Dziękuję za obszerny list. Jest mi niezmiernie miło, że zwróciła Pani uwagę na moje felietony i od kilku lat zna je Pani dosłownie na pamięć. Doceniam to tym bardziej, że – jak sama Pani wyznała – jest Pani osobą bardzo zajętą. Nieśmiało skreślam więc kilka zdań w odpowiedzi, które, mam nadzieję, pozwolą pokonać narosłe nieporozumienia.
Przede wszystkim jestem zaszczycony określeniem mnie „pseudointelektualistą”. Mam marzenie, że w przyszłości stanę się intelektualistą, potem ćwierćinteligentem, a kiedyś może zostanę nawet inteligentem i dołączę do grona ludzi kulturalnych na poziomie co najmniej równym Pani.
Dziękuję za pouczającą refleksję na temat warsztatu moich felietonów. Podziwiam głębię Pani przemyśleń. Mam wrażenie jakby pisała to nie jedna, ale trzy Ewy Jackowskie. Potężny wodospad argumentów. Od teraz będzie Pani moim niedoścignionym wzorem – autorytetem dziennikarskim oraz oczywiście moralnym.
Mam nadzieję, że i ja w przyszłości, podobnie jak Pani, będę mógł się swobodnie posługiwać tak skomplikowanymi pojęciami jak „parabola” i „kwantyfikator”. Już dziś planuję kupić słowniki języka polskiego oraz wyrazów obcych, co pozwoli mi poszerzyć ubogie słownictwo. Jeśli może mi Pani podpowiedzieć w tej sprawie, będę zobowiązany: ile haseł powinien mieć taki leksykon, jakie wydawnictwo i który autor będzie najlepszy?
Jestem prostym i przeciętnie wykształconym człowiekiem. Pani list czytałem kilka razy. To wielka przyjemność mieć kontakt z przemyśleniami kogoś o nieprzeciętnej inteligencji i rozległych horyzontach intelektualnych.
Żałuję, że moje felietony Panią dotknęły. Dzięki Pani przesłaniu w pełni zrozumiałem, w jak wielkiej nieświadomości tkwiłem. Byłem jak ćma, która leci do żarówki. Na początku kadencji Rady Miejskiej w Iławie dostrzegłem Pani blask, jednak ta jasność mnie oślepiła. Przez to nie mogłem zobaczyć Pani późniejszych sukcesów. Dziś wrócił mi wzrok i w pełni widzę promienie, którymi rozświetla Pani nasze miasto Iławę. Nie mam żadnych wątpliwości, że jest Pani najlepszą radną tej kadencji. Pozwolę sobie napisać, że jest Pani najlepszą radną wszystkich kadencji w historii.
Inni radni są oderwani od spraw ludzi, nie rozumieją ich. Pani mieszka w bloku, rozmawia z mieszkańcami. Rozwiązuje Pani ich codzienne problemy, zawsze można na Panią liczyć. Ludzkie, proste sprawy, które dla innych radnych są za małe, by się nad nimi pochylić, dla Pani są przedmiotem najwyższej troski.
Czuwa Pani nad wszystkim. Nikogo nie pozwoli Pani skrzywdzić, nikomu nie odmawia pomocy. Pomaga Pani wszystkim o każdej porze. Żałuję, że tego nie dostrzegałem ani nie doświadczyłem, proszę mi wybaczyć.
Bez wątpienia jest Pani kimś więcej niż radnym. Dziś jest Pani najlepszym gospodarzem naszej okolicy, jutro, mam nadzieję, zostanie Pani najlepszym gospodarzem naszego miasta. W przyszłości, nie mam co do tego wątpliwości, czeka na Panią stanowisko gospodarza powiatu, a może i całego kraju (kto wie, Bruksela też czeka otworem). Nasze miasto dało przecież Polsce ministra kultury, może więc dać prezydenta! Zna Pani każdego na Starym Mieście i każdy Panią zna. Każdego dnia daje Pani przykład innym radnym, jak pełnić mandat radnego.
