W Iławie potrzeba miejsc pracy! Tę przykrą konstatację trzeba ciągle powtarzać. Powtarzać choćby ze względu na ucieczkę młodych ludzi z Iławy, może trochę... przy okazji czasu matur. Egzaminem dojrzałości w tym roku jestem szczególnie zainteresowany.
Rozmawiam z młodymi ludźmi – nie są to pewnie ilości rozmów statystycznie znaczące, ale nie spotkałem pośród nich ani jednej osoby, która swe dorosłe życie chciałaby związać z Iławą. Tytuł tego felietonu nie jest odkrywczy. Jest PO-rażający!!!
Można spać spokojnie, ale tylko wtedy, gdy w głowie pozostawi się tak upojną myśl: „w Iławie (przyglądając się całemu województwu warmińsko-mazurskiemu) bezrobocie jest wyższe tylko w porównaniu z Olsztynem”. Można siebie tak pocieszać...
„Przepadłby z kretesem”
A kiedy dla władz miejskich będzie źle?! Kiedy wskaźniki bezrobocia wyzwolą u nich aktywność w pozyskiwaniu nowych inwestorów, nowych miejsc pracy?! „Władza się wyżywi” – znamy tę śpiewkę.
Po co liczyć bezrobocie, jeśli kilkanaście procent to jeszcze nieźle? Są takie miasta, gdzie wskaźnik bezrobocia ociera się o 30%. Tam pewnie też władza pociesza (siebie – bo nie ludzi, którym często brakuje na chleb) i zauważa, że może być przecież jeszcze gorzej.
O brakujących miejscach pracy piszę tak wiele, bo jeśli obecny burmistrz przed wyborami odważyłby się odrzucić ofertę 200 nowych miejsc pracy na 10 ha ziemi i publicznie przyznałby się do tego, to w wyborach nie miałby najmniejszych szans. A jeszcze gdyby mieszkańcy Iławy poszli na wybory tak licznie, jak Francuzi (ponad 80%), to przepadłby z kretesem.
Coraz więcej ludzi jest w „drugim obiegu” – coraz bardziej on się umacnia. Jest nadzieja na poprawę życia w Iławie. Potrzeba więcej aktywności w społecznym życiu naszego miasta. Nie dajmy się zamknąć w swoich domach i posadzić przed telewizorem czy komputerem. Czy warto pisać o przypadku gotowości do głosowania na sesji Rady Miejskiej Iławy w każdej chwili, w ciemno? Przecież takie „hocki-klocki” nie powinny mieć miejsca! Gdyby nie pani wiceburmistrz Mariola Zdrojewska, radni gotowi byli głosować (byle szybciej, byle „zaliczyć” dietkę?) nad przedstawioną propozycją uchwały bez koniecznych poprawek!!!
Jak w parlamencie
W poprzednim felietonie wspominałem o 6 pisemnych interpelacjach do burmistrza. Trzy z nich wymagały odpowiedzi ustnej (muszą być złożone na 7 dni przed sesją, inaczej burmistrz może nie zdążyć z udzieleniem odpowiedzi!!!). Na pozostałe 3 interpelacje radni zażyczyli sobie odpowiedzi na piśmie. Na odpowiedź pisemną burmistrz ma 21 dni. Jak bardzo sesje Rady Miejskiej upodabniają się do pracy w naszym parlamencie... „Treść interpelacji i zapytań wraz z udzielonymi odpowiedziami pisemnymi jest niezwłocznie udostępniana w Biuletynie Informacji Publicznej” – ze statutu Iławy. Spróbujcie państwo je odnaleźć... Już przeczytaliście? Prawda, że łatwe? Po cóż zaglądać do gazety?
Pod pretekstem dostępności do internetu wszystko można pięknie skrywać lub choćby nie o wszystkim mówić. To wystarczy, by jeszcze troszkę trwać przy władzy...
Szkoła Czerepach
Na trzy interpelacje burmistrz odpowiadał ustnie. Bardzo „interesująca” była interpelacja radnego Zdzisława Wielgosa. Pan Wielgos upomniał się o zagospodarowanie terenu przy iławskim dworcu PKP. Nie wiedzieć czemu (?), pan burmistrz poświęcił trochę czasu temu tematowi. Może dobre wrażenie na burmistrzu zrobiło kilkadziesiąt podpisów mieszkańców pod tą interpelacją. Dziwne, bo w PO-lsce zwykle nikt podpisami na społecznych listach się nie przejmuje. Chwilowe zainteresowanie terenem przy odnowionym dworcu PKP było okazją, by odpowiedzieć według wzoru podanego przez Czerepacha w „Ranczu”: „spróbujemy wyjaśniać, rozmawiać czy zastanowić się nad tak istotnym problemem dla całej społeczności”. W ten sposób można odpowiadać na każdy problem, nie mając o nim „zielonego pojęcia”. Taki sposób odpowiedzi nie świadczy o troskliwości. Jest to odpowiedź zamiast: „nie mam zdania”, „nie znam się na tym” czy „nie mogę się tym zająć”.
Temat terenu przy iławskim dworcu był też jeszcze okazją, by umniejszyć aktywność radnego Eugeniusza Dembka w temacie zagospodarowania okolic dworca. Wg burmistrza „rzeczywiście pan radny Eugeniusz Dembek wspominał wcześniej o terenach przy dworcu PKP”. Nie było nigdy interpelacji? Może tylko jakieś sporadyczne rozmowy na korytarzu? (Nie będę pisał o rozmowach kuluarowych, bo to zabrzmi zbyt pompatycznie w zestawieniu z postacią pana Eugeniusza).
Być może złagodnieje trochę forma „tureckiego kazania”, gdy przed odpowiedzią na interpelację wszystkim (radnym i zaproszonym gościom) odczytana zostanie treść interpelacji. W końcu jest przecież „wszystko na piśmie”.
Parę spostrzeżeń
W ramach oszczędności i klarowności urzędowych pism proponuję, by: 1. na listę gości nie wpisywać osób, do których nie wysyła się zaproszeń, 2. nie wpisywać do porządku sesji punktu: „wnioski mieszkańców Iławy”, gdy takich wniosków brak (na piśmie i na 7 dni przed sesją).
HENRYK WITKOWSKI