„Burmistrzowski Tydzień” niezwykle histerycznie bije się po jądrach własnych: „Atak medialnych szantażystów!”. I żeby nie było wątpliwości o kim mowa, niby zażenowany wyszeptuje: „Nie daj się kurierowi bandytów. Ty możesz być następny”. Czy ma dowody? Nie ma, bo nie mówi wprost o kogo chodzi, więc boi się odpowiedzialności prawnej. Zaraz! Ma coś więcej! On ma przekonanie! Na podstawie wypowiedzi frustratów zbudowane... Frustratów, którym Kurier nie raz przetrzepał skórę.
Andrzej Kleina
„Dwie rzeczy napełniają umysł coraz to nowym i wzmagającym się podziwem i czcią, im częściej i trwalej nad nimi się zastanawiam: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie” – stwierdził mocarnie w „Krytyce praktycznego rozumu” Immanuel Kant. Podobnie i „Burmistrzowski Tydzień”. Niezwykłe prawo moralne w sobie posiada, poza zwykłą przyzwoitość dziennikarską występując, która wszak definicyjnie różne patologie winna piętnować.
Pewną uwagę ogólną jestem winien w tym miejscu czytelnikowi. Nie wiem jakie relacje rodzinne, emocjonalne, partyjne, biznesowe łączą burmistrza Susza Jana Sadowskiego z burmistrzem Iławy Jarosławem Maśkiewiczem, ich obu i każdego z osobna z prezesem iławskich wodociągów Andrzejem Kolasińskim i panów tych grupkę z „Burmistrzowskim Tygodniem”. Nie wiem też, bo i skąd, „kto będzie następny”. Wiem jedno na pewno! Że zaproponować chcę udział czytelnikowi w pewnej podróży quasi-intelektualnej. Podróży, w której przy pomocy logicznej teorii zdań i najzwyklejszego chłopskiego rozsądku chcę przedstawić „Burmistrzowskiego Tygodnia” niezwykle prostacki mechanizm walki o przetrwanie...
Oto moja hipoteza!
„De gustibus non disputatur” starożytni mawiali i dlatego też między innymi, postrzegając jako niezwykle mizerną ową gazetkę, wcale nie generalizuję stwierdzając, że jest do kitu. Powiem więcej: szanuję wypowiedź innego jej konsumenta, który powiada, że jest wielka. Wszak o gustach się nie dyskutuje...
Co spowodowało niezwykły wykwit „etyczny” grupki klakierów skupionych wokół burmistrza Iławy i ich demonstracyjną wojowniczość? Podejrzewam, że wygrane wybory – w szerokim tego słowa znaczeniu – przez PiS, bo akurat od tego momentu bibuła owa przeszła metamorfozę. Niewykluczone więc, iż od tej chwili troski egzystencjalne właścicieli oddalone zostały. Wszak na łamach ich gazety, intensywna kampania PIS-u się odbywała. Niesamowite przeobrażenie: od SLD do PiS-u.
„Kurier Iławski” natomiast, który raptem od 2 lat czytuję, reprezentuje pewną, bliską mi, nie powiem, filozofię wydawniczą. Konsekwentnie piętnuje kryminogenny aspekt działalności burmistrza Jarosława Maśkiewicza i jego otoczenia, piętnuje różne bzdury w życiu publicznym, dotyka różnych patologii, informuje, komentuje, a i też przestrasza... co słabsze typy psychiczne.
„Burmistrzowski Tydzień”, na podstawie niezbornej intelektualnie wypowiedzi prezesa wodociągów Andrzeja Kolasińskiego o rzekomym szantażu przez bliżej nieokreśloną gazetę (w podtekście podpowiada się czytelnikowi, że o Kurier chodzi), chce przekonać czytelników o niezwykle drańskiej filozofii wydawców Kuriera.
A prawda jest nad wyraz prozaiczna. To przecież Andrzej Kolasiński będzie prawdopodobnie złożony na ołtarzu całopalnym przez burmistrza Maśkiewicza. To Andrzej Kolasiński broniąc się przed dymisją, próbuje pociągnąć za sobą wydawców Kuriera.
A sytuacja jest sprzyjająca – do takiej konkluzji „Burmistrzowski Tydzień” dochodzi. Bo to i toczy się rozprawa przeciwko Kurierowi (która to już z rzędu... – przyp. red.), na którą „Burmistrzowski Tydzień” od dłuższego czasu gawiedź uporczywie zaprasza.
Bo to i w niezwykle prymitywny sposób próbuje czytelników też przekonać, że żadnej afery z wodą w Iławie nie ma. Bo to niby Kurier stworzył całą coli aferę – w ramach „rekompensaty” za brak rzekomej gratyfikacji ze strony wodociągów. Nieważne są badania dokonywane przez iławski sanepid. Kłamliwe też, zdaniem „Burmistrzowskiego Tygodnia” są wypowiedzi szefa sanepidu Juliusza Bittla.
Chcąc stworzyć pewną pozornie logiczną całość, do „sprawy wody” dołączono „sprawę Jana Sadowskiego”, burmistrza Susza. Powiada więc „Burmistrzowski Tydzień” ustami Sadowskiego, że w „gazecie szantażystów zaczęły się ukazywać artykuły, które oczerniały burmistrza i jego urząd. Jak już napisali, to z pominięciem mojego nazwiska (Sadowskiego) i króciutko. Swojego zdjęcia w gazecie też już nie zobaczyłem”.
I to jest, w dużej mierze, to właśnie! Panie, może warto byłoby wreszcie pójść do psychologa?
Króciutko o nim pisali, a on chciał długo... Bo zasłużył! I zdjęcie też swoje burmistrz Sadowski chciał zobaczyć w Kurierze. Duże! A nawet takie na pół strony. Z tego zaś co mówi, to nie zobaczył. Nawet małego. Z legitymacji szkolnej nawet... A przecież szkołę jakąś zapewne skończył. To nic, że tylko technikum murarzy-tynkarzy aż w Olsztynie (a potem jazda po licencjat i dalej, żeby wstyd ukryć).
Z psychologicznego punktu widzenia mamy tu smaczek: frustracja, a nawet kastracja, a przynajmniej ostracyzm, na który „burmistrz Sadowski nie zasłużył”. A ten Kurier taki podły... Na bakier z psychologią mający. Nie nagradzający, nie chwalący – nawet awansem, co z teorią nagrody się kłóci bezwzględnie. Tym bardziej, że w sprinterskim tempie kolejne wybory samorządowe się zbliżają. A tu nic! A on przecież taki medialnie przystojny. Jak model jak z Warszawy, przynajmniej... I się też przyzwyczaił. Do bycia burmistrzem!
„Przypadek Jana Sadowskiego nie jest odosobniony” – gromko ogłosił „Burmistrzowski Tydzień” na koniec. „Już niebawem na naszych łamach kolejne szokujące wyznania ofiar bandyckich metod pseudo-redaktorów”. Jasne! Nawet Henryk Sienkiewicz „Ogniem i mieczem” w stylu „ciąg dalszy nastąpi” z przyczyn handlowych tak właśnie puszczał. Nawet gdyby brzytwy miał się pochwycić...
Mam taką prośbę. Maleńką prośbę! Gdyby zechciał mi któryś z panów „redaktorów” odpowiedzieć – to dużymi literami proszę i pomalutku, bo swoje lata już mam.
I jeszcze jedno też powiem. Ja już nic nie muszę udowadniać. Nie mam też nic do stracenia. A do tego jestem kopnięty. Inaczej mówiąc, mój mózg wszystko wypacza. W odróżnieniu od takiego Tomasza Więcka...
Andrzej Kleina