Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2010-01-06

Żyliński: W duchu noworocznej inwentaryzacji


Dokładnie rok temu w styczniu 2009 zadebiutowałem na łamach Kuriera. Przez okrągłe dwanaście miesięcy popełniłem kilkadziesiąt tekstów o najróżniejszym przesłaniu. Starałem się dotknąć wielu problemów bezpośrednio związanych z moim ulubionym miejscem na ziemi – z Iławą. To było niezwykle pouczające doświadczenie, bo jak słusznie zaakcentował w jednym ze swoich artykułów Tomasz Günther Reich, pisanie felietonów zawsze będzie dla ich autora swoistym aktem odwagi. Dla osobnika mojego pokroju, który od dwóch dziesięcioleci czynnie uczestniczy w działalności publicznej, celna uwaga Tomasza Reicha nabiera szczególnego znaczenia…


Adam Żyliński


Wszyscy pisujący, mniej lub bardziej systematycznie, w iławskim Kurierze mogą, w sposób zupełnie swobodny, bez najmniejszych zahamowań wypowiadać się słowem pisanym na każdy dowolny temat. Wszyscy, oprócz tych, których można dookreślić jako politycznie zaangażowanych. Zdarzyło się w Kurierze, iż za pióro chwycił przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, dzisiaj eurodeputowany Krzysztof Lisek. Dwa miesiące temu swój pierwszy felieton zamieścił w tej samej gazecie Piotr Żuchowski – sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ja, szeregowy poseł na Sejm RP, pozwalałem sobie na uprawianie publicystycznych treści dwa, trzy razy w miesiącu, nieustannie zmagając się z największym przeciwnikiem mojego pisania – z brakiem czasu.

Niezależnie od skali felietonowych przedsięwzięć naszą trójkę (Lisek, Żuchowski, Żyliński) trwale łączył jeden, wspólny element. Bez wyjątku obciążeni byliśmy naturalnym i w pełni uprawnionym wyczuleniem czytelników, że każde napisane przez nas słowo może być „politycznym blichtrem w najczystszej postaci”. I nie ma tu żadnego znaczenia, po jaki arsenał środków wyrazu sięgaliśmy. Na każdy, choćby najbardziej spontanicznie i otwarcie uruchomiony przekaz, zawsze cieniem kładł się polityczny podtekst sumujący się w pogardliwe stwierdzenia o graczach uprawiających autokreację kosztem bardziej czy mniej zręcznego dyskredytowania konkurencji. Na takie dictum nie ma żadnego lekarstwa. Taki stan rzeczy należy przyjąć do wiadomości i nauczyć się z nim żyć.

Czy w świetle powyższych uwag warto dalej bawić się w felietonową pisaninę? Jestem przekonany, że tak! Po spełnieniu jednego, za to podstawowego warunku. Tym warunkiem jest zawarcie nigdzie nie wypowiedzianego i zapisanego porozumienia, czegoś na kształt paktu pomiędzy czytelnikiem a politykiem uprawiającym słowo pisane.

Cała istota tego założenia sprowadzać się musi do ustalenia jasno zdefiniowanych ról na linii piszący i czytający. Bez krygowania się, rażącej hipokryzji i cielęcej naiwności. Z dobitnym podkreśleniem, iż po jednej stronie znajduje się homo politycus uprawiający swój zawód z tym samym poczuciem obowiązku i zaangażowania, jakie powinno towarzyszyć pracy np. lekarza, policjanta, nauczyciela, murarza czy szwaczki. Po drugiej stronie obecny jest odbiorca zachowań człowieka politycznego, w tym przypadku potencjalny czytelnik, pomimo że anonimowy, to bardzo wymagający i konkretny. Jeśli wspólnie przydzielimy sobie odpowiednie do wypełnienia role, wszystko stanie się prostsze – nie obciążone traceniem czasu na doszukiwanie się drugiego dna, dymnych zasłon, nadmiernie pogmatwanych niedopowiedzeń i aluzji.

