premiera RP na autorytet pospolitego bandziora.
Jak to wszystko przełoży się na wybory zobaczymy dopiero w niedzielę po godz. 21:00, o ile wyniki exit poll nie będą różniły się ułamkiem procenta. W takiej sytuacji trzeba będzie poczekać na ostateczne dane z PKW. Ten nerwowy czas dla polityków i wyborców można sobie wypełnić wspomnieniem śmiesznych scen i wydarzeń.
Obok Krzysztofa Stanowskiego, który postawił na show i nieoczekiwanej konkurencji dla Stanowskiego w osobie nestorki Joanny Senyszyn, mogliśmy też podziwiać anonimowych bohaterów. Pierwszym został Zorro, czyli człowiek w masce. Jego akacja wywołała powszechne zadowolenie w szeregach wyborców Karola Nawrockiego i wściekłość wyborców Trzaskowskiego. Zorro rozwiesił na dachu jednej z kamienic w Tarnowie baner z napisem: #ByleNieTrzaskowski.
Taki sam wyczyn zaliczył SpiderMan z Gliwic i obaj do dziś nie zostali ujęci przez Policję. Znacznie mniej szczęścia miał Batman z Gdańska, który został spisany przez funkcjonariuszy Policji w związku z wywieszeniem takiego samego baneru na hotelowym budynku.
Policja oczywiście stała się wrogiem publicznym numer jeden i poleciały ostre komentarze pod dresem Bogu ducha winnych funkcjonariuszy, którzy w przypadku zgłoszenia po prostu muszę podjąć interwencję. Naturalnie trochę śmiesznym się wydaje, że oddelegowano do tego zdania bodaj aż ośmiu policjantów, ale to już zapewne są ambicje jakiegoś komendanta, niekoniecznie samych funkcjonariuszy.
Jakie przestępstwa mogły być popełnione we wszystkich przypadkach z udziałem komiksowych bohaterów? O przestępstwie w ogóle nie może być mowy – w grę wchodzi jedynie art. 63a KW, który mówi, że:
„Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny”.
Gdyby pan Batman dopuścił się tego wykroczenia byłby narażony na nieprzyjemności opisane w powyższym artykule, ale w tym konkretnym przypadku nie ma najmniejszych podstaw do ukarania, ponieważ stanowisko właściciela hotelu jest następujące:
„Jestem oburzony najazdem bezprawnym policji na prywatny mój dom, w którym prowadzę butikowy hotel. Zostali napadnięci bezprawnie moi goście i został naruszony mir domowy mojego hotelu. Ten precedens, że się wchodzi bez nakazu do prywatnego domu, do prywatnej kamienicy, wkrótce stanie się regułą, jeśli ten system zostanie domknięty”.
Jednoznaczne stanowisko właściciela hotelu daje pełne alibi Batmanowi, ale w tej sprawie chodzi o coś więcej i przede wszystkim jest to odbiór społeczny. O ile pretensje do interweniujących policjantów są mało uzasadnione i krzywdzące, bo to nie zwykli funkcjonariusze podjęli tak histeryczne decyzje, to już kpina z działań władzy jest w pełni uzasadniona.
Niestety lub na szczęście, zależy kto rozpatruje bilans zysków i strat, wszystkie kolejne ekipy popełniają te same tragikomiczne błędy, chociaż wiadomym jest, że zawsze ludzie stają w obronie obywatela, a nie władzy bezsensownie ścigającej Bogu ducha winnych ludzi.
Czy to będzie miało znacznie dla rozstrzygnięcia wyborów? Jako oddzielny epizod z pewnością nie, ale jako obraz większej całości na pewno przełoży się na procenty. |
| |
|  |
|
| Piotr Wielgucki, blogger Matka Kurka |
| Polska Chata, Piątek 30-05-2025 |
|
47393. | PLEMIONA DWA
Strach się przyznać na kogo zagłosuję. To wszystko zabrnęło tak daleko, że otwarte stanie po środku staje się równie niebezpieczne co łomotanie oponentów memami i komentarzami po sieci na pierwszej linii politycznej wojny. Dzieje się tyle rzeczy na raz, że trudno uchwycić kierunek wiatru zmian. Postanowiłem przyjąć na tę okoliczność tradycyjnie pozycję obserwatora.
