Proszę o wielkoduszność za to, że zaprzątam wam głowy tematyką wychowawczą, która w obecnym czasie zdaje się zbyteczna. Kto frasowałby się nad wychowaniem dzieci, kiedy grosza nie staje, zaś obywatelom pędzącym za lepszą egzystencją nie w głowie te dylematy. A właśnie racji nie macie! Przez mądre wychowanie człowiek staje się „bardziej człowiekiem”, zaś przyszłe pokolenia Polaków będą wartościowsze od obecnego i może lepszych jeszcze wybiorą posłów, radnych, burmistrzów; uczciwych przedsiębiorców, bankowców, księgowych, celników, urzędników…
Feliks Rochowicz
No i teraz na mnie się obrażą – jakże to: lichego posła i burmistrza wybraliśmy? Boże uchowaj mnie od tak paskudnej myśli – ależ nie, wręcz przeciwnie! Jednak ustrzeż nas Panie przed takimi, co mówią: by interes ruszyć, pierwszy milion trzeba ukraść.
Dysputy o tym, kto młodego pokolenia brzemię chowania nieść powinien, toczą od stuleci profesorowie i prosty lud. Jako mały chłopiec doświadczyłem sporu pomiędzy moim dalszym wujem z okolic Dąbrówna, który optował za rodziną i sąsiadką z miejscowości Leśniewo Duże, opowiadającą się za szkołą.
Pryncypia procesu wychowawczego frapują zarówno ludzi literatury, nauk ścisłych i teologów. Sens wychowania Jan Paweł II prezentuje w przemówieniu w siedzibie UNESCO słowami: „W wychowaniu (...) chodzi o to, aby człowiek stawał się coraz bardziej człowiekiem, o to, aby bardziej był, a nie tylko więcej miał – aby więc poprzez wszystko, co ma, co posiada, umiał bardziej i pełniej być człowiekiem – to znaczy, aby również umiał bardziej być nie tylko z drugim, ale także dla drugich”.
Skądinąd wiadomo, że temu rządy łatwiej sprawować, kto ego narodu posiadł. Każde państwo, niezależnie od prezentowanej ideologii społecznej, by duszą obywateli zawładnąć, zmierza w mniej lub bardziej zakamuflowany sposób do podporządkowania procesu wychowawczego obywateli. Udając, że wyrównuje szanse rozwoju dziecka, przyspiesza rozwój uzdolnień i etc. Zdaniem moim, lecz nie jedynym, powinność wychowania młodzieży należy przede wszystkim do rodziny, czyli ojca i mamy, zaś państwo przez instytucje wychowawcze, jak szkoły, wypełniają funkcję wspierającą „na obraz i podobieństwo rodziców”. Rodzice wspólnie ze szkołą decydują, czy dziecko wychowamy ku dobru, prawdzie, pięknie, miłości, sprawiedliwości lub w kierunku zła, kłamstwa, nienawiści i niesprawiedliwości.
Zamiarując maniery pokolenia młodego kształtować, naprzód wiedzieć warto, jakiego chcemy człowieka „wykroić”. Jak ma się zachowywać i jakie, odnośnie zasadniczych kwestii życiowych, nabyć ma postawy i dokąd zmierzać. Rodzice muszą zastanowić się, co dla nich i społeczności jest najważniejsze, istotne w życiu; inaczej, w kierunku jakich wartości ma pójść nasze młodych wychowanie. Dobrami są wartości uniwersalne, trwałe i powszechne, takie, które zostały ukształtowane w drodze rozwoju ludzkości. Zatem szacunek dla osób starszych i rodziców, rodzina, zdrowie i jego ochrona, wierność ideałom, sprawiedliwość, odpowiedzialność, obowiązkowość, troska o dobro wspólne, pracowitość, przynależność etniczna i kulturowa. W Encyklice „Wiara i rozum” (Fides et ratio) Jan Paweł II mówił: „tylko dzięki prawdziwym wartościom człowiek może stawać się lepszy, rozwijać w pełni swoją naturę. Jest to warunek, który każdy musi spełnić, aby stać się i wzrastać jako osoba dojrzała”.
