W kontekście tego, że wielu ludzi przygotowuje się już do balów andrzejkowych, nerwowo oczekując co tam przyniosą im wróżby z ciekłego wosku tudzież innych podstarzałych fusów, spróbujemy w tym klimacie pokusić się o gusła bardziej realne – rysujące kontury tego, co może zmienić się w Iławie po powierzeniu jej głowie i rękom nowego burmistrza, z misją którego chyba tylko odchodzący satrapa nie wiąże nadziei.
Leszek Olszewski
Szczerze wam powiem, że z mojej perspektywy dzisiejszy zwycięzca wyścigu do ratusza wyskoczył trochę na wizjer jak królik z kapelusza, co zresztą musiało być odczuciem szerszym, bo mało kto z okazji wywieszenia banerów i billboardów kojarzył chłopa w ogóle. Potem pojawiła się gazetka wyborcza całego jego komitetu, którą – nie ukrywam – zamierzałem po dostaniu w ręce zrzucić do kosza.
Nie żeby coś tam do kogoś mieć, ale generalnie z zasady, że zaśmiecenie sobie mózgu czymś takim nie może odbić się pozytywnie na ogólnej sprawności psychofizycznej, o którą dbam nie oglądając m.in. telewizji, zwłaszcza gdy emisja zahacza o sprawy polskie. Ale, że lubię się pośmiać – skonstatowałem – popatrzę sobie na facjaty różnych kandydatów, bo od tej strony wymiar polskiej prowincji zawsze jawił mi się atrakcyjnym.
I tak przeglądam startujących tu i tam, i zaskakująco dużo znajduję postaci, które szanuje i lubię, choć może nawet o tym nie wiedzą. Jedną, groteskową też co prawda, ale potraktowałem to jako wyjątek potwierdzający regułę, notabene elektorat pana (zdaje się) odrzucił. Generalnie jakimś nowym powiewem personalnym powiało mi w perspektywie gdyby wygrali, no to mówię – poczytam kimże jest ich wysunięty przed szereg lider, skoro tak sensownymi ludźmi dał się otoczyć.
Dokonałem lektury i po cichu – na własny użytek rzekłem sobie: „To ten koń! Dobrze by się stało gdyby wygrał”. Ale czy da radę, skoro w świadomości ogólnej nikle – wydawało mi się – funkcjonuje, jeśli w ogóle. Sensacja była więc pełna, gdy doszły mnie w powyborczy poniedziałek newsy, że II tury nie będzie, a czarny koń okazał się resztę stawki wziąć o kilka długości, niszcząc przy tym płonne nadzieje babek i jaśnie panów z komisji wyborczych na zarobienie kolejnych 100 zł z okazji elekcyjnej dogrywki.
Teraz widzę, że elekt zaprosił do siebie do domu redakcję Kuriera i przybliżył się trochę szerokiej publiczności, pokazując oblicze człowieka łagodnego acz stanowczego, oczytanego, pełnego pasji, profesjonalisty o jakim miasto pokroju Iławy może tylko marzyć. Ziściło się. Wyborcy dojrzeli przez 4 lata bolesnej PGR-owskiej rzeczywistości aż miło. Jeszcze raz gratuluję! Przy całym szacunku naturalnie dla innych startujących i ich sympatyków. Postawiliście również państwo na bardzo sensownych ludzi, ale wygrać mógł tylko jeden. Takie jest „szycie”.
Primo więc – jeżeli burmistrz nie odziedziczy po swoim poprzedniku noszącego znamiona epidemii pustosłowia (oczywiście jestem pewny, że nie), to wreszcie kilka problemów tutaj albo się skończy, albo ruszy z miejsca. Chociażby alejka wokół Małego Jezioraka, zostawiona w kwestii wykończenia ewentualnemu cudowi Boskiemu dobije w końcu kresu.
Niedużo trzeba, by tak się stało i aż wstyd, że do tej pory – z roku na rok, zajmowano się np. bzdetami rodzaju przemianowania Alei Pojednania w Jana Pawła II, gdy zarówno Pojednanie jak i Jan Paweł urywały w środku swój równy chodnikowy bieg, stając się za moment zaciemniałym wspomnieniem asfaltowej arterii z lat późnego Gierka. Kiedy ruszy kino, też się w końcu ludzie dowiedzą, z pełną informacją co zawalono za PGR-u, że termin sierpniowy stał się najprędzej osiągalny w lutym.
Rzecz też cholernie ważna – nasycenie miasta równoległą spacerowej siecią dróg rowerowych, by amatorzy jazdy na dwóch kółkach nie jeździli slalomem między pieszymi, tudzież nie absorbowali ruchu ulicznego pojazdów mechanicznych, bo aut coraz więcej a szlaki takie jak ze feralnego Gierka. Ścieżki rowerowe to absolut w krajach starej Unii Europejskiej i generalnie nic trudnego do realizacji, trzeba tylko dostrzec problem.
Został on tu dostrzeżony i zdiagnozowany błyskawicznie, zyskał nawet rangę jednego z bardziej palących, ale to nie dziwi, skoro sugestie takie padają z ust dziś burmistrza, a kiedyś czynnego sportsmena – członka kadry Polski bodaj w lekkiej atletyce. Będąc świadomym co daje zaszczepienie od dziecka zamiłowania do uprawiania sportów, chce też ów człowiek szybko podjąć realne kroki, by prywatny inwestor zbudował tu basen kryty z różnymi centrami odnowy itp.
Wtedy miasto sfinansuje szkołom korzystanie z niego w ramach lekcji WF, komercyjnie zaś zarobi na siebie w wymiarze ogólnodostępnym. Pływać powinno się cały rok, a nie od czerwca do sierpnia. Zwróćcie uwagę na porost wszelkiego rodzaju aqua-parków i fenomenalnego powodzenia jakim się cieszą przez 12 miesięcy w roku. Pewnie byliście w Sopocie, Polkowicach czy w Ostródzie. Tak, w Ostródzie!
Ale wstyd, że tak są z przodu – nieprawda? Może gdyby nie PGR więcej by było aktualnie symptomów miasta w tym niestrawnie sennym aktualnie i bez życia mieście. Pomóc ma temu planowana przystań jachtowa, nowe boiska, druga część obwodnicy i wchłonięcie przez zyskujący na dynamice gród terenów okolicznych – plany są doprawdy imponujące.
A co ważniejsze realne, jakże inne bzdurom sprzed czterech lat, że Iławę z miasta turystycznego planuje się przekształcić w... przemysłowe. Szkoda, że nie w otoczone górami – szanse obu opcji oceniam na równe. Szykuje się więc epokowy skok cywilizacyjny nad Jeziorkiem, zważywszy chociażby na dotacje unijne, które będą do wzięcia i będą tu wzięte!
Stopień bowiem „bycia w temacie” obecnej ekipy w kwestii pozyskiwania ich, jest wprost proporcjonalny do stopnia nie bycia w temacie ekipy PGR-owskiej. I to jest ogólnie nastrajające ogromnie wiosennie tej wiosennej jesieni!
Leszek Olszewski