Wojciech G. po meczu Jezioraka nie wrócił do domu. Wsiadł w pociąg i pojechał do Torunia. Wracając do Iławy powiesił się w pociągowej ubikacji.
O tragedii poinformowali nas pogrążeni w żałobie znajomi Wojciecha G. (36 l.). Zmarły prowadził w Iławie kiosk. Był znanym i lubianym w mieście kibicem piłkarskim. W środę 12 maja 2010 roku po pracy dołączył do ojca i synka na mecz Jezioraka z olsztyńskim OKS-em.
– Po meczu Wojtek miał się spotkać z nimi przy samochodzie – wspomina Anna, żona zmarłego. – Jednak zadzwonił, że mają jechać do domu, a on niedługo wróci sam. Potem już nie odbierał telefonów.
ZGŁOSIŁA ZAGINIĘCIE
Następnego dnia żona Wojciecha zgłosiła jego zaginięcie na policji.
– Powiedziała, że mąż poszedł na mecz i do chwili obecnej nie wrócił do domu, oraz że nie ma z nim kontaktu – informuje Joanna Kwiatkowska z iławskiej policji.
Z informacji, które uzyskała żona zmarłego wynika, że w czwartek policja namierzyła Wojciecha za pomocą jego komórki w Toruniu.
– Nie mam pojęcia co tam robił i dlaczego tam pojechał – zastanawia się kobieta. – W piątek dowiedzieliśmy się, że nie żyje. Policja nie ma wątpliwości, że to samobójstwo. Po jego śmierci dowiedziałam się, jakie ewentualnie mogły być tego przyczyny, ale nie chciałabym o tym mówić.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, G. miał długi oraz chorował na kręgosłup. Jednocześnie jednak był znany jako człowiek zawsze miły i uśmiechnięty.
– W życiu bym nie powiedziała, że coś go trapi. Dla każdego miał dobre słowo – mówi jedna z kobiet na osiedlu, gdzie G. prowadził kiosk.
DALEKO OD DOMU
Znaleziono go w pociągu na stacji w Książkach, niedaleko Wąbrzeźna. Mężczyzna się powiesił.
– Ciało znaleziono w toalecie – informuje Janusz Biewald, zastępca prokuratora rejonowego w Wąbrzeźnie.
– Wykluczyliśmy działanie osób trzecich i odstąpiliśmy od sekcji zwłok. Mężczyzna zostawił pożegnalny list, który przekazaliśmy rodzinie.
G. osierocił dwoje dzieci: 11-letniego syna i 5-letnią córkę.
JUSTYNA JASKÓLSKA
Przy kiosku, który był własnością zmarłego,
ludzie zapalali znicze