Unia Europejska zaakceptowała wniosek z iławskiego ratusza o dofinansowanie przyjazdu zagranicznych gości na obchody 700-lecia Iławy. Ostatecznie jednak pieniędzy miasto nie dostało. Dlaczego? O to właśnie radni pytali burmistrza.
Temat wypłynął na ostatniej sesji iławskiej rady za sprawą wiceprzewodniczącego Zbigniewa Rychlika, który pokazał dokumenty świadczące o tym, że miastu przyznano ponad 12 tys. euro na zaproszenie zagranicznych gości na uroczyste obchody 700-lecia Iławy. Pieniędzy tych jednak Iława nie dostała. O powody tego faktu pytał właśnie Rychlik.
HISTORIA
Wniosek o unijne dofinansowanie spotkania mieszkańców w ramach tak zwanego „bliźniaczenia miast” opracował Włodzimierz Ptasznik, pełniący w ratuszu do końca zeszłego roku obowiązki dyrektora Wydziału Integracji Europejskiej.
– Wnioskowałem o dopłatę 12.800 euro do zakwaterowania i transportu 125 zagranicznych gości, przedstawicieli zarówno władz, jak i różnych jednostek pozarządowych. Są to nieliczne fundusze, przy których nie jest wymagany wkład własny beneficjenta projektu, a zwykle stara się o nie wiele miast europejskich – opowiada Ptasznik.
Wniosek ten 31 grudnia zeszłego roku podpisał burmistrz Jarosław Maśkiewicz (tego samego dnia Włodzimierz Ptasznik został zwolniony przez burmistrza z pracy). Podpisany wniosek został wysłany do Brukseli, stolicy UE.
Po trzyetapowej weryfikacji, przeprowadzonej przez urzędników unijnych, iławski wniosek został zakwalifikowany do udzielenia pomocy w kwocie 12.277 euro na podjęcie 125 gości z partnerskich miast Iławy: Gargżdai, Herborn i Tholen. Gestorzy programu poinformowali o tym na swojej stronie internetowej. Pieniędzy jednak miasto nie dostało...
MINA NA BURMISTRZA
Jak się okazało, już po zwolnieniu Ptasznika organizatorzy obchodów 700-lecia o kilkadziesiąt osób zmniejszyli liczbę zaproszonych gości z zagranicy.
– We wniosku w sposób nieuprawniony wprowadzono niektóre cyfry – tłumaczył radnym na ostatniej sesji Henryk Lisaj, zastępca burmistrza i jednocześnie następca Ptasznika na fotelu dyrektora Wydziału Integracji Europejskiej. – Gdy przystąpiliśmy do zapraszania delegacji, nie mieliśmy żadnych informacji, czy ten wniosek przeszedł czy nie. Informacja taka przyszła do nas dopiero w piątek 3 czerwca. Napisano tam, że nienaruszalny termin dostarczenia dokumentów jest w poniedziałek 6 czerwca w Brukseli.
Dokumentem tym była umowa między Iławą a Brukselą o przyznaniu pieniędzy i przyjęciu przez miasto zobowiązań m.in. co do liczby zaproszonych gości.
– Cała lista przyznanych funduszy widniała na stronach internatowych już od kwietnia! I już wtedy była to jasna sprawa, że te pieniądze są przyznane! – przekonuje z kolei Włodzimierz Ptasznik, który także gościł na sesji rady. – Na początku czerwca potwierdzenie przyszło, ale trzeba było podpisać porozumienie grantowe i odesłać je do Brukseli. Nie wiem, czy panowie nie mieliście czasu? Trzeba było jakiegoś tłumacza zorganizować, jeśli były z tym problemy.
– Jeśli do 6 czerwca nie udzieliłoby się odpowiedzi, to sprawa przestawała istnieć. Wniosek więc i tak nie zostałby zrealizowany, ponieważ fizycznie niemożliwe byłoby dostarczenie wymaganych aneksów do Brukseli. Aneksy zawierały też nieprawdziwe dane, więc zaproponowałem burmistrzowi niepodpisywanie wniosku, gdyż byłoby to naruszeniem prawa – bronił swojego Lisaj. – Zaproszenie tych delegacji wcześniej byłoby nieuprawnione. Nie wiem, czemu nie wystąpiono do rady o przeznaczenie dodatkowych środków na podjęcie gości. Gdybyśmy to wykonali, to zaprowadziłoby to burmistrza na dyscyplinę budżetową do Olsztyna, bo wydałby pieniądze, których nie miał. Ja w ogóle się zastanawiam, czy to nie była gotowa mina dla burmistrza, zresztą często się zdarzają takie sytuacje.
Sprawę utraconej dotacji zbada teraz podległy burmistrzowi ratuszowy audytor. Jak powiedział wiceburmistrz Lisaj, „ku przestrodze na przyszłość”.
RADOSŁAW SAFIANOWSKI