Ufff, nazbierało się tematów! Zacznijmy od najgłośniejszego: „Biesiady Leśna” w Iławie. W sprawie tej ryczącej na całe miasto dyskoteki (pod namiotem) każdy powinien robić swoje ‒ biznesmen protestować, a władze miasta pilnować prawa.
Kupiłem córce gumę do skakania. Sam nie umiem, poprosiłem koleżankę o pomoc. Córka patrzyła zdumiona, córka koleżanki również. Skakać przez gumę?!
Pomysł na aktywne wakacje spalił się po pięciu minutach. Pamiętam, że koleżanki na podwórku skakały długie godziny. Dzisiejsze dzieci w ogóle nie znają tej popularnej rozrywki. Pokolenie epoki Gierka nie przekazało swoim dzieciom gry w gumę.
Szkoda, bo to bardzo wymagająca fizycznie rozrywka. W epoce fitness powinna zrobić furorę, tymczasem nikt nie skacze. Moje koleżanki spędzają sporo czasu, licząc kalorie i spalając je na siłowni. A wystarczy kupić gumę za kilka złotych i fitness zapewniony na długie miesiące. Skakać można cały rok, wszystkie mięśnie pracują. Mózg, który musi powtórzyć układ, również nie śpi. Bo chyba w skakaniu to jest najtrudniejsze – powtórzenie układu. Nie kolanka i nie pas, ale bezbłędne skakanie! Sam skaczę na wysokość kolan, ale słyszałem, że ambitne koleżanki skakały szyję!
Jeśli ktoś nie wie, o czym piszę, niech zapyta mamę albo babcię. Skakanie przez gumę to rodzinna i wielopokoleniowa rozrywka.
* * *
Przeczytałem w poprzednim wydaniu Kuriera wzruszająco szczery wiersz Renaty Chyżyńskiej, która dziękuje iławskiemu szpitalowi za pomoc. Znam panią Chyżyńską, jej życiorys opisywałem w Kurierze. Jej wiersz jest poruszający, tak samo jak jej życie.
Pani Renata chciała zobaczyć w szpitalu swojego przyjaciela, niestety przepisy nie pozwalają na odwiedziny osobom niespokrewnionym. Przepisy sobie, życie sobie.
Pani Chyżyńska i jej przyjaciel żyją w tzw. konkubinacie, czyli jak mąż i żona bez ślubu. Szpital najpierw chłodno zastosował przepisy i odmówił pani Renacie odwiedzin. Po jakimś czasie okazało się, że placówka ma serce i na odwiedziny się zgodziła. I o to chodzi. Przepisy są pisane nie przeciwko człowiekowi, ale dla człowieka. Tak je należy interpretować. Jeśli nikomu nie dzieje się krzywda, a nawet jeśli nagięcie przepisów pozwala pomóc, to trzeba to zrobić!
Biję brawo szpitalowi za ten wspaniały przykład empatii. Oby codziennie tak było. Współczucie i zrozumienie to klucz w pracy lekarzy i pielęgniarek.
* * *
Media doniosły, że gdzieś w Polsce zmarł kolejny przepracowany lekarz. Skończył długi dyżur, miał zacząć następny. Ile można pracować? Jak się okazuje, miesiąc lekarski nie ma 30 dni, ale nawet 100. Jednego dnia lekarz może być na kilku etatach! Lekarzy jest za mało, są przepracowani do tego stopnia, że umierają. Co smutne, sami lekarze nie protestują przeciwko takiemu systemowi pracy. Każda godzina to jednak dobre pieniądze, a nuż się uda dociągnąć do następnego dnia?
Gdyby lekarze wyszli na ulice, domagając się normalnych etatów, uczciwych godzin pracy i warunków zatrudnienia, będę pierwszy, który ich poprze.
* * *
Zostawmy lekarzy i przenieśmy się na działkę rekreacyjną. Państwo Elżbieta i Stefan Polkowscy z Iławy pokazali swoje poletko. Ile na niej kolorów, ile pracy, potu, ale i satysfakcji z efektu! Działka Polkowski jest jak drzewko bonzai. Długie lata pielęgnacji i nauki, godziny poświęcone roślinom popłacają. W zamian świeże powietrze, ruch, czyli zdrowie! Do tego oczywiście wrażenia estetyczne.
