O tym, że w „ziemniaczance” nie dzieje się dobrze, słychać było od dawna. Wysoki dług, upominający się o swoje wierzyciele oraz częste zmiany personalne w zarządzie nie dawały nadziei na poprawę złej sytuacji zakładu. Wreszcie 19 listopada 2009 roku Sąd Rejonowy w Elblągu ogłosił upadłość ZPZ „Iława”. O przyczynach upadłości, dalszych losach pracowników i majątku spółki rozmawiamy z ELŻBIETĄ RUDNICKĄ, pełniącą obowiązki prezesa przetwórczej spółki.
MONIKA BINEK: – Od kiedy sytuacja zakładu zaczęła się pogarszać?
ELŻBIETA RUDNICKA: – Kłopoty finansowe zakładu rozpoczęły się w 2005 roku. Szczególnie niekorzystny wpływ na tę sytuację miała sprzedaż skrobi ziemniaczanej po bardzo niskich cenach. Ponadto ówczesny zarząd spółki podjął decyzję o budowie podczyszczalni, która w połowie miała być sfinansowana dotacją z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Jednak spółka już po zakończeniu inwestycji dotacji nie otrzymała i w zasadzie od tego momentu zaczęły się problemy. Do tego doszło ponad 0,5 mln zł opłaty sankcyjnej naliczonej przez Agencję Rynku Rolnego za niedokonanie wywozu skrobi wyprodukowanej w 2004 r. ponad limit produkcyjny. Kiedy w 2006 roku zostałam powołana przez Radę Nadzorczą na członka zarządu, zadłużenie spółki wynosiło około 10 mln zł.
– Jak duży jest dług dziś?
– Na 19 listopada, kiedy sąd ogłosił upadłość zakładu, nasze zobowiązania łącznie z odsetkami, kosztami egzekucji komorniczej i administracyjnej wynoszą 10,5 mln zł.
– Z jakiej jeszcze przyczyny sytuacja finansowa zakładu jest taka zła?
– Główną część długu stanowią kredyty i pożyczki zaciągnięte przez spółkę na rozbudowę zakładu w 2004-2006 roku. Poza tym spółka produkuje tylko skrobię ziemniaczaną. Techniczny koszt wytworzenia produktu zdecydowanie przewyższa cenę sprzedaży, która od 2008 roku utrzymuje się na poziomie ok. 1.200 zł tonę. Nie chciałabym szukać winnych, ale myślę że właściciel spółki, czyli Skarb Państwa, również przyczynił się do sytuacji zakładu. Mam tu na myśli przeciągający się przez wiele lat proces prywatyzacji oraz częste zmiany we władzach spółki. Brak jednego, stałego gospodarza źle wpłynął na rozwój przedsiębiorstwa.
– Czy zarząd próbował ratować zakład przed upadkiem?
– W 2006 roku razem z prezesem Romanem Prusakowskim opracowaliśmy plan do 2008 roku, który zakładał restrukturyzację zatrudnienia i majątku oraz wprowadzenie nowego produktu – białka ziemniaczanego przy założeniach, że spółka otrzyma pomoc publiczną w wysokości 4,5 mln. Niestety nigdy tych pieniędzy nie otrzymaliśmy. Ponadto chcieliśmy sprzedać nasze grunty na osiedlu Lubawskim. Mimo uzyskanej zgody ministra skarbu, przedsięwzięcie nie zostało sfinalizowane, bo księgi wieczyste obciążone były już hipotekami wynikającymi z działalności spółki po 2003 roku. W 2008 roku plan restrukturyzacji został zaktualizowany i objął lata 2009-2013, ale w związku z rosnącym zadłużeniem komorniczym zarząd zdecydował się we wrześniu tego roku złożyć do sądu wniosek o upadłość. Był to jedyny, rozsądny sposób, aby zatrzymać rosnące w zawrotnym tempie koszty odsetek i zobowiązań komorniczych.
– Czy w ostatnim czasie zakład ubiegał się o jakąś pomoc finansową?
– Tak. Plan restrukturyzacji na lata 2008-2013 został pozytywnie zaopiniowany przez Radę Nadzorczą i przyjęty przez właściciela. Wnioskowaliśmy do Komisji Europejskiej o pomoc publiczną w formie pożyczki w wysokości 2,5 mln. zł. Komisja Europejska pozytywnie zaopiniowała nasz wniosek jednak Agencja Rozwoju Przemysłu w Warszawie warunkowała udzielnie pożyczki decyzją sądu. Postanowienie sądu o ogłoszeniu upadłości likwidacyjnej uniemożliwiło spółce uzyskanie tej formy pomocy.
– Upadłość zakładu dotknie zwłaszcza producentów ziemniaków. Jak wielu z nich współpracuje z ZPZ „Iława”?
