Na okoliczność rozruchu lodowiska w Iławie piszę do „Kuriera Iławskiego” krótki felieton, dedykując go mgr. Bolesławowi Jaźwierskiemu, byłemu nauczycielowi szkoły „mechanik”. Piszę również ślizgiem!
Pan Bolesław Jaźwierski, mimo że znany jest w Iławie jako specjalista nauczania tenisa, był również trenerem łyżwiarstwa.
Właśnie to on nauczył nas w iławskiej szkole „mechanik” metodologii zamrażania lodu i posługiwania się odpowiednimi narzędziami (warsztaty wykonały) na betonowym boisku.
Takie bywały mrozy, że zdążyliśmy nieraz przygotować boisko na lodowe szkło już na 27-30 listopada. Do połowy lutego uwinęliśmy się urządzić mistrzostwa powiatu i wojewódzkie.
Dlatego obecnie, bez martwienia się o pogodę, namawiam do organizacji na skalę miasta i powiatu zawodów na nowym lodowisku.
Zastanawiam się, czy znajdzie się trener-instruktor spośród nauczycieli, by ze szkolną młodzieżą podjąć się prowadzenia zajęć edukacyjnych jazdy na łyżwach nie dla wyczynu, lecz aktywności fizycznej.
Szkoda tylko, że tafla nie spełnia wymogów do gry w hokeja, bynajmniej taką otrzymałem wiadomość. Tym bardziej, że ten rodzaj motoryki przydałby się jako element w treningu sprinterskim. Nie wykluczam, że również piłkarzom jako szybkościowo-siłowe przygotowanie do startu, czyli tzw. dojścia do piłki.
Zainteresowanie jazdą po lodzie okazało się ogromne, lecz nie znamy frekwencji, kiedy wstęp będzie płatny. A komu mało, to obok lodowiska ma tor to jazdy ekstremalnej i akrobacji na łyżworolkach, deskorolkach i wyczynowych rowerach. Całościowy pomysł trafiony bardziej niż galerie z fontannami łącznie.
Wróćmy jednak na sesje Rady Miejskiej w Iławie, gdzie zapadają decyzje, między innymi o budowie lodowiska i innych inwestycjach. Całe szczęście, że burmistrz może liczyć na przychylnych radnych, inaczej bowiem mielibyśmy rozwałkę.
Nawet kiedy znajdzie się osoba o indywidualnych, odosobnionych poglądach, to choć człek myśli jednak tak: przecież nie możemy, jak za komuny, oczekiwać jednomyślności. A nawet kiedy mamy sprzeciw, to znaczy tylko, że szacowny radny/a mają inne, czasem też dobre zdanie. Tak było w wielu decyzjach, ale nie przy podejmowaniu budowy lodowiska.
Czas od głosowania na radzie do pierwszego szusu łyżwy na lodzie był niesłychanie krótki. Ekspres – Pendolino! Jednak głosy za budową lodowego rarytasu pod dachem słyszane były od lat, jak i moje postulaty, ale w kolejnej sprawie, nowej, tartanowej bieżni na stadionie.
Radny czasem ma „przerąbane”. Oto zostać a być radnym, to dwie różne sprawy. Radnym trudniej być, niż zostać nim. Być, to nie znaczy dla siebie, dla poklasku, dla przymilenia się wyborcom, ale dla dobra wspólnego. Czasem trzeba ustąpić.
Moim zdaniem być, to w głowie ważyć, jak zachować się w głosowaniu. Czy postawić na swoim, czy oddać wolę pomysłowi innemu. Na przykład – na projekt lodowiska nie zaś na bieżnię tartanową, nową płytę dla piłkarzy, czy lepiej ludziom ulżyć życia i nowe drogi budować na osiedlu. A tu jeszcze wołają o siłownię przy boisku (też potrzeba).
Za lodowiskiem nie byłem, lecz zaraz w myśl głowie taka: przecież zgrzeszę, kiedy zagłosuję przeciw jako ten, komu leży na sercu kultura fizyczna i sport.
Zatwierdzanie pewnych projektów – jak zwykle – generuje wiele polemik i emocji.
Choćby taka odbudowa-renowacja placu przed dworcem PKP Iława Główna. Dziś mamy decyzje i konkretne środki finansowe z zewnątrz. Jednak wówczas sprawę zatwierdzenia ważył jeden głos. Kontestatorzy pomysłu burmistrza Żylińskiego zdążali do zablokowania, lecz jednego głosu było za mało. Padło na mnie, tzn. abym był na „nie”! Argumenty, jakie mi stawiali, uderzały w moją lojalność, tym bardziej że inwestycja konieczna, gdyż – moim zdaniem – podwórko Iławy kształtuje wizerunek miasta gościom, którzy postawią pierwszy krok, wychodząc z dworca PKP.
Felietonem wyżej zamykam tegoroczne pogadanki, życząc na Nowy 2018 Rok radości i zdrowia, w tym – na lodowisku – bezpiecznych ślizgów.
FELIKS ROCHOWICZ