Kiedy inni radni dawno stracili twarz, popierając kolejne inicjatywy burmistrza, Pani jako jedyna nie dała się złamać. Mówi Pani głośno i zdecydowanie, co myśli i pozostaje w zgodzie z własnym sumieniem. Inni radni mogą się od Pani uczyć uczciwości wobec wyborców. Szybko się Pani poznała na Adamie Żylińskim, mimo że poparł Panią w wyborach, uwolniła się Pani od fałszywie pojętej lojalności. Zgadzam się z Panią, na pierwszym miejscu są mieszkańcy, lojalność wobec politycznego kolegi nie może zasłonić interesów miasta. Układom mówi Pani zdecydowane i głośne nie!
Ubolewam, że na razie nie udaje się Pani swoimi pomysłami zainteresować innych radnych i samego burmistrza. To efekt męskiego szowinizmu. Pozostali radni i burmistrz nie pozwolili Pani rozwinąć skrzydeł, bo jest Pani niezależną i pewną siebie kobietą. W radzie nie może Pani liczyć na inne panie, które jak pokazują głosowania, są solidarne z mężczyznami.
Jednak Pani osamotnienie w radzie nie powinno być zaskoczeniem! Jak uczy nas historia, ludzie wybitni są najczęściej samotni. Ludzie przeciętni są zazwyczaj popularni i mają dużo znajomych. Jak mówił wielki, niemiecki filozof Arthur Schopenhauer: „Na świecie ma się do wyboru tylko samotność albo pospolitość”.
W sprawie upamiętnienia w Iławie tragedii smoleńskiej znowu miała Pani rację. Tak mały prezydent Polski jak Lech Kaczyński nie zasługuje na pomnik w naszym mieście. Tym bardziej, że przecież nie poległ, ale zginął w samobójczym zderzeniu z drzewem na wysokości 6 metrów, co wyjaśniła komisja jednego z najporządniejszych polityków – Jerzego Millera. Polityk PO nie mógł kłamać, ukrywać faktów i manipulować informacjami! Bo przecież katastrofa smoleńska została dogłębnie (co najmniej na metr) wyjaśniona „ramię w ramię” przez naszych przyjaciół Rosjan. Nikt rozsądny nie może wątpić w ich życzliwość, prawdomówność. Główni rosyjscy podejrzani zbadali samolot oraz miejsce wypadku i nie znaleźli żadnych dowodów swojej winy! Potwierdziła to również całkowicie bezstronna polska komisja Millera, czyli główni podejrzani współudziałowcy! Oczywiście.
Prezydent Ryszard Kaczorowski nie zasługuje na pamięć. Nie zasługuje też pilot kpt. Arkadiusz Protasiuk, ani generał Andrzej Błasik i wielu innych, którzy z naszym miastem nie mieli nic wspólnego.
Co do Ryszarda Kaczorowskiego to szczególnie cieszę się, że zatrzymała Pani budowę tego nawet skromnego i symbolicznego pomnika, który miałby upamiętnić człowieka zhańbionego udziałem w rządzie londyńskim. Przecież wszyscy wiemy dokładnie, czym był rząd polski na uchodźstwie. Zaplutym karłom reakcji i rewizjonistom musimy powiedzieć zdecydowane nie! Przecież Kaczorowski był aresztowany przez NKWD i skazany przez radziecki sąd na karę śmierci! Jak można upamiętnić kogoś takiego!? Nie możemy pozwolić, by kryminaliści mieli pomniki w Iławie!
Również w sprawie mieszkań kontenerowych błędnie napisałem, że to dobra koncepcja. Jak mogłem być tak ślepy!? Przecież jako społeczeństwo nie możemy odrzucić ludzi chorych i pokrzywdzonych przez los!
Alkoholizm to choroba, która wymaga leczenia. Dlatego też musimy pomóc w nieszczęściu, zarówno mieszkańcowi Starego Miasta, jak i innym, którzy od lat nie płacą za mieszkanie. Skąd ma wziąć pieniądze na czynsz i rachunki ktoś, kto wszystko przepija i nic mu nie zostaje? Przecież gdyby alkoholik miał pieniądze na czynsz, to by go zapłacił! Nie dlatego alkoholik nie płaci za mieszkanie, że pije, ale pije, bo nie płaci!
