Niezwykłe poruszenie na rynku informacji w całym naszym regionie wywołało doniesienie o rzekomym gwałcie, którego miał się dopuścić w Lubawie dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury – ROMAN K. Punkty sprzedaży gazet były oblegane i sprzedaż Kuriera przypominała sprzedaż słynnych rogali podczas Jarmarku św. Marcina w Poznaniu. Widać było po reakcjach ludzi, że kochają „krew”. Cudzą oczywiście. I cieszą się z cudzego nieszczęścia...
Andrzej Kleina
Ponieważ nie jestem dziennikarzem a komentatorem, nie interesuje mnie w tej sytuacji pryncypialny model dziennikarski, jakim jest klasyczny model prawdy, czyli zgodność wypowiedzi z rzeczywistością. Nie oznacza to absolutnie, że poprzez kolportaż informacji ewentualnie nieprawdziwych chcę naruszyć dobra osobiste Romana K, naruszając tym samym jego cześć.
Mam świadomość, jak na cienkim lodzie się znajduję. Na wszelki wypadek informuję, iż zgodnie z dziennikarską rzetelnością i starannością, redakcja Kuriera zdobyła oświadczenie kobiety, ofiary rzekomego gwałtu. Oświadczenie, potwierdzające jej słowa, a nawet więcej, złożył również jej konkubent.
W sprawie tej jest kilka elementów budzących moją wątpliwość, ale – jak sądzę – rzetelność i wiedza prowadzących dochodzenie w tej sprawie poradzi sobie z tym problemem. Podstawowa wątpliwość, której ulegam, polega – według mnie – na tym, iż rosła, silna kobieta została w sposób siłowy, wręcz brutalny przeniesiona z jednego kąta pokoju w drugi. Nie mogę temu dać wiary tym bardziej, że – wedle mojej oceny – rzekomy napastnik silnym mężczyzną nie jest.
Moje hipotetyczne wyobrażenie o tej sprawie podpowiada, iż trójka biesiadników spożywała wspólnie alkohol w pokoju hotelowym nauczyciela tańca i jego partnerki, do którego zawitał dyrektor, pryncypał nauczyciela. Alkohol spożyto, po jego uzupełnienie ruszył do miasteczka profesor tańca i wtedy zapewne stać się mogło. Co nie oznacza, że się stało!
W całej tej sprawie interesuje mnie jednak zdecydowanie co innego. Sam fakt, iż sprawą tą zajęła się prasa, uświadamia mi z całą mocą dramat rodziny Romana K. Redakcja jest w posiadaniu pisma do gminy wiejskiej, podpisanego przez dwie kobiety, z których jedna skarży się na nieobyczajne do niej zaloty Romana K. Informacja ta równorzędnie ukazała się na Forum internetowym Kuriera kilka miesięcy temu. Zadziwiający był brak reakcji burmistrza Edmunda Standary na ówczesne wpisy na Forum Kuriera, bo nie można przecież dać wiary, iż Forum to nie jest bacznie obserwowane przez lubawski magistrat. Powstaje przeto pytanie, dlaczego burmistrz nie zareagował, a przynajmniej nie skontaktował się z redakcją Kuriera, ażeby uzyskać dodatkowe informacje?
Odpowiedź jest tylko jedna. Wkomponowuje się ona w filozofię burmistrza, dla której Roman K. został powołany na stanowisko dyrektora MOK. Bo nie dla posiadanych umiejętności, kompetencji i innych ducha zalet został przecież powołany. Powołany został z dwóch, jak sądzę, powodów.
Powód pierwszy, to własny miesięcznik, piszący bardzo krytycznie o burmistrzu (początkowo). Po obdarowaniu Romana K. stanowiskiem, miesięcznik nie tylko zamilkł, a zaczął wręcz służyć jako podstawowe, posłuszne narzędzie indoktrynacyjne, gloryfikujące burmistrza i krytykujące jego konkurentów. Drugim powodem był mandat radnego gminy wiejskiej Romana K., co przez fakt stawania w anarchistycznej wręcz opozycji wobec wójta, skutkowało określonymi profitami dla magistratu, definicyjnie skłóconego z gminą wiejską.
Jest więc rzeczą oczywistą, iż pewne symptomatyczne sygnały o nieobyczajności Romana K. zostały przez magistrat wówczas zlekceważone, a nawet świadomie wyparte z pola widzenia...
Ostatni casus Romana K. spowodował, iż w sytuacji kiedy stał się on de facto niepotrzebny po wyborach, a nawet stanowi ogromny balast obyczajowy (szeroko pojęty), ocknęła się „etyka” samorządowca Standary, który – nie czekając na wynik śledztwa – Romana K. na tor boczny odstawił. Dla rzekomej czystości moralnej. Krótko mówiąc: Romek swoje zrobił, Romek może odejść...
Burmistrz Standara w dniu publikacji informacji o tym zdarzeniu przysłał do redakcji fax: „W związku z zarzutami wobec dyrektora MOK w Lubawie, jakie pojawiły się w lokalnej prasie(...) informuję, że Pan Roman K. (...) został zawieszony w wykonywaniu czynności służbowych i przebywa na urlopie bezpłatnym do czasu zakończenia śledztwa (...) przez prokuraturę (...).
Wobec nowego-starego burmistrza toczy się też od ponad dwóch miesięcy postępowanie wyjaśniające (śledztwo!) w sprawie rzekomych nieprawidłowości przetargowych powstałych podczas budowy w Lubawie hali widowiskowo-sportowej. Mimo iż informacje na ten temat pojawiły się zarówno w Kurierze jak i na Forum internetowym, mimo podejrzenia rzekomego przestępstwa (analogicznie jak w sprawie Romana K.), burmistrz nie zastosował wobec siebie auto-zawieszenia w wykonywaniu czynności służbowych i nie odesłał siebie na urlop bezpłatny do czasu zakończenia śledztwa. Wot i moralność. Kalego moralność...
I już na zakończenie. Zaintrygowała mnie, nie ukrywam, ta część wypowiedzi Romana K. w której mówi on Kurierowi, iż nie ma żadnego doniesienia na niego w prokuraturze, co „sprawdzał osobiście tuż przed samymi wyborami (startował do rady powiatu), by nie kandydować z nieczystmi papierami”. Zadziwiająca to zaiste wypowiedź. Skąd przyszło do głowy Romanowi K. sprawdzać w prokuraturze, czy nie ma nań tam ewentualnych kwitów? No cóż, przezorny zawsze ubezpieczony. Chociaż i tak Opatrzność czuwa nad Romanem K. Gdyby dostał się do rady powiatu, do której startował z ugrupowania Aleksandry Skubij, jest bardzo prawdopodobne, iż zostałby z niej relegowany na okres śledztwa, a nawet dłużej...
Roman K. stwierdził też: „Jeśli artykuł na mój temat ukaże się, to pozwę waszą gazetę do sądu”. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby Roman K. złożył doniesienie do prokuratury, że był szantażowany przez dziennikarzy Kuriera, że za stosowną opłatę artykuł na jego temat się nie ukaże... Jak to powiadają uczeni w piśmie, a mój kumpel Stachu potwierdza: tonący nawet brzytwy się chwyta. Przy takiej nadwadze Romana K., brzytwę stanowić musiałby ponton. O sporej wyporności, co oczywiste...
Andrzej Kleina