Gdy po dwunastu latach przerwy, powróciłem do ratusza i spojrzałem z perspektywy codziennej pracy magistratu na kondycję mojego rodzinnego miasta – skala zachodzących w Iławie zjawisk, procesów, dokonań i... zaniechań bardzo mnie zaskoczyła.
Nie mam zamiaru pastwić się nad dorobkiem moich poprzedników, bo to ani eleganckie, ani produktywne. Nie będę wytykał dziedzictwa zadłużenia budżetu miasta, choć drakoński reżim spłacania w kolejnych latach – rok w rok – siedmiu, ośmiu milionów złotych, komfortu burmistrzowskim obowiązkom nie przysparza. Nie odniosę się też do bardzo smutnej konstatacji, że w sferze ważnych społecznie projektów, mających być w swym założeniu kołem zamachowym rozwoju każdego miasta z aspiracjami – w iławskich realiach powiało przygnębiającą pustką. U progu kolejnej kadencji naszego samorządu stan posiadania pomysłów na rozwój miasta przypominał do cna wylizaną przez domowego czworonoga miskę..
Jednak omówienia innej drażliwej kwestii pominąć nie mogę. Zbyt poważnym cieniem kładzie się ona na nasze obecne samorządowe działanie. Zbyt wiele wywołuje złej krwi, trafiając na podatny grunt krzywdzących uproszczeń, wprowadzając do publicznego odbioru niczym nie uprawnioną nerwowość. Taki stan umysłów części iławian niesie za sobą wyniszczający chaos.
Tymczasem Iławie w tych trudnych czasach, jak nigdy wcześniej, potrzebny jest zrównoważony rozwój – kształtowany w atmosferze rozwagi i spokoju.
* * *
Przechodząc do rzeczy, stanowczo oświadczam, że w iławskiej rzeczywistości minionej dekady największym grzechem zaniechania okazał się brak większego zainteresowania problemami naszej wspólnotowej codzienności. Stało się tak, ponieważ liczyły się tylko przedsięwzięcia gwarantujące unijne wsparcie. Taka metoda zarządzania miastem – niewątpliwie ambitna i efektowna – spowodowała, że ucierpiało na tym wiele innych dziedzin naszego lokalnego życia.
Szarą patyną skutecznie zostały przykryte takie zadania jak szeroko pojęta polityka miasta wobec własnych zasobów mieszkalnych, jak kształtowanie tworzącej klimat Iławy przestrzeni publicznej i wreszcie jak kompleksowe zagospodarowanie w pełną infrastrukturę osiedli domów jednorodzinnych i zapomnianych dzielnic domów wielorodzinnych.
Ten stan rzeczy boleśnie można zdiagnozować w trakcie wizyt mieszkańców Iławy w moim gabinecie. W dniu przyjmowania interesantów zderzam się z istną „ścianą płaczu”. Poniedziałek to dla mnie najbardziej przygnębiający dzień tygodnia.
W kolejnych rozmowach przewija się powtarzający się motyw wołających o remonty kamienic, zamieniających się w błotnistą breję osiedlowych uliczek, zaniedbanych przestrzeni wewnątrz osiedli. W tych spotkaniach nie ma nic przyjemnego. W każdej takiej rozmowie próbuję zapalić wątłe światełko w mrocznym tunelu, przez co wprowadzam w stan silnego znerwicowania kierownictwo ratusza, skarbnika, szefostwo poszczególnych wydziałów. Upycham co mogę do miejskiego budżetu, ale doskonale wiem, że bez systemowego podejścia, bez klarownej dla wszystkich reguły postępowania – pospołu z radnymi i współpracownikami – największych iławskich bolączek natychmiast nie uzdrowię.
Cała trudność zasadza się na tym, że budowę osiedlowych ulic, parkingów, czy też remonty zasobów komunalnych – poza nielicznymi wyjątkami – zrealizować można wyłącznie z własnych środków finansowych.