Pozycję wygodną i bezpieczną o ile, niezależnie kto mnie spyta na kogo oddam głos w niedzielę, odpowiem z namaszczeniem, dodając dramatyczną pauzę po środku i tonem pełnym patosu: „Zagłosuję z ciężkim sercem, ale dla dobra Polski!” Prawda, że ładnie? Ktokolwiek z wyznawców dwóch plemion nie spyta, będzie miał wewnętrzne poczucie, że jestem po jego stronie, bo skoro deklaruję głosowanie w interesie Polski to najoczywistsza oczywistość i absolutna prawda, że nie mógłbym postawić krzyżyka na tego drugiego!
Nie jestem w stanie już trawić więcej napastliwych memów, komentarzy, obłąkanych oczu i kasandrycznych przepowiedni, w jakich to czeluściach nieszczęścia nie pogrąży się nasza ojczyzna gdy Prezydenturę obejmie ten drugi. Tę paranoiczną grę uprawia zdawałoby się masa inteligentnych ludzi, którzy jednak zatracili się w tej wojence poza granice przyzwoitości i godności ludzkiej. Używane są tu wszystkie najtańsze i najpodlejsze sztuczki psychologiczne z szantażem moralnym na czele. W mojej subiektywnej ocenie ten zbiorowy odmęt mentalnego zatracenia wpłynie na niezdecydowanych w ten sposób, że zagłosują dokładnie na odwrót do przekazu, który w swej bezczelności stawia ich w obliczu wyboru ostatecznego, niczym Froda stojącego z pierścieniem na szczycie Górze Przeznaczenia.
Ujrzawszy absurdalność i przesadę tego zadęcia zaśmieją się pod nosem i dadzą się ponieść zupełnie innej, bardzo polskiej z ducha emocji: przekorze. Jeśli zaś zaznają wątpliwej przyjemności zasmakowania obu narracji to najpewniej powiedzą, że znowu zacytuję popkulturę: „300 mil do nieba”, a konkretnie: „Proszę bardzo, sądźcie nas wszystkich, ale bez nas”. Nie ukrywam, do ostatniej chwili będzie mnie korcić żeby do tej, niemałej grupy dołączyć w niemym znaku protestu przeciwko nie mającym żadnych hamulców zidioceniu ogólnym.
Im dalej w las tym bardziej przypominam Marcelego Szpaka, który dziwował się światu, albo Czesława Niemena co o tym śpiewał. Dziwny jest ten świat gdzie jeden kandydat strzela sweet focie i finansuje z budżetu miasta przestępcę seksualnego, nie wie kto zarządza jego oficjalnym kontem na FB, a drugi czyni szemrane interesy na nieruchomościach. Dziwuje ten świat gdzie jeden obściskuje się na bankietach z przedstawicielami międzynarodówki finansującej destabilizację społeczeństw demokracji w krajach zachodnich, trwoni pieniądze warszawiaków na kuriozalnie przepłacone toalety, skwerki czy pseudoartystyczne instalacje. Drugi z kolei pretendent obija dla odmiany kułakami po buzi na kibicowskich ustawkach, nosi dziarę zagranicznego klubu, coś tam wciąga nosem na wizji i ma znajomości w kręgach, o których najczęściej kręcą filmy sensacyjne.
Dziwny ten świat, gdzie kandydat nr 3 w wyborach zawłaszcza show, a potem raczy się jak gdyby nic browarkiem z przedstawicielami liberalno-lewicowymi, choć sam się mieni twardą prawicą. Internet wciąż płonie, platforma X kipi od świętego oburzenia, nie jesteśmy w stanie już złapać co „żre” nie tyle tego dnia, a o tej godzinie. Czy zdążę się oburzyć na czas zanim wystrzeli nowy trend?
