Oto moje osobiste, prywatne powitanie z Kurierem. Ja, Bartosz Gonzalez, przeszedłem... Przejścia czasami mają dużo większe znaczenie od miejsc, do których prowadzą...
Bartosz Gonzalez
Przejście np. na czerwonym świetle może się skończyć dramatem i nie ma większego znaczenia to, czy ktoś szedł do pracy czy do domu. Przejście samego siebie jest dla wschodniej filozofii mistrzostwem. Pokonanie własnych możliwości to cel, a to, do czego to nas zaprowadzi...
Cóż, dla mnie jest to bez znaczenia...
Jeśli ktoś pokonuje własną słabość i rzuca palenie papierosów, to jest mistrzem. Pokonał siebie samego. Jeśli ktoś, pokonując własne ograniczenia, zdaje trudne egzaminy, również. Czasami pokonujemy samych siebie, by osiągnąć coś, co nie jest dla nas najlepsze. Zaprzeczamy samemu sobie i zdradzamy żonę lub męża, bo wydawało nam się, że coś tam osiągniemy. Choć potem żałujemy chwilowego odejścia od zasad, to jednak pokonaliśmy siebie.
Przejścia to nie tylko problem psychologiczny i drogowy. Możliwe są przejścia z jednego stanu skupienia w drugi. Przejścia w stan spoczynku itd. Ja przeszedłem z jednej redakcji do innej. Sytuacja ma wiele aspektów.
Po pierwsze, chciałbym powiedzieć „dzień dobry” wszystkim czytelnikom „Kuriera Iławskiego”. Mam na imię Bartek. Mam 29 lat. Mam nadzieję, że to, co piszę, będzie dla Państwa czymś interesującym. Po drugie, chciałbym powiedzieć, że cieszę się, że mogę pisać w medium, które jest największym i najchętniej czytanym tygodnikiem regionu iławskiego.
Zostawiam za sobą miejsce, które nie pozwoliło mi się realizować. Doszedłem do pewnego punktu i nie mogłem pójść dalej. Po prostu ściana.
Tymczasem podczas rozmowy z redaktorem naczelnym Kuriera, Jarosławem Synowcem, na moje pytanie o linię redakcji, usłyszałem: „brak linii, czyli Prawda”. Rzadko używane we współczesnym świecie określenie sprawiło mi dużą przyjemność.
Będę się starał dążyć do Prawdy i przedstawiać różne spojrzenia na problemy. Nowe miejsce to nowe wyzwania i mam nadzieję, że mi się uda z nich wywiązać. Dołączam do świetnego zespołu, który przez wiele lat był z Państwem i pracował dla Państwa. Mam nadzieję, że również moja praca sprawi, że „Kurier” będzie czytany z przyjemnością.
PS. Podczas pisania tego felietonu zostałem podrapany przez sympatycznego kotka Alice. Kotek próbował sam napisać felieton, chodząc po klawiaturze. Niestety nie wystarczyła siła argumentów i po kilku próbach musiałem użyć argumentu siły, zdejmując ją ze stołu. Publicystyka czasami powstaje w trudnych warunkach. Skończyło się na podrapaniach, a kotka na chwilę się obraziła.
Bartosz Gonzalez