W jednym z felietonów napisałem, iż burmistrz Lubawy Edmund Standara identyfikuje się z Lubawą, w związku z czym przypisałem mu apriorycznie stwierdzenie: „Lubawa to ja”. Chcąc przybliżyć czytelnikom sylwetkę i część dokonań „Lubawy”, zaproponowałem jej wywiad. „Lubawa” nie zechciała rozmawiać. Olała temat.
Andrzej Kleina
„Andrzej Kleina posiada negatywne nastawienie do Lubawy i jej mieszkańców i nie widzę najmniejszego sensu oraz celu udzielania wywiadu, który w założeniu ma wywołać tylko negatywne skojarzenia na temat miasta.
Andrzej Kleina celowo w sposób nieracjonalny i nieobiektywny krytykuje wszystkie działania miejskiego samorządu. Spod jego pióra nie wyszedł ani jeden artykuł, w którym znalazłaby się jakakolwiek pozytywna informacja o Lubawie. Kleinie w Lubawie nie podoba się dosłownie nic:
* inwestycje sportowe (budowa miejskiego stadionu piłkarsko - lekkoatletycznego i hali widowiskowo-sportowej), * tworzenie nowych miejsc pracy (budowa dzielnicy przemysłowej), * doprowadzenie do miasta gazu ziemnego, * skuteczność w pozyskiwaniu środków unijnych, * zdobywanie czołowych lokat w ogólnopolskich rankingach wyróżniających te miasta, które przez niezależnych ekspertów postrzegane są jako prężnie działające ośrodki gospodarcze.
Czy inwestycje ważne dla rozwoju miasta to powód do kpiny i żartu? Niezbywalne prawo do krytyki, jakie ma każdy, nie usprawiedliwia w żaden sposób nieobiektywnego komentowania faktów przez Andrzeja Kleinę.
W swoich artykułach Andrzej Kleina niejednokrotnie obraził również zarówno mnie jako osobę pełniącą funkcję burmistrza oraz moją rodzinę. Niech więc nie oczekuje, że będę prowadził z nim rozmowę, narażając się na kolejne złośliwe uwagi.
Szanując prawo redakcji do uzyskania informacji publicznej odniosę się do przedstawionych pytań, uwzględniając tylko ich treść merytoryczną. Z oczywistych względów (sic!) pominę w pytaniach te wątki myślowe, których miałki poziom intelektualny (?) na komentarz burmistrza po prostu nie zasługuje”.
I tyle burmistrz Edmund Standara!
Wypowiedź burmistrza jest zaiste szokująca! Po pierwsze, nigdy, ale to nigdy, nie wyraziłem negatywnego nastawienia do Lubawy i jej mieszkańców. Ba, ja nigdy i nigdzie, żadnego nastawienia wobec mieszkańców Lubawy nie uzewnętrzniałem. Po prostu, nie odczuwałem takiej potrzeby, ani też nigdy nie było to przedmiotem moich zainteresowań.
Po wtóre zaś, wyrażam przekonanie, iż konstruktor pisma burmistrza, oparł się na rozumieniu pojęcia „nastawienie” w sposób dla siebie właściwy, czyli opierając się na pierwszym z brzegu słowniku, gdzie nastawienie jest postrzegane jako postawa (+, -, 0), czy odnoszenie się do kogoś lub czegoś. I założył, a priori - mój negatywny stosunek do burmistrza.
Moje rozumienie „nastawienia” jest zdecydowanie inne niż konstruktora pisma burmistrza. Nastawienie w moim rozumieniu jest niczym innym jak „skumulowanym doświadczeniem percepcyjnym” (takiej formuły w słowniczku nie ma i to ból zapewne dla głównego polonisty magistratu!).
Czy moje nastawienie do burmistrza Standary jest negatywne? Zdecydowanie tak! Jest ono jednak wypadkową obserwacji negatywnych zjawisk, sytuacji i zdarzeń, których kreatorem i animatorem jest burmistrz. Czyli moje negatywne nastawienie nie ma charakteru a priori (nie jest powzięte z góry), a zdecydowanie a posteriori ( powstało na podstawie faktów, doświadczenia).
„Kleinie w Lubawie nie podoba się dosłownie nic” – powiada burmistrz. Fraza ta, nie może być przeze mnie zaakceptowana. Nie tylko dlatego, że głosi fałsz! Bo, odwołuje się też do mojego zmysłu estetycznego. Czyli w tym konkretnym przypadku, jest nie na temat. Bo przecież, ja nie zasiadam w jury konkursu piękności...
Wymienia burmistrz po stronie swoich sukcesów kilka elementów. Zapominając o jednej elementarnej, wręcz pryncypialnej zasadzie. On nie pracuje w czynie społecznym. Jest urzędnikiem dobrze opłacanym i skuteczność, szeroko pojęta skuteczność, musi być elementarnym probierzem jakości jego pracy.
Czyli „sukcesy”, to nic innego jak elementarny poziom pracy, poniżej którego zejść nie można. Bo brak „sukcesów” to bumelka. A w każdym prywatnym zakładzie pracy za bumelkę zwalniają. W magistratach niestety nie!
Sugeruje burmistrz Standara, iż pozyskanie środków unijnych jest rzeczą niebywałą. Przygotowanie wniosków nie jest wynikiem ponadnormatywnych umiejętności burmistrza, gdyż wnioski tego typu w większości przypadków przygotowuje Warmińsko-Mazurska Agencja Rozwoju.
Wymienia po stronie sukcesów burmistrz ponadto stadion i halę, dzielnicę przemysłową, doprowadzenie gazu ziemnego i wysokie miejsca w rankingach. Należy przypomnieć burmistrzowi, iż inwestycje w dzielnicy przemysłowej, miały miejsce w poprzedniej kadencji, gdzie poprzednia ekipa zakupiła za 400 tysięcy złotych 40 ha ziemi (ostatnio Standara kupił 1 ha za 100 tysięcy złotych).
Dzięki temu zakupowi przez poprzedników, może aktualnie burmistrz dokonywać ekwilibrystycznych wręcz roszad informacjami o infrastrukturze, w tym o „załatwieniu gazu dla Lubawy”, co jest wyjątkowo kłamliwym i śmiesznym twierdzeniem. Bez tej trafnej, perspektywicznej wizji poprzedniej ekipy, nie byłoby „gruntu na medal”, byłyby jedynie „szklane windy” i fontanny. Czyli specyficzne „wizje” burmistrza. Żywcem przeniesione z ulubionych przez niego książek o tematyce ezoterycznej.
Andrzej Kleina