Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2005-10-19

Wywiad bez tytułu i komentarza


Wielokrotne próby umówienia się z ROMANEM KRAUZE na rozmowę, spełzły na niczym. Jego ostatni telefon był wołaniem o ratunek. Pan Romek postraszył mnie bowiem, iż zmuszony jest poprosić o pomoc iławską prokuraturę, bo czuje się zastraszony! Przez wredną prasę! Niewykluczone, iż prokuratura w tej sytuacji w rolę psychiatry się wcieli. Ja z kolei rozmowę niespełnioną z panem Romkiem głęboko we śnie przeżyłem. Dlatego interpretatorem mego marzenia sennego, czytelnika Kuriera czynię...


ANDRZEJ KLEINA w rozmowie sennej
z nowo mianowanym dyrektorem
lubawskiej kultury, ROMANEM KRAUZE

KLEINA: – Widzę, że twarz ma pan moralnie przygnębioną. Początek nowej pracy niezbyt uroczy? Prasa złośliwa, ludzie zawistni, a i biuro małe, to i płuca od dymu papierosowego bolą...

KRAUZE: – Rzeczywiście. Dobrze to pan zauważył. Ale cóż, samo życie. Zazdroszczą Polacy tym, którym się powodzi...

– Mój kumpel Stachu uważa, że na stanowisku dyrektora lubawskiego ośrodka kultury będzie pan tak przydatny jak komplet kluczy płaskich w nowym mercedesie 600 klasy „S” wartego milion złotych.

– Nie zgadzam się na taką rozmowę, że z panem niejaki pan Stachu występuje. Dwóch na jednego? Gdybym wiedział, to w ogóle bym nie przyszedł, albo o pomoc polonistę Macieja Radtke z magistratu poprosił. A co z tymi kluczami? Nie bardzo to zrozumiałem. Jakaś przenośnia chyba... I jeszcze mercedes jakiś też. Przecież ja nawet na rowerze jeździć nie umiem. Prawa jazdy wcale nie mam. Co pan chciał przez to powiedzieć? Chłopie, jak ja wyczuję, że pan jaja próbuje ze mnie robić, to z lotu odlatuję. I tyle będzie mnie pan widział.

– Pozwoli pan, że od zadawania pytań to ja jestem. Długo namawiał pana magistrat lubawski na przyjęcie stanowiska dyrektora? I skąd pana wymyślili?

– Nie, krótko. Powiedzieli, to poleciałem. A pan co, by nie poleciał? Tylko, że panu nie proponują. Nie musieli mnie wymyślać, przycisnąłem ich w swojej gazetce na początku, to nie mogli mnie nie zauważyć. Logistyka panie. Pan ich za mało przyciska... A jak przyciska, to nie z tej strony. Musi być właściwa dialektyka przyciskania. Przyciskanie i odpuszczanie. Tak jak Kora śpiewa...

– Czy ma pan świadomość, że rzekomy triumf, jakim jest funkcja dyrektora, może być pułapką losu?

– Chłopie! Co pan do mnie jakimś szyfrem mówi. Konkretnie, proszę! Bo pan mówi jedno, ja myślę drugie i trzecie wychodzi.

– A zdaje sobie pan sprawę z faktu, że będąc wydawcą lokalnej gazety i będąc jednocześnie na garnuszku burmistrza straci pan autonomię i niezależność? Czyli podstawowe cechy dobrego dziennikarza!

– Panie, ja nic nie stracę, bo ja nic nie mam. O czym pan teraz gada? Pan mnie chyba z kimś pomylił.

– Ma pan jakąś pasję? Poza obsesją! Sportową, kulturową... Poza alkoholem, którego jest pan miłośnikiem być może, a i znawcą niewykluczone?

– Reżyserować lubię. Ale to raczej rzadko robię. A wypić panie? Kto nie lubi? Dobry drink, nigdy nie jest zły. Wina to panie nie lubię. I piwa też nie. Chyba, że postawią, panie, to też wypiję. A co, ma się zmarnować?

– Nie trzeba być psychologiem, żeby zauważyć, że od zawsze chce być pan osobą znaczącą.

– No jasne. Przecież to takie miłe. Człowiek idzie przez Rynek, a tu wszyscy: „Dzień dobry panie Romanie! Dzień dobry panie dyrektorze!”. A pan by nie chciał? Tylko, że nie każdy może być osobą znaczącą. Dyrektor MOK-u jest przecież tylko jeden.

– Postrzegam pana jako osobnika narcystycznego, czyli osobnika, który osiąga poczucie bezpieczeństwa wytwarzając subiektywne przekonanie o własnej doskonałości, wyższości nad innymi, nadzwyczajnych cechach własnych.