Rodzice swoje dziecko postrzegają jako ideał. Cechy, które w nim widzą, są przede wszystkim dobre. Mówią, że moja córeczka mnie kocha, że się o mnie troszczy, że jest mądra, że pomaga mi, itd. Nie zawsze dziecko idealne w oczach rodzica, zbieżne bywa z opiniami szkoły czy grupy społecznej. Droga do ideałów w życiu człowieka, jak również ideału wychowawczego, jest żmudna i trudna. Według Georga Bernarda Shaw „Ideały są jak gwiazdy. Jeśli nawet nie możemy ich osiągnąć, to należy się według nich orientować”. Wychowanie człowieka jest procesem ciągłym, trwa bowiem w dorosłości jako samowychowanie. Jednak gdy idziemy w ciemno, bez obranego kierunku, czyli celów życiowych, na fundamencie wartości nieosadzonych, wówczas nasze wychowanie jest bezpłodne.
Jeśli my, rodzice i wychowawcy, sami bez wartości jesteśmy, czyli bezwartościowi, bez wzorców i ideałów życiowych, to jak możemy wychować dobre dziecko. Jakie mamy prawo przed młodymi ludźmi stanąć, by głosić, że na sukces trzeba pracować ciężko i z poświęceniem, jeśli sami pracę symulujemy, bo spóźniamy się, wykonujemy dla oka. Nie opowiadajmy młodzieży, że zdrowie jest ważne dla ciebie i rodziny, skoro sami ani osobistym uczynkiem i obyczajem nie dajemy przykładu. Młodzi patrzą nam na ręce i powiadają, że nie będą postępować tak, jak im nakazujemy, ponieważ dalecy jesteśmy od dobrego postępku i zachowania. Wychowanie naówczas jest głuchym i bez brzmienia wydobywającym dźwięki. Edukacja porównywalna do rozkołysanego dzwonu, w którym brakuje serca. Wnętrze nasze musi być tym dzwonem, ale tętniącym wartościami ludzkimi.
Nie omieszkam nie zająć opinii w kwestii młodego pokolenia pedagogów, tych, co z zawodowego obowiązku podejmują funkcję wspierającą rodzinę. Nie wszyscy, ale bardzo wielu spośród rzeszy pedagogów należy do pokolenia – co mało powiedziane – o liberalnym stosunku wychowania. Lansują modne wychowanie bezstresowe, pobłażając rozhuśtanej emocjonalnie i wychowawczo młodzieży. Tolerowanie występków podopiecznych tłumaczą tzw. szeroko pojętą „wyrozumiałością” dla zła, tłumacząc, że świat dzisiejszy to nie ten z naszych czasów. Tymczasem zrozumienie młodzieży nie może być tożsame z pobłażliwością, która w strategii niedobrego pedagoga-wychowawcy jest kierunkiem na manowce. Pobłażliwość prowadzi donikąd, do rozprzężenia i nieładu. Wychowanie młodego człowieka bez sterowania jest tym samym, czym uprawa sadu bez ogrodnika. Kim jest taki nauczyciel, jak nie kłusownikiem w roli wychowawcy?!
Polska edukacja stoi wobec problemów wychowawczych, zaś reforma edukacji, o której słyszymy od 20 lat, narażona jest na liczne zagrożenia, jak: upadek moralności społecznej, rozprzężenie społeczne, wzbierająca fala patologii, brak skuteczności państwa. Nie zrzucajmy złego wychowania młodzieży, nie tylko polskiej zresztą, na kark mediów. Media w istocie nie są zagrożeniem w wychowaniu, to człowiek jest zagrożeniem, który w sposób niewłaściwy kieruje mediami. Przyzwoity wychowawca świadomie nie prowadzi wychowanka ku złu, ku kłamstwu, ku brzydocie, lecz przeciwnie, ku światu dobremu, prawdziwemu i pięknemu. Młode pokolenie Polaków wyraziście dostrzega nierówność, niesprawiedliwość, wypaczenia, ale nikt nie potrafi wskazać im prawdziwych wartości i ideałów nowej rzeczywistości. A szkoła z młodzieżą jest łodzią żaglową, której kierunek nadaje sternik. Dlatego szkole i edukacji niezbędni są sternicy z autorytetem.
FELIKS ROCHOWICZ
A propos: Byłem świadkiem zachwianej u progu życia zawodowego postawy młodych adeptów posługi nauczycielskiej. Po dwóch dniach od rozpoczęcia nauczania w szkole, odchodzącym na emeryturę, szeptali: „Państwu to tylko zazdrościć, bo ja mam już dość”.