Nie dość, że przyszedł nieproszony, to od razu uderzył w buraki i inne warzywa, które rosły w ogrodzie gospodarstwa agroturystycznego „Tęcza” Zbigniewa Raciniewskiego z ulicy Kwiatowej w Rudzienicach (gm. Iława).
O zabłąkanym danielu powiadomiliśmy powiatowego lekarza weterynarii. Ten zgodnie z przepisami odesłał nas do urzędu gminy, który zajmuje się problemem dzikich zwierząt w obrębie gospodarstw.
– Za pośrednictwem nadleśnictwa powiadomiliśmy koło łowieckie – mówi Justyna Salmanowicz z Urzędu Gminy Iława. – Okazało się, że to młoda sztuka odłączona od stada, być może hodowlanego. Zwierzę nie miało wścieklizny. Od kilku lat na naszym terenie nie odnotowano zakażenia wścieklizną wśród dziko żyjących i domowych zwierząt.
Młody, biały daniel miał upiłowane rogi. Leśnicy, z którymi rozmawialiśmy mówią, że piłowanie rogów stosuje się dla bezpieczeństwa zwierząt w czasie transportu.
– Po waszej interwencji przyjeżdżali tu różni ludzie, ale nikt go nie złapał. Gdy się uspokoiło, znów przyszedł do mnie na podwórko – opowiada Zbigniew Raciniewski. – Skoro nie jest wściekły to zostawiłbym go u siebie, ale czy nikt się wtedy nie przyczepi?
– Daniel to zwierzę hodowlane i bez człowieka zginie. Ma usposobienie podobne do kozy – mówią nam leśnicy.
Poradziliśmy więc, by gospodarz przygarnął zwierzę.
JOANNA MAJEWSKA
RADOSŁAW SAFIANOWSKI
Zbigniew Raciniewski przegonił z podwórka zwierzę, które wyjadało z jego ogrodu warzywa. Być może jednak przygarnie daniela jako maskotkę do swojego agroturystycznego gospodarstwa