Brawo! Brawo panie pośle Lisek! Nareszcie zaczyna pan interesować się sprawami miasta Iławy. Nareszcie zaczyna być pan widoczny. Szkoda, że tak późno. W przeciwieństwie do swego poprzednika z SLD, którego przez całą kadencję nikt nie widział, ani nie słyszał.
Zygmunt Wyszyński: Czekam, aż drgnie spławik
Niestety mam wrażenie, że skutek apelu posła będzie nijaki. Wiele razy wiele osób nawoływało JAROSŁAWA MAŚKIEWICZA (SLD), aby wreszcie zrozumiał, że swoją osobą i swoim postępowaniem na stanowisku burmistrza okropnie szkodzi całemu miastu. No i bez echa. Do niego nic nie dociera. Kompletnie nic! Maśkiewicz dba jedynie o swoją specyficznie pojętą cześć i swój honor (trzeba go najpierw mieć...). A poza tym on ciągle ma w Iławie do spełnienia swoją urojoną „misję”. Wiadomo przecież, że misjonarze bywają nawiedzeni...
Dla Maśkiewicza najprostsze sprawy są tak trudne, że można je porównać do obdrapania słupa ogłoszeniowego. Problem, który można rozwiązać za kilka złotych, urasta do rangi sprawy, w którą angażuje się aż dyrekcję dróg i autostrad. Wstyd. Wstyd dla ograniczonego urzędasa, któremu zakazano myślenia, a jeszcze większy wstyd przez to dla całego miasta. Brawo panowie, jeszcze kilka podobnych historii, a znów znajdziemy się na ustach całego kraju. To dopiero doda splendoru Iławie, prawda?
Fundusze na budowę muru więziennego. Zdobycie ponad 60 miejsc pracy kosztem niewielkich pieniędzy i małego zachodu, to dla władzy ratuszowej sprawa błaha. Ale ładowanie ciężkich pieniędzy w wykup ziemi dla szwedzkiego kapitalisty i cwaniaka oraz ukryte podjęcie tematu budowy bocznicy kolejowej z funduszy miasta – to jest dopiero ważne. Chociaż szwedzka sprawa jest palcem na wodzie pisana. Poza mglistymi obietnicami burmistrza, nie ma żadnych konkretów, a Szwedzi zaprzeczają słowom Maśkiewicza. Wiemy my wiemy, że facet lubi obiecywać i jest w tym mistrzem świata.
Nie wiem, czy sprawa oświetlenia kościoła jest aż tak ważna i priorytetowa, że nie można jej przesunąć w czasie. Może i dla byłych komunistów jest ważna, skoro obserwujemy ich nawrót do pierwszych ławeczek w kościele (ach te nawyki...). I nie tylko w Polsce. Prezydent Putin też biega na kolanach do cerkwi i wcale się z tym nie kryje. Co więcej, odbudował – wysadzoną w powietrze przez Stalina – słynną cerkiew Zbawiciela. No ale ba... Na wieczne zbawienie trzeba zapracować. „Manifest Komunistyczny” zbawienia nie zapewni... A tak już na serio, to ani Maśkiewicz na Iławie, ani Putin w Krainie Moskali – nie wierzą w Boga i zupełnie go nie znają. Oni sprawy religii, Kościoła i udzielnych plebanów traktują jako kolejne narzędzie do realizacji swoich partykularnych rozgrywek. No ciekawe, czy iławski Wielki Obiecywacz zna 10 przykazań Bożych? A zwłaszcza siódme!
Nagonka na Marcina Woźniaka rozpoczęta przez zawsze dyspozycyjnego towarzysza Piotra Przybyszewskiego jest już jednym z elementów psiej gry wyborczej. Wyeliminowanie jednego choćby z kandydatów na burmistrza jest ważne.