Tak wypracowany mechanizm przestaje być skomplikowany. Sprowadza się do kilku tez z gatunku tych oczywistych.


* * *

Oglądając się za siebie, odczuwam dużą ulgę. Starczyło mi odwagi, by swoją publiczną działalność nie ograniczać li tylko do starannie ważonych, zawsze powściągliwych, na okrągło przekazywanych, przez co jałowych i bezbarwnych komunikatów. Był to mój jak najbardziej świadomy wybór, pozwalający na zachowanie tego, co w sobie cenię najbardziej – osobistej godności. Nawet jeśli miało to wzbudzać skrajne emocje i rozliczne kontrowersje. To zawsze lepsze niż noszenie przypiętej do klapy łatki osoby nijakiej, bez wyrazu.

Nie tak dawno któraś z telewizyjnych postaci powiedziała o sobie: jestem, jaki jestem. Myślę, że w tym prostym stwierdzeniu kryje się cała kwintesencja uczciwego zaglądania do własnego wnętrza… Jestem, jaki jestem – trochę egocentryczny, ponad miarę jak na przedstawiciela płci brzydkiej nostalgiczny, za często nazbyt otwarty i szczery w publicznej wypowiedzi. Jeśli tych przywar jest jeszcze za mało, to przypomnę, iż artykułując jakiś problem, nie wahałem się w moich tekstach sięgać po własne, życiowe doświadczenia. Obojętnie czy dotyczyły osobistych, rodzinnych relacji, czy najpiękniejszego okresu w mojej zawodowej karierze – pracy w iławskim magistracie.

To wszystko mogło razić i wzbudzać mieszane u czytelników uczucia. Nic na to nie poradzę. Taką mam naturę i tak wyobrażam sobie rzetelne uprawianie publicznej działalności. Na długi dystans zawsze warto pozostawać sobą – pomimo wszelkich własnych ułomności, przegranych potyczek, częstego braku zrozumienia.

Jestem, jaki jestem... dlatego uprawianie doraźnego kunktatorstwa nigdy nie będzie moją bajką. Postawę koniunkturalną chętnie pozostawiam innym, doskonale zdając sobie przy tym sprawę, jak bardzo takim zachowaniem komplikuję własne życie, narażając siebie i najbliższą rodzinę na szykany maluczkich i wszelkie inne draństwa tego świata. Tak jednak musi pozostać. Gdybym spotulniał, poczułbym się jak przez falę na brzeg wyrzucona ryba – na zawsze utraciłbym swoją osobowość…


* * *

Dzisiejsze słowa piszę w pierwszym dniu stycznia. Cały tekst chcę potraktować jako bilans zamknięcia starego roku z nowym otwarciem na rok 2010. Podsumowując swoje ubiegłoroczne, na pewno dość nieporadne, publicystyczne próby, ograniczę się do podkreślenia jednej kwestii.

Otóż nigdy nawet nie próbowałem ukrywać swojego iławocentryzmu w powiatowym wydaniu. To, co działo się w Iławie i w pozostałych sześciu gminach, zawsze pozostawało dla mnie najbardziej pasjonującą obserwacją. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż rozpoczynający się rok przyniesie nam wszystkim jeszcze więcej interesujących wydarzeń widzianych w lokalnej perspektywie. Wszak to rok wyborów do samorządów wszystkich szczebli…

Pisząc swoje felietony, wiele się nauczyłem. W konsekwencji usłyszałem dużo sympatycznych, ale i cierpkich opinii. Wszystkie potraktowałem z należytą uwagą. Głosy krytyczne najbardziej wziąłem sobie do serca. Do porządku przywołany, skutecznie skorygowany ostrzę sobie pióro na wielomiesięczny cykl artykułów w kolejnej odsłonie. Iławska codzienność daje ku temu nieprzebrane możliwości…

Tymczasem, Szczęśliwego Nowego Roku Wielce Szanowny Czytelniku!

ADAM ŻYLIŃSKI

  2010-01-06  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
106617542



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.