Rozweseliłem ostatnio swoją leciwą sąsiadkę, mówiąc jej, że z zakupami w necie jest jak z utratą cnoty, raz trzeba to zrobić, żeby zobaczyć, o co mniej więcej chodzi. Bo żaliła mi się kobiecina, że nie może nigdzie znaleźć w sklepach kwiatu komunizmu – wałków kręcących loki na głowie, tych z piaskiem, co je wkładasz do wrzątku, potem zawijasz w to włosy i 24 godziny jesteś jak ta lala, nie jakaś tam prostowłosa emerytka. Ja pani to znajdę – rzekłem – planując przeczesanie Allegro i rzeczywiście, za 22 złote z dosyłką miała moja dama wałki za kilka dni w rękach, kurier ochoczo je przytaskał. Gdzie takie AGD – pyta, tłumaczę, że nigdzie, wiem tylko, że przyszły z Tarnowskich Gór. Zafoliowane. Sklepy stacjonarne to dziś bardziej lub mniej zwykle loteria asortymentu, a pełen ów jedynie i nieusuwalnie w sieci. Od kina domowego, po te amerykańskie, choć socjalistyczne wałki – oto market bez pudła, do piorunów stu!
Leszek Olszewski
Uniosłem się lekko, bo tak nalegam, by seniorzy zainteresowali się postępem i idącą za tym oszczędnością w portfelach. Zaraz czytelnie im to wyłożę, gdyż na tej grupie, tj. Uniwersytecie Trzeciego Wieku, szczególnie mi zależy, grzeszą bowiem ci gremialnie strachem przed jakimkolwiek e-shoppingiem. A to jakby zbiorowo bać się czwartku czy autobusu – dajcie mi przyczynę?
Mentalność powinna być taka: mogę jako 70/80-latka nie mieć komputera, ale wpraszam się do syna, wnuczki czy znajomej z córką, skoro zaszła potrzeba jak z tymi wałkami, a Iława bezradna. Tu zresztą nie jej wina. Warszawa przypuszczam i Kraków również – gdzie tego szukać: w galeriach handlowych, po kioskach, w pasażach podziemnych? Drenaż nóg, gdy zbawienie obok, w ciepłym, pobliskim pokoju! Miejcie świadomość, że w 2020 roku nie wypada żyć równocześnie w 1985. No po prostu nie wypada…
Ponieważ nic tak plastycznie nie działa jak łopatologia, pozwolę sobie na nią. Oto wymierne korzyści z szukania szczęścia w domu, przed monitorem i tu zagramy w ping-ponga – Uniwersytet Trzeciego Wieku kontra ja! Przy stanie 1:0, wyczarowane bowiem zostały wałki. Natykam się w styczniu na jedną ze swoich nauczycielek z podstawówki, wdowa, lubi czytać, do biblioteki nie zajdzie, bo książka musi być jej. Kocha biografie, ale na nie ją nie stać – powołuje się na ceny w iławskim Empik-u – 69, 89, 100 zł. Wszystko prawda, tylko Empik salonowy – jest, co jest i do tego drogo. Ta sama sieć zaś na stronie www. to nie 20 a 300 biografii, proporcjonalna przebitka książek wojennych, literatury pięknej, aktualnej – wszystkiego. I co za tym idzie – wyprzedaż za wyprzedażą, lawiny! Wyjaśniam jej, że odbiera na miejscu, a wybiera na www. – mnie nie dalej jak wczoraj przyszła biografia Ireneusza Iredyńskiego i 500 stron o Marii Dąbrowskiej za w sumie… 21 zł – nie wierzy, to każdy tak może?