Tymczasem szereg innych przedsięwzięć otwiera szansę na uzyskanie wsparcia z zewnątrz. Stąd, w każdym niemal samorządzie, jak Polska długa i szeroka, lokalni decydenci walczą z tą samą pokusą. Po co pakować się w pojedyncze osiedlowe uliczki, po co poruszać tak trudny materiał jakim jest komunalna substancja mieszkaniowa? Niewielki z tego wyborczy uzysk, za to ponad wszelką miarę obciążenie budżetu. Znacznie efektowniejszym pozostaje skupienie się na zadaniach dających możliwości zewnętrznego wsparcia, bo to dla całej społeczności widoczne, dające spore możliwości medialnej promocji...
Moim skromnym zdaniem, takie zarządzanie miastem jest wielkim błędem, bo pozostawia poza nawiasem liczne zapuszczone obszary miejskiego krajobrazu. Kierowanie miastem winno opierać się na wyważeniu lokalnych działań, na uchwyceniu złotego środka. A stanie się to możliwe poprzez konsekwentne eksponowanie zasady, że nie wolno nam porzucić żadnej dziedziny naszej wspólnotowej egzystencji. Z wyraźnym akcentowaniem, że jednako ważna dla spójnego rozwoju miasta jest (dla przykładu) ulica Morelowa, zagubiony łącznik na Gajerku, rozwiązania parkingowo-drogowe przy dworcu, skwer przy ratuszu i setki innych zadań. Bo Iława ma rozwijać się w sposób zrównoważony, przemyślany i najlepiej w każdej dzielnicy równoległy…
Służby ratusza pracują w tej chwili nad całym wachlarzem niezwykle doniosłych dla naszego miasta projektów. Spora ich część dotyczy zagospodarowania iławskiej przestrzeni publicznej – poczynając od odzyskania dla iławian Lasu Miejskiego przy ul. Sienkiewicza, poprzez urządzenie rekreacyjne wzniesienia przy ścianie lasu na Osiedlu Podleśnym, kończąc na zagospodarowaniu brzegów rzekli Iławki i jezior iławskich. Ten temat, bardzo przemawiający do wyobraźni moich współmieszkańców, pozostawię sobie na oddzielne opowiadanie.
Odłożę też na inny tekst problematykę iławskich osiedli złożonych z domostw jedno i wielorodzinnych, wymagających zbudowania pieszo-jezdnej infrastruktury. W tej materii otworzyliśmy kilka inwestycyjnych frontów i to działanie zasługuje na oddzielne, obszerne omówienie. W tym artykule skupię się wyłącznie na zagadnieniach ściśle nawiązujących do polityki mieszkaniowej miasta.
Oddaję pierwszeństwo omówieniu kondycji budownictwa komunalnego w Iławie na skutek fali nieporozumień i przekłamań, jakie w ostatnich tygodniach zagościły w społecznym odbiorze na okoliczność wykupu przez miasto od developera dziesięciu mieszkań. Z góry uprzedzam, że to zdarzenie przedstawię w sposób technokratyczny, bez żadnych upiększeń, co dla części czytelników może okazać się przejawem zwykłego nudziarstwa. Czasami jednak tak trzeba się wypowiadać – dla zachowania staranności przekazu. Zatem po kolei...
* * *
Obok rozlicznych zasobów mieszkaniowych Iławy tworzących wspólnoty, w których miasto występuje w większości lub w mniejszości, istnieją również wyodrębnione budynki – w stu procentach gminne. Jest tych budynków 34 z dokładną liczbą 241 mieszkań. To efekt decyzji początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy wówczas uruchomiliśmy wielką wyprzedaż lokali mieszkaniowych dla dotychczasowych najemców oferując 70% bonifikaty. Wyłączyliśmy z tego mechanizmu wyraźnie z adresu wskazane zasoby. Powody były różne. Nie można było sprzedawać lokatorom mieszkań będących składową budynku znajdującego się pod ścisłym nadzorem konserwatorskim. Niedopuszczalnym byłoby również odsprzedawanie mieszkańcom lokali znajdujących się w budynkach przeznaczonych do rozbiórki. Ponadto miasto musiało (i zawsze tak będzie) posiadać wyselekcjonowaną pulę mieszkań o charakterze socjalnym.
