Czy można żyć jak w bajce? Można. Jednak cena, jaką można zapłacić, może być naprawdę wysoka. Nawet największa miłość może okazać się więzieniem, z którego nie ma wyjścia. Ewa nie przypuszczała, że jej praca zmieni się w miłość...
Jest środek zimy, w ciągu dnia 30 stopni i tylko noce są chłodniejsze, bo temperatura spada poniżej 20 stopni. Dla mieszkańców tego miasta to kilka miesięcy wytchnienia, kiedy mogą wyjść z domu w ciągu dnia zwyczajnie pospacerować, pobiegać. Słowem zrobić wszystko, co jest niemożliwe w ciągu roku.
Latem temperatura powietrza w Emiratach Arabskich sięga często ponad 50 stopni. Ludzie siedzą w klimatyzowanych domach, przemieszczają się wszędzie klimatyzowanymi samochodami do ogromnych centrów handlowych, w których spędzają całe dni na robieniu zakupów, jeździe na łyżwach czy na nauce jazdy na nartach.
Dubaj można zsumować jednym zdaniem. Niemożliwe nie istnieje. Nic dziwnego, że to wybudowane pośrodku pustyni miasto jawi się przyjezdnym niczym pustynna fatamorgana, która bezwstydnie szokuje na każdym kroku luksusem i bogactwem, jakie trudno sobie nawet wyobrazić. Bogactwo na każdym kroku splata się z najnowocześniejszymi technologiami. Mieszkańcy Dubaju pławią się w luksusie i wciąż toczą bój o status bycia w każdej kategorii naj. Tu wszystko jest naj.
Umówiliśmy się na spotkanie w jednej z kawiarni w Madinacie, kompleksie pięciu hoteli połączonych ze sobą kanałami i sztucznym jeziorem, po którym co jakiś czas przepływają smukłe łodzie.
Wydawać by się mogło, że znaleźliśmy się nagle w bajkowej scenerii z baśni 1000 i jednej nocy. Nic z tego, to dzieje się naprawdę. Nad całym kompleksem połyskuje śnieżnobiała elewacja siedmiogwiazdkowego hotelu Burj Al Arab. Za nocleg w tym najdroższym na świecie hotelu wybudowanym na sztucznej wyspie trzeba zapłacić nawet 24 tysiące złotych za dobę.
Ewa nie marzyła nigdy o tym, że będzie kiedykolwiek miała okazję zobaczyć słynny żagiel na własne oczy, a co dopiero spędzać w nim wolny czas z przyjaciółkami, kiedy jej mąż będzie pochłonięty robieniem interesów. Bo to, co niezmienne w Dubaju, to kultura i obyczaje, które obowiązują wszystkich obywateli.
Ewa ma dziś 34 lata i jest żoną szejka Ahmeda Has Shemi. Po ślubie z arabskim reprezentantem dubajskiej rodziny książęcej przyjęła nie tylko tradycje i kulturę męża, ale również tradycyjne stroje dla kobiet. Co więcej, na spotkanie ze mną przyszła w towarzystwie przyjaciółki Ann, Amerykanki, która podobnie jak ona wyszła za jednego z najzamożniejszych mieszkańców Dubaju. Niestety, kobiety od swoich mężów otrzymują niewyobrażalne luksusy, tabuny służących, własne pałace, ale nie mogą wychodzić same z domów. Chyba że będzie im towarzyszył mąż lub brat. W wypadku Ewy było to niemożliwe, bo jej brat pozostał wraz z matką w położonym o kilkadziesiąt kilometrów od Iławy niewielkim Suszu.
To stamtąd wyruszyła Ewa w poszukiwaniu szczęścia. Nie miała specjalnego wyboru. Zapyziałe miasteczko nie oferowało jej żadnej kariery poza pracą na kasie w dyskoncie lub szmateksie, który prowadziła jej ciotka. Ambitnej dziewczynie to nie pasowało. Chciała się wybić, pomóc biednej matce, która samotnie ją wychowywała oraz jej młodszych o 10 lat brata. Ojciec dziewczyny zmarł na raka wątroby, kiedy była jeszcze dzieckiem. Dla jej matki z jednej strony był to prawdziwy dramat, bo przecież została całkowicie samotna jak palec z dwójką małych dzieci. Z drugiej zaś strony Lichocka poczuła ulgę, bo skończyły się codzienne awantury i tłuczenie kobiety, miotanie po ścianach, o które obijała się bezbronna kobieta przerażona o bezpieczeństwo dzieci.
Ewa z tego czasu pamięta niewiele. O ojcu jedyne, co jest w stanie powiedzieć, to że przestał bić jej matkę i ona wtedy poczuła ulgę. Potem przy jej matce kręciło się kilku mężczyzn, ale żaden z nich nie garnął się do żeniaczki i przejęcia na swoje barki obowiązku utrzymania dwójki obcych dzieci. Ewa nie mogła tego sobie wybaczyć, że nie była w stanie pomóc biednej matce. Miała jednak w sobie dużą wolę walki o przetrwanie i planowała od najmłodszych lat swoje dorosłe i dostatnie życie.
