Edmund Standara wpadł! Na pomysł wpadł naturalnie. Budowy stadionu za cirka ebaut 5 milionów złotych. Na początek! Zgodnie z pomysłem: ja pożyczę – ty oddasz. Mimo niezbyt pogłębionej formacji intelektualnej, wykazuje nasz lubawski burmistrz chroniczny dużo troski o biznes lokalny. O miejsca pracy też! Nie wyłączając własnego. Wszak swojak popierać swojaka winien.
Andrzej Kleina
Czyli władza poprze biznes, a biznes poprze władzę. I napisze o tym swoja prasa. Taki trójkąt egzotyczny. Stachu mówi, że bermudzki. I jest miejsce nie na myślenie w ogóle, a na myślenie w szczególe. Czyli dedukcja! Od szczegółu, do ogółu. Albo odwrotnie. Już sam nie pamiętam.
Edmund Standara, nie tylko wpadł. Edmund Standara też doniósł. Do prokuratury! Na poprzednika. O którym już raz w Kurierze wzruszony zaszemrał, że sąd winien się nim zająć. I mimo, że „doniesienie jest nieetyczne”, jak sam zauważył, doniósł z dużą wprawą. Na zastępcę też doniósł. Czyli na Mariana Licznerskiego. Tego samego, z którym niewielką ilością głosów, wybory burmistrzowskie w Lubawie wygrał. Licznerski – nie wykluczone – w najbliższych wyborach też wystartuje. No to Standara pomyślał. Od szczegółu do ogółu. Żeby Licznerskiemu przypiąć łatkę. Na wszelki wypadek! Nieważne, że absurdalną. Ważne, że potoczyło się postępowanie w sprawie karnej. W tej samej, w której radni miejscy niczego złego się nie dopatrzyli. Radni bardzo zdziwieni doniesieniem burmistrza byli. Co tam radni... Doniesienie takie zawsze przydać się może. Bo zawsze, w odpowiednim momencie, zakolegowane gazetki mogą to wyborcom przypomnieć. Że przeciwko Licznerskiemu toczyło się postępowanie prokuratorskie. Tak to fajnie Standara pomyślał. Albo, ktoś z jego magistrackiej koterii, co zdecydowanie bardziej prawdopodobnym się zdaje.
Ogólnie rzecz ujmując, Standara zarówno wpadł, jak i doniósł, a i też pomyślał. Pracowity gość, nie powiem. Dziwne w tym wszystkim jednak jest to, że nie pomyślał Standara wcześniej, że jego również zasada legalizmu obowiązuje, nakazująca poinformować prokuraturę po uprawdopodobnieniu się informacji o popełnieniu przestępstwa. Przecież burmistrzem już dwa i pół roku jest. I dziwnym wydaje się, że dopiero teraz prokuraturę informuję o „przestępstwie” zawyżenia aportu wnoszonego do Lubawskiej Spółki Komunalnej. Wcześniej na to nie wpadł? Maratończyk intelektualny, nie powiem. Od szczegółu do ogółu. A i odwrotnie też!
Wybory nowe coraz bliżej przecież. I przetargów kilka należałoby też jeszcze przeprowadzić... Żeby dzieło życia dokończyć! Rozmnożyć między innymi LSK przez pączkowanie!
„Życie przemija w nas”, sielsko-anielsko śpiewa Seweryn Krajewski. Pójście prezesa Banku Spółdzielczego Edwarda Pokojskiego na emeryturę przypomniało o tym fakcie w sposób twardy i bezwzględny. Życie... przemija w nas, niestety. Prezes poinformował, że oprócz umiłowanego chodu sportowego i sztangi, nie zapomni o treningu własnych półkul mózgowych i dlatego będzie się teraz zajmował w dwójnasób pisaniem kroniki ukochanej Lubawy, żeby „nie przeminęła z wiatrem”. Znając dotychczasową determinację prezesa, możemy być przekonani, że słowa dotrzyma. Możemy też być pewni, że sami trening przejść powinniśmy. Żeby nam mowa pisana prezesa krzywdy nie uczyniła. Starożytni ładnie to określali: lapides loquitur, co znaczy: „on mówi kamieniami”, a trochę więcej: „niech więc jego czytelnicy uważają, aby im mózgów nie wybił”... Ciężkie nad wyraz pióro kulkowe prezes posiada, więc należy już teraz do percepcji i zrozumienia kolejnej kroniki się przygotować. Tylko... czy znajdzie się sponsor do jej wydania? Chociaż, sądząc z aktualnego zakolegowania się z burmistrzem, owo dziełko wyda lubawski magistrat... Na koszt podatników rzecz jasna.
Prasa wojewódzka poinformowała, że dzielnicowy... (tu pada nazwisko, którego nie podaję, żeby gościa mafia nie przejęła), będąc na urlopie w... (tu pada nazwa miejscowości, której też nie podaję z przyczyn wiadomych), pomógł schwytać złodzieja. Policjant spacerował ulicami (taki sobie zaplanował urlop: spacerować ulicami obcego miasta) i zobaczył, jak dwaj młodzi ludzie wyrywają torbę podróżną turyście z Brazylii (o tym dowiedział się później), pełną cennych aparatów fotograficznych (nie podano, czy oclonych, ale tutaj to ja już się czepiam). Policjant zareagował profesjonalnie. Rzucił towarzyszkę (tego gazeta nie podała, ale ja się domyślam, bo to przecież zboczenie niemalże, samemu spacerować w obcym, nieprzyjaznym mieście), puścił się za młodzieżą w pogoń i zatrzymał jednego złodzieja (mając dwie ręce – trudno zatrzymać przecież dwóch). Komendant wojewódzki policji w... (cięcie) docenił postawę dzielnicowego z... (cięcie). Gazeta nie napisała w jaki sposób, ale możemy się domyślać, że jak wróci z urlopu otrzyma pochwałę ustną przed frontem pododdziału, albo nawet wlepią mu ją do akt personalnych.
Proponuję poinformować prasę wojewódzką, że u nas – w Lubawie przesławnej – prezes Edward Pokojski, doktor ekonomii in spe, od wielu już lat nie opuszczał żadnego posiedzenia rady nadzorczej banku podczas urlopu. Taki to jest chłop pracowity! Za posiedzenia te brał dubeltową kasę, czyli podwójną. I niech mi nikt nie opowiada o pracowitych policjantach podczas urlopu... Cudze chwalicie, swego nie znacie! Czyli Edward Pokojski też wpadł. Jak brać podwójną kasę podczas urlopu... Nic to, że nie odpoczął i utrudzon wielce z urlopu do pracy wracał. Żeby w niej odpocząć! Od transformacji ustrojowej też. Bo to nie takie proste przepoczwarzyć się z lewicowca w prawicowca bankowego...
I, żeby „nie przeminęło z wiatrem”, napisać.
Andrzej Kleina