Nieodparcie do dni szczęśliwych wielkiej chwały wracam, kiedy ostoją naszą, iławian wszystkich prawie, była… – w bawełnę owijał nie będę: WIELKA DRUŻYNA JÓZEFA ŁOBOCKIEGO! Świeć Panie nad duszą jego…
Feliks Rochowicz
Osobiście nie jestem zwolennikiem dyscypliny jako tej, która jawi się w wydaniu współczesnych działaczy, wielokroć gry beznadziejnej, nijakiej, często wypaczanej przez mętne działania ludzi, za wszelką cenę zmierzających po niezasłużony sukces. Cenię wyrafinowany poziom techniczny piłkarzy. Nie zapomnę gry drużyny Kazimierza Górskiego. Taką w pamięci mi została i na podobną grę czekam.
Dziś wspominamy o czasie sprzed drużyny Józefa Łobockiego. Ostatnie dziesięciolecie XX wieku w Iławie, płyta piłkarska i okolice stadionu piłkarskiego w Iławie.
Mecz Jezioraka w Pucharze Polski prowadzony przez trenera Marka Czachorowskiego przy niemałym współudziale masera i odnowiciela sił witalnych Stacha Piaska, z pierwszoligowcem Górnikiem Zabrze – mecz wygrany, chyba 3:1. Trzecioligowcy wówczas. Ich skrzydła szeroko rozwarte, jak dziś pamiętam. Ten polot i opętanie. Tak było!
Po meczu Stanisław, odnowiciel sił witalnych, dietę na spotkanie z Lechem w Poznaniu ustawiał. Dylematem była kura, ale grzebiąca. Kura na ekologicznym wypasie, czyli na zielonej trawce, dżdżownicy, ziarenkach – rozumiemy, w czym rzecz. Miała być podana albo jako „rosół z kury” lub „kura w rosole”. Witaminy uzupełniano w sposób naturalny. Człowiek do specjalnych poruczeń miał zadanie znaleźć kiełki z pszenicy i jęczmienia ozimego do specjalnej sałatki odmładzającej, zaś mięso tylko w postaci polędwicy z młodego cielaczka jako białko, biorące udział w procesie odbudowy białek wytrzymałościowych u piłkarzy. Wspólnie ustaliliśmy wówczas pauzy, czyli okresy czasowe, w jakich należy chłopcom podawać specyfiki dietetyczne. Dziś ten sposób podaży nazywa się dozowaniem sekwencyjnym, podobnie jak paliwa z dysz do komory tłokowej w samochodzie.
Postacią szczególną w klubie był Benek, czyli Gac Benedykt. Twórca drużyny od zarania, czyli od Pomowca począwszy. Świeć Panie nad duszą jego! A za wkład i oddanie iławskiej piłce nożnej – głowę pochylam.
Józef Łobocki, trener znamienity, ile mógł chłopaków do przodu popędzał. Człowiek „Kiełbasy”, czyli prezesa Jezioraka, Piotra Wieczorka. „Kiełbasa”, jakoby z mafią kojarzy się, ale nic z tych rzeczy. Prezes był znanym przedsiębiorcą przemysłu mięsnego w Olsztynie. A „Kiełbasa” stąd, że raczył naszych chłopców wyrobami mięsnymi.
Swego czasu miałem z „Kiełbasą” personalny incydent, gdyż za krytyczne artykuły o złej grze naszych w końcówce II-ligowego sezonu zagroził mi wyrzuceniem z klubu. Nasi wówczas na 4 kolejki przed końcem wiosennej rundy prowadzili w II lidze, po czym mecz po meczu punkty mozolnie nazbierane trwonili. Napisałem wtedy o Józefie: „Miałeś chamie złoty róg”. Zapewne „Kiełbasa” nie poznał się na parafrazie z „Wesela” Wyspiańskiego i przyjął jako obrazę pierwszego trenera w Iławie. Gdy tymczasem, jak sądzili kibice, kiełkowała „korupcja”. Gdyby nie interwencja burmistrza Adama Żylińskiego, te gady wydymałyby mnie z klubu. Ale jakoś mi uszło, Wieczorek zaś odszedł z prezesowania.
Wielu z tamtych chłopaków znałem osobiście. Przechodzili kindersztubę w „mechaniku”. Piotrek – jasne że Pasik, Matysiak i Lange, Sosnowscy – Andrzej i Tadek, także wielu innych. Wielcy z nich bojowcy byli w grze i…, ale o tym sza…
Młodość przejmuje schedę IKS, bynajmniej służbę trenerską. Tak przewiduję, gdyż innej opcji nie ma, ponieważ tylko wychowankowie IKS zmotywowani są patriotycznie do pracy dla dobra iławskiego. Część z nich szykuje się do obrony tytułu trenera, kończą bowiem kursy i niewykluczone, że sprawdzą się w robocie organicznej. Tomka Wojewodę z szacunkiem wspomnę, gdyż w „mechaniku” spuściznę po mnie przejął, zaś jako trener z dyplomem stanowił będzie filar IKS-u przy innym filarze, byłym piłkarzu, a dziś „pierwszym” trenerze Wojciechu Tarnowskim. Nie wspomnę już o zapowiadających się przyszłych trenerach – Tomaszu Zakierskim i Arkadiuszu Klimku.
Was wszystkich pozdrawiam i kciuki trzymam za dobrą robotę. A siła was chłopa taka, że namawiam, abyście w garść iławskie piłkarstwo chwycili i za żadne skarby nie odpuszczali. Znacie to, że w młodości siła? Nie?! Powtarzam wam słowami Adama Mickiewicza: „Młodości! Orla twych lotów potęga jako piorun twoje ramię”.
Kto, jak nie wy, macie prawo i obowiązek z posad ruszyć i przepchnąć na nowe tory sparciałe i przegniłe otoczenie. Również ten sam poeta nawołuje młodych, aby: „Dalej, bryło, z posad świata! Nowymi cię pchniemy tory, aż opleśniałej zbywszy się kory, zielone przypomnisz lata”.
Jeden tylko człowiek w IKS, na którego ręki nie podnoście, oszczędzić trzeba gościa. Wszyscy przeminęli – prezesi, trenerzy, zawodnicy – a on jeden trwa i trwa… na posterunku, jak skała niewzruszona, jak o. Tadeusz z Torunia – nie do ruszenia. Mocarz z niego i wszechpotęga – Kazimierz Paluszewski, z grzęzawiskiem problemów różnistych, dyrektor IKS. Szczególnie go pozdrawiam.
Należę do osób, które nie pojmują słowa „kibicowanie” i „oddanie drużynie na złe i dobre”. Taka już moja natura, że dla mnie liczy się efektowność i perfekcja, czyli wysokiej klasy taktyka i technika w grze. Grę odbieram w kategorii sztuki, jak teatr, rzeźbę czy malarstwo. Rzadko polska drużyna piłkarska w grze zbliżała się do maestrii, bardzo rzadko. Od sportów indywidualnych, a szczególnie lekkoatletyki, oczekuję podobnych wrażeń. Choć bliski jej jestem, też nie wszystkiemu kibicuję.
Bądźmy jednak przy piłkarstwie. Pewnie, że w Iławie nie doczekam się wielkiego kunsztu w grze. Jednak wasi kibice, ci na dobre i na złe, mają prawo oczekiwać, by wykiełkowało nowe pokolenie działaczy, oddanych ludzi, młodych trenerów, oddanych młodzieży – wychowawców zawsze i w każdym miejscu. Oczekujemy tego jak dżdżu kania, my iławianie.
FELIKS ROCHOWICZ