Działka to taki tradycyjny fitness, zapewnia ruch, ale i uczy cierpliwości. Szkoda, że coraz więcej właścicieli sadzi jedynie trawę i traktuje działkę jako miejsce na niedzielnego grilla.
Nie mamy dziś czasu na działkę ani na gumę. Wszystko dzieje się szybko, na wczoraj. Rośliny się temu nie poddają, rosną powoli, wymagają pracy. Trawa jest łatwa, sadzimy i po kilku tygodniach jest. Można rozłożyć kocyk, dmuchany basen dla dzieci. Nie zasłoni nas ani jedno drzewko owocowe – wszystkie wycięte. Pod płotem ani krzaczka porzeczek. Ani jednej marchewki, jabłka, śliwki. Domek i trawa to nowoczesna działka.
Pracujemy po 12 godzin, spłacamy kredyty, dokształcamy się w weekendy. Działki są dobre dla emerytów, współczesny człowiek nie ma czasu nawet na kwiaty na balkonie.
Państwo Polkowscy nie tylko mają piękną działkę, oko cieszy również ukwiecony balkon. Dziś to rzadkość, na cały blok kwiaty rosną może na kilku balkonach. Mimo że kwiatki i doniczki można kupić wszędzie, nie bardzo nam się chce.
W przyszłym roku na wiosnę ogłoszę w Kurierze konkurs na najpiękniejszy balkon w bloku. Zobaczymy, może to zmotywuje mieszkańców. Kiedyś organizowały taki konkurs spółdzielnie, dziś to chyba przestało być modne.
* * *
Wróćmy na ziemię. Ograniczenie godzin otwarcia dyskoteki przy stadionie spotkało się z protestem właściciela. Zapowiada odwołania od decyzji radnych Iławy. I słusznie, ja też bym na jego miejscu się odwołał. Przecież biznes prowadzi się dla pieniędzy. Jeśli ktoś pozbawia nas dochodu, trzeba walczyć. Radni słusznie ograniczyli hałas w tej okolicy, to zadanie radnych, by nie służyć biznesmenom, ale mieszkańcom. Demokracja ma swoje minusy, większość ma rację. Trzeba to szanować, skoro większość wybrała radnych, którzy podjęli taką decyzję, to również trzeba ją uszanować. To się nazywa demokracja, tak to działa. Dajemy radnym mandat i tyle. Co cztery lata weryfikujemy to, co robią.
Radna Ewa Jackowska stanęła tyłem do wyborców ze swojego okręgu wyborczego. Na przykład mieszkańcy Osiedla Kormoran nie mają obecnie radnego. Jackowska protestowała przeciwko ograniczeniu hałasu z dyskoteki, tym samym odcięła się od zmęczonych wyborców, którzy mieszkają w okolicy dyskoteki.
To też warto pamiętać za rok, popularna na Starym Mieście radna zapomina, że jej okręg sięga małej stacji i Omegi. Tam też mieszkają ludzie.
Zresztą na tym osiedlu działa coraz więcej hotelików. Ciekawe, co myślą ich mieszkańcy? Czy odpowiada im wypoczynek na Mazurach z dyskoteką za oknem?
Tu nikt nie jest zły. Właściciel dyskoteki miał świetny pomysł na biznes, klienci pokochali to miejsce. Mieszkańcy nie mają spokoju, radni reagują na głosy. Każdy powinien w tej sprawie robić to, co dla niego najlepsze. Mieszkańcy naciskać na radnych, biznesmen protestować.
Lekcja jest jedna, jeśli masz problem, to niekoniecznie twój radny ci pomoże. W tym przypadku mieszkańcom osiedla przy Kormoranie ich radna nie pomogła.
To też głos w dyskusji o okręgach jednomandatowych. Jaki sens ma mocny mandat radnego, skoro nie słucha wyborców? Gdyby radna startowała z listy, podlegała partyjnym strukturom, można by ją nakłonić do głosowania zgodnego z programem listy. A tak, radna podlega tylko sobie i sama decyduje o tym, jak głosuje. To chroni ludzi niezależnych, także tych niezależnych od wyborców.
