Kolejne głosowanie czeka Iławę. Nie pomnę, które – tyle ich było... Podobne od lat programy, jeden lepszy od drugiego. Im więcej, tym lepiej – papier wszystko przyjmuje, aby tylko krzyżykiem x naznaczono – tak od 25 lat w Polsce karuzela się kręci.
Od kiedy PZPR z ludem zbratała się i spragnionej demokracji nastał czas, pewien mądry, uczony gość zza szkła TVP oświadczył, że polskie sprawy naprawić zdołamy, gdy przekręcimy 3-4 kadencje parlamentarne.
Wiele kadencji za nami, lecz nie wszystko po myśli narodu się potoczyło. O tym narzekać nie będę, choć należałoby przypomnieć dobre i złe owoce naszej demokracji. Likwidacja PGR – ludziska na bruk; produkcji samochodów i motocykli zaniechano – zachodniego złomu za grosze miliony spływa; kopalnie pozamykane – zagraniczny węgiel tańszy; tiry na drogi – torowiska puste; stada owiec likwidowane (kto ma owce, ten ma, co chce) – wełna czeka z Australii; itd., itp., etc.
No i jeszcze coś: armię likwidować – NATO nas obroni; bydła rogatego za wiele nie doić (mniej niż na własne potrzeby) – UE nas wyżywi, zaś karę za nadprodukcję rolnikom przyjdzie płacić.
Jednak autostrady zbudowano – choć ekranami zasłonięto i bramkami ruch zdławiono. Po wyborach mknę do Kir – denerwuję się, gdyż moje marzenie nie spełniło się: ekspresówką z Iławy przez Grudziądz do A-1 i non stop z pauzą na ekstrakawę za Łodzią, do Zakopanego 600 km w 6 h i 45 min. Takie jest moje marzenie.
Jednak w wielu aspektach do cywilizacji zachodniej jest nam bliżej, o czym trzeba pamiętać z perspektywy lat zaszłych. Mamy również jako naród wiele osiągnięć, ale i tyle samo wypaczeń zaniechań. Jak numer jeden – bezrobocie i wyjazdy rodaków na stałe poza kraj. Otwarta granica do Europy jest wentylem bezpieczeństwa dla rządzących, inaczej mamy poważne problemy polityczno-społeczne z „nowym Wałęsą”, burzycielem demokracji w tle.
Często ulegam takiej zadumie, kiedy społeczeństwo obudzi się z letargu, by protestować, nie przeciwko skutkom złego, a przyczynie polskich polityczno-społeczno-gospodarczych problemów. Wsłuchując się, co w trawie piszczy, naród masowo dostrzega zło i brak ważnych rozwiązań dla Polski w patologicznej ordynacji wyborczej.
Na ile obecna ordynacja przynosi zły skutek, tego nie wiem, choć myślę, iż nie najlepszy. Ordynacji do sejmu i samorządów, dającej politykom monopol na trwałe dynastyczne ukorzenienie się w Sejmie – generalnie Polacy mówią jej NIE! Naród buntuje się przeciw temu, że partyjny guru-nadczłowiek ustawia kolejność kandydatów na liście wedle jego widzimisię i zasad. Czyż nie przerabiamy podobnego systemu, jak za czasów polskiego socjalizmu?
Obywatele sugerują, by w ordynacji nawet proporcjonalnej listy swych przedstawicieli formowano w drodze lokalnych prawyborów, by nie miał na nie wpływu szef partii. To byłaby prawdziwa demokracja.
Obecnie w funkcjonującej ordynacji proporcjonalnej każdy na pierwszym miejscu ma właściwie gwarantowany pozytywny wynik wyborów. Bywa i tak, że powyższa zasada nie sprawdza się, tylko bywa. Większość Polaków liczy na ordynację jednomandatową, jakby miała wybawić nas o wszelakiego zła. Ona – jak mówią socjolodzy – jest dobra i zła, należy nią właściwie równoważyć. Jednak gdy na ważne wybory wybiera się od 20 do 30 paru procent, to żadna ordynacja Polakom nie przyniesie dojrzałych owoców. Takie są rozmowy Polaków, oczywiście tych w miarę wyrobionych politycznie i czułych na los dorastających pokoleń w Polsce.