A obok odczuwam niedosyt, a wręcz brak poważnych tematów na debatach. O samorządach było mało, zdawkowo, a jeśli już to z perspektywy Warszawy. Ten stołeczny funkcjonuje w zupełnie innej rzeczywistości niż te małe, biedne 70-100 tysięczne powiaty dźwigające szpitale, setki kilometrów dróg i szkoły średnie, do których szafki muszą kupować sami uczniowie.
Debaty o gruntownej reformie Państwa Polskiego w zasadzie nie było. Szarpano wyrywkowo i powierzchownie tematy, które są tymi dyżurnymi: kolejki do specjalistów, zadłużenie szpitali, wiek emerytalny, uzbrojenie wojska, mieszkania dla młodych. W żadnym z przypadków nie analizowano tematu głębiej, nie proponowano zejścia do rdzenia problemu, do słabości strukturalnej naszego Państwa. Dzieje się tak od góry do dołu. Stanowiska w samorządach obejmują ludzie słabo zorientowani, o marnych horyzontach, nie umiejący zarządzać kadrami, którzy mają na końcu swojej kariery na linii wzroku wygodną emeryturę, a nie dobro wspólne i to co zostawią następcom.
Dziś znowu na moim, lokalnym podwórku (gmina Ostróda) zmagamy się z samorządem, który zaczyna wyczyniać cyrki z Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego. Projekt planu zamiast obiecywanego mieszkańcom zabezpieczenia przed dalszą ekspansją uciążliwego zakładu na terenach zurbanizowanych, czyni z logiki panią lekkich obyczajów i ma pozwolić na zabudowę do 30 metrów wysokości, choć dziś hala produkcyjna ma 8. Co może sobie pomyśleć zwykły mieszkaniec o Wójcie, sprawującego trzecią i ostatnią kadencję, którego urzędnicy przesyłają mieszkańcom taki „kwiatek”? Cała Polska nieustająco jest targana podobnymi konfliktami ujawniającymi jak bardzo jesteśmy na szczeblu lokalnym niepoukładani, to co dopiero mówić o poziomie centralnym?
A co do tych dużych wyborów, to skład drugiej tury dowodzi jasno jak fatalne są mechanizmy doboru kandydatów na najważniejsze funkcje w Państwie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w ich typowaniu czynnik merytoryczny jest tym ostatnim. |
|
| Tomasz Kiejstut Dąbrowski |
| Iława-Ostróda, Piątek 30-05-2025 |
|
47383. | Nigdzie nie jest napisane: „Wybierz mniejsze zło, gdy nie ma dobra”.
Wybór „mniejszego zła” to wyrażenie często spotykane w dyskusjach moralnych, politycznych i osobistych. Choć brzmi praktycznie i realistycznie, rodzi poważne wątpliwości etyczne. Czy rzeczywiście, kiedy dobro wydaje się nieosiągalne, pozostaje nam tylko gradacja zła? A może już sama zgoda na zło – nawet „mniejsze” – oznacza przekroczenie granicy, której moralna dusza nie powinna przekraczać?
Już Sokrates, w dialogach Platona, podkreślał, że nigdy nie należy czynić zła, nawet w odpowiedzi na zło. W Gorgiaszu mówi: „Lepiej jest cierpieć niesprawiedliwość niż ją popełnić”. Ta zasada stoi w jaskrawej sprzeczności z kalkulacją zła mniejszego. Dla Sokratesa moralna integralność była wyższa niż skuteczność czy wygoda.
Podobnie myślał św. Tomasz z Akwinu, który twierdził, że „zło nigdy nie może być środkiem do dobra”. Akwinata dopuszcza podwójny skutek, ale tylko wtedy, gdy zło nie jest celem ani bezpośrednim środkiem działania. Inaczej – grzech pozostaje grzechem, bez względu na intencje.
