Rozpędzonym oplem najpierw staranowali gliniarzy. Potem był pościg, który wyglądał jak w amerykańskim filmie. Policjanci porzucili uszkodzony radiowóz i ruszyli pieszo. Zatrzymali pierwsze napotkane auto i dzięki temu dognali drogowego pirata. Wszystko po to, by złapać... swojego byłego kolegę z pracy!
W sobotę późnym wieczorem o godz. 22:15 policjanci z letniego posterunku w Siemianach wieźli do iławskiej komendy sternika jachtu motorowego.
W pewnym momencie zauważyli, że po ich pasie z naprzeciwka jedzie samochód. Radiowóz zjechał na pobocze, a mimo to jadące z przeciwka auto mocno przytarło policyjnego poloneza. Kierowca natychmiast odjechał z miejsca kolizji.
Stłuczka była na tyle poważna, że radiowóz nie mógł dalej jechać. Policjanci rzucili się w pieszą pogoń za uciekinierem. Zatrzymali akurat przejeżdżający samochód i kontynuowali pościg. Na pomoc wezwali iławską drogówkę.
Niedaleko lasu zauważyli ściganego opla astra. Był pusty. Chwilę później krzaków wyszedł 55-letni Grzegorz Z. Powiedział, że to on prowadził auto. Po chwili z lasu wyszedł jeszcze Jarosław D., były... policjant.
Od obydwu mężczyzn było czuć alkohol. Zostali zabrani na komendę w Iławie i zbadani alkomatem. Grzegorz Z. miał 1,48 promila, Jarosław D. aż 3,05. Zatrzymano ich do wytrzeźwienia.
– Następnego dnia zostali przesłuchani – informuje Sławomir Nojman z iławskiej policji. – Grzegorz Z. przyznał, że to nie on prowadził auto. Zarzut kierowania pod wpływem alkoholu przedstawiono więc Jarosławowi D.
Naprawa uderzonego radiowozu zostanie pokryta z ubezpieczenia OC. Firma ubezpieczeniowa będzie dochodziła zwrotu pieniędzy od Jarosława D.
KATARZYNA KOZIKOWSKA