Właśnie kończyłby 18 lat, ale pewnego kwietniowego poranka rodzina znalazła jego ciało w łóżku. Chłopak prawdopodobnie popełnił samobójstwo.
– Był pracowity, spokojny i nieźle sobie dawał radę w szkole, szczególnie z matematyki – mówi Witek, szkolny śp. Daniela G. – Nie miał jakiś szczególnych zainteresowań. Miał za dużo zmartwień na głowie.
NIE MIAŁ LEKKO
17-latek pochodził z Półwsi niedaleko Zalewa. Uczył się w iławskiej „budowlance”, mieszkał w sąsiednim internacie przy ul. Kopernika.
– Daniel był normalnym, przeciętnym chłopcem – wspomina Wojciech Tarnowski, kierownik internatu. – Nie było z nim większych problemów. Był uczynny, chętnie pomagał obsłudze internatu. Wiadomość to tym, że nie żyje, dla nas wszystkich była zaskakująca i bardzo przykra. Zaskakująca, bo Daniel złożył już podanie o internat na następny rok.
W opinii kolegów nie miał łatwego życia. Ojciec Daniela od kilku lat nie żyje, matka miała ograniczone prawa rodzicielskie. Danielem i jego młodszą siostrą opiekował się wuj. Przyjaciele chłopaka mówią, że nie miał z nim lekko.
– Żalił się na niego, że nie daje mu jeść. Daniel kupował jedzenie w Iławie, także do domu – twierdzi Marek, kolega z internatu. – Wuj straszył go domem dziecka, że go tam odda, a tego Daniel bał się najbardziej. Nie tylko o siebie się bał, ale też o swoją 16-letnią siostrę.
MÓWIŁ O ŚMIERCI
Był skryty. O swoich problemach mówił tylko kolegom. Nie szukał pomocy specjalisty.
– Na pewno miał do kogo się zwrócić, choćby do wychowawcy w internacie, ale chyba się wstydził swojej sytuacji – dodaje Andrzej, przyjaciel Daniela. – Mówił też, że zwracał się kiedyś z tym do PCPR-u, ale to nie przyniosło rezultatu. Podobno w ich domu bywała kuratorka, ale zawsze uprzedzała o swojej wizycie, więc tego dnia zawsze wszystko było w porządku.
– Daniel nigdy nam się nie skarżył – twierdzi z kolei Elżbieta Kuczmarska, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Iławie. – Brał udział w zajęciach, które mają wspierać wychowanków rodzin zastępczych, miał spotkania z psychologami i doradcami zawodowymi. Miał też sądowego kuratora, do którego mógł się zwrócić. Był informowany o swoich prawach. Nie dochodziły do nas informacje, by opiekun odmawiał mu jedzenia. Dostawał też pomoc na częściowe pokrycie kosztów utrzymania.
Kolegom za to często mówił, że chce z tym skończyć.
– Mówił o samobójstwie, ale próbowałem mu wybić to z głowy – wspomina Andrzej. – Nawet na kilka dni przed śmiercią mówił o tym, ale rozmawiałem z nim, próbowałem go od tego odwieść. Wydawało się, że mi się to udało, bo już było dobrze. Ale w piątek pojechał do domu. W sobotę rano dostałem telefon, że nie żyje. To był szok.
COŚ W NAS UMARŁO
WRAZ Z NIM
Koledzy mówią, że wiadomość o śmierci Daniela była dla nich traumatyczna i długo nie mogli przyjąć jej do świadomości.
– Myślałem, że mnie wkręcają, że Daniel nie żyje – mówi Marek. – Widzieliśmy się codziennie, byliśmy dla siebie jak rodzina. Po jego śmierci w szkole odbył się specjalny apel, rozmawialiśmy też z wychowawcami. Proponowano nam pomoc psychologa, ale nie skorzystaliśmy.
– Coś w nas umarło razem z nim – dodaje Witek. – Po jego śmierci bałem się przyjechać do internatu. Bałem się widoku jego pustego łóżka. Cały czas miałem nadzieję, że gdy przyjadę, on jednak tu będzie.
Jak mówią koledzy Daniela, chłopak prawdopodobnie zażył tabletki na serce, które zostały po jego babci. Rano znaleziono go w łóżku martwego.
– Nie ma jeszcze ostatecznych wyników toksykologicznych, a co za tym idzie, opinii biegłego – mówi Jan Wierzbicki, prokurator rejonowy w Iławie. – Ale wiele wskazuje, że to było samobójstwo.
Z rodziną zastępczą Daniela, mimo pośrednictwa PCPR, nie udało nam się skontaktować.