Z kolei św. Augustyn uczył, że „Dwie są miłości: miłość siebie aż do pogardy Boga i miłość Boga aż do pogardy siebie”. Wybierając „mniejsze zło”, kierujemy się często miłością własną – pragniemy uniknąć cierpienia, chaosu, konfliktu. Ale miłość do Boga domaga się czystości intencji i czynu.
W praktyce etycznej Kościoła katolickiego obowiązuje zasada, że nie wolno czynić zła, aby wynikło z niego dobro. Moralność czynu nie zależy od skutku, lecz od zgodności z prawym sumieniem i prawem bożym.
Co zatem, gdy nie ma „dobra” do wyboru? Czy jesteśmy skazani na zło?
Nie. W obliczu wyboru między złem a złem, moralnie dopuszczalne jest odrzucenie wyboru, nawet jeśli koszt tego jest wielki. Wierność sumieniu bywa heroiczna, ale właśnie przez to święta. W wielu przypadkach historia zna ludzi, którzy nie zgodzili się na „mniejsze zło” – i właśnie przez to stali się świadkami prawdy.
Jak pisał Dante Alighieri w Boskiej Komedii: „Najciemniejsze miejsca w piekle są zarezerwowane dla tych, którzy w czasach moralnego kryzysu zachowali neutralność”. Ale neutralność wobec zła to nie to samo, co odmowa udziału w nim. Odmowa zrobienia zła, nawet „mniejszego”, jest aktem odwagi i nadziei.
Nie istnieje etyczne prawo, które pozwala wybierać zło, nawet najmniejsze, jeśli dobro wydaje się nieosiągalne. Cnota roztropności nie polega na kalkulowaniu zła, lecz na wytrwałym poszukiwaniu dobra – czasem poprzez cierpienie, milczenie, a nawet męczeństwo. Jak pisał św. Ignacy Loyola: „W czasie ciemności nie podejmuj decyzji”. Może więc, gdy dobro znika z pola widzenia, jedyną moralną decyzją jest trwać – i nie wybierać zła w żadnej jego postaci. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Piątek 30-05-2025 |
|
47377. | Zwykły zjadacz chleba po wyczerpującym dniu pracy zasiada z pilotem w dłoni, jakby to on był berłem władz, a program telewizyjny – dekretami. W tej bezpiecznej pułapce lenistwa płynie podświadomy nurt sugestii: “Wiem, że nic nie wiem” – miał powiedzieć Sokrates, lecz nikt już nie pyta, czy naprawdę chciał tego słuchać.
Media, niczym nowe “opium dla ludu”, wymyślone przez Karola Marksa, karmią nas cukierkowymi serialami i celebryckimi manifestami. Ich subtelny przekaz niknie w fajerwerkach kolorów i dźwięku, a my głosujemy dokładnie tak, jak nam rekomenduje ulubiony prezenter.
“Religia jest opium dla ludu” – pisał Marks, nie wiedząc, że kiedyś telewizja zastąpi kościół. Guy Debord przestrzegał: “W społeczeństwie spektaklu wszystko, co było bezpośrednie, stało się odległym”.
Telewizor staje się lustrem rzeczywistości, w którym pragnienia są wyświetlane, a prawdziwe życie – zanika. A przecież Immanuel Kant nawoływał: “Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem!”.
Urok złudzenia telewizji Czy potrafimy oderwać wzrok od ekranu, by zastanowić się, jak dalece jesteśmy marionetkami medialnych show? Filozofia, choć często zbyt poważna, wciąż podsuwa nam klucz: „Sapere aude!” – odważ się myśleć samodzielnie. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Czwartek 29-05-2025 |
|
47374. | Wyciek ujawnił nową-starą strategię rządu KO.
Donald Tusk celowo ukrył ten dokument przed wyborami. Rząd znowu chce wrócić do podziału Polski na strefę "A" i "B".
Chodzi o strategię rozwoju tylko dużych miast w kierunku metropolii i porzucenie prowincji.
