Kiedy szkoła – instytucja, która najbardziej szczytnym ideałom daje formę pusto brzmiących sloganów – okazuje się nazbyt często miejscem upokarzającej tresury, cóż innego można uczynić, jeśli nie wzmocnić i uszczelnić mury obronne przed światem zewnętrznym.
Andrzej Kleina
Tekst psychologa Katarzyny Echt pt. „Jest lek na chamstwo” w Kurierze przypomniał mi wymowne sceny z filmu „The Wall” (Mur) w reżyserii Alana Parkera i Rogera Watersa, lidera kultowego zespołu Pink Floyd.
Podstawowym zadaniem psychologa jest pomoc w rozbiciu tego muru w sytuacji, kiedy mur – niczym kokon mechanizmów obronnych – został już wytworzony.
Nasza pani psycholog proponuje natomiast zwarcie szeregów i założenie klubu przeciwko chamstwu. Ustaliła bowiem w sposób niezwykle arbitralny, iż bohater jej tekstu jest zwykłym „chamem”. Niezwykłe to określenie w ustach psychologa, a dotyczące chłopca w wieku 15-17 lat, czyli okresu „burzy i naporu”, związanego z okresem dojrzewania. Nie próbuje pani psycholog chłopca zdiagnozować, ona określa go obyczajowym pojęciem „cham” i tyle.
Cóż składa się na owe chamstwo Bronka? To, że „udaje, iż nie słyszy poleceń nauczycielki?”. A może należałoby pójść do laryngologa? To, że staje tyłem do nauczycielki i robi miny? To, że czasem zaczepia innych kolegów, wyrywając długopisy, czy też książki? To są atrybuty chamstwa? Rany boskie! A może po prostu chłopiec jest nadpobudliwy ruchowo?
„Czy są wśród was pedały?” – woła Pink, grany przez Boba Geldofa (ten od Live Aid). „Postawcie go przed murem” – krzyczy histerycznie. „A ten tam w światłach? Nie podoba mi się! Postawcie go pod murem! A ten wygląda na Żyda! Ten na czarnucha! Powiedzcie mi, kto wpuścił tu tych śmieciarzy? Tamten pali skręta! A ten ma pryszcze! Należałoby ich wszystkich rozwalić!”.
„Na szczęście są sposoby na chamstwo” – dynamicznie powiada Katarzyna Echt i zaleca nauczycielce jako rozstrzygnięcie ostateczne, usunięcie Bronka ze szkoły, bo przecież on jest varju (inny!). „Mówimy przecież o uczniu, którego nie obejmuje obowiązek szkolny” – powiada na niezwykłym luzie pani psycholog... Po cóż się z nim więc męczyć?! „Wyrwać chwasty, zlikwidować innych... ostateczne rozwiązanie” – śpiewa Pink.
Zanim jednak rozpocznie się procedura usunięcia chłopca ze szkoły, warto by może „sprawdzić, czy jest całkiem zdrowy psychicznie. Może dzieje się z nim coś niedobrego, co objawia się takimi zachowaniami? Lekarz psychiatra szybko sprawdzi czy Bronek jest chory czy zdrowy, a tylko zachowuje się aspołecznie”.
Jaki to typ kawy piła nasza pani psycholog, że wróży z fusów? Jaką wiedzę, ponad tą, którą przekazała na temat chłopca w swoim tekście, posiada, że twierdzi, że z chłopcem dzieje się coś niedobrego i należy skierować go do psychiatry? A dlaczego nie do psychologa, jeśli łaska?
A może należałoby zacząć od tego, ażeby sprawdzić, czy na innych lekcjach, u innych nauczycieli, Bronek zachowuje się również dość niestandardowo? A może pani Agnieszka nie powinna być nauczycielką? Bo nie posiada autorytetu! Bo sobie nie radzi ze stresem, któremu w tym przypadku na imię Bronek. Ile ma lat pani Agnieszka? Może jest tym fachem już zmęczona i powinna pójść na emeryturę? Może ma problemy z własnymi dziećmi, mężem, teściową? A może po prostu nie lubi swojej pracy? Może nie posiada elementarnej wiedzy dotyczącej psychologii rozwojowej i wychowawczej? Za co stawia chłopcu jedynki?
Śpiewa Pink: „Kiedy dorośliśmy i poszliśmy do szkoły, okazało się, że są tacy nauczyciele, którzy krzywdzili nas na różne sposoby, ośmieszając wszystko, co robiliśmy, wyszukując każda słabość, choćbyśmy nie wiem, jak ja ukryli!”.
„Co tu masz kolego?!” – warczy idiotyczny belfer, ośmieszając chłopca, a cała klasa rechocze. „Jakieś tajemnicze hieroglify? Jakiś szyfr? Kolega myśli, że jest poetą? Kompletna bzdura, kolego! Wracaj do pracy! Powtarzajcie za mną! Akr to obszar o długości 1/8 mili i 66 stóp”.
Śpiewa dalej Bob Geldof: „A w mieście wszyscy wiedzieli, że kiedy wrócą do domu (belfrzy), ich grube i psychopatyczne żony zgniotą ich prawie na śmierć”.
I zgodzi się ze mną chyba pani psycholog, że jest olbrzymie prawdopodobieństwo, że kiedy wrócą do szkoły, to mogą swe domowe frustracje, lęki i fobie odreagować na uczniach. I niechybnie dość często to czynią!
„My nie chcemy edukacji, ni kontroli naszych dusz, ani kpiny podczas lekcji! Spokój lepiej dajcie nam!” – chórem śpiewają uczniowie.
I niezwykła scena, scena widmo. Maszynka do mięsa przepuszcza przez swe gardło całą klasę. I wychodzi z niej zmielone, zunifikowane mięso uczniowskie. Wszak indywidualność to zagrożenie! To niebezpieczeństwo dla tępego nauczyciela lub tępego pracodawcy w przyszłości.
Nie do końca wiem, czy psychologa obowiązuje przysięga Hipokratesa, tak jak lekarza. Wiem na pewno, że musi go obowiązywać zasada primum non nocere (po pierwsze nie szkodzić). A wyrzucenie Bronka ze szkoły jest szkodnictwem wszechpotężnym. Jest zbrodnią wobec zarówno samego chłopca, jak i społeczeństwa.
Sama myśl o tym dyskwalifikuje jej twórcę!
Jest bardzo prawdopodobne, iż po wyrzuceniu go ze szkoły, stoczy się bardzo szybko na margines, skutecznie ów margines zasilając. Bo Bronek będzie szukał kogoś, kto go zaakceptuje, skoro społeczeństwo go nie chce. Taka to ludzka potrzeba. Niewykluczone, że będzie to grupa przestępcza. A później będzie więzienie. I reedukacja, i resocjalizacja!
Co wtedy poradzi pani psycholog wychowawcy więziennemu Bronka, jeśli poprosi ją o pomoc? Aż boję się myśleć!
Krzesło elektryczne?
Andrzej Kleina