Andrzej Umiński nie żyje. Pożegnaliśmy go kilka dni temu. W ostatniej drodze posła uczestniczył w imieniu marszałka sejmu były senator Władysław Mańkut, burmistrz Iławy Adam Żyliński, starosta iławski Marek Polański oraz przedstawiciele organizacji rzemieślniczych, przedsiębiorcy i mieszkańcy Iławy. Nie wszystkim udało się dojechać, lista byłaby znacznie, znacznie dłuższa. Śmierć zaskoczyła.
Rozmawiałem z wieloma osobami, które znały posła Andrzeja Umińskiego. Wspomnienia niektórych są zaledwie sprzed tygodni, innych sprzed lat. Moje są sprzed miesiąca.
Spotkałem Andrzeja Umińskiego w sklepie, w którym był przez ostatnie lata często widywany. Miał na sobie bardzo dobrze zawiązany krawat i wyprasowaną koszulę. Nosił ze sobą zazwyczaj teczkę z bardzo dobrej skóry. Zdarzało się, że dobrze skrojony płaszcz uzupełniały ekscentryczne gumofilce. Poseł sięgnął po dłoń mojej koleżanki, pocałował ją. Był szarmancki, bardzo kulturalny. Nie zanudzał opowiadaniem o sobie. Koleżanka była zachwycona.
Z opowiadań jego bliższych i dalszych znajomych wyłania się obraz człowieka dobrego i pogodnego. Jeden z jego znajomych wspominał, że Andrzej Umiński grał na akordeonie.
W ostatnich latach życie dostarczało mu mniej powodów do dobrego samopoczucia – ciężka choroba i trudności losowe nie zgasiły jednak nadziei w oczach. Zaledwie kilka miesięcy temu Andrzej Umiński mówił o swoich planach powrotu do polityki. Powrócił, choć nie tak jak chciał.
Na pogrzebie byli wszyscy znaczący iławscy samorządowcy i przedsiębiorcy. Mimo że ostatnie lata spędził w zapomnieniu, tego dnia pokazaliśmy, że pamiętamy o nim.
Czytam książkę Małgorzaty Halber o alkoholizmie. Halber to znana prezenterka telewizyjna. Wychowywałem się z telewizorem Junost, bawiłem się z dziećmi z telewizji. Rano, co sobotę, bawiłem się z Małgorzatą Halber, która występowała w programie „5-10-15”. W książce Halber przechodzi terapię samej siebie. Ze szczegółami opisuje swój upadek i próbę powstania. To książka smutna. Dziecięca gwiazda, córka ministra, dostrzegła swój problem, kiedy na stacji benzynowej we Włocławku pijana przewróciła się i rozbiła nos. Halber miała szczęście. Dostała w mordę od rzeczywistości i zaczęła się budzić.
Inni upadają bardzo długo, powoli. Na dno życia, tracąc kolejne ważne rzeczy, nawet tego nie zauważając. Kiedy się orientują, nie ma już przy nich nikogo i niczego. Halber upadła gwałtownie i może dlatego ma szansę.
Upaść z wysoka, stracić wszystko, a mimo to zachować siebie to wielka sztuka. Bez drogiego samochodu, mieszkania w modnej dzielnicy, prestiżowej pracy, co z nas zostanie? Niektórzy istnieją tylko dzięki temu, co mają, a nie kim są, bo są nikim i starannie to ukrywają. Andrzej Umiński był sobą do końca.
Co tydzień w środę rano idę do kiosku po Kurier, później do redakcji po kolejny, służbowy egzemplarz. Są takie środy, że potrzebuję trzeciego egzemplarza. Jeden chowam do teczki, drugi wycinam i co jakiś czas wysyłam do Meridy w Wenezueli. Zdarza się, że poczta dochodzi. Zazwyczaj po około trzech miesiącach.