Jestem pewny, że Pani, osoba o wielkim sercu i empatii, płaci czynsz za niejednego alkoholika, a jedynie przez właściwą sobie skromność nie wspomniała o tym w swoim liście. Dobroci nie powinna Pani ukrywać! To powód do dumy i przykład dla innych.
Bardzo Panią szanuję i jest mi niezwykle przykro, że moje felietony sprawiły Pani przykrość. Jako człowiek o niskiej inteligencji, wychowany w robotniczej dzielnicy, nie dostrzegłem i nie zrozumiałem Pani wyjątkowości. Dlatego bardzo Pani dziękuję za wyjaśnienia. Pani słowa bez wątpienia pozwolą mi się rozwinąć i stać się lepszym nie tylko publicystą, ale i człowiekiem.
Na koniec, chciałbym tylko sprostować Pani opinię o dzieciach. Nie jestem pewny, czy pisząc o jednym dziecku, miała Pani na myśli mnie, czy był to jedynie zabieg stylistyczny. Jestem ojcem czwórki dzieci, a nie jednego. Mam dwie własne córki i dwie, które traktuję jak własne. Co oczywiście w niczym nie umniejsza Pani zasług.
Co do moich dokonań dla iławskiego Starego Miasta, to istotnie, nie mam się czym pochwalić. Latem 1983 roku narysowałem na tzw. czarnym placu jakieś dziecięce bazgroły. Pamiętam również, że prawdopodobnie około 1985 roku, jadąc rowerkiem, uderzyłem w słupek na tym samym placu, przez co mogłem go uszkodzić. Przepraszam. W roku 1987 zjadłem kilka mirabelek, które były wspólnym dobrem mieszkańców osiedla, czego do dziś żałuję. Poza tym w dzieciństwie dość mocno eksploatowałem place zabaw, za co również bardzo przepraszam. Szczególnie przyczyniłem się do zużycia huśtawek.
W życiu dorosłym nie zrobiłem dla Starego Miasta w zasadzie nic. Przyczyniłem się do upadku delikatesów. Za rzadko robiłem tam zakupy, za co bardzo przepraszam wszystkich mieszkańców. To ja doprowadziłem do upadku Pani ulubionego zielonego baru, więc nie będzie już elitarnego miejsca spotkań miejscowej bohemy (świetlica to jednak już nie to...). Regularnie ścieram również nowe chodniki na starówce. Bardzo mi z tego powodu przykro. Staram się chodzić jak najmniej, ale to dość trudne w moim wieku. Obiecuję, że postaram się używać miękkiego obuwia, by nie niszczyć dopiero co ułożonej, betonowej kostki.
Ma Pani rację, jestem mieszkańcem drugiej, a może nawet trzeciej kategorii i nie mam prawa zabierać głosu w sprawach osiedla. Moje pseudointelektualne pisanie trzeba brać w duży cudzysłów. Od dziś proszę mnie nie traktować poważnie, a moje felietony proszę czytać z dużym przymrużeniem oka.
Mimo to podejmuję próbę stania się w pełni wartościowym członkiem naszego społeczeństwa. Już dziś deklaruję, że będę pisał dłuższe felietony. Do tej pory zapełniając skromne pół strony, byłem jedynie w połowie efektywny. Nie tylko zwiększę ilość, ale dzięki słownikowi wyrazów obcych poprawię jakość moich tekstów! Wierzę, że wspólnymi siłami, pod Pani przewodnictwem, zmienimy to miasto na lepsze!
Przyłączam się również do Pani słów skierowanych do redakcji Kuriera. Każdy może krytykować, jednak dopuszczanie do krytyki nikomu się nie podoba. Biorąc pod uwagę, że krytyka może się jednak pojawić w moich felietonach, proszę redakcję o szczególną czujność. Dopuszczanie do krytyki jest niedopuszczalne! Powinniśmy pisać tylko dobrze albo w ogóle nie pisać!
Z wyrazami największego szacunku:
BARTOSZ GONZALEZ