Stare żydowskie przysłowie, które zasadniczo jest uważane za profetyczne przekleństwo, życzy życia w ciekawych czasach. I oto być może przyszło nam bytować na przednówku zupełnie odmiennej rzeczywistości, w przededniu tak nietypowych zmian, o jakich zapewne już nie tylko naszym ojcom się nie śniło, ale i dotkniętym przez przeróżne przeciwności okrutnego losu starszym pokoleniom.
Tomasz Orlicz
Niezależnie od tego, jak długo potrwa zamrożenie gospodarki, kiedyś będziemy musieli przebudzić się z hibernacji i niejako od zera zacząć funkcjonować w realiach kryzysu. Jak dokładnie będą wyglądały te realia, nikt nie jest w stanie przewidzieć.
Jedno jednak jest pewne. Znajdziemy się w centrum permanentnej wojny gospodarczej. Żeby ją wygrać z innymi krajami, musimy już teraz, być może przede wszystkim na poziomie lokalnych społeczności, rozstrzygnąć jej wynik we własnych głowach.
Jak finalnie przekuć przekleństwo zarazy w sukces? Ujmując rzecz możliwie najprościej, musimy jak nigdy dotąd zatroszczyć się o przetrwanie narodu. Nie jest to bynajmniej jakieś górnolotne widzimisię, lecz ze wszech miar pragmatyczne podejście.
Należy zapomnieć o wszelkich bylejakościach i zapewnieniach, że tak czy siak, to jakoś to będzie, bo przecież jakoś być musi. Tego typu stan świadomości zbiorowej może w przyszłości doprowadzić do katastrofy narodowej. Po pierwszej fali pandemii inne kraje zeżrą nas ekonomicznie bez zmrużenia okiem, bez oglądania się na jakiekolwiek idee czy tym bardziej „ideały” Wspólnoty Europejskiej.
Dlatego tak niezwykle ważnym jest i będzie stan świadomości nas wszystkich. Czy jesteś, szanowna czytelniczko, drogi czytelniku, świadomym tego, że już od jutra powinnaś – powinieneś kupować wyłącznie produkty, które zostały wyprodukowane na terenie Rzeczypospolitej? Nie? Jaki jest nasz stan uświadomienia powagi sytuacji?
Wychodzę na codzienny spacer z psem, ograniczając za każdym razem jego zasięg do niezbędnego minimum, i widzę rzeczy już nie tyle bezmyślne, ile po prostu głupie. Zakaz jakichkolwiek zgromadzeń pozostaje fikcją. Oto okazuje się, że w blasku ślicznej wiosny nasza śliczna młodzież pije to tu, to tam piwko. Ziom i ziomalka, w grupach po pięć, dziesięć czy piętnaście osób spotykają się w miejscach, do których nie jest w stanie dojechać policyjny patrol. Czy wznoszą toasty za nasze wspólne zdrowie, czy za udaną transmisję poziomą koronawiruszcza?
Kolejne „drobne” spostrzeżenie można jedynie przyrównać do scen rodem z filmu „Jestem legendą”, kiedy to Will Smith, jako jedyna osoba, która przeżyła pandemię, wychodzi na ulice metropolii i zamiast ludzi towarzyszą mu walające się na wietrze materialne resztki wymarłego społeczeństwa. Zjawisko towarzyszących nam coraz częściej materialnych resztek naszej zbiorowej głupoty będzie się nasilało. W bliższej i dalszej przestrzeni naszej egzystencji zaczną fruwać zużyte rękawiczki, zaplute chusteczki jednorazowe, no i maseczki – coraz więcej maseczek.
Należy sobie uzmysłowić, że strach jest w obecnej sytuacji naszym sprzymierzeńcem. Nie powinno się jednak zapominać i o tym, żeby ten sam strach nie stawał się uzasadnieniem naszych niemądrych postępowań. Weźże, jeden z drugim człowiecze, pomyśl przez krótką chwilę i ponieś tę nieszczęsną chusteczkę jeszcze te kilka metrów do najbliższego śmietnika...
