Anna Winiecka od ponad trzech lat wynajmuje mieszkanie na Starym Mieście od Beaty Ch. Obydwie kobiety chcą rozwiązać umowę, ale nie mogą dojść do porozumienia. W poniedziałek właścicielka wyrzuciła lokatorkę z mieszkania.
Anna Winiecka w piątek twierdziła, że Beata Ch. chce ją wyrzucić z mieszkania, co jest niezgodne z pisemna umową, którą zawarły.
– Wynajmuję mieszkanie od Ch. od sierpnia 2006 roku – mówi lokatorka. – W umowie jest napisane, że cały metraż, ale użytkowałam tylko dwa pokoje i kuchnię. Ch. sama postanowiła, że jeden pokój zostawi dla siebie.
NIESPODZIEWANE NALOTY
Winiecka twierdzi, że właścicielka przyjeżdżała do mieszkania kiedy chciała i przesiadywała w nim bardzo długo, nawet 10 miesięcy.
– Nie raz groziła, że mnie wyrzuci z mieszkania – dodaje lokatorka. – Według umowy mam miesiąc na wyprowadzenie się, pod warunkiem, że otrzymam pisemne powiadomienie. A tu przyjechała 25 lutego i mówi, że mam się wyprowadzić do końca miesiąca. Nie byłam zameldowana w tym mieszkaniu, bo Beata Ch. nie chciała tego zrobić.
UMOWY NIE ZŁAMAŁAM
Właścicielka mieszkania z kolei twierdzi, że wszystko załatwiła zgodnie z umową.
– Annę Winiecką pierwszy raz poprosiłam ustnie, by się wyprowadziła – informuje Beata Ch. – Następnie wysłałam pisemne wypowiedzenie umowy za potwierdzeniem odbioru. Winiecka jednak pisma nie przyjęła i mam na to dowód. Na końcu wysłałam jej SMS-a z wypowiedzeniem.
Właścicielka twierdzi, że trzy powiadomienia to wystarczająca ilość.
– Co jeszcze mogłam zrobić? – pyta Ch. retorycznie. – Generalnie nie musiałam dotrzymać warunków umowy, bo Winiecka jest zameldowana gdzie indziej. W ubiegłym tygodniu przyjechałam do Iławy i zobaczyłam, że ona nie ma zamiaru się wyprowadzić. Nie mam wyjścia, muszę ją eksmitować, skoro do niej nic nie dociera i nie chce przyjąć żadnych dokumentów.
Właścicielka potwierdza, że użytkowała jeden pokój. Uważa jednak, że miała na to do Winieckiej ustne przyzwolenie.
EKSMISJA
Tuż po poniedziałkowej wizycie w naszej redakcji, Beata Ch. wymieniła zamki w swoim mieszkaniu.
– Gdy wróciłam wczoraj do domu z pracy, zorientowałam się, że żaden z kluczy nie pasuje! – opowiada Winiecka. – Beata Ch. wymieniła zamki w drzwiach i mimo interwencji policji nie wpuściła mnie do środka. Noc spędziłam na podłodze u znajomej. Najgorsze jest jednak to, że nie pozwoliła mi zabrać moich rzeczy.
Winiecka twierdzi, że w mieszkaniu miała nie tylko swoje osobiste rzeczy, ale i lekarstwa.
– Choruję na nadciśnienie, nerwicę i depresję – kontynuuje wyeksmitowana kobieta. – Od wczoraj nie wzięłam leków i czuję się strasznie. Nie stać mnie na wykupienie nowych lekarstw. Beata Ch. nie pozwoliła mi zabrać z mieszkania nawet osobistych rzeczy. Nie wiem, gdzie spędzę noc. Minie dużo czasu, zanim sprawa zostanie rozstrzygnięta przez sąd.
– Nie wpuściłam Winieckiej mimo tego, że wezwała policję – potwierdza Ch. – Z tego, co mówiła, chciała wejść tylko po szczoteczkę do zębów. Odpowiedziałam, że może ją sobie kupić w sklepie. Na wyprowadzkę i zabranie swoich rzeczy miała miesiąc. Co zaś do lekarstw, to zniosę jej je przed blok, o ile nawiąże ze mną kontakt.
Ch. deklaruje, że odda pozostałe rzeczy pani Anny, jeśli ta wcześniej się z nią umówi, przyjdzie w asyście policji i obie strony będą mieć swoich świadków. Co na to policja?
– Umowa zawarta pomiędzy tymi paniami jest umową cywilną i wszelkie spory musza tu być rozstrzygane na drodze cywilnej przed sądem – informuje Sławomir Nojman, rzecznik iławskiej policji.
Obydwie kobiety deklarują, że chcą się porozumieć i żadna z nich nie chciałaby sporu w sądzie. Czy uda im się dogadać? Do tematu wrócimy.
NATALIA ŻURALSKA
Anna Winiecka to lokatorka, która wynajmowała mieszkanie na Starym Mieście w Iławie od Beaty Ch.
Potwierdzenie, że Beata Ch. wysłała do Winieckiej wypowiedzenie umowy, którego lokatorka jednak nie przyjęła – o czym świadczy adnotacja listonosza: „Adresat
odmówił przyjęcia”