Zaintrygował mnie artykuł Radosława Safianowskiego pt. „Tajemnicza mega-podwyżka” dotyczący załapania się na finansowe pudło zarobkowe Andrzeja Kolasińskiego, prezesa „Iławskich Wodociągów”. Mimo sążnistego na pół strony artykułu, brakuje mi wyjaśnienia mechanizmu podwyżki z kwoty 64 tys. zł do kwoty 146 tys. złotych.
Andrzej Kleina: Truchcikiem przez region
Z reguły nie zaglądam do czyjejś kieszeni (przypadek osoby publicznej stanowi jednak ważny wyjątek). Zaryzykuję twierdzenie, że kwota 146 tys. i tak nie jest właściwym ekwiwalentem za ogromniasty ogrom pracy prezesa i te nieprzespane noce, bowiem permanentnie jest prezes bombardowany stresem hydrologiczno-weterynaryjnym, iż w rurach może pojawić się podstępny wróg: Escherischia coli. Brakuje mi też transparentności tej podwyżki. Kto jej dokonał i... dlaczego tylko tyle?
Sporo w Kurierze mieliśmy o H2O (chociaż o święconej zabrakło, a to duże niedopatrzenie). Jak sobie poczytałem, to nawet do lustra poleciałem, czy nie mam już wodogłowia. Ale muszę zmartwić swoich sympatycznych fanów z okolic lubawskiego magistratu i iławskiego eteru (nie mylić z tym do wąchania). Jeszcze nie mam...
W Kisielicach mogą już ludziska pić czystą wodę. Przepłukali sieć i jak ręką odjęło. Groźne bakterie z czystości widać osłabły. Co prawda prezes Jerzy Tchórz nie wie skąd się bakteria w rurach wzięła, ale mój kumpel Stachu podpowiada: na pewno podrzucili chcąc prezesa wysłać na zieloną trawkę nad Jezioro Dzierzgoń, gdzie znów można się kąpać. Sinice, które w sposób naturalny się ponad normę tam rozmnożyły, spowodowały, że sanepid kwidzyński akweny pozamykał. Teraz, kiedy bliżej do jesieni mamy, zapędy miłosne sinic jak widać osłabły, to woda bardziej czysta, więc kąpać się można. Są dwa wyjścia. Jako urodzony pragmatyk, niechęć do wydawania pieniędzy posiadający, podpowiadam: przesunąć sezon kąpielowy na wrzesień. Sinic wtedy nie uświadczysz...
Wracając do Iławy. Uposażenie prezesa wodociągów może spowodować roszczenia płacowe dwóch pozostałych prezesów miejskich zakładów. Zarówno Ryszard Ławrynowicz (ITBS) oraz Andrzej Orzechowski (ZKM) żyją też w ogromnym napięciu. Pierwszy z nich drży, czy oddadzą kolejny budynek na czas (bo to, że ściana się przewróci, to chyba do głowy mu nie przychodzi), drugi zaś – czy autobus dojedzie, a i też czy na czas, i we właściwe miejsce. Za te marne w pierwszym przypadku około 73 tys. zł i w drugim 88 tys. złotych. Nieetyczna to dysproporcja. Nie można nie wykluczyć w przypadku drugim, iż pracownicy ZKM staną jak mur za prezesem i strajk choćby jaki okupacyjny wywołają, skoro dowiedzieli się już, iż zarabia prawie 60 kawałków mniej jak prezes wodny. Czy o „takom” sprawiedliwość społeczną walczył nasz noblista?
Z plotki zbliżonej do redakcyjnej wynika, iż redaktor Radosław Safianowski nisko sobie ceni komentatorów, kombatantów Kuriera. A skoro tak, to w ramach rewanżu czepmy się jeszcze trochę pana Radka.
W kolejnym tekście pt. „Z dyrektora na dyrektora” dowiadujemy się, iż były dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy w Rodzinie w Iławie (PCPR) Zenon Kastrau ma zostać, czy nawet już został dyrektorem nowego Centrum Sportu i Rekreacji w... Suszu. Człowiek, który odchodził bądź co bądź w niesławie, w wyniku naboru (czy to jest to samo co konkurs, bo powątpiewam) zostaje dyrektorem. Czyli władza może wszystko? Nie licząc się z niczym i nikim? Czy nie powinno być tak, że burmistrz Susza Jan Sadowski winien wyjaśnić społeczności lokalnej, iż kompetencje nowego dyrektora przeważyły (nie każdy bowiem gra w ping-ponga) nad pewnym typem wątpliwości etycznej? Bo przecież tak należy postrzegać zarzut niegospodarności wobec Zenona Kastraua, w wyniku czego został zwolniony z pracy.
Nie tak dawno na łamach Kuriera wszyscy burmistrzowie (poza jednym), złożyli kondolencje burmistrzowi Susza Janowi Sadowskiemu, któremu zmarł Ojciec. Złożyli wszyscy, poza jednym. Poza burmistrzem Lubawy Edmundem Standarą... Chociaż może niepotrzebnie o tym piszę, bowiem pan Edmund na gwałt szuka pieniędzy. Czyli złoża choćby jakie geotermalne Lubawie potrzebne od zaraz...
Znany w ściśle określonych kręgach historyk iławski, mający od pewnego czasu właściwe sobie problemy twórcze, zechciał był znowu mnie swą muzą uczynić. I zauważył: „O matko przenajświętsza, co się w tej naszej prasie lokalnej wyprawia. Oto nasze iławskie skromne curiozum (winno być, albo curiosum, albo kuriozum) dziennikarskie pt. Leszek Olszewski nagle urosło do rangi spiritus movens występującego w tej samej gazecie geniusza znad Sandeli. Kto zgadnie na kim by ten genialny felietonista lubawski się pastwił i wierszówkę w ten sposób u pana Synowca wyrabiał, gdyby Leszka Olszewskiego w Iławie nie było?”.
Znalazła się odpowiedź sygnowana moim nazwiskiem. Odpowiedź mi nieznana, bo nie moje to słowa. Co to wszystko oznacza? Trudne pytanie. Obawiam się, że mu nie podołam.
Administrator owej witryny zauważy wnikliwie, oprócz półgłówka, to znaczy nagłówka: „(...) dalej było nie na temat i tylko autopromocja podpisana Andrzej Kleina”. Czyli ocenzurował rzekomy mój wpis. Schizofrenia do kwadratu. Czy pisanie off topic (nie na temat) dyskwalifikuje?
A jeśli rzekomy mój wpis się auto-zdyskwalifikował, bo mnie rzekomo promował, to dlaczego historyk kontynuuje napaść? (odważnym się czując niebywale). Bo przykład ten powyższy jest świadectwem w sprawie, że nie użyczą mi gościny, bym swoje trzy po przy wypowiedział... Bolszewickie to maniery. Z najwyższej, powiatowej półki.
Poddaję się więc. Teraz to mnie dopiero rozgryzł historyk. A nawet załatwił. Kończę swoją przygodę z pisaniem. Wrócę do wypełniania formularzy (np. internetowych). Trudno... Może będą bardzo dobre teksty. Krótkie, treściwe.
Tak w ogóle to coraz lepiej idzie towarzyszowi historykowi powiatowemu. Językowo również. Pozwolę tak to sobie ocenić nieśmiało na koniec, o wybaczenie prosząc.
Wszystkich zmartwionych, którym nie poświęciłem czasu i należytej uwagi, pocieszam. Wszystko przed wami...
Andrzej Kleina
opinie@kurier-ilawski.pl