Rowerowego przewodnika po Jezioraku ciąg dalszy. Wiem, że świetnym echem odbił się mój pierwszy niekonwencjonalny przewodnik rowerowy po Jezioraku (Zatoka Widłągi), a że mamy dopiero czerwiec, pora na kolejną polecaną trasę, opartą o Jeziorak z drugiej strony, wschodniej! Ruszamy dziś na Karnity i nie dajcie się zmylić. To nie samochodowe 40 km w tę i to samo nazad (via Boreczno), harakiri wam nie proponuję!
Urywamy 32 kilometry ogólnie, będzie 2x24 – pasuje zainteresowanym? Powinno. Wszak poprzedni szlak równy jest praktycznie dzisiejszemu (wychodzi mi nawet, że dłuższy), a umówmy się, że miejskie turlanie się nie jest dla nas – ludzi poważnych i z zasadami oraz ambicjami wyruszenia w pozaparapetowy świat! Betonowy, stęchły…
Jest pewną sztuką złapanie zamku w Karnitach w oparciu o szereg skrótów, tych wykluczających samochody i naturalnie turystykę pieszą. Tu trzeba mieć węch do ścieżek i ten wykazałem.
Przed casami internetu dysponowało się mapami tylko papierowymi. Była taka: „Pojezierze Iławskie i Olsztyńskie”. Brałem ją zawsze na bagażnik, by w mijanych gdzieś Jakubowach Kisielickich wiedzieć, gdzie dotrzeć. Nagle Stary Folwark wiele ci mówił i wskazywał trasę – tędy do domu! Jedź nią, mimo że patrzycie się na siebie po raz inauguracyjny!
Rozszerzyło mi to orientację i pozwoliło na wiele odkryć. Takich łączników między koloniami, bo gdzie tu mówić o regularnych wsiach? Dziś jest cudownie, mamy nawigację w telefonach, więc najwęższa leśna ścieżyna pokazuje, w jakim kierunku się przemieszczasz. Nie jesteśmy w stanie się zgubić.
Niemniej podkreślam: nie zgubić się, a dojechać do celu najkrócej, to dwie różne rzeczy. GPS zwykle pokazuje drogę wymuskaną, najlepszą, a rowerowo to bez znaczenia, zbędne okrążanie w luksusie. Właśnie idealny przykład znajdziemy w Karnitach: 40 km, kontra 24 – jakże potężny dyferencjał!
Wykażę też jeden skrót absolutnie do pominięcia, to słynny towarzysko „morderca dętek”! Niejeden rowerzysta tam łkał, iż dał się nań skusić, w tym ja i mój sąsiad, tylko w tym roku!
Ruszamy z Iławy w trasę standardowo: kto lubi piękne widoki, początkuje ją alejką przy „dzikiej” plaży, kierunek „Skarbek”. Kto bardziej zasadniczy, śmiga Lipowym Dworem na Szałkowo. Pamiętajcie o wodzie – co godzinę litr, lubo co półtorej godziny półtora. Skwar jest i pewnie potrwa, zakaz odwadniania! Wielkim plusem dzisiejszej wycieczki, iż sklepów napotkamy naddostatek: Szałkowo, Makowo, Urowo…
Karnity też zaopatrzone, byle się opamiętać i nie zapomnieć! Malowniczość wizji mamy zapewnioną – Jeziorak przeziera od lewej, towarzyszy nam i to w całkiem zsuniętej dolinie. Widzimy go jak z paralotni, w Makowie dostąpimy kulminacji patrzenia z góry. W centrum ośrodków wypoczynkowych, między barami, a kioskami. Jednakże podczas drogi ku Karnitom zalecam nierozpływanie się nad „panoramą makowieńską”, tj. widokiem na plażę, żagle i błękit akwenu, bo to dekoncentruje, rozleniwia. Z powrotem będzie na to czas, gdy 35 km będzie za nami, a 10 do ogródków działkowych kończących Iławę.
W ogóle odwieczny asfalt Kamień-Makowo-Boreczno jest jak powiększony wąż boa – gdzie on nie haczy i się nie wygina! Diabuł istny i pożeracz naszego potencjału, dlatego wybraliśmy Szałkowo-Jażdżówki-Jezierzyce i wlot na Makowo. Linię.
