„Jestem między młotem i kowadłem. Pojęcia nie mam jak sobie z tym poradzić. Chodzi o stosunek mojego syna Zenka do nauczycieli. To jest szkoła średnia, mój syn uczy się słabo. Mógłby dużo lepiej, ale za wszystkie niepowodzenia obwinia nauczycieli. Ja poradziłbym sobie z tym, ale moja żona robi to samo!
Katarzyna Echt: Psycholog radzi
Na okrągło słyszę słowa typu: „Uwziął się, jest niesprawiedliwy, nie sprawdziła dobrze mojej pracy, ściągałem od prymuski Zuzi, a dostałem gorszą ocenę” itd. itp. Kiedy protestuję i pytam za co dostałeś złą ocenę, to niezmiennie słyszę, że za niewinność. Na wywiadówki chodzi moja żona, bo twierdzi, że to ona wychowuje naszego syna i żebym się nie wtrącał. Martwi mnie to, że po powrocie zwykle narzeka na nauczycieli i wychowawczynię. Czuję, że dzieje się coś naprawdę złego, żona z synem „trzymają sztamę”, świetnie się rozumieją i popierają, tylko jakoś tak przeciwko mnie. Kiedy ja chodziłem do szkoły, to moi rodzice okazywali szacunek ludziom, którzy mnie uczyli, a teraz, we własnym domu jestem odmieńcem, bo nie podoba mi się to, co się dzieje, ale nie umiem tego nazwać. A może jestem trochę przewrażliwiony, bo oboje mi wytykają, że się czepiam bez powodu. Już sam nie wiem” – pisze Karol.
Oj dzieje się u Was źle. Z bardzo różnych powodów. Najpierw jednak pragnę podtrzymać Pana na duchu, bo nic się Panu nie wydaje. To, co robi Pana żona, jest karygodne. Ja wiem, że to mocne słowo, ale...
Po pierwsze żona uczy Zenka spychania odpowiedzialności za własne czyny na innego człowieka i szukania winnych wokół siebie, zamiast refleksji zaczynającej się od słów: „Co JA takiego zrobiłem (nie zrobiłem), że mi nie wyszło?” Dlatego świadomy rodzic zapyta podobnie jak Pan „Za co dostałeś jedynkę” lub „Co się stało, że dostałeś jedynkę?” Jeśli odpowiedź brzmi „Bo się na mnie uwzięła”, to następne pytanie wymusza autorefleksję: „ale co Ty zrobiłeś (lub nie), skoro dostałeś jedynkę”. Należy pytać tak długo, aż zmusi Pan syna do odpowiedzialności.
Bycie odpowiedzialnym za siebie i swoje działania jest jedną podstawowych norm społecznych. Tymczasem żona wychowuje syna w przekonaniu, że nie musi być odpowiedzialny, bo zawsze można „zwalić” na kogoś innego. Kształtuje w ten sposób postawę lesera, który w przyszłości znajdzie poparcie jedynie u „kochającej mamusi”. Wyobraziłam sobie przyszłość Zenka, jeśli nic się nie zmieni. Zobaczyłam jak kolejny raz jest wyrzucany z pracy, a tłumaczy to „czepianiem się” szefa, zobaczyłam płaczącą dziewczynę z dzieckiem, której Zenuś uświadamia, że „sama chciała, no to ma”, wreszcie krąg jego przyjaciół, których zainteresowanie Zenkiem skupi się wokół piwa: postawi, czy nie postawi. Zależne to będzie od tego, kiedy mamusia otrzymuje emeryturę. Pana jakoś w tym obrazie brakuje. Może znalazł Pan swoje „wyjście awaryjne”. Zgoda, może trochę przesadziłam, ale czy na pewno?
