Tym razem mój tekst będzie o tym, jak nie zmarnować życia. A całość w odniesieniu do życia mego i kolegi ZENONA ROSIŃSKIEGO – trenera i działacza sportowego. Wielkość człowieka polega na tym, że potrafi znaleźć granicę...
Feliks Rochowicz
Człowiek nie rodzi się dla siebie, a do realizacji misji, posłannictwa wobec społeczeństwa. Nie każdemu dane są predyspozycje i talenty, też pracowitość, by jego działania były widoczne i znaczące społecznie. Bo jaką wypełnia misję zwykły i szary człowiek, nasz ojciec i mama, dziadkowie, którzy nas wychowali? Ich roli nie widać i nikt nie docenia, że ponad wszystko, bez ich poświęcenia, nie bylibyśmy tymi, kim jesteśmy.
W podkarpackiej wsi w pewnej rodzinie przychodzi na świat trzecia córka. Po urodzeniu, u progu śmierci, rodzice desperacko ratują dziecko, ile mają sił i środków. Nadali jej imię Justynka. Przeżyła i wyrosła na zdrową i utalentowaną dziewczynę. Dziś Justynka Kowalczyk z Kasiny Wielkiej znana jest na świecie. To przecież ci zwykli rodzice, ratując życie córce, wypełnili najważniejszą misję swojego życia. Ona zaś swym talentem i pracą dopełniła finału tego nadzwyczajnego posłannictwa.
Mnie, chłopcu ze wsi Kałduny, nie śniło się posłannictwo. Skończyłem maturę, potem studia i szara praca. O nauczycielu mówią jednak, że uprawniony jest do pełnienia społecznej misji. Z czasem dojrzewając, szczególnie w roli trenera, przychodziło nieodparte pragnienie sięgania po wzniosłe cele. Te sportowe szczególnie jawią się w młodości, by mętną głowę nadzieją zaprzątać, że ziszczą się na bieżni czy piłkarskiej murawie. Szybko w wyniku diagnozy talentów nadeszło „spocznij” i… przewartościowanie sensu osobistego osiągania wyników.
Często zdarza się, iż człowiek spełnia się w swoim dziecku, a wychowawca i trener w pokoleniu, które wychował. Mam świadomość i spokój duszy, że realizację niespełnionych ideałów podjęli wychowankowie, szczególnie jeden. Tym bardziej, że miał porachunki z osobistą zaszłością – poczuciem niespełnionych olimpijskich nadziei. Założył klub lekkoatletyczny, choć odżegnywałem go od kłopotu i znoju, ale ON, uparciuch jeden, postawił na swoim, zamiast żyć spokojnie na wojskowej emeryturze. Tragedia człowieka polega na tym, że spędza swoje życie w stanie ziarna, z którego nawet kiełek nie ujrzał światła dziennego. Mam świadomość, że życie moje na wzór ziarna wykiełkowało i wyrósł z niego dąb.
Pisze o pułkowniku Zenonie Rosińskim z Brodnicy. Chłopak ze wsi Gromoty pod Iławą, wychowanek iławskiej szkoły „mechanik”. Będąc w służbie, założył się z ministrem MON Radkiem Sikorskim, że uzyska pośród czynnych oficerów najlepszy wynik w testach sprawnościowych i osobiście pokona również ministra. Tak się stało, był przecież biegaczem.
Zenon pociągnął mnie za sobą do Brodnicy.
– Będziesz moim trenerem-konsultantem i pomożesz na wszystkich obozach szkoleniowych – powiadał.
Inna pomoc nie wchodziła w rachubę ze względu na dojazdy do Brodnicy. Mogłem przecież podobne zadanie spełniać w rodzinnej Iławie – powiedziałby ktoś. Nie! Jednym zdaniem spuentuję: wyrazista idea, cel i kierunek działań w klubie oraz bezinteresowne oddanie kolegi Zenona – to mnie ujęło.
Trener musi być osobą o silnej woli i wytrwałości. Przy czym miły i sympatyczny w kontaktach personalnych, niekonfliktowy, o dobrym sercu, wrażliwy na problemy innych. Bardzo zmotywowany w dążeniu do celu, ale zorganizowany i rzetelny. A przy tym osoba towarzyska i entuzjastyczna. Co ważne – nie należy do malkontentów. Taki ON jest! Dlatego pierwszemu trenerowi wszyscy z Brodnicy są pomocni – od samorządowców, po władze naczelne z różnych opcji, ludzi biznesu, a na kapelanie WP skończywszy.
