„Jest fajnie, będzie jeszcze fajniej...”. Tak można streścić rozmowę burmistrza Iławy Adama Żylińskiego, która ukazała się na łamach Kuriera. Dobre samopoczucie burmistrza jest uzasadnione. Choć minął dopiero rok od objęcia przez niego stanowiska, udało się zrobić bardzo dużo.
Adam Żyliński objął funkcję w atmosferze ogólnego zmęczenia i rozczarowania Włodzimierzem Ptasznikiem.
Po roku od wyborów nastrój w mieście uległ znacznej zmianie. Przede wszystkim nowy burmistrz to wizjoner. W wywiadzie sporo mówi o przyszłości miasta, o kierunkach rozwoju na najbliższe dziesięciolecia. Nie snuje bajeczek dla dzieci. Poprzednie kadencje Żylińskiego odcisnęły się trwale na tkance miasta. Wystarczy wspomnieć budowę amfiteatru, hali sportowej, przeniesienie i remont ratusza oraz uporządkowanie terenu wokół Małego Jezioraka. Burmistrz zapowiada podobne inwestycje w najbliższym czasie.
Plany burmistrza nie są jednak sposobem na przetrwanie do końca jednej kadencji. Żyliński pokazuje, że myśli o kolejnych. Burmistrz ma jednocześnie świadomość, że polbruk nikogo w Iławie nie zatrzyma ani nie pozwoli mu wygrać kolejnych wyborów. Konieczne są miejsca pracy, które pozwolą mieszkańcom spokojnie planować przyszłość.
Stworzenie miejsc pracy jest zadaniem niezwykle trudnym. Tego królika nawet iluzjonista Maciej Szymański nie wyciągnie z kapelusza. Co może zrobić burmistrz? Może jedynie płakać, że nic nie może. Na tym polega nasz ustrój, że żadna władza nie może stworzyć ani jednego miejsca pracy w prywatnym sektorze. Może za to tworzyć miejsca pracy w instytucjach samorządowych. Co zresztą każda władza chętnie robi. Zatrudnienie rodziny, znajomych i politycznych przyjaciół w jednostkach podległych burmistrzowi i staroście to jedynie kropla w morzu potrzeb. W ten sposób nie rozwiążemy polskich problemów, choć dobre i te kilka stanowisk.
Największym problemem jest brak stabilizacji w pracy, a nie jej brak. Brak stałych umów, niskie płace, które nie pozwalają spokojnie spać, wreszcie naruszanie praw pracowniczych to czynniki zniechęcające ludzi do podjęcia pracy w naszym regionie.
Jeden z kolegów podjął niedawno pracę w dużym zakładzie iławskim. Zarabia 75 złotych dziennie. W Anglii na tym samym stanowisku może zarobić te pieniądze w dwie godziny. To bolesne tym bardziej, że prywatni przedsiębiorcy, którzy narzekają na brak rąk do pracy, pokazują swoje bogactwo bez żadnych wyrzutów sumienia. Co czujecie, płacąc pracownikowi 75 złotych za dzień ciężkiej pracy? Tyle nie wystarcza nawet na guzik od waszych Levisów. Wsiadacie do swoich najnowszych samochodów z uśmiechem, że ciągle znajdujecie frajerów, którzy pracują za tak podłe pieniądze. Jeśli nawet wszyscy Polacy wyjadą, znajdziecie Ukraińców.
Szkoda, że nie przyjdzie naszym nuworyszom do głowy, że można zainwestować w pracownika. Że można mu zapłacić dwa razy więcej za godzinę, by on również z uśmiechem i poczuciem godności szedł do pracy. By dobrze o was mówił i was szanował. Lepiej mieć stałą załogę, niż co chwilę szkolić nowego człowieka na coraz bardziej skomplikowane i drogie urządzenia.
Dawniej wierzono, że bogactwo można ze sobą zabrać na drugą stronę. Grobowce faraonów są pełne złota. Co ze swoim bogactwem zrobią współcześni faraonowie? Dokąd zabiorą ze sobą samochody, domy, kochanki? Pozostanie po nich proch i grób przykryty przekleństwami ludzi.
Tych problemów burmistrz oczywiście nie rozwiąże. Żadna władza nie powstrzyma ludzkiej chciwości. Adamowi Żylińskiemu udało się tchnąć życie w mury ratusza. Nie zawsze może wszystkie problemy rozwiązać, ale na pewno dla każdego znajdzie czas. To dużo, władza jest blisko ludzi. Warto jednak przypomnieć mieszkańcom, że nie każdy nierówny chodnik to problem dla burmistrza. Wiele spraw można rozwiązać w innych pokojach i na innych piętrach ratusza.
Za chwilę wybory. Z jednej strony są politycy, którzy mówią, jest dobrze i będzie jeszcze lepiej. Z drugiej są ci, którzy obecnej Polski nie akceptują i mówią o konieczność zmian.
Ci pierwsi mówią, że Polska się rozwinęła, że tak dobrze jeszcze nie było. Drudzy reprezentują tych, którzy stoją w kolejce do lekarza od roku, którzy zarabiają 75 złotych dziennie, którzy nie mogą zapłacić czynszu w wynajmowanym mieszkaniu. Dziwne to wybory. Pomiędzy prawdą a iluzją, pomiędzy światem telewizji a codzienną rzeczywistością.
Ci, którzy widzą te kolejki do lekarzy, również są podzieleni. Jedni z nich już rządzili, choć teraz mówią, że jak wrócą, to wszystko naprawią. Inni nie mieli okazji naprawiać Polski, ale mówią, że potrafią to zrobić.
Łatwo wybrać. Wystarczy postawić na sprawdzone życiorysy, a przede wszystkim głosować na tych, którzy konkretnemu wyborcy odpowiadają. Niech lekarze głosują na tych polityków, którzy pozwolą im dalej zarabiać dziesiątki tysięcy. Trudno, żeby owce głosowały na wilki. Niech zatrudnieni na umowach śmieciowych głosują na tych, którzy je zlikwidują. Niech przedsiębiorcy głosują na tych, którzy im obniżą ZUS, a rolnicy na tych, którzy obronią KRUS. Przestępcy niech opowiedzą się za słabą policją, niech policjanci głosują na Clinta Eastwooda.
Nasi politycy to nie Marsjanie, to lustro, które odbija całe społeczeństwo. Wśród nich są chodzący do kościoła i ci, którzy wolą poczytać Karola Marksa. Są rolnicy i są poeci, są biznesmeni i są robotnicy. Oczekiwanie, że są to ludzie lepsi od nas, jest złudne. Dlaczego mieliby być lepsi, skoro są jednymi z nas? Jeśli my zatrudniamy u siebie rodzinę, dlaczego oni nie mieliby tego zrobić?
Prawdopodobnie w społeczeństwie tli się dawno zapomniane pojęcie dobra wspólnego, honoru, sumienia, itp. Społeczeństwo głosując, ulega złudzeniu, że władza czyni człowieka lepszym, że polityk nasiąka poczuciem dobra wspólnego i jedynie tym się kieruje. Na toruńskim uniwersytecie wykładano kiedyś etykę biznesu. To kuriozum można postawić na półce obok etyki polityki.
Biznesmen i polityk kierujący się zasadami moralnymi we współczesnym świecie musi przegrać.
BARTOSZ GONZALEZ
Czytaj rozmowę:
Burmistrz Żyliński: Nie ma czarowania, jest harówka!