Proces cywilny przeciwko iławskiemu szpitalowi wytoczyła 75-letnia kobieta i żąda wysokiego odszkodowania. Jednocześnie w trybie karnym prokuratura prowadzi śledztwo w kierunku narażenia pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Sprawa dotyczy pani Małgorzaty z Iławy, która kilka dni przed ubiegłoroczną Wigilią została zabrana karetką z domu na Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR).
POPUKAŁ SIĘ W CZOŁO
– Mama bardzo źle się czuła, miała bóle brzucha, więc wezwałam pogotowie – mówi córka kobiety, która jest jej pełnomocnikiem w śledztwie i sprawie cywilnej. – Ratownicy stwierdzili brak pracy jelit i zabrali mamę do szpitala.
Córka mówi, że lekarz dyżurujący na SOR-ze bez badania 75-latki stwierdził, że ból powodują jajniki. Kobiecie pobrano mocz do badania i podano kroplówkę, a po około godzinie lekarz wypisał ją do domu.
– Zanim zrobił wypis, powiedziałam mu, że mamę dalej boli. On popukał się palcem w czoło i powiedział, że „tutaj ma bóle”. Dodał, że jeśli bóle nie przejdą, ma pójść do lekarza rodzinnego. Stwierdził, że wyniki są dobre i nie ma potrzeby trzymania mamy w szpitalu – opowiada córka.
BADANIE PRYWATNE
I WYJAZD DO OLSZTYNA
Ponieważ 75-latka nadal miała silne bóle oraz gorączkę, następnego dnia rano pojechała z córką do lekarza rodzinnego. Lekarka przepisała antybiotyk. Mimo tego, jeszcze w tym samym dniu, córka zabrała matkę na prywatne badanie USG.
– Lekarz stwierdził stan zapalny w okolicy wyrostka – relacjonuje córka. – Powiedział, że zabieg musi się odbyć, ale najpierw powinien zostać wyleczony stan zapalny. Mama dalej brała antybiotyki.
Po trzech dniach stan 75-latki nadal się nie poprawiał, więc córka postanowiła zabrać ją do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie.
– Lekarz zbadał mamę i powiedział, że ma głęboki stan zapalny wyrostka robaczkowego – opowiada córka. – Mówił, że nie ma na co czekać, bo liczy się każda godzina.
Po około 5 dniach kobieta wróciła do domu. Do Olsztyna wróciła po wyniki i na zdjęcie szwów.
– Lekarz powiedział mi, że gdybym nie zareagowała, to dziś odwiedzałabym mamę na cmentarzu – mówi córka.
ŚLEDZTWO I PROCES
W styczniu córka pani Małgorzaty złożyła do prokuratury doniesienie i jednocześnie wytoczyła szpitalowi prywatny proces cywilny. Śledztwo prowadzone jest w Ostródzie (zostało przeniesione z Iławy, aby zachować obiektywizm), zaś proces cywilny trwa w Elblągu. 75-latka żąda około 100 tys. zł odszkodowania, choć nie precyzuje, ile konkretnie.
Niedawno prokuratorzy zwrócili się do iławskiego sądu o zgodę na przesłuchanie w charakterze świadków lekarzy biorących udział w procesie leczenia 75-latki.
– Złożyliśmy wniosek o zwolnienie lekarzy z tajemnicy zawodowej – mówi Zdzisław Łukasiak, prokurator rejonowy w Ostródzie. – Następnie zwrócimy się o opinię do biegłego z uniwersytetu medycznego. Dopiero wtedy będziemy wiedzieli, czy są podstawy do postawienia komuś zarzutu. Śledztwo prowadzone jest w sprawie narażenia pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. To przestępstwo zagrożone jest karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Do tematu wrócimy, gdy prokuratorzy podejmą decyzję o postawieniu lekarzowi zarzutu, bądź odstąpieniu od tego.
KRYSTIAN KNOBELZDORF
Trwa śledztwo w sprawie narażenia na śmierć
lub ciężki uszczerbek na zdrowiu kobiety, która została
przywieziona do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego
Dwa procesy trwają
Obecnie w sądzie trwają dwa procesy karne przeciwko personelowi iławskiego szpitala. Sprawy nie dotyczą jednak Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, tylko trojga ginekologów i położnej.
Ginekolog Sławomir Ł. oskarżony jest o nieumyślne spowodowanie śmierci 16-miesięcznej Dominiki z Iławy. Prokuratorzy zarzucają mu, że nie podjął na czas decyzji o cesarskim cięciu, dlatego dziecko urodziło się w bardzo ciężkim stanie, a 16 miesięcy później zmarło w szpitalu w Olsztynie.
Ł. już w tej sprawie został uznany winnym i został skazany na karę więzienia w zawieszeniu oraz na 2 lata zabrano mu prawo do wykonywania zawodu. Po apelacji sprawa wróciła do ponownego rozpoznania.
Z kolei ginekolodzy Danuta B. i Andrzej R. oraz położna Barbara P. odpowiadają za narażenie na śmierć 30-letniej pacjentki i pozbawienie jej płodności. Wyrok w tej sprawie jeszcze nie zapadł. (kk)