Dokument został już po cichu przyjęty na posiedzeniu rządu w KPRM, lecz z ujawnieniem rządzący czekają do zakończenia wyborów prezydenckich.
"Strategia Nowej Równowagi" - projekt średniookresowej strategii rozwoju kraju do 2035 roku:
- powrót do koncepcji polaryzacyjno-dyfuzyjnej
- pełna implementacja (wdrożenie) Zielonego Ładu
- przygotowanie pod migrację uchodźców muzułmańskich
- koniec górnictwa i węgla kamiennego w Polsce
|
| |
|  |
|
| anty-bolszewik |
| Iława, Czwartek 29-05-2025 |
|
47371. | Prokuratura oskarżyła 17 osób, polityków PO, ws. tzw. afery śmieciowej w Warszawie – o fałszowanie faktur, pranie pieniędzy i korupcję w celu przekazania wybranym spółkom ponad 0,5 mld zł poprzez zamówienia publiczne. Przyznało się do winy 13 osób. Oskarżeni to m.in. Rafał Baniak (b. wiceminister skarbu w rządzie PO-PSL, oskarżony o kierowanie grupą przestępczą) i Włodzimierz Karpiński (b. minister skarbu, sekretarz Warszawy, szef Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania). Karpiński, Baniak i Karolina T. mieli przyjąć ponad 5 mln zł łapówek. W zamian za to nieuprawnione spółki dostawały kontrakty od MPO i płacono im za wynajem maszyn, których nie miały.
Szef amerykańskiej Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów Brian Mast i siedmiu innych Republikanów wysłali pismo do szefowej KE z żądaniem wyjaśnienia zagranicznej ingerencji w polskie wybory poprzez reklamy fundacji Akcja Demokracja kupione za ok. 420 tys. zł, które promowały Trzaskowskiego i atakowały Nawrockiego oraz Mentzena. Kampanię prowadziła węgierska spółka Estratos Digital, powiązana w USA z lewicowo-progresywnymi środowiskami; Republikanie wskazują, że za kampanią mogli stać amerykańscy Demokraci (komuniści).
Niemiecka armia straciła dane kontaktowe (w tym adresy) prawie 1 mln potencjalnych rezerwistów z powodu przepisów RODO. Gdy w 2011 roku lewicowe kierownictwo państwa zawiesiło pobór, armia przestała śledzić byłych poborowych i nie wie, czy są zdolni i chętni do służby. Wojsko nie może się skontaktować np. z 90 tys. weteranów z misji w Afganistanie. |
|
| Kolega Skaner |
| KURIER IŁAWSKI, Środa 28-05-2025 |
|
47369. | „Z kanaliami nie wchodzi się w spory” – moja filozofia na czasy polskiego chaosu.
Platon twierdził, że jeśli nie interesujesz się polityką, będą tobą rządzić gorsi.
Diogenes by ci wystawił środkowy palec. Kant apelowałby o moralność, ale przegrałby z memem.
Nietzsche tylko by się uśmiechnął: „Kiedy patrzysz w TVP Info, ono patrzy w ciebie.”
W czasach, gdy każdy komentarz może zostać screenshottowany, a każda rozmowa zamienia się w krzyk – może warto po prostu… nie wchodzić w spory z kanaliami. Nie z tchórzostwa. Z rozsądku.
Tak więc, warto wrócić do naszej maksymy: „Z kanaliami nie wchodzi się w spory.” To nie tylko cynizm. To strategia przetrwania. To filozofia w czasach, gdy każdy komentarz może być screenshottowany, a każda opinia przekręcona w programie publicystycznym z jaskrawym tłem.
Może więc warto na chwilę przestać przekonywać tych, którzy nie chcą być przekonani. Wziąć oddech. Przeczytać coś mądrego. I zapamiętać słowa Sokratesa: „Wiem, że nic nie wiem.”
