Felieton LESZKA OLSZEWSKIEGO
Zdawało się, że wszelkiego wstydu jaki można sobie narobić burmistrz już sobie narobił i do tej pory pisząc o nim skutecznie piętnowałem kolejne idiotyzmy, jakie stawały się jego udziałem. A że wciąż ich przybywało, to i tematów nie brakowało. To, co jednak odbyło się w miniony weekend, woła – moim zdaniem – już nawet nie o pomstę do niebios, ale o zlitowanie się, by na trwałe nie zagościło tu królestwo obłudy, kłamstwa, wodolejstwa i głupoty, połączonej z bezczelnością śmiania się w twarz ludziom, gdy już nawet kręcić głowami z politowania nie mają siły!
W ostatnim numerze „Gazety Iławskiej” (do której absolutnie nie żywię złych uczuć) ukazała się strona poświęcona „osiągnięciom” (!) obywatela Jarosława M. podczas minionego już roku hańbiącej misji. I totalnie skompromitowanej społecznie. Kapało aż stamtąd od pochwał, rzędów danych, planów i wyrazów niekłamanego uznania. Wspaniały człowiek, wizjoner, dobroczyńca, etyk i sprawiedliwy na urzędzie! Tak, to nie żart, tyle, że nie do końca! Każdy kto myśli w miarę trzeźwo, mógł wziąć owy stek kretyństw za kawał primaaprilisowy, gdyby nie fakt, że termin ku temu trochę przedwczesny.
Sprawa jednakże szybko okazała się przejrzysta. Stronę w tej gazecie na zasadach hołdu i panegiryku napisał o sobie sam Mr. Jarosław M. piórami nadwornych skrybów, a za emisję jej naturalnie zapłacił z pieniędzy – jakżeby inaczej – nas wszystkich, czyli podatników! Rocznicowa laurka ukazała się bowiem na zasadach... reklamy, czyli każdy może sobie coś takiego zafundować, by się dowolnie wychwalać i wybielać, o ile będzie miał podobną potrzebę! A, że się zwykle drapiesz gdy cię swędzi, stąd sama inicjatywa pana z wąsem niespecjalnie dziwi! Zmieniał uliczki – wytyczył nowe drogi „oszczędzenia” grosza, teraz nim szasta – ale ma wreszcie dobrą prasę!
Wydźwięk tej papierowej wazeliny jest absolutnie jednoznaczny. Nikt lepszy nie mógł się trafić temu miastu u progu XXI wieku, co potwierdził w zaaranżowanym wywiadzie z sobą sam główny tragibohater. „Jestem fajny, kocham spotykać się z ludźmi, których potrzeby wyczuwam podskórnie, robię za pięciu (chyba przekręty), planuję, patrzę, czuwam!”.
W pewnym momencie mimochodem jubilat napomknął, że media głębi jego działań raczej nie rozumieją, a nawet go czasem krytykują (co za eufemizm!), ale generalnie nie ma pojęcia za co... Heros ten, o cnotach wręcz antycznych, nie zdecydował się jednak z tej miłej okazji wspomnieć choćby słowem (tytułem nawet wyjaśnienia nieporozumień) o swych wielkich perypetiach karnych przed sądem i tym, że właśnie obniżono mu pensję za nieróbstwo – chyba nie starczyło mu odwagi, by bronić w tej kwestii poległego, siebie samego. Mówił więc to, co chciał, a sielanka jawiła się całkowitą!
Ja oczywiście nie dziwię się „Gazecie Iławskiej”, że wydrukowała podobnego knota. Mnie też gdyby ktoś sowicie zapłacił za sprzedanie się w kolejnym numerze jako np. ciotecznego brata Jezusa, to bym go ochoczo zaawizował – w końcu za treść reklam i tekstów sponsorowanych redakcja nie odpowiada, a pieniądz autorowi i biednej redakcji się przyda... Tyle, że tu mamy do czynienia z idiotyczną wręcz (i nie pozbawioną znamion odrealnienia) gierką człowieka bezradnego, który tylko na tę formę kontaktu z otoczeniem wpadł, by spróbować wmówić niedobitkom naiwnych wokół (są jeszcze tacy?), że czarne jest białe, a z ziaren gruszy wyrośnie niechybnie jęczmień ozimy.