* * *
PIKNIK INSPIRACJI w Iławie. Cenna inicjatywa burmistrza Adama Żylińskiego rozwija skrzydła i z roku na rok lata wyżej. Dopiero za dziesięć lat i więcej zobaczymy, czy inwestycja w festiwal nauki przełoży się na życiorysy młodych ludzi. Jeśli choć jedno z dzisiejszych dzieci zrobi karierę w naukach ścisłych dzięki piknikowi – będzie to sukces.
Moim zdaniem, nie przeskoczymy domu rodzinnego. Jeśli nie ma na półce książek, dziecku będzie trudno je pokochać. Jeśli rodzice nie są ciekawi świata, dziecko też nie będzie. Piknik uzupełnia dom i szkołę. Daje szansę na kontakt z nauką na uniwersyteckim poziomie, rozpala wyobraźnię i zaszczepia miłość do nauki. Jednak jest tylko fajniejszą wersją muzeum, nie zastąpi całkowicie szkoły. Nauczyciel może zabić aspiracje ucznia, może je też rozpalić. Jednak wszystko to tylko uzupełnienie domu. Czy to dom babci, czy cioci, czy dom dziecka, tu kształtuje się osobowość, którą szlifuje szkoła i rówieśnicy.
Język, akcent, słownictwo, stosunek do świata wynosi się z domu. Oczywiście dzieci przestępców niekoniecznie będą przestępcami, a dzieci profesorów – profesorami. Dzieci państwa Polkowskich niekoniecznie mają piękne działki. Ale może mają cierpliwość wyniesioną z domu, może miłość do piękna przyrody?
Dom nie obciąża, jest zawsze wartością, którą trzeba przekuć w sukces. Spotkałem niedawno w pociągu dziesięciolatka, który czytał bardzo poważną książkę historyczną. Jego mama powiedziała, że oni w domu wszyscy czytają. Nie zachęcają dzieci do czytania, po prostu dali im przykład spędzania wolnego czasu. Książki wybiera sobie chłopiec sam. Ale książkę jako rozrywkę pokazali mu rodzice.
* * *
W ten sposób wracamy do skakania w gumę. Pokażmy dzieciom, że można inaczej spędzać czas. Nie tylko Facebook, telewizja, internet. Mamy bogate doświadczenia z dzieciństwa, nieznane gry, świat, który zabił internet i komputer. Może akurat nasze dzieci polubią gumę, może zagrają w kwadraty i kapsle? Niech dziadkowie zaszczepią we wnukach miłość do działek, do uprawy marchewek, porzeczek, śliw i dyń.
Jako dziecko jadłem ciasto drożdżowe niemal co niedzielę. Żałuję, że nie zapytałem babci, jak to się robi. Nie wiem, jak się robi sok z malin, jak się gotuje rosół babci ani jak robi się pączki babci. Nie zapytałem, nie zdążyłem się dowiedzieć. Moja mama mało gotowała, na zasadzie kontrastu do gotującej babci. Umiała, ale nie chciała. Ja chcę, ale nie umiem.
W gumę córki nauczą się skakać dzięki mamie, postanowiła je nauczyć. Mimo że jest ciężko, bo to komputerowe pokolenie Roblox i Minecraft. Czymś jednak możemy im zaimponować! Tata już teraz niech kupi atlas geograficzny z flagami państw, plastelinę i ceratkę do kapsli. Mama do pasmanterii po gumkę i cała rodzina na dwór!
BARTOSZ GONZALEZ
Przy okazji pretensji mieszkańców Osiedla Piastowskiego w Iławie, zadałem pytanie o rolę dewelopera. Dlaczego deweloper nie buduje placów zabaw, boisk, przedszkoli i szkół? Dlaczego kupujący mieszkania nie patrzą, że dookoła pola kapusty a najbliższa szkoła pół godziny piechotą? Dlaczego w końcu wszyscy podatnicy mają budować boisko dla właścicieli prywatnych mieszkań zarządzanych przez wspólnotę mieszkaniową? Przecież mieszkańcy bloków spółdzielczych nie proszą miasta o plac zabaw tylko spółdzielnię. W innych miastach powstają osiedla z placami zabaw i boiskami. Dlaczego nie u nas?
Iława z przeszłości.
Budowa osiedla centralnego wzdłuż ulicy 1 Maja,
czyli zwanego później jubileuszowo „XXX-lecia PRL”.