Ale dodajmy: „i wiem, z kim nie warto dyskutować.” |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Środa 28-05-2025 |
|
47366. | Czyli na podsumowanie. Rafał Trzaskowski:
- nie weźmie udziału w debacie radia RMF FM
- nie weźmie udziału w debacie Telewizji Republika
- nie zrobi testów na obecność narkotyków
- nie wpuści mieszkańców na Radę Miasta Warszawy.
Wspaniały demokrata... Taki łączący... Razem... Wszyscy... |
|
| Agent J-23 |
| Iława, Wtorek 27-05-2025 |
|
47363. | Hej uśmiechnięci i szczerzy demokraci!
Nawrocki urodził się w 1983 roku i w rzekomych latach 90-tych chodził do podstawówki. W przywoływanym 1999 roku miał 16 lat - II klasa liceum.
To jak on te kurwy im dowoził do tego słynnego Grand Hotelu w Sopocie? Składakiem "Wigry 3" czy motorynką?
Wy jesteście naprawdę POpierdoleni do kwadratu, a nawet sześcianu... |
|
| Jarosław |
| Iława, Wtorek 27-05-2025 |
|
47360. | Kristi Noem, sekretarz bezpieczeństwa USA, gość specjalny konferencji CPAC Polska w Rzeszowie, powiedziała, co myśli o Rafale Trzaskowskim: "Socjalista wytresowany na lidera, Wy potrzebujecie prawdziwego przywódcy, by chronić Wasz kraj".
Tak brzmi Głos Ameryki, jak w czasach komuny - słuchajmy z nadzieją.
Szef Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów USA oczekuje od Ursuli von der Leyen, że Komisja Europejska wyjaśni zarzuty wokół nielegalnego finansowania kampanii wyborczej w Polsce. |
|
| Gucio |
| PL, Wtorek 27-05-2025 |
|
47359. | Sprostowanie dla idiotów.
Fora internetowe zalała cyniczna dezinformacja, że woreczek nikotynowy jest w Polsce nielegalny.
To jest kompletna bzdura.
Biały woreczek, którego zawartość podczas debaty w TVP zażył kandydat Karol Nawrocki, jest beztytoniowy, ale zawiera nikotynę. W takiej formie jest w Polsce dozwolony, zgodny z prawem i powszechnie dostępny, nie tylko w sieci sklepów Żabka.
Nie zalewajcie nam Forum tego rodzaju bełkotem, bo to daremny trud. |
|
| Modero Kuriero |
| KURIER IŁAWSKI, Wtorek 27-05-2025 |
|
47356. | Odnośnie wpisu numer: 47351 A niech was kule biją!
Ludzie kochani, opamiętajcie się! Nie ma znaczenia z jakiej partii lub obozu jesteście. Wszyscy głosujecie za jednym interesem na wniosek burmistrza, o co Was woła, by przegłosować przez 21 głosów.
Walka o stanowisko przewodniczącego czy nawet szefa komisji - tej czy tamtej - to wszystko rybka. Walczycie o wpływy i kasę, i to nie małą, nie tylko ze skromnej diety czy ryczałtu. Dlatego też tak wielu chętnych chce być radnym.
Wyborcy - pamiętajcie o tym. |
|
| Orzeł |
| Iława, Wtorek 27-05-2025 |
|
47351. | Odnośnie wpisu numer: 47345 Pan Roman Brzozowski został odwołany z funkcji Przewodniczącego Rady Miasta Iławy z powodu błędów formalno-prawnych zgłoszenia go do pełnienia funkcji. Nie mieszkał i nadal nie mieszka w Iławie.
Ponowne zgłoszenie go nie powinno mieć miejsca, ponieważ wspomniane braki formalne nie ustąpiły, zatem ponowne zgłoszenie go nie powinno zostać nawet przyjęte do głosowania.