O ile wspólnoty mieszkaniowe okazały się strzałem w dziesiątkę, bo pokazały zaradność i gospodarność nowych właścicieli przy wydatnej pomocy miejskiego budżetu, o tyle w substancji w całości przypisanej miastu od wielu lat czas jakby zatrzymał się w miejscu. W ten sposób powstały miejsca wstydu, jaskrawo widoczne na tle innych, nowocześnie zmodernizowanych fragmentów Iławy. W niechlubnym rankingu tej komunalnej mieszkaniowej degrengolady prymat utrzymuje ulica Jasielska.
Tymczasem w naszej Iławie znakomicie sobie radzą aż cztery podmioty gospodarcze realizujące budownictwo wielorodzinne o wysokim standardzie. Do mających już moją renomę w mieście przedsiębiorstw: IPB i Rembudu dołączyło Lubawskie Przedsiębiorstwo Budowlane LPB. Swoje trzy grosze w mieszkaniowym rynku postanowił wtrącić też EKOBUD Ostróda.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że wymienienie firmy oferują mieszkania o charakterze komercyjnym, niedostępnym dla sporej rzeszy iławian. Dla wcale niemałej grupy, rekrutującej się przede wszystkim z młodszego pokolenia naszych mieszkańców, nadzieja na samodzielne lokum nadal pozostaje w sferze marzeń.
Dlatego z taką determinacją przywracamy budownictwo TBS-u. Chcemy stawiać jeden budynek rocznie. To bardzo ambitne zamierzenie, które zostanie uruchomione już wiosną przyszłego roku. Realizując dwadzieścia parę mieszkań w każdym budżetowym rozdaniu, uruchomimy ciąg pozytywnych zdarzeń w naszych zasobach komunalnych i w niejednej iławskiej rodzinie, której nie stać na developerskie mieszkanie.
Jeśli zadamy sobie nieco trudu i zsumujemy wszystkie zjawiska, jakie spróbowałem powyżej choć trochę nakreślić, to wyłoni nam się bardzo interesujący obraz całości kierunków rozwoju budownictwa mieszkaniowego w Iławie – akurat tej dziedziny naszego życia, która staje się motorem napędowym zmian jakościowych w każdym miejskim ośrodku. Bo przecież w ślad za wyrastającym w różnych punktach miasta okazałymi budowlami musi prędzej czy później pojawić się pożądana infrastruktura: ciągi piesze i jezdne, nowe przestrzenie zieleni, place zabaw, miejsca ogólnodostępnej rekreacji. Zawsze będzie to szeroko rozciągająca się panorama nakładających się na siebie wątków. Tych czysto urbanistycznych i tych głęboko społecznych.
Powróćmy do zakupu dziesięciu mieszkań, którego dokonamy jeszcze w tym miesiącu. Ten zakup to powrót do praktyki, jaką stosowałem będąc burmistrzem w latach dziewięćdziesiątych. Często była to jedyna możliwość, by solidnie wzruszyć zastygłe w niemocy komunalne zasoby i móc zrealizować jakieś strategiczne ogólnomiejskie przedsięwzięcie.
Tak między innymi mogliśmy zmodernizować iławski ratusz, z którego trzeba było wyprowadzić dziewięć rodzin. Różnica polegała na tym, że kupowaliśmy wówczas mieszkania od iławskich spółdzielni, a dzisiaj składamy zapytanie o cenę do miejscowych developerów.
Na czym polega istota zakupu takich mieszkań przez miasto w obecnych warunkach? Wyliczmy najważniejsze przesłanki.
