Mateusz to taki rozgarnięty chłopiec. Szybko nauczył się chodzić, a od kilku tygodni nawet mówi. Pierwszy raz powiedział słowo „mama”. Ale Krystyna tego nie usłyszała. Cieszy się, że jej dziecko normalnie się rozwija. Ludzie mówią, że dziecko jej odbiorą, bo ona nie ma z czego żyć. Ale ona kocha Mateusza, choć nigdy nie usłyszy syna...
Tomasz Reich
Janek lubił bić żonę najbardziej wieczorem. Sprawiało mu to wielką frajdę, tym bardziej że czuł się w tym bezkarny. Zresztą Krystyna poza tym, że była dobrą kobietą, to do tego nie mogła się nikomu poskarżyć. Po prostu idealna kobieta do życia, a jeszcze lepsza do bicia. Nawet jak przywali jej pięścią w pysk, to i tak nie będzie krzyczeć, a co najwyżej poryczy się. W małym miasteczku położonym przy wschodniej granicy z Ukrainą ludzie jej w ogóle nie znali i nie mieli z nią kontaktu. Zresztą Krystyna rzadko wychodziła z domu, bo wstydziła się pokazać poobijana ludziom. Siedziała tygodniami w domu z dzieckiem i czekała spokojnie na własną śmierć. Miała świadomość, że jeśli nie pomoże jej nikt z rodziny, to prędzej czy później stanie się jej coś złego. Najbardziej jednak bała się o Artura, który z dnia na dzień rósł, a uśmiech na jego malutkiej twarzyczce trzymał ją przy życiu. Tylko on i nic więcej.
Ale kiedy Krysia poznała Janka, nikt nie przypuszczał, że będzie miał kłopoty z alkoholem. Jak opowiadają znajomi Krysi, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Oboje poznali się całkiem przypadkowo nieopodal Torunia, w którym kobieta mieszkała w ośrodku dla ludzi, takich jak ona. Janek wydał się jej od razu facetem z marzeń, uwierzyła, że w końcu z nim stworzy prawdziwą rodzinę, której jej brakowało przez całe życie, za którą tęskniła. Starsza siostra Joanna Zybowska nie wtrącała się w jej sprawy, bo w końcu Krystyna miała już skończone 35 lat, więc mogła za siebie decydować, a przecież każdy ma prawo do szczęścia.
– Krysiu, pamiętaj, że zawsze możesz do mnie napisać list albo smsa, jeśli działoby się coś złego – powiedziała Joanna do siostry.
Krysia uśmiechnęła się do niej i przy pomocy rąk wyraziła wdzięczność. Mocno wierzyła, że jej los się tym razem odmieni. Co prawda, miała obawy, czy to dobry pomysł, bo w końcu siostra miała wyjechać z Nowego Miasta na drugi koniec Polski, ale przecież każdy ma prawo do szczęścia.
Ślub był skromny. Po latach wydawało się, że dziewczyna w końcu znalazła prawdziwe oparcie w mężu. Od dzieciństwa wszyscy martwili się o nią, że spędzi całe życie w samotności. Kobieta urodziła się głucha i z tego powodu przez całe życie nie miała kontaktu z otoczeniem. Teraz to miało się zmienić. Zaraz po ślubie wyjechała więc z rodzinnego domu w Nowym Mieście Lubawskim pod wschodnią granicę do jednego z miasteczek pod Przemyślem. Siostra głuchoniemej Krysi miała z nią najlepszy kontakt w rodzinie od dzieciństwa i choć sama miała czwórkę dzieci, to swoją młodszą siostrę traktowała w szczególny sposób. Dobrze wiedziała, że poza nią Krysia nie miała na kogo liczyć. Dlatego kupiła siostrze komórkę, żeby mieć z nią kontakt.
Krysia na początku nie dawała znaków życia. Wszystko wskazywało na to, że jest szczęśliwa z Jankiem tym bardziej, że po kilku miesiącach okazało się, że spodziewa się dziecka. Lekarze od razu orzekli, że chłopiec urodzi się całkiem normalny i w przeciwieństwie do rodziców, będzie mówił i słyszał, choć to będzie wymagało dużej pracy. Asia o ciąży siostry dowiedziała się z smsów. Chciała nawet do niej pojechać, ale Krysia nalegała, żeby została w domu, bo nie potrzebuje żadnej pomocy. To zachowanie zdziwiło ją trochę, bo dotąd nie unikała z nią kontaktu, ale skoro nie chciała, żeby ją odwiedzać, to uszanowała jej wolę.
Chłopiec urodził się w styczniu. Krysia z Jankiem dali mu na imię Artur. Ale nic nie zapowiadało tego, że w małżeństwie siostry Asi działo się źle. Krysia na smsy Zybowskiej odpowiadała lakonicznie. Tak było do czasu.
Asia nie pamięta, kiedy przyszedł pierwszy sms od siostry. To musiało być jakoś w listopadzie. Krysia w trzech słowach napisała jej tylko, że potrzebuje pomocy, bo mąż ją bije. Asia odczytała go i od razu po policzkach spłynęły jej łzy. Mąż leżący obudził się w tej samej chwili.
– Co się stało, dlaczego ty płaczesz. Boli cię coś? – zapytał Andrzej.
– On ją bije. Napisała do mnie – ratuj mnie. Boże, co tam się dzieje? – odpowiedziała. – Co on jej robi?
– Kto bije, kogo, o czym ty mówisz? Miałaś zły sen czy co? – zapytał.
– Krysia. Ten bydlak ją bije. Rozumiesz, on ją bije i napisała do mnie, żebym ją ratowała, przecież ona jest tam zupełnie sama i do tego z Arturem. Nie możemy ich tak zostawić.
Andrzej przetarł oczy i dopiero teraz do niego dotarło, że żona mówi o swojej siostrze. Musi być naprawdę źle, skoro napisała do niej sms-a w środku nocy. Przytulił tylko mocno Joannę i powiedział, że rano coś będzie trzeba z tym zrobić. Może pogadać jakoś z resztą rodziny, jak pomóc Krysi. Ale ona dobrze wiedziała, że na rodzeństwo nie ma co liczyć, bo oni sami ledwie wiązali koniec z końcem. Dlatego Asia postanowiła już wtedy jechać na ratunek siostrze i jej dziecku. W domu Zybowskich decyzja zapadła krótko przed Bożym Narodzeniem.
– Jedziemy. Nie można jej tam zostawić – powiedziała Asia. – Musimy ją stamtąd zabrać. To moja siostra, poza tym Artur musi wychowywać się w normalnych warunkach.
Dzień później razem z mężem wyjechała na wschód, żeby ratować siostrę i jej dziecko. Nie wiedziała, co ją tam czeka, ale miała świadomość, że Janek bije Krysię. Jej gniew i ból był tak duży, że jeszcze w drodze do Przemyśla postanowiła ją zabrać z dzieckiem do siebie.
– Jakoś to będzie. Przecież nie możemy jej tak zostawić – powiedziała Joanna do męża. – U nas przynajmniej nikt nie będzie jej krzywdził.
Od kilku tygodni na ciele Krysi nie ma już żadnych siniaków. A jej synek śpi spokojnie. Krysia jest bezpieczna. Już nikt jej nigdy nie uderzy, a jej synek ma szansę na to, żeby dorosnąć w normalnym otoczeniu. Nigdy więcej nie zobaczy, jak ktoś podnosi rękę na jego mamę.
TOMASZ GÜNTHER REICH