Jedyne ważne pytanie, z jakim zwracają się obywatele, szczególnie młodszego pokolenia, to co zrobią nowi radni w temacie bezrobocia i spłaty zaciągniętych długów przez poprzednie ekipy rządzących. Szczera odpowiedź jest prosta: nie trzeba było zaciągać długów, czyli miarkować w inwestowaniu. Zaś zakłady produkujące pewne dobra należy restaurować, podobnie jak polikwidowane szkoły uczące zawodu, a to kosztuje lat i zachodu „ustawionych mądrze” osób w politycznym klanie.
Nowo wybranych radnych czeka w ratuszu przechlapany żywot, lecz obawiam się, iż oczy będą zwrócone na nowego burmistrza i wszystko wróci do normy, niezależnie, czy znajdą się w radach wiekowi czy młodociani iławscy obywatele.
Nie od rzeczy będzie, by rozpoczęcie kadencji urzędowania w ratuszu podejść prakseologicznie, czyli aktywnie użytecznie, a nade wszystko praktycznie. Na początku dokonać należy oceny dawnych działań, tj. zdiagnozować, ile zła i dobra mogło być w dawnych posunięciach, poznać zatem plusy i minusy minionego czasu pracy w samorządu. Wierzę, że wszystkiego, co po odchodzących dobre, do naprawy nie uznają, jak ekipa obecna, sumująca poprzedników, że tyle po nich przez dwie kadencje musieli naprawiać.
Po diagnozie należałoby prognozować odnośnie możliwości w kasie, spłacalności długów, wielkości ściąganych podatków i ewentualnych dalszych inwestycji. Po tak szerokim rozpoznaniu radni muszą przyjąć program działania na dalsze lata – byłoby dobrze z szeroką perspektywą rzeczową i czasową.
A więc program, o który pytają wszyscy w Iławie. Dziś wyświechtane słowo i niewiarygodne, bo z latami wypłowiałe razem z kartkami, na których pisano programy pierwszej „Solidarności”. Pierwsze były postulaty, oparte na tzw. wartościach humanistycznych, etyczno-moralnych, które do każdego z nas przemawiały. One zostały w pewnym sensie spełnione, choćby wolność słowa czy demokratyzm.
Jednak z programami społecznymi czy gospodarczymi zaczęły się kłopoty, ponieważ każda ze stron partyjnych lansowała bardzo podobne slogany a nawet truizmy, co okazywało się w rezultacie błędne.
Adam Żyliński, który przerabia 11. wybory, w tym 6 samorządowych, na forum Kuriera pisze tak:
„Głowa trzeszczy od systemowych, kluczowych, niekonwencjonalnych dla Iławy pomysłów, tych przeznaczonych dla edukacji, kultury, sportu, lokalnej przedsiębiorczości i wielu innych dziedzin naszego codziennego życia – o żadnym z nich nie będę piał do wyborców z zachwytem. Bo będą to tylko słowa, słowa, słowa... jakich spadnie na skołatanych wyborców bez liku”.
Zatem, czy w wyborze radnego, burmistrza kierować się mamy programem czy osobą z jej zachowaniami, wartościami i postawami? Dalej – dokonaniami, uczynnością, namiętnością społeczną, empatią? W rezultacie centralnymi walorami człowieka: sprawiedliwością w działaniu, prawdziwością, wiarygodnością i pięknem, łącznie z klasą, estetyką i urodą osoby. To są najważniejsze walory egzystencjalne u człowieka. I tyle, szanowni obywatele.
W tym kontekście słów kilka, jakiego oczekujemy w Iławie burmistrza. Posłużę się słowami obecnego papieża Franciszka, który obraz idealnego burmistrza nakreślił podczas audiencji dla burmistrzów włoskich w Watykanie. W przemowie papież podkreślił, że burmistrzowie są często zmęczeni, gdyż tyle osób zwraca się do nich z różnymi sprawami, dodając: „Ale to jest właśnie ich praca”. Burmistrz ma być ikoną, jak Jezus, na którego ludzie napierają z różnymi problemami:
„Taki właśnie powinien być burmistrz. Życzę wam zmęczenia pośród waszego ludu i tego, by ludzie was szukali i wiedzieli, że zawsze umiecie odpowiedzieć na ich potrzeby”.
Dodał, że burmistrz musi być mediatorem, nie może być stronniczy ani czerpać żadnych korzyści, zaś rządzenie gminą czy miastem to nie prowadzenie sklepiku.
FELIKS ROCHOWICZ