Wiele sytuacji w życiu sprawia, że ludzie przychodzą, odchodzą, a inni z kolei pozostają na długi czas. Wierzę, że niektóre osoby pojawiają się na naszej drodze „po coś”. Mają swoją misję do wypełnienia i konsekwentnie realizują plan, który ktoś na górze ułożył wiele lat wcześniej. Często nie doceniamy tego, co zostało nam ofiarowane i patrzymy tylko na czubek własnego nosa, a to, co najważniejsze, staje się ulotne i niewidoczne. Jednak w planie, który ktoś dla nas napisał – przewidziano powroty. „Im większe w człowieku wewnętrzne rozbicie, poczucie własnej słabości, niepewności i lęk, tym większa tęsknota za czymś, co go z powrotem scali, da pewność i wiarę w siebie”.
Istnieją na świecie ludzie, którzy mimo braku jakichkolwiek powiązań rodzinnych – są dla nas jak brat czy siostra. Patrzymy im w oczy i czujemy, że to właśnie te osoby, którym warto powierzyć wszystkie nasze troski i zmartwienia, bo zwyczajnie nas zrozumieją. Możemy z nimi bezczynnie siedzieć i milczeć, śmiać się, bawić i płakać. To oni sprawiają, że kiedy mamy problem – czujemy się bezpiecznie i wiemy, że mimo wszystko – będzie dobrze. Sami wskoczylibyśmy za nimi w ogień, oddali rękę, krew, serce, całego siebie. Ona taka jest. Różnimy się wszystkim. Kolorem oczu, włosów, charakterem, upodobaniami, grupą krwi, rozmiarem buta i kształtem nosa. Wychowywało nas dwóch ojców, dwie matki, nasi bracia także są inni. Jednak mimo tak wielu różnic, to właśnie dla niej wskoczyłabym w ogień, oddała serce czy rękę. Moja siostra – jedyna na świecie, którą zesłał mi ktoś z góry.
Kochana Siostro! Długo nie rozmawiałyśmy. Minął prawie rok od naszego ostatniego spotkania. Bardzo tęsknię. Mimo że widywałyśmy się każdego dnia – nasze spojrzenia były wrogie i pełne nienawiści, a my udawałyśmy, że się nie znamy. Dziś siedzę zalana łzami i zastanawiam się, co było przyczyną. Mogłabym obwiniać wszystko i wszystkich dookoła, ale w głębi serca wiem, że to tylko i wyłącznie nasza wina. Zarówno moja, jak i twoja. Pozwoliłyśmy na to, by ktoś nami manipulował i zaczął ingerować w świat, który same stworzyłyśmy.
Patrząc wstecz, przypominam sobie chwilę, w której się poznałyśmy. To było kilkanaście lat temu na szkolnym boisku. Duży harmider, pełno dzieci i my. Od razu złapałyśmy kontakt. Zwykle spotykałyśmy się na placu tuż przy bloku, w którym mieszkałaś, bo miałyśmy tam naszą ulubioną huśtawkę – mam nadzieję, że pamiętasz. To właśnie z tobą pierwszy raz w życiu jeździłam na rolkach i obdarłam sobie kolana do krwi. Zawsze się mną opiekowałaś jak starsza siostra, bo wiedziałaś, że mam problemy ze zdrowiem – dziękuję! To były piękne chwile, niestety wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak ogromną rolę odegrasz w moim życiu.
Wiem, że los nie był dla ciebie łaskawy. Przeżyłaś dużo – za dużo. Wiem także, że w tych najgorszych momentach nie zostawiłam cię. Kiedy osoba najbliższa twemu sercu odeszła – robiłam wszystko, byś choć na chwilę poczuła się bezpiecznie. Nie musiałaś nic mówić – znam twoją mimikę twarzy na pamięć, wiedziałam, kiedy było źle. Wówczas pomimo wszystko – byłam przy tobie. Niejednokrotnie zdarzały się sytuacje, kiedy tkwiłyśmy w konflikcie. Jednak nic nie było w stanie powstrzymać mnie przed tym, by ci pomóc. Chwilami nie rozumiałam, dlaczego to robiłam. Przecież nigdy nie nazywałam cię swoją przyjaciółką ani nawet dobrą koleżanką – po prostu się znałyśmy i lubiłyśmy spędzać wspólnie czas. Myślę, że połączyła nas siła naszych charakterów. Uzupełniałyśmy się jak dwie połówki jabłka. Niestety coś sprawiło, że to jabłko przecięto na pół. Kto to zrobił? My!
