Wszyscy ludzie tzw. pseudo-LEWICY (współczesnej) mają jedną wspólną cechę. Bez względu na zajmowane stanowisko, zdaje się im, że społeczeństwo to bezwolna ciemna masa, nie mająca pojęcia o niczym. Zdaje się im, że w dalszym ciągu tylko ich partia lewicowa (tylko z nazwy) jest kierowniczą siłą narodu, a przywódcy to święte krowy, predysponowane wyłącznie do sprawowania władzy.
Zygmunt Wyszyński
Przykłady? Proszę bardzo. Zacznijmy od tego najwyższego stanowiskiem. Otóż!
Prezydent z kwaśną miną nie podpisuje ustawy o zwrocie podatku VAT, tłumacząc to „szkodą dla budżetu państwa”. W tym samym czasie wydaje dziesiątki milionów złotych na remont pałacu w Wiśle. Utrzymanie kancelarii prezydenta, pomimo że sprawuje funkcję wyłącznie reprezentacyjną, kosztuje więcej niż utrzymanie dworu królowej brytyjskiej.
W kolejnej kolejności idzie marszałek sejmu. Włodzimierz C. zwany WC. Gbur i arogant, czego dowód dał w czasie powodzi stulecia, gdzie będąc premierem – wobec tragedii bardzo wielu ludzi – oświadczył beztrosko i nawet ze złością: „Trzeba było się ubezpieczyć”. Że później przeprosił powodzian? Co z tego. Pozostał żal, że zostali potraktowani przez premiera jak ktoś podlejszej kategorii.
Ostatnie aroganckie zachowanie się pana marszałka wobec komisji sejmowej dobitnie świadczy o braku kultury i braku szacunku wobec posłów tego samego sejmu, któremu przewodniczy. Kiedy przeciętny śmiertelnik popełni nawet niewielki błąd w zeznaniu podatkowym, jest karany przez urząd skarbowy grzywną. A pan marszałek (doktor prawa międzynarodowego!), wraz z całym swoim sztabem sekretarzy i doradców, co? Pomylił się? Kto tu z kogo robi durnia?
Oleksy z Dyduchem i Millerem nawoływali do odnowy partii. Ale ta odnowa miała polegać wyłącznie na słowach, aby oni mogli zachować swoje stołki. Takie odnowy już widzieliśmy wcześniej. Partia gotowa była wziąć prysznic i „służyć” dalej. Największy cwaniak, Krzysztof Janik, posłużył się młodym Wojciechem Olejniczakiem, który pogonił to stare towarzystwo z partii, ale czy to przyniosło „odnowę”? Mam wątpliwości.
Zawłaszczanie sobie na plakacie wyborczym postulatów robotniczych świadczy o zupełnej ignorancji, jeśli nie głupocie i śmieszności. Przecież ojcowie i starsi koledzy Olejniczaka wczoraj zwalczali tych robotników. Ciekawe, że nie wzięli się nieco wcześniejszej za historię i nie umieścili na plakatach scen ze strzelania do robotników Poznania, Gdańska, Gdyni, Szczecina, Elbląga. Szkoda, że nie propagowali na swoich plakatach i programach wyborczych „ścieżek zdrowia” z Radomia. Wtedy to partia rzeczywiście dbała o zdrowie robotników. Czyżby historia SLD zaczynała się od postulatów robotniczych. Potem nie było stanu wojennego? Cóż to, amnezja wybiórcza? A może raczej amnezja przedwyborcza? Chciałoby się zawołać – ludzie nie róbcie z nas, wyborców, idiotów, skoro sami nimi jesteście.
Ale nie trzeba sięgać tak daleko. Że pisałem o tym, to tylko dlatego, żeby pokazać, że niemal wszyscy ludzie pseudolewicy są jednakowi. Moim zdaniem trzeba i należy szanować przekonania i poglądy różniące się od naszych, ale jeśli te rzekome poglądy są wyłącznie na użytek kariery, stanowiska, kasy i znęcania się nad innymi ludźmi, to na szacunek oczywiście nie zasługują.
Nasz iławski super-lewicowiec, czyli Jarosław Ustawiczny Maśkiewicz (SLD), przeszedł tych wysoko „podwieszonych”, jak i samego siebie. Mianowicie sobie przypisuje zasługi w zajęciu przez Lubawę II miejsca w rankingu miast. Rzeczywiście, ten człowiek ma rację. Jego zasługi na tym polu są wiekopomne. Tak nisko ściągnąć bądź co bądź gospodarne miasto, to nie byle kto potrafi. To, że Lubawa odbiła się od dna i zrobiła bardzo długą, dłuższą od innych drogę, uzyskując tym samym najwyższe wskaźniki wzrostu, to zasługa obecnego samorządu, a nie nieudacznika, czyli poprzedniego burmistrza.
Ale człowiek ten niczego nie rozumie (lub udaje na użytek własny) i niczego już prawdopodobnie nie jest w stanie zrozumieć. Dziwi mnie tylko, że lubawianie nie postawili jeszcze dotychczas nawet skromnego pomnika, ani nie nazwali jego imieniem ulicy. Jeśli mogę podpowiedzieć, to mogłaby nosić nazwę ul. Jarosława Maśkiewicza – ta, przy której pod osłoną nocy przekładano tabliczki.
Mieszkańcy Krakowa, którzy kojarzeni są ze znanej powszechnie oszczędności, mają zwyczaj sypania pamiątkowych kopców. Tanio to wychodzi, bo praca jest społeczna, a ziemi wszędzie dostatek. Kraków ma ich cztery, a w Lubawie byłby chociaż jeden. Co prawda niedawno burmistrz Maśkiewicz kazał usypać koło ratusza w Iławie namiastkę kopca, ale wygląda to raczej na mogiłę.
Na każdym kroku pan Maśkiewicz powołuje się na honor i cześć, i swoje dobre imię, i że będzie chronił rodziny aż do upadłego jak świętość najwyższą. Rzeczywiście... Ale proszę nie zapominać, że do obrony wartości trzeba je jeszcze posiadać, bo sama rodzina nie wystarczy...
Rzeczywiście – „honorowe” było przecinanie wstęgi na rondzie i brak nawet zająknięcia się ze strony „popularnego” Masy, kto był inicjatorem i sprawcą budowy obwodnicy, kto rozpoczął temat, przygotował i załatwił większość ciężkich pieniędzy na ten cel. Dziwi tylko, że jeśli w tej inwestycji będą przecinane wstęgi po każdym kawałku (czytaj: przed wyborami na jesieni przyszłego roku), to może zabraknąć i wstążki, i napojów do fetowania tak ważnych wydarzeń.
Ciekawi mnie tylko jakim kłamstwem Maśkiewicz wytłumaczy teraz mieszkańcom Iławy, że właśnie kompletnie skopał i zawalił temat drugiej odnogi obwodnicy – tym razem „Północnej”, czyli odcinka od ul. Ostródzkiej (rondo koło zajadu) do ul. Dąbrowskiego (przy starych drobiarskich). Nawet kontynuować, nawet rozpędzonym wagonem nie potrafi ujechać daleko i jak należy... Szkoda słów.
Co by tu jeszcze spieprzyć?...
Zygmunt Wyszyński