– Chłopie, ja nic nie wytwarzam. Ja po prostu jestem doskonały i kropka.

– Pańskie ulubione sformułowanie: „Zrobiłem to ze sztuką”, np. napisałem artykuł zgodnie ze sztuką dziennikarską, czy zrobiłem festyn zgodnie ze sztuką, jest dobitnym dowodem pańskiego przekonania o własnej doskonałości. Ale zostawmy to! Czy nie w pełni wykształcony nauczyciel nauczania początkowego, który zostaje dyrektorem tak ważnej placówki jak MOK, to właściwa kreacja? Zgodna ze sztuką? Poza sztuką nepotyzmu magistratu? Krótko mówiąc, jakie pan posiada kompetencje? Bo to, że zorganizował pan jeden czy drugi festyn, klimatem zbliżony do panującego w przygranicznych wsiach białostockich, to chyba warunek niewystarczający?

– Eee... panie, panie. Jakie wiochy białostockie? Jakie klimaty? A festyny, to nie jeden, czy drugi. Wiele! Liczba mnoga. Kompetencje? Ma pan zdjęcie z Mandaryną? Bo ja mam. Ma pan zdjęcie z Beatą Wald? Nie? A ja mam, widzi pan. A z brzuchomówcą? Jakie kompetencje? Kompetencje... ma się to coś w sobie... Niejedna mi to już artystka mówiła. A na dyrektora, to nawet nauczyciela nie trzeba. Trza po prostu mieć talent. Ja nawet panie, jak mi raz brzuchomówca nawalił, to go zdublowałem. Jakie brawa dostałem. Chłopie, dla takiej chwili, warto żyć.

– Ostatnie artykuły na pański temat, w tym mój felieton, pański narcyzm bezwzględnie zraniły. Erich Fromm powiada, że osoba narcystyczna nigdy nie przebaczy komuś, kto zranił jej narcyzm i odczuwa przemożne pragnienie zemsty, znacznie większe, niż wówczas, gdy byłby zagrożony jej stan posiadania czy nawet własne ciało. Mam szansę na pokutę i grzechów odpuszczenie?

– Mściwy nie jestem, ale odpuszczać nic nie będę... I co mi pan tu jakimś Frommem zalatuje. A tak w ogóle, to skąd on jest, gdzie on mieszka, co on panu nagadał? Bo u nas w Rumienicy takiego nie ma. Może w Prątnicy?

– W rozmowie z Błażejem Urbańskim z Głosu Magistrackiego w Lubawie stwierdził pan, że w „iławskich gazetkach widać wrogość do Lubawy”. Przykład jeden proszę! Konkretnie! Bo stwierdzenie, że „wrogość gazetek do pana, to wrogość do Lubawy”, niczym innym nie jest, jak pańskim kolejnym uzewnętrznieniem narcyzmu i pychy.

– Panie! Lubawiak jestem, to jak mi jakiś smuciarz z Iławy przywala, to co, nie mam racji?

– W tej samej rozmowie stwierdził pan: „Musimy w MOK-u zreorganizować i usprawnić pracę. Mam zamiar kontynuować dobre rzeczy, ale też naprawiać szwankujące. Nie będzie rewolucji, choć kilka zmian się przyda”. Czyli Artur Szymczyk nie taki as jakim go malowano? Mógłby pan podać element choćby jeden układu naprawczego, który pan ewolucyjnie zastosuje?

– Nic nie będę zdradzał, bo wy, gryzipiórki, tylko czekacie, żeby człowiek się potknął. Naopowiadam panu, nie wyjdzie i co wtedy? Nie, chłopie, tajemnica. Zresztą, magistrat mnie na pana uczulił. Że taki pan nienormalnie wścibski. A Szymczyk, panie, jak to Szymczyk, co ja panu będę opowiadał. Poeta liryczny!

– Firma pańskiej żony wydaje lokalną gazetkę reklamową. Początkowo dość krytycznie przyglądała się ona (gazetka, nie żona) poczynaniom lubawskiego magistratu. Kiedy zaczęła zeń otrzymywać zlecenia płatne, przestała się przyglądać. Czy otrzymany fotel jest dalszym ciągiem tej gry?

– No pewnie. Już wcześniej to panu między wierszami mówiłem, ale pan widać nie załapał tego. Strategia panie i lobbing, i ten, jak mu tam... no zapomniałem. Aaa, logistyka. Tyle tych nowych słów się narobiło, że nie można nadążyć.