Jak to się stało? Kiedy? Dlaczego? Po co? Zasypuję się tysiącami pytań. Wciąż szukam odpowiedzi – bezskutecznie. Niby nie byłaś nikim ważnym, niby nie znaczyłaś zbyt wiele – a jednak! Miniony rok wiele mi uświadomił i pozwolił zobaczyć rzeczy, które dotychczas nie miały większego znaczenia. Przede wszystkim zobaczyłam, jak dużo straciłam przez ten rok. Dokładnie 12 miesięcy, 365 dni, 8.760 godzin, 525.600 minut, 31.536.000 sekund bez ciebie. Tak bardzo żałuję momentów w ciągu tych kilkunastu miesięcy, kiedy byłam przeciwko tobie i cię raniłam. Wiesz, jak bardzo ciężko jest mi przepraszać. Jednak są rzeczy ważne i ważniejsze. Moja duma i honor zeszły na ostatni plan.
Kochana Siostro! Przepraszam z całego serca za wszystkie wyrządzone krzywdy. Doskonale wiem, że nie zasłużyłaś na to, by tak cię traktować. Los zawsze kładł ci kłody pod nogi – niestety i ja to zrobiłam. Przepraszam!
Kochana Siostro! Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś. Przez kilkanaście lat pomagałam ci. Nadszedł dzień, kiedy to ty wyciągnęłaś mnie z dołu. Dałaś wiarę, nadzieję i miłość – dałaś mi wszystko – siebie! Dziękuję!
To mój list w butelce. Ciebie dziś tu nie ma – nie będzie przez długi czas. Mimo to mam nadzieję, że go odczytasz. Dziś, jutro, za rok czy dwa – to nie ma znaczenia. Chcę, żebyś wiedziała, że jesteś częścią mnie. Kiedy nie ma cię obok, zaczynam rozumieć, dlaczego tak wiele byłam w stanie poświęcić, by ci pomóc. Nie wiem, gdzie jesteś, nie wiem, co się z tobą stało. Pamiętaj jednak, że cokolwiek by się nie działo, możesz na mnie liczyć. Choćbyś była na końcu świata i potrzebowała mojej pomocy – przyjadę po ciebie! Zrobię wszystko, by krzywdy, które wyrządził ci los, zostały naprawione. Nie oczekuję w zamian zupełnie nic. Zrobiłaś wystarczająco dużo – pojawiłaś się w moim życiu. Teraz siedzę sama w tych ciemnych, opustoszałych czterech ścianach. Bardzo za tobą tęsknię – mam nadzieję, że o tym wiesz.
Kochana Siostro! Niech wiatr zawsze wieje ci w plecy, a słońce świeci w twarz. Niech skrzydła przeznaczenia zaniosą cię do nieba, byś zatańczyła pośród gwiazd. Proszę, wróć!
Jesteśmy na tyle prości bądź przeciwnie – na tyle złożeni, że dopiero po stracie czegoś dostrzegamy, jak bardzo to było dla nas ważne. Miejsce po starej, zepsutej lodówce – bez problemu można zastąpić. Podobnie miejsce po meblach, samochodzie czy telewizorze. Jednak miejsca po kimś bliskim nigdy nie wypełnimy. To miejsce na zawsze pozostanie puste. Ludzie odchodzą z jakiegoś powodu, jednak najważniejsze jest to, by mieli także powód do powrotu. Naszą rolą jest sprawić, by chcieli wrócić i być przy nas. Istnieją na świecie ludzie, którym pozwolimy wracać zawsze. Choćby nie wiadomo, jak nas zawiedli i zranili. Mimo że wywoływali najokropniejszy ból, gdy odchodzili – to wywołują najcudowniejszy uśmiech, gdy powracają.
AGATA MACHOWSKA