Idziemy coś zjeść. Jakie danie ma szansę na lokalny numer jeden? Zimny rosół, czarnina a może barszcz ukraiński po polsku? Na razie lokalny biznes gastronomiczny przoduje w hodowli świń. Lokalny biznes woli kebaby i pizze niż regionalne przysmaki. Czas to zmienić!
Najpierw musze wspomnieć o rewelacyjnym duecie Maryli Rodowicz i Zenona Martyniuka podczas telewizyjnego sylwestra w Zakopanem. Występ przejdzie do historii polskiej piosenki. Rodowicz okazała się wielką artystką, która czerpie z różnych stylów, a przy tym zachowuje własny charakter. Dla Martyniuka duet z królową piosenki to trampolina do pięknej kariery. Kalendarz na nowy ma zapewne już zapełniony zamówieniami.
Wielkość Rodowicz polega na tym, że nie wstydziła się wystąpić z Martyniukiem i zaśpiewać piosenkę, która oscyluje wokół kotleta schabowego na weselu. Artysta, który traci kontakt ze społeczeństwem, więdnie i staje się karykaturą.
Złośliwi mówią, że Martyniuk to artysta niskich lotów. Tak samo mówi się o PiS, Trumpie i prawicowych partiach na Zachodzie. A nawet brexit nie ma szczęścia. Populizm, zidiocenie, rasizm to etykietki, którymi próbuje się zniszczyć zjawiska nieodpowiadające liberalnym politykom i mediom.
Co jest nie tak z muzyką zespołu Akcent? Mnie nogi same się rwą do zabawy, a w środku wszystko gra przy ich przebojach. Tak samo lubię Damiana Holeckiego. Po prostu jest muzyka do tańca i do różańca. Słucham z równą przyjemnością Krzysztofa Komedy i Martyniuka. Nie można się ograniczać. Tak długo jak muzyka ma melodię i jakiś autentyzm, tak długo moje uszy się cieszą.
Podczas telewizyjnego sylwestra kilku artystów polskich śpiewało covery po angielsku. Tu kończy się moje poczucie estetyki. Polski artysta śpiewający po angielsku to jest dopiero rażący kicz. Zachodnie piosenki wyrosły w innej kulturze językowej oraz muzycznej i nie potrafimy ich śpiewać, piękne utwory tracą autentyzm i magię.
Sława Przybylska zaśpiewała kiedyś „Gdzie są chłopcy z tamtych lat” do słów poetki Wandy Sieradzkiej. Piosenkę spopularyzowała Marlena Ditrich, śpiewając „Sag mir, wo die blumen sind”. Piosenkę skomponował amerykański muzyk niemieckiego pochodzenia Pete Seeger. Nasza wersja jest równie piękna co oryginał, a może nawet piękniejsza. Jest w polskich słowach nasz romantyzm, a głos Przybylskiej ma ten sam urok co Ditrich.
Sylwestrowe wykonania angielskich hitów przez polskich artystów są pełne kompleksów i nieudolnego naśladownictwa. Polska kultura jest pełna po brzegi naprawdę pięknych utworów, z których można czerpać i przetwarzać w nieskończoność.
Wróćmy jednak do hodowli świń. Nie samą kulturą człowiek żyje. Styczeń to dla mnie miesiąc pamięci o wydarzeniach sprzed lat. W tym roku mija już siódma rocznica.
W 2010 roku pewien iławski oszust, który powszechnie jest uznawany za biznesmena, oszukał moją przyjaciółkę. Nie ma co wchodzić w szczegóły sprawy. Wszystko oparło się na zaufaniu, którym ten człowiek ciągle się cieszy. Koleżanka również uznała, że między ludźmi na poziomie wystarczy słowo. Brak spisanej umowy i świadków doprowadził koleżankę do katastrofy, a przedsiębiorca dalej cieszy się szacunkiem społeczeństwa i kolegów-biznesmenów.