– Co oznacza pańskim zdaniem bycie człowiekiem kulturalnym? Czy wystarczy tylko gazetę przeczytać i poprawnie noża i widelca używać? Może pan powiedzieć, ale szybko, bez zastanawiania się, jaką pan książkę ostatnio przeczytał? A jaką przedostatnio? I kiedy był pan ostatnio w teatrze?

– Kilka, panie, przeczytałem, ale nie mam głowy do tytułów. Jedna to chyba była „Praca męczy” i takie też inne podobne. A teatr, to panie w telewizji widziałem. „Zemsta”, tego no, Polańskiego, to była. A z tym widelcem, to o co panu chodzi? Sugeruje pan, że szprotki z ręki obgryzam?

– Widziałem pańską aktywność mówcy na posiedzeniach sesji radnych w gminie wiejskiej Lubawa. Nie dość, że problemy niemałe z artykulacją, to także kłopoty z formułowaniem myśli. Ale za to jaka poświata wokół pańskiej osoby. I mowa ciała! Ręki podniesionej, akcentującej gotowość do dyskusji pan nie opuszczał. Ho, ho... pozazdrościć można kondycji.

– By się pan nachodził po mieście tak jak ja, to też by miał pan kondycję. Co ja za to mogę, że mam osobowość przywódcy. Gdybym był wójtem, to pewnie bym mniej dyskutował. Inna jest rola opozycjonisty, a inna przywódcy. Powinien to pan kapować.

– Arystoteles twierdził, iż „uroda jest więcej warta niż list polecający”. Mówił też, że tym się różnią ludzie wykształceni od niewykształconych, tym czym żywi od umarłych. Mówił ponadto: „Wykształcenie jest w chwilach pomyślnych ozdobą, a w chwilach nieszczęścia – schronieniem”. Ponadto „wykształcenie jest najlepszym wyposażeniem na starość”. Co pan na to?

– Proszę następne pytanie.

– Pańska nominacja postrzegana jest jako awans, mimo iż nie był pan urzędnikiem magistratu. Laurence J. Peter nazywa to Boczną Arabeską. Ludzie w Lubawie są podbudowani i mówią: „Skoro Roman Krauze awansował, to ja też mogę”. Niezwykle morale ludzi pan podniósł. Wiedział burmistrz Edmund Standara co robi... Na pańskim przykładzie pokazał realizację WAS, czyli wielkiego amerykańskiego snu. Trzeba pracować, pracować i sukces sam przyjdzie. No i wiedzieć z kim trzymać...

– O chłopie! Zawsze wiedziałem w życiu z kim trzymać. Jak byłem mały, to wolałem z dziewczynkami, bo chłopaki mnie bili. Jak urosłem, to też wolałem z dziewczynami. Zawsze coś na litość można było utargować.

– Chciałby pan kogoś pozdrowić? Jest okazja! A nawet burmistrzowi podziękować głośno za okazane zaufanie. Na pewno się ucieszy, tak mało ma chłop radości ostatnio. Stachu się martwi, kto przejmie pańskie obowiązki, jak się panu choroba odnowi. Bądź co bądź, trzy lata pod rząd był pan na zwolnieniu lekarskim, więc słabowitego pan zdrowia. A wiadomo. Szlachetne zdrowie, ten się tylko dowie, kto cię stracił... Wiem co mówię!

– Jasne! Dziękuję całemu gronu pedagogicznemu w Rumienicy, że mnie w ciężkiej, 3-letniej chorobie wspierało. Słowem, uczynkiem. Dziękuję kochanemu burmistrzowi Standarze, który postawił na mnie, czyli na właściwego człowieka. I sam też jest właściwym człowiekiem na właściwym stanowisku. Chociaż, predyspozycje ma nawet wyższe. Mógłby, gdyby chciał, posłem z PZPR, to znaczy z LPR nawet zostać. I niech pan Stachu nie martwi się moim zdrowiem. Nie po to 3 lata chorowałem, żeby nadal być chorym, mając taką dobrą posadę.

– Quo vadis więc lubawska kulturo?

– Jakie quo vadis, chłopie, jakie quo vadis... Niech pan polsku do mnie gada, a nie szpanuje. I nic już mówić więcej nie chcę. Nawet jak by mi pan drinka postawił na jawie...

– Dziękuję za rozmowę i niech pan dba o siebie. I niech pan pamięta, że choroba często czai się w jelicie grubym... A poza tym prostata, guz, impotencja... i ciągle trzeba siedzieć w toalecie.

śnił na jawie:
ANDRZEJ KLEINA


Zdjęcia nie ma... Nasz bohater po prostu olał opinię publiczną całego regionu i uciekł...


  2005-10-19  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
106609848



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.