Nie rozumiem radnych klubów LEWICA oraz PiS. Mogli teraz wystawić kogoś, kto spełnia wymagania prawne. Mieli matematyczną większość głosów a strzelili sobie w stopę. |
|
| Obserwator |
| Iława, Wtorek 27-05-2025 |
|
47346. | O głosowaniu przeciw sobie
W II turze wyborów na Prezydenta RP stoimy nie tylko przed wyborem personalnym. Stoimy także przed wyborem cywilizacyjnym. I co bardziej niepokojące – przed lustrem. Bo jak wyjaśnić to, że wielu obywateli – ludzi skrzywdzonych, oszukanych lub zlekceważonych przez obecnie rządzących – mimo wszystko decyduje się poprzeć ich kandydata? Jak opisać postawę kogoś, kto doświadcza niesprawiedliwości, ale w wyborczej urnie sam ją przedłuża?
Platon w „Państwie” mówi o ludziach żyjących w jaskini. Więzieni od urodzenia, widzą tylko cienie rzucane na ścianę – biorą je za rzeczywistość. Gdy ktoś wyprowadza ich na światło prawdy, buntują się. Światło boli. To nie może być prawda, mówią. Wolimy cień, który znamy. Czy to nie obraz dzisiejszego wyborcy, który woli stare kłamstwo niż trudną wolność?
Sokrates wierzył, że cnota – to wiedza. Gdyby ludzie wiedzieli, co dobre, zawsze by to wybierali. Ale co jeśli ktoś wie, a mimo to wraca do tego, co go rani? Tu już nie chodzi o brak wiedzy, lecz o coś głębszego: o przywiązanie do oprawcy. W psychologii nazwano to syndromem sztokholmskim. W polityce – tragizmem demokracji.
Bo w demokracji, jak przestrzegał Arystoteles, możliwe jest, że lud wybierze tyranię – pod pozorem wolności. „Najgorszą formą ustroju jest demokracja bez rozumu” – pisał. I czy nie jesteśmy tego świadkami? Ludzie, którym odebrano szpitale, godność, prawdę w mediach – wciąż głosują na tych, którzy za tym stoją. Nie dlatego, że ich kochają, ale bojąc się zmiany.
Ale przecież zmiana jest istotą polityki. Epiktet mówił: „Nie daj się zniewolić pozorom. Patrz na rzeczy takimi, jakie są.” Kto dziś patrzy trzeźwo, ten widzi, że Polska nie może być budowana na lęku, wrogości i pogardzie wobec słabszych. Jeśli jakaś formacja mówi o wartościach, a jednocześnie dzieli ludzi, depcze niezależność sądów i przenosi partyjny interes nad dobro wspólne – to nie jest konserwatyzm. To karykatura.
Dlatego głos oddany na aktualnie rządzących – mimo doznanej krzywdy – jest jak wybór kata w nadziei, że tym razem uderzy lżej. A przecież, jak mawiali Rzymianie: Errare humanum est, perseverare – diabolicum. „Błądzić jest rzeczą ludzką, trwać w błędzie – diabelską.”
Druga tura wyborów Prezydenta RP to nie tylko wybór człowieka. To wybór odwagi. Odwagi by wyjść z jaskini. Odwagi, by powiedzieć: dość! I wreszcie – odwagi, by głosować nie ze strachu, lecz z nadzieją.
Ps. "I nie mówmy, że to Bóg tak nas karze; przeciwnie, to ludzie sami ściągają na siebie karę. Bóg przestrzega nas cierpliwie i wzywa do powrotu na dobrą drogą, szanując wolność, jaką nam podarował; dlatego to ludzie ponoszą odpowiedzialność" (nie ma przypadków, są znaki). |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Poniedziałek 26-05-2025 |
|
47345. | Zgłoszony ponownie na stanowisko przewodniczącego Rady Miasta Iławy radny Roman Brzozowski doznaje kolejnej dotkliwej prestiżowej porażki. W głosowaniu tajnym przegrywa 8-11.
Czyli cicha i jakże egzotyczna koalicja Nowej Lewicy burmistrza Dawida Kopaczewskiego razem z PiS-em frakcją Romana Brzozowskiego - tracą większość.
