W ubiegłotygodniowym Kurierze przeczytałem niezwykle ciekawą informację, taką mianowicie, że rady miasta i powiatu iławskiego wyraziły wolę podjęcia działań, by poszerzyć tzw. mały ruch graniczny z Obwodem Kaliningradzkim o powiat iławski, który jako jeden z kilku położonych na południu województwa jest z niego wyłączony. A szkoda, bo Kaliningrad to stolica Prus Wschodnich i tam się jeździło przed wojną załatwiać to i tamto, jak teraz do Elbląga czy Olsztyna! Warto by więc mieć to miasto (ex Królewiec, 185 km stąd) znów na turystycznym szlaku po 70 latach grodzenia się zasiekami. Tak to mądrze zaświtało to w urzędniczych głowach.
Wszystko brzmi obiecująco, ale przyznam wam, że sam ów news nie był tak ciekawy, jak kwestie poboczne, tj. napisany z tej okazji raport: jak do tematu podeszli iławscy radni – ile oni zobaczyli w tym różu, a ile potencjalnej czerni. Daje to świetny przyczynek do analizy, co w ludziach siedzi i jakie blokady czasami nimi kierują! Niedawno zabrałem głos w sprawie stereotypów i musimy dziś do tematu wrócić, bo żywy organizm się tego dopomina!
Na początek baza: tak jak nie każdy Arab to terrorysta, tak i Rosja dziś to na szczęście nie Putin, to także miliony myślących ludzi, którzy go nie cierpią! Gorący temat anschlussu Krymu odrodził stereotyp antyrosyjski jako narodu barbarzyńskich agresorów oraz pokornych niewolników i jest to stereotyp do bólu fałszywy i szkodliwy. Jak w nim zmieścić setki tysięcy demonstrantów sprzed roku, którzy zebrali się w Moskwie i innych miastach pod hasłem „Rosja bez Putina”?
Jak w nim zmieścić Kasparowa, Chodorowskiego, dziennikarzy otwarcie demonstrujących swoje „veto” wobec „nieomylnego”, rosyjskich obrońców praw człowieka czy redakcję niezależnej do bólu „Niezawiesimajej Gaziety”? Rusofobia jest potworną głupotą. Patrzenie na Polaków za komuny przez pryzmat generała Jaruzelskiego też nie było przejawem szczególnej inteligencji. Uwierzycie bądź nie, ale jest film z trasy koncertowej McCartneya w 2003 roku. Koncerty na Placu Czerwonym i w St. Petersburgu, wszędzie McCartney spotyka się z rosyjskimi luminarzami sztuki: muzykami, malarzami, pisarzami. Dostaje doktorat honoris causa słynnego petersburskiego konserwatorium i powiem wam szczerze, że ja tak inteligentnych twarzy w Polsce nie widuję. Tam malarz po prostu wygląda na malarza, więc tymi ludźmi sobie za przeproszeniem gęby nie wycierajmy, to tak dla porządku.
W debacie iławskich radnych padło sformułowanie, że Rosja to kraj bandycki. Może w Holandii ktoś rzuci, że Polska to kraj złodziei i też trzeba by zamknąć im granicę – daleko na takich uproszczeniach się dochodzi – sami widzicie. W Stanach po zamachach 11 września Bush pierwsze, co zrobił, to w orędziu przestrzegł Amerykanów przed chęcią rewanżu na muzułmańskich mieszkańcach Stanów: „To uczciwi ludzie, ciężko pracujący na poprawę swego losu, zaatakowali zaś nas szaleńcy i ich wytropimy i ukarzemy”. Nie padło słowo o bandyckich krajach, nacjach, żadnych uprzedzeń i tu każdy dostrzeże inteligencję działania.
Zresztą daleko sięgać: Biblia, która dla katolików powinna być bazą systemu wartości, daje historię Sodomy i Gomory, dwóch do cna zepsutych miast, które Pan Bóg z sobie wiadomych przyczyn zapragnął poddać hekatombie. Ale zanim tego dokonał, po kilkakroć kazał sprawdzić, czy nie ma tam choćby jednego sprawiedliwego pośród tysięcy niegodziwców, bo jak jest – miasta nie tknie, właśnie ze względu na jednostkę. A tu ktoś o 140 milionach ludzi daje komunikat: bandyci. Rozśmieszyła mnie wizja, że Rosjanie z bronią palną przyjadą tu się prawie strzelać – do Iławy, czemu nie? Strzelali już w 1945 r., to sobie przypomną. W Gdańsku, gdzie mały ruch graniczny obowiązuje, Rosjan zobaczysz w hotelach, IKEI, na starówce, zawierających znajomości z polskimi gospodarzami. Tak się zbliżają narody, a każdy naród może w jakiejś chwili mieć przywódcę dyktatora czy nawet zbrodniarza, bez żadnych konotacji z Putinem. Czechom chociażby w latach 2003-13 było wstyd za Klausa, Ukraińcom do niedawna za Janukowycza, a Irańczykom za Ahmedineżada.
Zatem proponuję skoncentrować się nie na Krymie, bo to nie domena radnych miejskich czy wiejskich, a na meritum i ja bym tu Rosjan widział jak najmilej! Niech pływają po Jezioraku, penetrują lasy, zaglądają do jubilerów, kafejek i marketów. Poznamy się, spojrzymy sobie w oczy, jeden czy drugi z nas zostanie zaproszony do nich z rewizytą w gości, pozna dzieci, sąsiadów, okolice.
W 1989 r. jak Rosjanie przyjeżdżali tu handlować, prof. Stefan Trykacz poznał na iławskim targu dwie poważne panie: córkę (lat ok. 45) i jej matkę. Kupił coś raz, drugi, potem dowiedziawszy się, że nocują w jakimś okropieństwie, zaprosił do siebie na kąpiel i kolację, bez podtekstów. Panie nieśmiało przyszły, posiedziały, opowiedziały o sobie: córka wykładała na uniwersytecie, mama była emerytowaną nauczycielką. Sytuacja materialna spowodowała, że wakacje spędzały w dalekim kraju, a mieszkały we Władykaukazie (północna Osetia). Trzy razy w roku zjawiały się w Iławie te przedstawicielki bandyckiego kraju, a Stefan im załatwił nocleg u siostry. Potem z wdzięczności zaprosiły go do Rosji. Zobaczył ten Władykaukaz, obwiozły go, naprzywoził zdjęć, wspomnień, oczarowań.
Sam po jakichś szantach tutaj siedziałem w lokalu z zespołem z Murmańska i ci chwalili się, że za tydzień lecą na festiwal do Jacksonville w USA. To ich miasto partnerskie, a inne to m.in. brazylijska Kurytyba, norweskie Tromsoe i właśnie Kaliningrad. Tak świat się poznaje, zbliża, integruje. Mimo Putinów i zestrachanych radnych, siejących zawczasu atmosferę paniki, trwogi, niepokoju, obrony „naszych”, zagrożonych interesów. Wypisz-wymaluj kremlowska propaganda wobec Krymu i Ukrainy! Co za sojusz mentalny, któremu my, ludzie otwarci i nieuprzedzeni a priori do kogokolwiek, musimy powiedzieć mocne: nie! Nie rasy, nie narody, a ludzie. Nie napuścicie nas!
LESZEK OLSZEWSKI