Zenon postawił karkołomne zadanie – wychowanie olimpijczyka bez odsyłania go do sportowej metropolii. Kiedy czwórka najlepszych juniorów postanowiła kontynuować uprawianie sportu w Brodnicy, nawet z Zawiszy Bydgoszcz odezwali się chętni przejścia do naszej sekcji. Dziwne, ale prawdziwe.
Wielokrotnie nasi zawodnicy doświadczeni złymi warunkami na obozach kadry wojewódzkiej rezygnują z wyjazdów. Najlepsi lekkoatleci mają zapewnione 5 obozów darmowych, w tym 3 w ekstra warunkach, jak Cetniewo, Zakopane i Wisła. Skąd biorą się środki? Dają głównie samorządy. Brodnicki stoi na pierwszym miejscu, nie uchyla się powiat, a także wójt gminy wiejskiej, z którego terytorium pochodzą nasi medaliści i kadrowicz. Stara prawda potwierdza, że polska wieś pozostała jeszcze fundamentem wartości etycznych i witalnych, z których zasobów sport czerpie siłę.
Byłbym jednak niesprawiedliwy, mówiąc „tylko wieś”. O sukcesie sportowym decydują dziesiątki uwarunkowań i czynników będących zarówno po stronie samego zawodnika, jak również środowiskowa. Tu wymienię przede wszystkim rolę trenera z całą jego aureolą osobowościową i społeczną. Czynnik społeczny mieć może szeroki zakres. Przychylność i zrozumienie ludzi związanych ze strukturą władzy do działań ma fundamentalne znaczenie w inspiracji do podejmowania celu nadrzędnego. Tyczy to przyznawania środków z budżetu samorządowego, bezpłatnego udostępniania hal sportowych, fundowania stypendiów.
Spornym tematem jak zwykle będzie przydział pieniędzy. Niestety – co w wielu samorządach potwierdza praktyka – pierwszym warunkiem rozstrzygającym o wysokości jest długa lista chętnych, a nie wyniki. Roztropni nie dają się nabierać na takie sztuczki.
Kryteria przydziału stypendium w Brodnicy są czytelne i niełatwe. Tylko medalista mistrzostw Polski w każdej kategorii wiekowej i tylko w konkurencjach olimpijskich. Może to denerwować uczestników zmagań sportowych, których dyscypliny nie należą do olimpijskiego kręgu. Stypendium magistrackie odbiera czterech naszych zawodników.
Od fundowania go nie musi być burmistrz czy samorząd, lecz także prywatny przedsiębiorca, jak mamy w brodnickim przykładzie. Sekcja lekkoatletyczna pozyskała też osobę, która funduje stypendium w wysokości tysiąca złotych miesięcznie do podziału między wybijających się pozostałych zawodników. Przeto zdziwienie budzi sytuacja, kiedy burmistrz Iławy zamiaruje wyłożyć kasę na stół całej jak leci drużynie. W silnym ośrodku gospodarczym mógłby znaleźć się przedsiębiorca, który bez bólu wyłożyłby drobniaki dla iławskich piłkarzy.
Najważniejszym jednak czynnikiem w kształtowaniu wizerunku klubu i sekcji jest osobowość, w tym charyzma i autorytet działaczy i trenerów. Wypalony działacz-trener nie ma sił do nowych działań. Każdemu z nas przeznaczony był czas do spełnienia się. Jeśli jego ziarno nie zakiełkowało, powinien zrozumieć, że obumarł i o własnych siłach zejść z publicznej sceny. Ziarno jego nigdy nie wykiełkuje, jeśli jest bufonem, nie liczy się z innym człowiekiem, jest zarozumiały i wszystko wie najlepiej, np. jak naprawiać klub.
Wielkość człowieka polega na tym, że potrafi znaleźć granicę wyczerpania. Mówię tu o trenerach i działaczach sportowych. Nie wolno z uporem trwać wbrew biologicznym i intelektualnym prawidłom, gdyż przeszkadza to społecznemu rozwojowi. Przeszkadza wychowaniu zawodników podobnych Justynie czy Adamowi.
Mój i kolegi Zenona czas działalności sportowej zatrzyma się na olimpiadzie w Brazylii. Amen.
FELIKS ROCHOWICZ
Obóz sportowy w Tatrach. Pierwszy z lewej
Zenon Rosiński, w czerwonej kurtce Feliks Rochowicz