Po drugie, chcę Pana zapytać, co się stało, że zrezygnował Pan z wychowywania własnego dziecka? Podejrzewam, że wszystko zaczęło się wiele lat temu, kiedy częściej był Pan poza domem niż w domu, a kiedy Pan wracał, to zwykle bardzo zmęczony, bez ochoty do wychowywania kogokolwiek. Nie wiem wprawdzie, czy tak było, ale w wielu rodzinach ON zarabia ile może, żeby dać swoim bliskim możliwie wysoki standard życia, a ONA zajmuje się domem, nawet jeśli też pracuje zawodowo. Ja w tej chwili nie szukam winnych, tylko przyczyn zaistniałej sytuacji. Skoro Pana nie było, to z konieczności wszystkie obowiązki przejęła żona. Skoro przejęła obowiązki, to i prawa, więc teraz je egzekwuje, kiedy Pan próbuje się o nie upomnieć. Jednak chęć odzyskania władzy rodzicielskiej jest ze wszech miar godna poparcia. Myślę, że to już najwyższy czas!
Oczywiście, rodzi się wiele z tym związanych pytań. Czy naprawdę chce Pan wychowywać swojego, już w dużej mierze ukształtowanego przez żonę syna? Jeśli tak, to czy gotów jest Pan wziąć na siebie obowiązki codziennego sprawdzania jak Zenek wywiązuje się z zadań szkolnych i nie tylko szkolnych? Czy wie Pan jak nagradzać i jak karać? Jak zamierza się Pan porozumieć z żona w sprawie zasad moralnych, które się Wam „rozjechały”? I co się stanie z Wasza rodziną, jeśli żona będzie się upierać przy „bezstresowym wychowaniu” Zenka?
Kiedy piszę do Pan, to czuję się bardzo niepewnie, ponieważ z rozważań wynika, że chcąc uratować syna musi Pan postawić na szali cały swój autorytet, ale czy Pan go ma? A może podobnie jak nauczyciele, będzie Pan obarczany wina przez żonę i syna za wszystko, co się nie powiedzie? Już słyszę, jak żona usiłuje zatrzymać kontrolę na wszystkie możliwe sposoby: „Po co się wtrącasz, do tej pory radziliśmy sobie bez Ciebie i było dobrze” (informacja: jesteś niepotrzebny), „Trzeba było zajmować się dzieckiem, jak był mały, a teraz jest już za późno” (informacja: Jesteś winny zaniedbania obowiązków), „Nie bierz się za coś, o czym nie masz pojęcia” (informacja: jesteś niekompetentny) itd. Zanim więc podejmie Pan walkę o należną pozycję w rodzinie, niech przygotuje się Pan poważnie do „gry o wszystko”. Tu idzie o wartości moralne i przyszłość Pana rodziny. A ponieważ to Pan jest dla syna wzorem do naśladowania i teraz i w dorosłym życiu, więc warto pokazać, że prawdziwy mężczyzna nie oddaje walkowerem tego, co ważne.
Po trzecie, pisze Pan, że Zenek „trzyma sztamę” z mamą przeciwko ojcu. I Pan się na to zgadza?! Na Pana miejscu zaczęłabym od wizyty w szkole. Może już czas nawiązać kontakt z ludźmi, którzy w omawianej sprawie mają takie samo zdanie jak Pan. Nie mam bowiem żadnych wątpliwości, że nauczyciele robią co mogą, żeby wpoić Zenkowi poczucie odpowiedzialności za swoje czyny. Jeśli do tej pory nie mieli poparcia ze strony rodziców, to ich wysiłki były skazane na niepowodzenie lub przynosiły małe efekty. Teraz jednak, kiedy Pan włączy się w sprawę, to wiele jest możliwe. Razem ze szkołą będzie Pan miał o wiele większe szanse na odzyskanie autorytetu i uratowanie syna.
Może Pan również skorzystać z Powiatowej Pracowni Doradztwa Metodycznego w Iławie, która mieści się przy „mechaniku”. Wprawdzie formalnie ta placówka ma służyć nauczycielom, ale ostatecznym odbiorcą jest zawsze uczeń. Wystarczy tylko chcieć i trzymać się tej chęci z całej siły, aby Zenek zmienił się w odpowiedzialnego ucznia, by w dorosłym życiu stał się odpowiedzialnym pracownikiem, mężem i ojcem. Czego życzę z całego serca.
KATARZYNA ECHT
kom. 501 242-691