Świeżo stosunkowo oddaną, do niedawna szła tam piaszczysta pustynia. I tu Achtung! „Morderca dętek” będzie kusił, by zboczyć z asfaltu i śmigać prosto, tuż przed Makowem, od razu w las! To pozostałość „pustynnego szlaku”, budowa zrobiła z tym porządek. „Morderca” to pasek idący wzdłuż Jezioraka, miliony tam igieł, rozbitego szkła – dukt obumarły. Ma mnóstwo trofeów dętkowych, na zdjęciu widać, gdzie diabuł czyha, kusi! Nie można tam wjeżdżać, bo powrót na piechotę, a to raczej z perspektywy kilometrażu się nie uśmiecha! A jak się uśmiecha, to zapraszam najserdeczniej!
I teraz tak: ośrodki mijamy, jedziemy w las. Wybije nas za moment w Sąpach, a stamtąd już „dycht” – jak to mówią na wsiach i Urowo – klucz do wszystkich kluczy! Urowo ma przepiękny, stary cmentarz i mniej przepiękny, ale za to konkretny sklep – pijmy tam H2O, zasłużyliśmy!
Na liczniku niecałe 22 km, mijamy Urowo i zaraz szukamy drogi w prawo, z wiatą przystankową, dość nieoczekiwaną. To germański skrót do posiadłości zamkowej, a autem jeszcze nie wąchamy nawet Boreczna – cuda na cudach! Po tym skręcie już nie zbłądzimy, trzy minutki i zamek z plażą ante portas. A także ze świeżo zamontowaną siłownią w zacienionym bożo parku, o większej liczbie stanowisk niż chyba w Iławie mają wszystkie razem wzięte. Wewnątrz gmachu: restauracja, bar, lody, piwo bezalkoholowe, pełen relaks. Na równo przystrzyżonej łączce przed wejściem głównym zaś leżaki, opalanie – odpoczniemy tak czy siak przed powrotem silnie. A! Zapomniałbym – jelenie tam żywe za tylnym płotem, sarny, nie boją się ludzi, odwiedźcie je!
Godzina myślę na kompleksie wystarczy i wracamy – byle do Makowa. Szybko minie!
W ogóle wraca się szybciej niż dojeżdża, nie dojdę prawidła tej reguły, ale nieomylnie cię dosięgnie. Ja zawsze, o ile upał (a tę pogodę mimo wszystko polecam najbardziej), zażywam w Makowie rytualnej kąpieli: wskakuję do Jezioraka w koszulce, by potem hołubić ją na ciele. Co za schłodzenie w ostatecznym wypuszczeniu się na Iławę!
Mój patent – mijane towarzystwo majaczy ze słońca, a ja jak po wizycie przy ratuszu, gdy chodzą te gejzery wodne – wybraniec słowem na tle śmiertelnych! Jak zaliczycie tę trasę, podskoczy wam cholernie samoocena, mogą wręcz pojawić się objawy podziwu dla swych nóg i determinacji!
Na koniec zagadka, którą rozsupłajcie. Na czerwonych cegłach zamku tarasu parterowego wyryta jest data ich wyrobu i „montażu” w Karnitach. A także nazwy firm, które je w ówczesnych Niemczech wykonały. Nie zapomnijcie w to wejrzeć, by zapamiętać i błysnąć na imieninach. Szerokiej drogi!
LESZEK OLSZEWSKI
Oto jak uniknąć „mordercy dętek”,
skrótu leśnego pełnego igieł i szkła.
Wlot do niego to ta czarna dziura na zakręcie.
My jedźmy asfaltem w prawo, zrobimy 500 m więcej,
lecz nie skończymy z flakiem u wlotu ośrodków w Makowie.
Punkt topograficzny nr 1 dzisiejszej wyprawy.
To w tę „uliczkę” skręcamy tuż za Urowem,
chcąc za moment ujrzeć zamek w Karnitach.
Samochód ma jeszcze przed sobą 18 km, my niecałe 2.
Dotrzeć rowerem z Iławy do Karnit
– nie każdemu się zdarza, wam niech się zdarzy!
Skorzystanie z tego okna widokowego
polecam w drodze powrotnej, by się nie rozleniwić,
to oczywiście przepastna panorama z Makowa na Jeziorak.
Disneyland tej trasy!