Ale niech ma coś Pan Smutny od życia. Nagle – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – stał się pozytywnym bohaterem kilku akapitów bardzo przeciętnego tygodnika doklejonego do sporej gazety regionalnej. Jakżeż to miłe – nawet kosztem opłacenia tego od pierwszej do ostatniej litery! Nie od dziś bowiem wiadomo, że papier przyjmie absolutnie wszystko, czy to jakiś praprzodek może jaśnie burmistrza przysłużył się do zwerbalizowania owej prawdy? Bo geny się dziedziczy!
Skupmy się jednak na farmazonach, jakie przyjęły wykupione szpalery łamów. Na miano surrealistycznej bzdury nr 1 zasługuje, moim zdaniem, bezdyskusyjnie rewelacja, iż można w Iławie kupić nowe mieszkanie za 1200 zł. za m2. Obdzwoniłem w tej materii spółdzielnie, developerów, agencje nieruchomości, rozmawiałem z fachowcami w branży i ich opinia w tej kwestii była jednoznaczna – kosmiczny, obliczony na oszukanie odbiorcy absurd! Pukali się niezmiennie w czoła i inne punkty twarzoczaszki, gdy powoływałem się na ową publikację, oferując od ręki chęć kupna jakiegokolwiek mieszkania za tę cenę, byle skorzystać z okazji!
Proponowali w zamian lokale średnio o kilkaset złotych droższe na metrze (a i to w stanie surowym), bo o innych nie słyszeli, chyba, że burmistrz ma konkurencyjną firmę i sam stawia tanie bloki – tak śmiejąc się konkludował hity ratuszowego pana jeden z moich interlokutorów. I dalej posunął się do takiej refleksji: „To już mniej robił z siebie pośmiewisko chcąc obniżyć wodę o kilka groszy na metrze. Teraz po prostu perfidnie oszukuje. Wtedy udawał, że spełnia wyborczą obietnicę. Mogłeś oszczędzić miesięcznie, przy dużym poborze i dwa złote!”.
Ostatnia wypowiedź to dla mnie bardzo pozytywny asumpt do wyrażenia poglądu, że Iława to miasto ludzi niegłupich, którzy rok temu głupio się wygłupili, dając się ponieść głupocie przedwyborczych głupstw. To, jak również choćby bardzo jednolite w tonie (może wykupi pan tam coś na odnotowanie swoich zasług?) głosy internautów na stronie „Kuriera” (www.nki.pl), czy forum „Gazety Wyborczej”, domagające się położenia kresu temu chaosowi poprzez szybkie referendum nad odwołaniem przykrego człowieka o mentalności spełnionego kronikarza przegranej wojny. Słowem nie „uciekaliśmy na oślep z pola bitwy”, a „opuszczaliśmy je w zorganizowanym pośpiechu...”. Papier przyjmie wszystko...
Powietrze ostatnio też wiele przyjęło, słysząc dukanie burmistrza Jarosława M. w szpitalu z okazji oddania pracowni tomografu, gdzie to sobie fałszywie przypisał zasługę w jej powstaniu, mimo, że – co także ustaliłem – jest ona mniej więcej taka, jak moja rola w przebudowie południowego skrzydła Pentagonu po zamachach z 11 września.
Konkluzja jednakże naszych rozważań jest wcale obiecująca. Papier kiedyś z pewnością przyjmie jego dymisję, stanie się on dla tego grodu jak powietrze, może lekko stęchłe, ale pootwiera się wszystkie okna, odkurzy, pomyje co trzeba i będzie okay. Bo ostateczną weryfikację zrobią mu ludzie z ulicy, a nie partyjni kolesie, obdzieleni wcześniej przezeń profitami! Mała różnica, ale jak cieszy!
LESZEK OLSZEWSKI