Nic dziwnego, że od początku pilnie uczyła się i była ulubienicą wszystkich nauczycieli aż do ogólniaka. Było jasne, że dla dziewczyny z biednej rodziny wykształcenie jest jedyną przepustką do lepszego życia. Tylko ten wariant mógł pozwolić się wyrwać z kleszczy biedy.
Uczyła się naprawdę dużo, a szczególną uwagę przykładała do nauki języków obcych. Po ukończeniu ogólniaka dostała się na turystykę w Gdańsku. Myślała, że zawód związany z branżą turystyczną pozwoli jej z jednej strony wyrwać się z szarej codzienności i spełnić najskrytsze marzenia o podróżach. Ewę od najmłodszych lat ciągnęło do poznawania innych kultur, godzinami potrafiła oglądać programy przyrodnicze, studiowała pisma podróżnicze w bibliotece miejskiej, gdzie były zawsze wyłożone najnowsze numery National Geographic. To stąd czerpała wiedzę o czekających ją przygodach. Wtedy nie miała pojęcia, że te marzenia w przyszłości zmienią się w rzeczywistość, od której nie będzie w stanie uciec. W pełni tego słowa znaczenia.
Pięć lat studiów przeleciało jej dosłownie jak między palcami. Cieszyła się, że udało się jej zdobyć stypendium naukowe za dobre wyniki w nauce, dzięki czemu nie była tak wielkim ciężarem dla biednej matki. Ale z lękiem patrzyła na swoją przyszłość. Za nic w świecie nie chciała słyszeć o powrocie do Susza, gdzie nic na nią nie czekało. Przecież nie po to studiowała. Pewnego dnia całkiem zwyczajnie przeglądając sieć, natknęła się na ofertę pracy w arabskich liniach lotniczych Emirates. Słyszała wiele o Dubaju oraz o tym, że dla tych linii lotniczych pracują ludzie z całego świata. Pomyślała więc, czemu nie spróbować własnych sił? W końcu doskonale znała język angielski i profil studiów też był zbieżny z tym, czego oczekiwano od kandydatów do pracy. Decyzję podjęła natychmiast.
– Mamo, złożyłam papiery do pracy – powiedziała podnieconym głosem Ewa do swojej matki.
– Jakiej, córeczko, pracy? Przecież w Suszu to tylko w Biedronce możesz znaleźć zajęcie – odpowiedziała matka.
– Nie wrócę do Susza, złożyłam aplikację do linii lotniczych Emirates. Pracuje tam sporo Polaków.
– Nie słyszałam, co to za linie? Latają z Okęcia? Skąd one są? – w głosie matki dało się słyszeć zaciekawienie.
– Mamo, to nie są polskie linie lotnicze. One są z Dubaju, z Emiratów Arabskich. Jedne z najlepszych na świecie.
– Dziecko, chcesz pracować dla Arabów? Czy to w ogóle jest bezpieczne. Przecież tyle mówią w telewizorze, że głowy odcinają ludziom, a ty im się tam pchasz?
– Mamo, praca dla Emirates nie ma nic wspólnego z terrorystami i wojnami. Możesz być o to spokojna. Muszą mnie wybrać najpierw. To nie jest takie proste.
Ewa nie musiała długo czekać na odpowiedź. Jednym z najważniejszych kryteriów przy selekcji pracowników jest znajomość języków obcych a także aparycja. Lichocka posiadała jedno i drugie. Zaledwie kilka dni po wysłaniu aplikacji otrzymała wiadomość z zaproszeniem do Warszawy na rozmowę kwalifikacyjną. Młodziutka wtedy dziewczyna czuła się bardzo podniecona, bo wiedziała, że to ogromna szansa dla niej. Szansa na dobrą pracę, świetne zarobki oraz możliwość podróżowania po świecie.
Wszyscy pracownicy poza nieopodatkowaną pensją dostają od pracodawcy mieszkanie w Dubaju, a także zniżki na trasy lotnicze w ramach linii niemalże po całym świecie. Emirates Airlines słynie z bogatej oferty połączeń lotniczych w Azji i do Australii. Ewa zawsze marzyła o tym, żeby poznać kraje Dalekiego Wschodu. I faktycznie, szczęście uśmiechnęło się do młodej kobiety i dostała pracę w liniach na stanowisku stewardesy. Na początku miała obsługiwać pasażerów klasy ekonomicznej, a z czasem biznesowej. Awans wiązał się jednak ze zdobytym doświadczeniem.
Ewa szybko wciągnęła się w pracę. Podróżowała głównie na trasach transatlantyckich do Ameryki Północnej, rzadziej do krajów Ameryki Południowej. Zmiany stref czasowych a także tysiące przelatanych mil bywały dla niej męczące. Jednak pracodawcy szybko zauważyli jej postępy w pracy a także ogromne i pełne zaangażowanie w obsługę pasażerów, co było i jest bardzo cenione przez pracodawców.
