Nocne bójki w iławskim parku stają się ostatnio „normą”. Restauratorzy kilka razy w tygodniu wzywają policję. Winą obarczają działający tutaj od kilku miesięcy sklep całodobowy.
– Niech ktoś zareaguje na to, co się dzieje w parku miejskim – zwróciła się do nas Czytelniczka. – Przecież strach tamtędy przejść. I to nie tylko nocą, ale również w ciągu dnia.
Przytacza przykład sprzed kilku tygodni. Wczesnym wieczorem przez park szły cztery starsze kobiety. Jedna z nich zwróciła uwagę młodemu chłopakowi, żeby nie przeklinał. Kobiety poszły dalej. Chłopak rzucił się za nimi w pogoń. Na szczęście zrezygnował, bo strach pomyśleć, co mogło się stać.
NIEDZIELA W WIEJSKIM PARKU
Picie alkoholu na parkowych ławkach to problem nagminny. Jak już wypiją, to zaczepiają i biją.
Świadkiem jednej z takich bójek stałam się sama w ostatnią niedzielę około 22:00. Kilkunastoosobowa grupa siedziała na ławkach. W pewnym momencie usłyszałam brzęk tłuczonych butelek, a po chwili rozpoczęła się regularna bitwa. Niczym na meczu między szalikowcami. W ruch poszły również parkowe śmietniki, które wraz z zawartością latały ponad głowami zdezorientowanych klientów. Zanim przyjechała policja, grupa rozpierzchła się. Jednak nie na długo.
Po kilku minutach bitwa rozpoczęła się na nowo. Tym razem policja przyjechała szybciej. Policjantom udało się zażegnać bójkę. Najbardziej agresywnych zabrali do izby wytrzeźwień.
Wszystkiemu przyglądało się kilka rodzin, również z dziećmi. Wśród odpoczywających w parku byli również turyści.
– Nawet u nas w Warszawie rzadko można coś takiego zobaczyć – usłyszałam od młodej turystki. – W okolicach barów ciągle widoczne są patrole policyjne, więc taki obrazek, jak przed chwilą, jest nie do pomyślenia.
Jak powiedział mi jeden z właścicieli baru, zwykle prowodyrami bójek są ci sami młodzi ludzie. Upatrują sobie ofiarę i rzucają się na nią w kilkanaście osób. Całe zajście trwa kilka minut, po których na parkowym chodniku pozostaje jedynie pobity. Pozostali rozpływają się przed przyjazdem policji.
WINNY „NOCNY”
Właściciele parkowych barów częściowo winią za bójki sąsiedni sklep nocny. Jak mówią, zanim sklep nie zaczął funkcjonować, było w miarę spokojnie. Jednym tchem wymieniają kilka problemów, które mają z niektórymi klientami sklepu. Przede wszystkim część osób zaopatrujących się w sklepie pije alkohol w barowych ogródkach. Poza tym bardzo często dochodzi do aktów wandalizmu.
– Ukradli nam dwa stoliki – mówi jeden z właścicieli baru w parku. – Zdarzyło się również, że rano nasz parasol nie stał przy barze, ale w okolicy wspomnianego już sklepu. Innym razem barowy parasol znaleźliśmy rano w parkowej fontannie.
Na początku wakacji właściciele barów w parku zorganizowali spotkanie z burmistrzem Jarosławem Maśkiewiczem. Chcieli porozmawiać o problemie. Burmistrz poradził im, żeby na własny koszt wynajęli ochronę.
– Czyli miasto wydało decyzję o powstaniu sklepu nocnego, a my mamy ponosić jej finansowe konsekwencje – podsumowuje Roman Rutkowski, inicjator spotkania.
Restauratorzy przeprowadzili rozmowy z kilkoma agencjami ochrony. Żadna z nich nie podjęła się ochrony parkowych barów.
NIC OFICJALNIE
W iławskim Ośrodku Psychoedukacji, Profilaktyki Uzależnień i Przemocy w Rodzinie dowiedzieliśmy się, że istnieje sposób rozwiązania problemu. Jednak żeby decyzja dotycząca działania sklepu całodobowego została cofnięta, muszą być poważne powody. Jednak do tej pory nie wpłynęły żadne oficjalne skargi.
Restauratorzy twierdzą, że kilka razy w tygodniu wzywają policję. Jednak w policyjnych zapiskach nie odnotowano zwiększonej liczby interwencji w okolicach parku. W lipcu i sierpniu było ich 21, w tym tylko 3 wiązały się bezpośrednio z działalnością sklepu.
Po naszych telefonach pracownicy ośrodka i policji zapowiedzieli, że rozpoczną wspólne kontrole sklepów nocnych i barów w Iławie.
– Rozpoczynamy kontrole w tych miejscach – informuje Sławomir Nojman, oficer prasowy iławskiej policji. – Przede wszystkim będziemy sprawdzać, czy alkohol nie jest sprzedawany nieletnim. Zwrócimy również większą uwagę na bezpieczeństwo w okolicach sklepów całodobowych i barów.
Jak duży problem istnieje w parku, nie trzeba wyjaśniać chyba nikomu, kto spędził kilka wieczornych godzin w parku. Miejmy tylko nadzieję, że nie powtórzy się tragedia sprzed dwóch lat, kiedy pijany 17-latek zabił w okolicach parku, przy amfiteatrze, o kilka lat starszego chłopaka.
KATARZYNA KOZIKOWSKA