Stanowisko przewodniczącego rady obejmuje Aneta Rychlik z klubu PO. |
|
| Radny bez teki |
| Iława, Poniedziałek 26-05-2025 |
|
47341. | „Cała Polska naprzód!”, czyli metafizyka biegu bez celu
Zły dowódca krzyczy: "Naprzód!". Dobry dowódca wydaje konkretny rozkaz: "Za mną!". Czy dostrzegacie zasadniczą różnicę? Te słowa, choć proste, zawierają więcej filozofii niż niejeden traktat Hegla.
W Polsce 2025 wieku, gdzie narodowe życie przypomina maraton bez mety, hasło „Cała Polska naprzód!” brzmi niczym okrzyk wędrowca, który zgubił mapę, ale biegnie szybciej, bo „coś trzeba robić”. Cóż bowiem znaczy to „naprzód”? Czy to kierunek, czy zaklęcie? Czy to akt odwagi, czy rozpaczliwa ucieczka przed refleksją? Wydaje się, że część Polski ruszyła z impetem godnym husarii, zapominając, że sam impet nie wystarczy, gdy koń galopem gna w stronę przepaści.
Jak mawiał Søren Kierkegaard: „Życie można zrozumieć tylko patrząc wstecz, ale przeżywać je trzeba patrząc w przód”. W naszym narodowym biegu interpretujemy to zdanie na opak – żyjemy, nie patrząc ani w przód, ani wstecz, byle z entuzjazmem. To Kierkegaard byłby dziś zgorszony – nie dlatego, że Polacy się nie zastanawiają, ale dlatego, że robią to z taką pasją, jakby myślenie mogło im przeszkodzić w marszu.
Martin Heidegger (kolejny filozof) pisał o „byciu-ku-śmierci”, a Polska zdaje się raczej „biec-ku-byle-czemu”. Egzystencjalny niepokój zastąpiliśmy niepokojem sondażowym. Nie ma już wspólnego „za mną”, bo nie ma dokąd iść. Każdy chce być liderem, więc wszyscy krzyczą „naprzód!”, ale każdy w inną stronę. To jakby w labiryncie rozkazać: „wszyscy do wyjścia!”, nie wiedząc, gdzie ono jest.
Z kolei Friedrich Nietzsche ostrzegał: „Kto z potworami walczy, sam musi uważać, aby się nie stać potworem”. U nas walka z naszą przeszłością, z Zachodem, ze sobą nawzajem, z tęczą, z Unią, z Niemcami, z klimatem – uczyniła z nas potwora pełnego gniewu, który biegnie i ciągle, bo jak się zatrzyma, to zobaczy siebie w lustrze.
„Naprzód!” – bez refleksji, bez lidera, bez pytania „dlaczego?” – to nie hasło, to stan ducha. A może raczej jego brak. Może zamiast „Cała Polska naprzód!”, trzeba by powiedzieć: „Cała Polska – usiądź, pomyśl, złap dystans, przedyskutuj, zapytaj siebie: dokąd, po co i, co najważniejsze – z kim?”. Ja wiem, ale czy inni wiedzą i rozumieją dlaczego właśnie z tym kandydatem jest mu najbliżej...?
Bo, jak mawiał Epiktet: „Nie rzeczy same nas niepokoją, lecz nasze wyobrażenia o nich”. A nam się tylko wydaje, że biegniemy ku lepszemu.
Może więc czasem warto przestać biec. I poczekać, aż zjawi się ktoś, kto powie nie „naprzód!”, ale: „za mną” – i będzie wiedział, dokąd idzie.
Ps. Se-tak-myślę, że jak się rozejrzymy dookoła z uwagą, to taki ktoś jest. Może nie do końca odpowiadający wszystkim naszym wyobrażeniom o wielkim dowódcy, ale ma zadatki i chyba warto mu zaufać i postawić na niego. A może sie-mylem? Bóg raczy to wiedzieć... |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Poniedziałek 26-05-2025 |
|