Trzeci egzemplarz trafia do Warszawy. Urodziłem się przy ul. Karowej. Tej ulicy nie ma w Iławie, Olsztynie, Suszu. Przyszedłem na świat przez cesarskie cięcie kilka minut przed początkiem pochodu z okazji Święta Pracy, widocznie lekarzom się spieszyło. Pół godziny piechotą od szpitala i można było pomachać kwiatkiem pierwszemu sekretarzowi PZPR.
Trzeci egzemplarz Kuriera wysyłam swojej nauczycielce z podstawówki. Dorastałem w Ursusie. To dzielnica, w której parafian nie trzeba specjalnie o nic prosić. Pobożność każdy mieszkaniec Ursusa wyniósł z domu na wsi, w której się urodził. Chodziłem do szkoły podstawowej bez imienia, za to z wysokim numerem – 304. Nie wiem, czy to przypadek, ale w przedszkolu miałem tę samą nauczycielkę co w podstawówce. Ta sama nauczycielka lata później podpisała mi dzienniczek praktyk nauczycielskich. Ta nauczycielka w pierwszych latach tzw. wolności zrobiła błyskawiczną karierę polityczną. Dziś ta nauczycielka – działaczka Platformy Obywatelskiej, interesuje się życiem powiatu iławskiego. Jak mówi, chce wiedzieć, czym żyją ludzie „na dole”, jak wygląda Polska...
Platforma Obywatelska na każdym poziomie jest oderwana od życia zwykłych ludzi, więc jedna działaczka niczego nie zmieni. Zresztą, moja nauczycielka uważa, że jeśli coś gdzieś się nie układa, to żyjemy w kraju demokratycznym i społeczeństwo w wyborach ma prawo wyrazić swoje niezadowolenie. Papka znana z telewizji. Wybory niczego nie zmieniają od wielu lat, pani nauczycielko! Może wybieramy niewłaściwych ludzi?
Uczestniczyłem niedawno w ciekawym spotkaniu. Jeden z ważnych polityków znanych z telewizji mówił o fenomenie Pawła Kukiza. Według tego polityka, z tytułem profesora zwyczajnego, Kukiz zdobył 20 procent, bo jego hasło to JOW. Na spotkaniu zapanowała konsternacja. Skrót „Jednomandatowych Okręgów Wyborczych” szybko zamieniono na J**** Obecną Władzę. Według profesora antysystemowość jest modna w całej Europie, choć nic się za tym nie kryje. Chodzi wyłącznie o to, by przekreślić i podeptać stare.
Czy w Iławie jest ktoś, kto mógłby podeptać sztandary systemu? Czy jest ktoś na miarę Kukiza, kto np. mógłby zostać burmistrzem albo starostą i wywrócić wszystko do góry nogami? Z pewnością są takie osoby, niestety obecnie pracują na budowach w Norwegii albo Szkocji. Wśród mojego pokolenia iławian zdolnych do rewolucji ci, którzy zostali, mają porządne etaty w samorządowych instytucjach i jedyna antysystemowość, na którą ich stać, to bimber raz w miesiącu. Liczę na to, że w czyjejś głowie zrodzi się bunt, że ktoś, kto jeszcze nie umarł przygnieciony hipoteką i etatem, potrząśnie również lokalnym samorządem. Wiemy już, że nie zrobi tego PiS, który jest tak samo antysystemowy, jak przeciętny uczestnik niedzielnej mszy. A przecież rzeczywistość woła o lokalnego Kukiza, o nowe miejsca pracy i poprawę warunków pracy w istniejących zakładach. Rzeczywistość domaga się skończyć z politycznymi układankami.
Obecny burmistrz Adam Żyliński ma ciągle szansę wyrwać te chwasty, o których mówił w pamiętnej rozmowie z Jarosławem Synowcem. Czas mija i może się okazać, że społeczeństwo straci cierpliwość.
Burmistrzu, bądź więcej Kukizem, mniej politykiem! Więcej JOW, mniej TKM!
BARTOSZ GONZALEZ