„Chciałabym zrobić coś dla mojej przyjaciółki, ale sama nie wiem co jeszcze mogła bym zrobić. Czuję się zupełnie pusta, wypalona. Jola wplątuje się w różne układy, które ją niszczą. W niedalekiej przeszłości związała się z dużo starszym od siebie, żonatym mężczyzną.
Katarzyna Echt: Psycholog radzi
Z tego związku wyszła poobijana psychicznie, zrobiła aborcję, a ja wysłuchiwałam godzinami jej płaczu, chociaż mam dwóch małych synków, męża, rodzinę i wiele różnych obowiązków. Teraz zrobiła jeszcze gorzej. Jej wybrańcem jest ksiądz, który twierdzi, że nie rzuci sutanny, bo nie ma pewności czy związek z Jolą jest trwały. Nie przeszkadza mu to ją „wspierać”, z mojego punktu widzenia uzależnia ją od siebie nic w zamian nie dając. Tłumaczyłam Joli na wszystkie sposoby. Dawałam przykłady budowania na złych podstawach. Niech mi pani powie, co ja mogę zrobić, żeby jej pomóc? Zależy mi na niej, bo to w ogóle dobra dziewczyna, tylko tak jakoś w życiu źle wybiera” – pisze Edyta.
Swoją drogą Edyta, ta Twoja Jola to ma szczęście, bo ma Ciebie. Oczywiście ona pewnie nawet się nad tym nie zastanawia. Odwiedza Cię, zrzuca na Ciebie swoje troski, robi się jej nieco lżej i... kontynuuje, to co uważa za stosowne, bez oglądania się na zasady. A Ty zostajesz z poczuciem zmarnowanego czasu i pustką, bo właściwie zostałaś przez Jolę odrzucona. Przecież Jola doskonale wie, że Tobie na niej zależy, że próbujesz jej pomóc. Sęk w tym, że ona nie chce Twojej pomocy. Traktuje Cię zwyczajnie jak kosz na śmieci, emocjonalne śmieci, a Ty się na to zgadzasz.
Spotkałam w swoim życiu człowieka, który „uszczęśliwiał” innych we własnym przekonaniu. „Załatwiał” im różne rzeczy, które z jego punktu widzenia były im potrzebne, dowiadywał się o sprawy, który miały im się przydać i za każdym razem przeżywał rozczarowania, bo nikt mu nie dziękował, nie rzucał mu się na szyję z objawami zachwytu i wdzięczności. Przez lata patrzyłam na człowieka, który się nie uczył na własnych błędach. Przecież każdy podejmowany przez niego wysiłek na rzecz kogoś tam miał na celu „zrobienie dobrze” wybranej osobie. Tymczasem powodował w większości wypadków obojętne „dziękuję, no może mi się przyda” lub wręcz wzruszenie ramionami, czasami konsternację.
Zastanawiasz się co to ma wspólnego z Tobą Jolu? Ano ma wspólną dobrą wolę, która pcha człowieka do poświęcania innym swego czasu, uwagi i energii. Generalnie taka postawa jest godna szacunku, pod jednym wszakże warunkiem: musisz najpierw zapytać osobę zainteresowaną, czy ona chce tej Twojej pomocy. Wola dorosłego człowieka w swoich sprawach jest święta, a ten kto próbuje narzucić swoją wolę innej dorosłej osobie jest intruzem, a nie dobrodziejem. Nawet jeśli Twoje intencje są bardzo, ale to bardzo dobre. Tylko Jola ma prawo decydować o swoim życiu i swoich wyborach. I oczywiście ponieść konsekwencje.
Twoja doba Edyto ma 24 godziny i nie będzie miała więcej. Jeśli poświęcasz czas Joli, to ktoś lub coś innego już „wypada” z Twojego kalendarza. Może nie przeczytałam bajeczki swoim synkom, może zapomniałaś o uprasowaniu bluzki na jutrzejsze ważne spotkanie, może wreszcie zrezygnowałaś z ulubionego serialu w TV. W imię czego? Dlatego będę bronić Twoich potrzeb i namawiać Cię, bo warto świadomie wybierać w co się angażujesz.
Rozmowa z Jolą mogłaby zawierać przede wszystkim pytanie: Czego ode mnie oczekujesz? Odpowiedź na nie jest kluczem do tego, co masz zrobić. Z Twojej opowieści wynika, że Jola przychodzi do Ciebie, żeby się wyżalić. Możesz się na to zgodzić, albo nie. Podejrzewam nawet, że zaczyna Ci doskwierać już rola „misia”, do którego się gada (bez możliwości odpowiedzi).
Chciałabym przy okazji poruszyć sprawę zachowania Joli, które z mojego punktu widzenia jest nie do zaakceptowania. Robi rzeczy, które kłócą się z powszechnym rozumienie dobra i zła: rozbijała czyjąś rodzinę, usunęła ciążę, teraz jest w związku z księdzem. Nie, doprawdy Edyta zasługujesz na lepszą przyjaciółkę. Nie chciałabyś jak sądzę, żeby Twoje dzieci miały kontakt z osobą, która łamie nie tylko zasady współżycia społecznego, ale i przykazania.
Piszesz o niej, że to „dobra dziewczyna”. Dla kogo dobra? Dla Ciebie? Dla swojej rodziny? Wyobrażam sobie, co przeżywa jej matka. Jola za każdym razem wybiera i Ty nie masz wpływu na jej wybory. Dlaczego więc decydujesz się brać na siebie konsekwencje jej wyborów? Wiem, że masz jak najlepsze intencje, ale zmienianie drugiego człowieka wbrew jego woli jest to rodzaj arogancji z jednej strony i syzyfowej pracy z drugiej. Szacunek do drugiego człowieka opiera się właśnie na zaakceptowaniu tego, że jest inny z równoczesnym prawem do protestowania wobec zachowań nie zgodnych z własnymi przekonaniami i wartościami.
Odrębną zupełnie kwestią jest Twój związek emocjonalny z Jolą. Zależy Ci na niej i chcesz jej pomóc. Rozumiem Twoją postawę i to co teraz piszę jest jedynym znanym mi sposobem wpłynięcia na ludzkie wybory, bez stosowania nacisku, tylko na bazie pozwolenia na poniesienie konsekwencji. Jeśli chcesz Joli pomóc, to ma ona stracić dotychczasowy Twój czas, zainteresowanie i energie na tak długo, jak długo będzie tkwiła w układach, których Ty nie akceptujesz. To jest ten sam schemat, który stosują mądre żony alkoholików i rodzice narkomanów. To, co możesz powiedzieć brzmi następująco:
„Jak długo będziesz tkwić w niszczących cię układach, tak długo cofam wszelkie przywileje, które miałaś z racji naszej przyjaźni. Nie przychodź i nie opowiadaj mi o swoich kłopotach. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Jeśli któregoś dnia zrozumiesz i zechcesz odmienić swoje życie, wtedy możesz liczyć na moje wsparcie. Nie wcześniej. Nadal jesteś mi bliska, ale nie chcę więcej poświęcać czasu sprawie, na którą nie mam wpływu i narażać moją rodzinę na kontakt z Twoimi zachowaniami. Nie akceptuję ich i dlatego nasz kontakt ulega rozluźnieniu”.
Napisałam tekst, który sama bym powiedziała. Oczywiście Ty Edyto wiesz najlepiej co i jak masz powiedzieć Joli. Bo przecież jesteś dorosłą osobą i tylko Ty wiesz co jest dobre dla Ciebie i Twojej rodziny. Pozdrawiam serdecznie.
Katarzyna Echt
tel. 502 242-691
opinie@kurier-ilawski.pl