Zaczyna być gorąco. Czuję, że coś się święci. Od kilku dni słyszę tylko dookoła: kupiłeś, załatwiłeś, zamówiłeś ciasto? Kto odbierze ciocię Romkę z dworca? Nie wyjadaj z lodówki, to przecież na święta! I odkurzanie, i sprzątanie.
Czemu mam wrażenie, że przez cały rok nic się nie robi, a teraz wszyscy próbują nadrobić stracony czas. Trudno mi uwierzyć, że coś takiego sprawia im przyjemność. Ewakuuję się stąd. Jeszcze i mnie przy okazji będą chcieli odkurzyć bądź co gorsze wykąpać.
Lubię zimę. Jak na nasze polskie warunki wcale nie jest zimno. Czuję się tu wolny. Nikt nic ode mnie nie chce. O, jest jeden minus. Zamarzł staw u sąsiadów, skąd ja teraz wezmę rybę? Tamtą z wanny mi zabrali. Egoiści.
– O, patrz mamo, jest Kitty!! – dociera do mnie z oddali. – Weźmy go do domu, bo tu zmarznie. Trzeba go mocno utulić!
I po spokoju. Pierwsi goście. Teraz będą mnie przekazywać z rąk do rąk i zachwycać się, jak jestem wspaniały. Dlaczego oni nie pamiętają, że jestem drapieżnikiem i nie dam rady wytrzymać całodziennych pieszczot? Muszę być cierpliwy. Cały dzień słyszę, że są święta i musimy być dla siebie wyrozumiali.
O nie, znowu ten pchlarz. Nie mogę patrzeć, jak on się łasi do tych wszystkich ludzi. Oddałby wszystko za coś do żarcia. Mam do niego pewien dystans. Był w tym domu przede mną. Nazwali mnie Kitty, choć jestem kocurem.
– Bo Junior jest przyzwyczajony, że w naszym domu kot nazywa się Kitty – tłumaczyła się moja nowa „mama”.
Bo się rozpłaczę. Żebym jeszcze bardziej upodobnił się do poprzedniej kotki, to mnie wykastrowali... Wszystko przez tego psa!
Dobra... Ciotki, babki, wujkowie, tabun dzieci jest, czyli zaczęły się święta. Chyba naprawdę mnie kochają. Nawet zostawili mi wolne miejsce przy stole. O, jednak nie. Dla niespodziewanego gościa. Ale kogo? Co roku na kogoś czekają i nigdy nikt nie przychodzi. No może prócz lekko podpitego sąsiada z naprzeciwka.
Idę do mojej bazy na kaloryferze. Przynajmniej mam pewność, że nikt mnie nie podsiądzie. Obserwuję walne zgromadzenie przy stole. Jak wkręcają dzieciom, że już jest pierwsza gwiazdka. Przecież to nieprawda! Nie dość, że jest godzina 16 to i tak jest niebo zachmurzone. No ale przecież tu chodzi o prezenty. Mam ochotę czasami powiedzieć tym ludzkim dzieciom, że nie ma mikołaja. Sam dziś rano widziałem, jak rodzice skradali się pod choinkę, aby podłożyć fanty. No ale niech im będzie. Są święta.
Jak on może to wytrzymać! Patrzy im się w oczy od ponad godziny. Goście po kryjomu zrzucają mu jakieś resztki pod stół. I te kolędy! Sam nie wiem, czy to oni bardziej fałszują, czy ten kundel. Moim zdaniem zwierzęta nie powinny tak się poniżać.
Kolejna godzina z głowy, a oni cały czas jedzą. Aż mi się spać zachciało od tego wszystkiego. No to wykrakałem.
– Ja chcę go! Nie ja! Ja byłem pierwszy! – krzyczą dzieci.
I już wiem, że ucieczka na nic się nie zda. Teraz moja cierpliwość zostanie ponownie wypróbowana. Tylko spokojnie, w końcu są święta.
Po tych pieszczotach przez tydzień się nie wymyję. Pewnie ten mały nie zauważył, że całe ręce miał brudne od czekolady, a ja teraz wcale nie jestem biały.
O, chyba koniec! Zbierają się, resztki zaczynają lądować w naszych miskach, a więc warto było czekać. Tak patrzę na tę moją niby-mamę, która zmęczona zmywa górę naczyń i nie rozumiem, skąd ta radość świąteczna na jej twarzy. Mąż na drugi rok powinien kupić jej zmywarkę.
Robi się znowu gorąco. Zbiórka na dole. O nie, ten mały bandyta chyba czegoś ode mnie chce. Za późno. Z ucieczki nici.
– No Kitty, futrzaku, powiedz coś – słyszę i nie rozumiem, o co mu chodzi. – Wybiła twoja godzina, masz mi teraz wszystko powiedzieć, masz minutę!
Ja mam mu coś powiedzieć? Przecież on i tak mnie nie rozumie. Ale proszę bardzo: nie lubię, jak mi dokuczasz i nie podobała mi się kąpiel, którą mi z uśmiechem na twarzy ostatnio sprawiłeś. Mam również pomysł, abyście zmienili mi karmę, bo tej sterylizacyjnej nie mogę przełknąć. I nie róbcie przerw w paleniu w piecu, bo grzejniki stygną i mnie to irytuje, coś jeszcze?
I znowu na nic. Co roku próbują i nie dociera do nich, że to tylko legenda! Nigdy nas nie zrozumiecie, a i może to dobrze. Ludzie mówią do siebie, a te ich rozmowy powodują tylko to, że się kłócą. W tym nasz urok, bo wy i tak sobie wszystko wytłumaczycie po swojemu, a my mamy spokój. Jest nam naprawdę dobrze. I niech tak zostanie.
– Specjalnie nic nie mówi! – mówi mój „przyszywany brat”. – Na złość! Już ja ci się odpłacę!
Pewnie znowu będzie mnie próbował karmić chipsami. I to zaskoczenie, tak jakbym w zeszłym roku co najmniej przemówił. Zresztą za rok scenariusz i tak się powtórzy. Dobra, Wigilia minęła. Jeszcze dwa dni świąt, kilka wizyt rodzinnych, huki na sylwestra i życie wróci do normy. Byle do siego roku!
Kitty
OLA KROTOWSKA
I dlatego zima to moja ulubiona pora roku