Po pierwsze: w sposób absolutnie pożądany zwiększamy pełnowartościowe zasoby miasta.
Po drugie: takie mieszkania stanowią miejską własność niezbywalną, albowiem zawsze będą służyć pod wynajem, nie podlegając sprzedaży z bonifikatą.
Po trzecie: wcale nie muszą trafić do nich lokatorzy z opuszczonych budynków. Zakwaterowani tam zostaną wyłącznie ci, którzy mają niebudzącą zastrzeżeń historię opłaty czynszu.
Po czwarte: nabywane przez miasto lokale nie mają charakteru luksusowego. W uzgodnieniu z wykonawcą są wykończone w standardzie mieszkań komunalnych z podstawowym wyposażeniem koniecznym do zakwaterowania lokatorów.
Po piąte wreszcie: zakup tych mieszkań pozwala nam ubiegać się w Banku Gospodarstwa Krajowego o dopłatę do nabytych lokali w ramach rządowego programu pomocy w powiększaniu zasobu mieszkaniowego. W naszym precyzyjnie wskazanym przypadku oznacza to szansę uzyskania dopłaty w wysokości aż 35% wartości nabywanych mieszkań, co przekłada się na kwotę blisko sześciuset tysięcy złotych!
Kiedy przedkładałem radnym projekt uchwały pozwalający na dokonanie zakupu dziesięciu mieszkań, wskazałem w jej uzasadnieniu potrzebę zajęcia się budynkami Wojska Polskiego 24A i Królowej Jadwigi 12A i 12B, które przeznaczone będą do rozbiórki oraz budynkami Mazurska 2 i Ostródzka 2, które wymagają pilnego remontu, ale z uwagi na to, że wpisane są do rejestru zabytków – ich remont przez miasto nie jest opłacalny.
Po długich rozważaniach ustaliliśmy, że najrozsądniejszym będzie zajęcie się budynkami Królowej Jadwigi 12A i 12B, a to dlatego, że ich stan techniczny jest bardzo zły. Budynki te mają naruszoną konstrukcję, wcześniej już były zabezpieczane, aby nie uległy zawaleniu. Ich stan techniczny jest stale monitorowany i wszystko wskazuje na to, że konieczne byłyby kolejne bardzo kosztowne prace zabezpieczające.
Dodatkowym argumentem przemawiającym za budynkami przy ul. Królowej Jadwigi jest fakt, że podjęliśmy prace projektowe nad układem drogowym mającym usprawnić wewnętrzną komunikację w tym rejonie poprzez budowę dróg dojazdowych i parkingów. Pracujemy również nad koncepcją zagospodarowania Domu Weterana, co doprowadziłoby do ostatecznego kompleksowego uporządkowania tego rejonu miasta.
Budynkami Mazurska 2 i Ostródzka 2 oraz Wojska Polskiego 24A postanowiliśmy zająć się w następnej kolejności. Zwrócimy też uwagę radnych na nasze zasoby przy ul. Polnej, Jasielskiej i Wiejskiej.
Gwoli porządku dodam, że cały czas, we współpracy ze wspólnotami mieszkaniowymi, uczestniczymy w remontach i termomodernizacjach budynków wspólnotowych, w których posiadamy lokale komunalne. Coroczna skala tych wydatków sięga kwoty blisko miliona złotych.
To wszystko co, w najbardziej skrótowej wersji, chciałbym przekazać iławskiej opinii publicznej w materii zakupu mieszkań komunalnych do zasobu miasta.
Pozostaje mi jeszcze tylko zadać retoryczne pytanie. Komu i w jakiej intencji zależało, by to zupełnie oczywiste zdarzenie próbować lokować w krainie absurdalnej histerii?
ADAM ŻYLIŃSKI
Burmistrz Miasta Iławy
Iława, ul. Królowej Jadwigi
Iława, ul. Mazurska
Iława, ul. Ostródzka
Iława, ul. Wojska Polskiego