Po roku pracy Ewa awansowała. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że przypadnie jej praca dla pasażerów klasy biznes oraz najwyższej, tj. pierwszej klasy, którą latają najbardziej zamożni i jednocześnie najbardziej wymagający pasażerowie linii. Tam też w trakcie jednej z podróży poznała przyszłego męża, który już na drugim spotkaniu w Dubaju jej się oświadczył. Kobieta czuła się tak oczarowana arabskim narzeczonym, że zdecydowała się na ślub.
* * *
Ewa nigdy nie przeszła na islam, ale jej trójka dzieci już tak. Kobieta jest żoną szejka, ale od samego początku wiedziała, że przez jego rodzinę nie będzie traktowana tak, jak byłaby Arabką.
Tylko wtajemniczeni wiedzą, że zarówno w Emiratach Arabskich i Arabii Saudyjskiej w rodach królewskich dochodzi do małżeństw między bliskimi sobie krewnymi, w wyniku czego rodzi się stosunkowo sporo dzieci upośledzonych umysłowo. Informacje na ten temat są starannie ukrywane przed opinią publiczną, a małżeństwo Polki z szejkiem Ahmedem Has Shemi wywołało sporo kontrowersji wśród krewnych męża Ewy.
Jakby nie patrzeć, była ona z całkowicie innego kręgu kulturowego i do tego w oczach arabskich krewnych poganką. Żona szejka nie chciała jednak przyjmować wiary męża i w kontrakcie małżeńskim zawarto klauzulę, że jej mąż nigdy nie weźmie sobie drugiej żony.
Co prawda, arabskie obyczaje pozwalają na posiadanie nawet czterech żon, ale Ewa nie godziła się na to, żeby mieć konkurentki. W Dubaju spotkaliśmy się dwa razy, to dzięki jej pomocy i informacjom udało mi się poznać obyczaje i kulturę tego rejonu Azji. Jakże innego od pozostałych państw, które sąsiadują z Emiratami. Dubaj jest na tle ościennych krajów mekką swobód i wolności. Najbardziej rygorystyczne obyczaje obowiązują w Arabii Saudyjskiej i w Iranie.
Ewa przyznała, że planuje powrót do Europy. Okazało się, że jej mąż złamał klauzulę kontraktu małżeńskiego i do pałacu sprowadził drugą żonę z Maroka. Co prawda, według zasad nie miała ona prawa zajść w ciążę z jej mężem, ale Ewa czuła się upokorzona. Nie mogła się pogodzić z faktem, że w jej domu pojawiła się obca kobieta, która w dodatku stara się przypodobać trójce jej dzieci.
– Co pani zamierza zrobić? – spytałem.
– W moim przypadku możliwy jest rozwód, ale oznacza to, że dzieci zostaną przy mężu. Na co nie chcę się zgodzić. Mogę też próbować uciec z Dubaju z dziećmi. To może okazać się jednak niewykonalne.
– Pani dzieci znają język polski, były kiedykolwiek w Suszu?
– Nigdy nie byliśmy w Polsce. Mąż zawsze bał się, że zostanę w Polsce i nie będę chciała wrócić do Dubaju. Teraz ma jeszcze większe obawy.
Ewa przyznała, że czuje się bezradna. Jeśli zdecyduje się na ucieczkę, to pozostanie bez środków do życia. Natomiast w wypadku, gdy się rozwiedzie, to może już nigdy więcej nie zobaczyć dzieci.
Od naszego spotkania w Madinacie minęły dwa miesiące. Okazało się, że Ewa zdecydowała się na ucieczkę do Stanów Zjednoczonych. Pomogła jej w tym przyjaciółka, Amerykanka, która wraz z kobietą pod pretekstem wspólnych wakacji z jej dziećmi i rodziną zabrała Ewę do swojego kraju. Dla Ewy okazał się to bilet w jedną stronę. Dzieci pozostały przy niej, ale o powrocie do Dubaju może na zawsze zapomnieć. Była jednak wolna i bezpieczna. Mąż próbował ją odnaleźć, ale bez powodzenia.
Ewa wraz z trójką dzieci mieszka od roku w Ameryce. Pracuje jako pracownik biura turystycznego i zbiera pieniądze na bilet do Polski. Chce, żeby jej dzieci poznały w końcu babcię i kraj, z którego pochodzi Ewa. Miłość potrafi być naprawdę czymś, czego każdy z nas chce doświadczać, ale nawet bajkowe życie może przeobrazić się w więzienie, z którego chcemy po prostu uciec. Ewie się udało.
TOMASZ REICH
* opowieść jest oparta na autentycznych wydarzeniach; autor obecnie pracuje nad książką o życiu Polaków w Dubaju