JUSTYNA JASKÓLSKA
* imiona kolegów Daniela na ich życzenie zostały zmienione
Wojciech Tarnowski, kierownik
internatu w iławskiej „budowlance”,
mówi, że śmierć Daniela
była przykrą i zaskakującą wiadomością.
Chłopak złożył przecież
podanie o internat na następny rok…
Elżbieta Kuczmarska, dyrektor PCPR,
zapewnia, że wychowankom w rodzinach
zastępczych oferowana jest wszelka pomoc,
również psychologiczna
Gdy życie straciło sens…
Komentarz specjalisty: psycholog Danuta Górny
Każde samobójstwo porusza nasze uczucia, przeraża, rodzi pytania i wątpliwości. Próbujemy zrozumieć motywy, odpowiedzieć sobie na pytanie – dlaczego? Szczególny wymiar ma samobójstwo popełnione przez młodego człowieka, osobę stojącą na progu życia. Trudno wytłumaczyć i przyjąć taką decyzję.
Często zadajemy pytanie – odwaga to czy tchórzostwo? W rzeczywistości jednak ani tchórzostwo, ani odwaga nie mają nic wspólnego z czynem samobójczym. Samobójstwo nie jest reakcją nagłą, lecz wynikiem długotrwałego procesu gromadzenia się urazów, które wiodą do zmian w osobowości człowieka. Czynniki zewnętrzne, które usposabiają do samobójstwa, to m.in. niewłaściwe środowisko rodzinne w dzieciństwie oraz odrzucenie świata, który odrzucił człowieka. Odrzucił przynajmniej w jego subiektywnym odczuciu.
Prawie wszystkie czyny samobójcze popełniane są w bardzo podobnym stanie psychicznym zwanym syndromem presuicydalnym – ostrzega on nas, że dany człowiek jest zagrożony samobójstwem. Znajduje się, z rozmaitych powodów, pod presją bezgranicznego rozgoryczenia i nie widzi żadnej możliwości zmiany przyczyn tego rozgoryczenia.
Większość samobójców wcześniej mówi o swoich zamiarach. Człowiek zagrożony samobójstwem przeżywa pewien rodzaj ambiwalencji – chce umrzeć i chce żyć jednocześnie. Każdy, kto czuje się nieszczęśliwy, chciałby, by ktoś zainteresował się jego rozpaczą. Sygnalizuje więc tę rozpacz i ambiwalencję na różne sposoby.
Człowiek decydujący się na odebranie sobie życia znajduje się w szczególnym stanie świadomości: utracił nadzieję na zmianę sytuacji – znajduje się jak gdyby w tunelu, w którym nie ma światła i powietrza, idzie więc w jednym kierunku. Oznacza to, że my, osoby znajdujące się na zewnątrz tego tunelu, musimy być wrażliwi na sygnalizowaną rozpacz i zapowiedzi samobójstwa.
Szkodliwym mitem jest twierdzenie, że kto chce naprawdę popełnić samobójstwo, to o nim nie mówi. Mitem jest też stwierdzenie, że nagła poprawa stanu emocjonalnego po okresie obniżenia nastroju oznacza wycofanie się z zamiaru samobójczego – często ta poprawa świadczy o uspokojeniu związanym ze znalezieniem ostatecznego wyjścia. Mitem jest też, niestety, twierdzenie, że dzieci nie popełniają samobójstwa.
Jakie sygnały w zachowaniu dzieci i młodych ludzi powinny zwracać naszą uwagę? Poza jednoznacznym, werbalnym oznajmianiem poczucia nieszczęścia i rozpaczy oraz zamiaru odebrania sobie życia, ważne jest dostrzeganie takich oznak jak: nagłe i radykalne zmiany zachowania lub nastrojów, apatia, wycofywanie się, izolacja, drażliwość i lęk lub też zmiany związane ze snem, jedzeniem lub szkołą – mogą być wskaźnikami zachowań o charakterze samobójczym.
Nagła zmiana uczesania, obcięcie długich włosów, zaniedbanie higieny osobistej i brak staranności w ubiorze mogą oznaczać, że dziecko osiągnęło stadium beznadziejności, nic go już nie obchodzi i nie zamierza dłużej żyć. Taka zmiana może być sygnałem myśli samobójczych.
Pamiętając o tym, bądźmy uważni i nie lekceważmy różnych oznak, słów, zmian nastroju i zachowania osób nas otaczających. Reagować możemy poprzez zaprowadzenie tej osoby do lekarza, psychologa, psychiatry, nauczyciela, rodzica lub przynajmniej przez powiadomienie kogoś, kto może podjąć działania zapobiegające narastaniu kryzysu.
DANUTA GÓRNY