Ilu ludzi oszukał ten człowiek, posługując się zaufaniem? Koleżanka nie chce mówić, w milczeniu liże rany już 7 lat. Rany nie chcą się goić, bo kwota była spora. Kilkadziesiąt tysięcy złotych za naiwność i zaufanie do człowieka, który jest zwykłą świnią.
To jest sedno tego problemu. Ten człowiek jest otoczony innymi biznesmenami, którzy upewniają go, że postępuje... dobrze. A przynajmniej, że jakoś ujdzie. „W biznesie nie ma sentymentów” – rzucił koleżance na odchodne, śmiejąc się jej w twarz. Ten człowiek zatrudnia innych, którzy może widzą jego przekręty, a jednak również milczą. Jak więc ma się domyśleć, że postępuje nieuczciwie, skoro wszyscy biją mu pokłony? Wazelina jest w użyciu nawet wobec zwykłej świni.
Czy iławski biznes jest konstrukcyjnie zbudowany na takich oszustwach? Na krzywdzie naiwnych, ale uczciwych ludzi?
Wiem jedno, sukces tego człowieka w pewnym stopniu wziął się ze zwykłego oszustwa. Patrzę na niego, w jego oczy i szukam tam wyrzutów sumienia. Nie znajduję. Widzę jedynie przekonanie o własnym sprycie. Może inni cenią taką zaradność, która na krzywdzie innych buduje biznes. Ja jednak od siedmiu lat czekam przyczajony jak pająk. Pewnego dnia ta świnia zwana biznesmenem dostanie szansę na naprawę krzywd.
Takie milczenie wobec biznesmenów-oszustów, biznesmenów, którzy płacą pięć złotych na godzinę, którzy naginają prawa pracownicze, niszczą godność człowieka to po prostu hodowla świń.
Im więcej takim świniom mówimy komplementów, im bardziej milczymy, patrząc na ich przekręty, tym bardziej ich tuczymy. Czas skończyć z klęczeniem wobec biznesmenów. Tylko świnia płaci pięć złotych za pracę w stolarni, dziewięć złotych w restauracji. Ci wspaniali biznesmeni, których wszyscy całują po rączkach, nie zasługują na nic więcej niż lanie na goły tyłek. Spróbujcie sami przeżyć za te pieniądze. Dziwicie się, że ludzie wolą 500+ niż pracę za 900 zł miesięcznie? A czy wy sami poszlibyście do pracy za pięć złotych na godzinę?
To nieprawda, że lepsza jakakolwiek praca niż żadna. Człowiek musi mieć poczucie godności. Takie pensje zabierają mu tę godność. Żałuję, że wśród lokalnych biznesmenów panuje przekonanie, że pracownik nie jest wartością. Pewnie opowiadają sobie, jak mało płacą i jak ludzie są głupi, że chcą pracować za tak małe pieniądze.
Oszust-biznesmen zapewne również opowiadał, jak sprytnie wykorzystał naiwność mojej koleżanki. Pewnie inni mu gratulowali, a nawet zazdrościli. Ten to potrafi! Lokalni biznesmeni wyspecjalizowali się w hodowli takich świń. Zamiast walczyć ze świniami we własnym środowisku, wspierają się nawzajem w żerowaniu na ludzkiej krzywdzie.
Kolejny nowy i ekskluzywny samochód, albo okazały dom kupiony dzięki wykorzystywaniu ludzi pewnego dnia stanie wam w gardłach. Dziś śmiejecie się z ludzkiej naiwności, ale pewnego dnia uczciwość wygra. Mocno w to wierzę, że ten rok będzie końcem nieuczciwego biznesu.
Swoją wiarę wspieram zawiadomieniami do CBA i innych instytucji. Wszystko po to, by oszuści, zwani „biznesmenami”, ze świń stali się znowu ludźmi. Może się uda.
BARTOSZ GONZALEZ