Pamiętamy, że nieżyjący Tadzio Listkowski widział w Woźniaku młodego, dynamicznego kandydata na burmistrza Iławy – kandydata takiego, jakim swego czasu był również młody Adam Żyliński. Dziś za Żylińskim przemawia merytoryczne doświadczenie, demokratyczny życiorys, a także – co najważniejsze – czyste ręce. Ręce tak czyste i uczciwe, że nawet Maśkiewicz, pomimo usilnych starań i przekopania kilometrów archiwów w ratuszu, nie znalazł ani jednej sprawy, która rzutowałaby ujemnie na sylwetkę Żylińskiego (no, może poza dachówką, która trafiła w łeb wice-cwaniaka Henryka Lisaja, czyli najsłynniejszego orła w czerwonym kurniku).
Wśród kandydatów można też zauważyć postać doooobrze znaną z ratusza – to Benedykt Dudka. Miał swoją szansę i pokazał, co „potrafi” (mistrz świata w gadaniu). Wszystko mu przeszkadzało. Nawet prasa cholerna i niepokorna mu przeszkadzała (jaki ten Kurier wpływowy, ha ha...). Dopiero sąd musiał uświadomić temu panu, że osoba publiczna musi się liczyć z krytyką.
Kolejny ewentualny kandydat to Edward Bojko, obecny przewodniczący Rady Miejskiej. Moim skromnym zdaniem, sam sobie dał czerwoną kartkę (mówiąc językiem sportowym) zwracając się w roku 2002 do swoich wyborców, aby w drugim głosowaniu oddali swoje głosy na Maśkiewicza. Mam wrażenie, że sam się na tym przejechał. Zawsze twierdziłem, że „mądry Polak po szkodzie”. Chyba wystarczająco udowodnił jednak, że ma za miękką rękę jako przewodniczący lokalnego parlamentu, ponieważ nie potrafił utemperować burmistrza i pokazać mu jego miejsca w szeregu. W sprawie nadużyć Maśkiewicza z rozliczaniem delegacji służbowych to właśnie naiwność Bojki spowodowała, że kombinatorstwo uszło burmistrzowi na sucho i wywinął się z tego tematu. Dziwne to, ponieważ Bojko świetnie sobie radzi z setkami rozbrykanej młodzieży (albo i nie radzi sobie...).
Ciekawym kandydatem, choć chyba najmniej znanym, jest Włodzimierz Ptasznik, szef Lokalnej Organizacji Turystycznej. Człowiek, który usiłuje przywrócić Iławie jej rangę turystyczną. Rangę, która się Iławie należy ze względu na położenie geograficzne oraz gospodarność znaną z lat poprzednich, a zaniedbaną obecnie. Człowiek sprowadzony do prowadzenia Wydziału Integracji Europejskiej, a następnie wyrzucony z ratusza przez tego samego Maśkiewicza (oj bardzo burmistrz nie lubi mądrzejszych od siebie). Dziś burmistrz osobiście koordynuje współpracę europejską. Z widocznymi skutkami... Kompromitacja (ciągle jeszcze przeżera pieniądze pozyskane przez poprzednią ekipę – obwodnice, ronda itd.).
Na temat kandydatury radnego Eugeniusza Dembka nie będę się wypowiadał, bo jak chcę się ponabijać do rozpuku, to do idę do cyrku, albo na wiec Obiecywacza (np. u działkowców). Nie da się serio rozmawiać o tym (sympatycznym, bądź co bądź) panu w kontekście kandydowania do prowadzenia najważniejszych spraw całego miasta, skoro prowadzenie nawet małego sklepu go przerosło i zbankrutował. Przepraszam panie Eugeniuszu, już nam jeden taki w mieście wystarczy.
Na koniec chciałbym przypomnieć szanownym czytelnikom, że Iława była spostrzegana jako jedno z najbardziej czystych miast w Polsce, a obecnie nawet wokół ratusza jest brudno. Ale tego nie widać z okien burmistrza. Stamtąd nie widać już nic. Jest tylko kłamstwo i prywata.
Zygmunt Wyszyński
Pracowity dzień z „bujnego” życia
burmistrza Iławy Jarosława M.
„Pracowity” burmistrz Iławy Jarosław M.
wszedł do budynku iławskiego sądu
o godz. 9 rano, a wyszedł po godz. 15...