Dlaczego piszę o takich „drobiazgach”? Żadne kary finansowe nie zmienią powagi sytuacji, jeśli wszyscy jak jeden mąż nie nabędziemy świadomości zbiorowej odpowiedzialności.
Z mojej strony jestem w stanie zadeklarować, że jeżeli organa zawiadujące zabronią wszelkich kontaktów zewnętrznych, to w imię dobra wspólnego jestem w stanie wytresować mojego czworonoga do poziomu załatwiania jego potrzeb fizjologicznych chociażby i do doniczki. Dlaczego? Bo jestem w stu procentach przekonany, jak nigdy do tej pory, że w tych dniach dobro wspólne jest nie tylko moją przyszłością, lecz przede wszystkim dobrem i przyszłością najmłodszego pokolenia.
Dlatego też, jak nigdy dotąd, jestem w stanie zawierzyć w racjonalny sposób mojemu strachowi i wystrzegam się jak piekielnego ognia wszelkich kontaktów zarówno z moją, jak i czyjąś głupotą. Liczy się tylko i wyłącznie racja stanu.
Wielokrotnie podkreślałem ostatnio, że w zaistniałej sytuacji mamy i jeszcze długo będziemy mieli do czynienia z zachowaniami ludzi, które w pierwszej chwili mogą się wydawać irracjonalne.
Oto proszę sobie wyobrazić, że burmistrz dumnego grodu Lubawa, Maciej Radtke, zwołuje „zwyczajną” sesję rady miasta. Czyni to w terminie, kiedy już jest wiadomym, że po spotkaniu roboczym lokalnej grupy, mającej koordynować kryzys epidemiczny, prawdopodobnie doszło do transmisji poziomej. Czyni to pomimo uzasadnionych i ze wszech miar racjonalnych obaw opozycji, podyktowanych nie tylko troską o zdrowie innych członków rady miasta, ale i opinią Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.
Na tejże wyżej wspomnianej „zwyczajnej” sesji ów chłopek roztropek, powołując się na nadzwyczajność sytuacji ogólnej i zalecenia marszałkowskie, głosuje za opcją zdalnej możliwości zwoływania sesji tejże rady w bliżej nieokreślonej zrządzeniami losu przyszłości.
Można by w tym miejscu zakończyć tę na pierwszy rzut oka nudnawą opowiastkę i pomyśleć, że każdy Polak mądrym jest po szkodzie i że jakimś cudem ta sztuka udała się również burmistrzowi Lubawy. Kuriozalnym apogeum okazuje się jednak upiorne trwanie w postawie irracjonalnej argumentacji włodarza, czemu upust dał niecały tydzień po zaistnieniu sesji, przyrównując bohaterstwo opozycji, która nie brała udziału w sesji, do ledwie puszczania bąków przed monitorem komputera.
Kto nie ma złudzeń, że taka postawa nie ma nic wspólnego z powszechnie rozumianą zdolnością do konstruktywnego i odpowiedzialnego współdziałania, ten zrozumie, że dopóki tego kalibru pracownik administracyjny zachowuje się jak, wypisz wymaluj, mąż postkomunistycznej opatrzności, dopóty będzie jedynie w stanie puszczać tego typu bąki.
Panie burmistrzu Macieju Radtke, potrzeba nam męża stanu! Za chwilę być może potrzebą dnia będzie konieczność udostępniania maseczek, przysłowiowej kostki mydła czy rękawiczek odpowiednim grupom w naszym rejonie, o co już wczoraj – apelując do współpracy ponad podziałami – zabiegała opozycja samorządowa. Wierzę, że jest Pan w stanie pokierować reorganizacją budżetu w sposób adekwatny do sytuacji. Wierzę, że stanie Pan na wysokości zadania.
TOMASZ ORLICZ