– W tym roku umowy kontraktacyjne podpisaliśmy z ok. 200 plantatorami z województwa warmińsko-mazurskiego, kujawsko-pomorskiego, pomorskiego i mazowieckiego.
– Co w tej chwili dzieje się na terenie zakładu?
– Obecnie zgodnie z zarządzeniem syndyka prowadzona jest inwentaryzacja majątku zakładu. Po zakończeniu tego etapu wartość majątku zostanie oszacowana przez rzeczoznawcę. Pracownicy przygotowują teraz i wysyłają informacje do wierzycieli, którzy po ukazaniu się informacji o upadłości w Monitorze Sądowym i Gospodarczym będą mogli zgłaszać syndykowi lub sądowi swoje wierzytelności.
– Kim są główni wierzyciele zakładu?
– Zadłużenie na 10,5 mln zł obejmuje zobowiązania wobec Raiffeisen Bank Polska – ok. 1 mln zł, Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska – łącznie ok. 2,5 mln zł, miasta i gminy Iława w wysokości ponad 480 tys. zł, zakładu energetycznego ok. 700 tys. zł., ZUS ok. 528 tys., Urzędu Skarbowego ok. 300 tys. i plantatorów ok. 700 tys. zł. Niewielką cześć stanowią zobowiązania wobec firm zaopatrujących plantatorów spółki m.in. w środki do produkcji roślin. Ponadto ok. 1 mln stanowią odsetki i koszty egzekucji.
– Jakiś czas temu władze miasta skłonne były w ramach spłaty długu przejąć część gruntów należących do zakładu. Dlaczego zarząd nie zgodził się na to rozwiązanie, a wolał za to próbować sprzedawać nieuzbrojoną ziemię na wolnym rynku?
– Tego tematu wolałabym nie poruszać na łamach prasy. Mogę tylko powiedzieć, że nasze grunty położone w obrębie miasta Iławy wycenione zostały na 16 mln zł, natomiast zobowiązanie wobec miasta na chwilę obecną wynosi ok. 280 tys. zł. Poza tym jesteśmy spółką Skarbu Państwa i majątek możemy sprzedawać tylko w drodze przetargów.
– W ZPZ „Iława” na stałe zatrudnionych jest 37 osób. Co teraz stanie się z nimi i samym zakładem?
– Podczas spotkania z załogą syndyk zapewnił, że nie będzie zwolnień pracowników i przyznał, że przedsiębiorstwo chciałby sprzedać w całości. Wszystkie należące do spółki grunty również wystawi na sprzedaż w drodze przetargów.
– W 2007 roku kupnem ZPZ „Iława” mocno zainteresowany był konkurencyjny zakład w Łomży. Czy tym razem transakcja mogłaby dojść do skutku?
– Wówczas zakład w Łomży był jedyny przedsiębiorstwem, które interesowało się kupnem naszego przedsiębiorstwa, jednak w procedurze przetargowej ogłoszonej przez Skarb Państwa nie wpłaciła nawet wadium. Z tego co wiem, w tym roku Łomża, podobnie jak i inne zakłady z tej branży, ma poważne problemy finansowe i zamknie rok ze stratą. Jest to spowodowane niska ceną skrobi ziemniaczanej na rynku krajowym i zagranicznym oraz napływem skrobi z Chin.
– Czy ostatnio kupnem ZPZ „Iława” interesowały się jakieś inne firmy i czy istnieje ryzyko przebranżowienia zakładu? Uderzyłoby to wtedy w rolników…
– Krótko przed ogłoszeniem upadłości kupnem majątku ZPZ „Iława” S.A. łącznie z długami zainteresowana była firma z Torunia, której nazwy na razie nie chciałabym ujawniać. W sytuacji, jaka zaistniała, nie wiem, czy nadal planuje zakup przedsiębiorstwa. W sprawie tej do właściciela wysłany został list intencyjny, jednak szczegółów prowadzonych rozmów nie znam. Na pewno jest to firma z branży rolno-spożywczej, w tym wypadku nie byłoby więc ryzyka zaprzestania produkcji skrobi.
(MB)
O obecnej sytuacji zakładu
opowiedziała
Elżbieta Rudnicka,
pełniąca obowiązku
prezesa ZPZ „Iława” S.A.
„Serce” zakładu, gdzie trafiają ziemniaki
od plantatorów, na razie stoi
W „ziemniaczance” nie było żywej duszy. Jak tłumaczy prezes, już skończyła się tegoroczna kampania ziemniaczana
W styczniu 2010 roku minie 50 lat od momentu, gdy w „ziemniaczance” pierwszy raz ruszyła produkcja. Tej rocznicy zarząd spółki nie będzie jednak świętował