Dziwne pytanie, choć zasadne – każdy, pod warunkiem, że zada sobie trud, usiądzie, sparzy kawę czy herbatę i przegląda ofertę, ale nie koło amfiteatru, tylko www. – 2:0 z UTW! 3:0 to mój kompan vis a vis z garażu, dziadek prawdziwy, acz fanatyk motoryzacji o starym volkswagenie do dyspozycji. Ma rodzinę w Rybnie, groby w Turzy Wielkiej, mało, ale jeździ i policja uczuliła go na zimówki, opony, a uczulenie polegało na mandacie dwustuzłotowym za jeżdżenie na wybieżnikowanych gumach. Dziadek nie tyle dusigrosz, co człowiek rzeczowo oszczędny, udał się tu do kilku serwisów i najtańszą ofertę dostał 1080 zł za cztery, to go załamało. Bezdzietne małżeństwo, żona też załamana – nie bezdzietnością, a kosztem opon. Dobrze, że na mnie trafił z gorzkim żalem, poprosiłem go o spisanie specyfikacji ogumienia, bo to trzy faktory – wyszło mu 180x65 R15.
Dał mi też na kartce konkretny model, jaki mu proponowano, Goodyear coś tam – że niby szczyty szczytów, amen. Spisałem to i dawaj w domu szukać hurtowni ogólnopolskich, chwila i mam je, jota w jotę! Koszt kompletu 796 zł, ale nie gorsze, w promocji po 596. Wziął na pniu, życzył błogosławieństwa Bożego, bo dość radiomaryjny jest, niemniej znów pomogłem, a za błogosławieństwo szczerze dziękuję – zaszkodzić, myślę, nie może. Robin Hoodem i Janosikiem byłem też w kilku innych przypadkach i zawsze z pokoleniem UTW! Czuję się niejako w obowiązku nieść pochodnię oświecenia, wiedząc raz, że nie pękają od oszczędności, secundo zaś, by zachęcić tych ludzi do aktywności pośredniej, przez właśnie kogoś spośród swych osobistych kręgów. Przecież oni są wycinkiem dużej, ogromnej całości, nawet skalą znad Jezioraka, tysiące was, myślę…
Co ciekawe, pierwszą rzeczą, jaką obserwuję, proponując swoje detektywistyczne prawie działania, jest lęk! W telewizji tyle mówią o oszustach, tam lepiej nie wchodzić… Acz zaraz robią się elastyczni, słysząc, że ja np. dokonam wpłaty, oni mi ją wyrównają w gotówce, a przesyłka zapuka do ich drzwi. Już jest jakieś ugłaskanie – sami nie ryzykują, zresztą gros z nich nie ma internetowego konta, nie kojarzą wirtualnego pieniądza, jak on może działać? Z opłatami też idą na pocztę, przecież całe życie chodzili.
Jeszcze raz podkreślę – telewizja szczuje, nie dajcie się jej metodologii, tym sensacjom, aferom, rozpalaniu instynktów z pogranicza zaniechania, przerażenia. Albowiem życie to też (a może przede wszystkim!) radość istnienia, pewność siebie, ciepło, pozytywne myślenie, no i odwaga!
Nawet najmniejsza popłaca – zwierzę oswaja się też stopniowo, a mało się różnimy, na końcu pojawia się zaufanie. Włączając moich rodziców i ich przyjaciół, to z UTW wygrywam z 15:0. Uchylałem już z dawna nieznane lądy, może z rozpędu czynię to dziś, acz mnie irytacja ogólna bierze – ile czasu to można uchylać? Inna sprawa, że gówniarze mają dziadków gdzieś – nie masz wałków, to nie, sama nie wiesz, gdzie łazisz – niestety tak się traktuje antenatów. Rzadko się dzwoni, od wielkiego dzwonu odwiedza, mają komórkę, jak słabują – dadzą znać, a na co dzień mamy swoje sprawy, Messengery, WhatsAppy. Niech się lampią na seriale, chociaż coś im zostało – n-razy podobną melodię słyszałem. Dlatego występuje a rebours – wychodźcie sami z inicjatywą, domagajcie się uwagi, poświęcenia czasu.
Nie odmówią, siedźcie obok, pytajcie. Zdobądźcie punktaż dla UTW, a raczej dla siebie – potwora nie ma, a anioły może trzeba przebudzić. Kto puka… tego słychać, najdrożsi, cisza zabiera przestrzeń, to drzemy ją, ale wy pierwsi!
LESZEK OLSZEWSKI