Jedni na pustyni, inni nad Jeziorakiem, a jeszcze inni tylko na grzybach. Tak nasi lokalni watażkowie spędzali wolne chwile od pracy. Co niektórzy podzielili swój wypoczynek na dwie tury. O dziwo, druga tura urlopów rozpocznie się tuż przed... szaleństwem wyborczym i walką o urzędowe stołki.
Ryszard Zabłotny, starosta iławski, skorzystał z promocji wakacyjnej biura podróży i zwiedzał Tunezję.
GDZIE TEN BASEN?!?!
Tym wyjazdem Zabłotny upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Dlaczego? Wypoczynek był jednocześnie prezentem dla żony z okazji 25. rocznicy ślubu. Choć wśród tunezyjskiej przyrody nie odświeżyli przysięgi małżeńskiej, to i tak bawili się bardzo miło.
– Korzystaliśmy ze wszystkich uciech, jakie tylko nam oferowano – mówi starosta. – Zewsząd otaczano nas szczerością i przyjaźnią. Dużo, w kwestii organizacji wypoczynku, można się nauczyć od tamtejszych tubylców. Napływ naszych turystów zmusił nawet przewodników do nauki języka polskiego i to jest bardzo miłe.
W trakcie kąpieli w hotelowym basenie starostę spotkało coś dziwnego.
– Pływam sobie w basenie – opowiada. – I w pewnej chwili słyszę taką rozmowę pływających obok pań: „Ciekawe, kiedy w Iławie wybudują taki basen”. Oniemiałem ze zdziwienia i roześmiałem się pod nosem. Potem opowiedziałem to znajomym, państwu Kabat, którzy wypoczywali razem z nami. Okazało się, że są to pracownice naszych iławskich wodociągów.
Nota bene Ryszard Kabat też jest VIP-em: to szef wydziału geodezji i gospodarki nieruchomościami w starostwie oraz miejski radny w Iławie.
KONTUZJA PRZYCZYNĄ ZMIAN
Inaczej wakacje spędzała Anna Rabczyńska, sekretarz powiatu. Plany wakacyjne, jakie ustalono zimą – wyjazd w Sudety, trzeba było zmienić ze względu na kontuzję męża pani sekretarz.
– Wybraliśmy polskie morze – mówi sekretarz. – Tydzień we Władysławowie i małe wypady do okolicznych nadmorskich miasteczek. Kilka dni leżenia plackiem na plaży w słoneczne dni, a w pochmurne spacery.
Pani Ania nie ukrywa, że wraz z córką „penetrowały” lokalne sklepiki z ciuszkami. Ach, te kobiety, zawsze im mało...
– Plaże nad Bałtykiem są pełne nie tylko w dzień – dodaje Rabczyńska. – Wieczorami, tuż przed zachodem słońca, są wciąż pełne. Wokół pełno młodych ludzi i młodych małżeństw z dziećmi. Widać, że Polacy nauczyli się już wypoczywać. Władysławowo, jak i Jastrzębia Góra są „zapchane” ludźmi. Ale nadmorska atmosfera jest wciąż tak samo miła.
NA GRZYBY
Wicestarosta Aleksandra Skubij „szalała” w okolicznych lasach. Jest zapalonym grzybiarzem i swoją pierwszą część urlopu spędziła na wekowaniu, suszeniu oraz mrożeniu leśnych znalezisk.
– Kocham spacery po lesie i grzyby – mówi Skubij. – Urlop był dzielony na dwu-, trzydniowe wypady. Wyruszałam z mężem skoro świt do lasu, by w południe być już w domu i swą zdobycz przygotować do spożycia. Dowiedziałam się, że w naszych lasach są też grzyby o nazwie „kołpaki”. Na razie nie mam ich w kolekcji, ale wszystko jeszcze przede mną.
Wicestarosta ma w spiżarce 30 słoiczków marynowanych grzybów, 15 kilogramowych toreb grzybów ususzonych i kilka pojemników mrożonych, które trafią na wigilijny stół.
– Kolejny urlop w październiku – dodaje wicestarosta. – Spędzę go w swoim ogrodzie. Czas na jesienne porządki. Ogród to mój konik, w którym nabieram sił.
DO TURCJI JUŻ NIGDY
Najmłodszy radny powiatu, Bartek Bielawski, zabrał swą rodzinę do Turcji. Wyjazd był zaplanowany dość wcześnie, więc nie bacząc na niebezpieczeństwo – zamachy terrorystyczne – pojechali.
– Poza kompleksem hotelowym nigdzie nie chodziliśmy – mówi Bielawski. – Niedaleko naszego hotelu były wcześniej zamachy, więc ze względów bezpieczeństwa nie wychylaliśmy się. Byłem w Turcji drugi raz i niestety niczym mnie ona nie urzekła.
Radny jest weterynarzem i ma pieczę nad badaniem mięsa, jakie potem trafia na nasze stoły. Czyżby te zawodowe „zboczenie” zepsuło mu apetyt?
– Nie smakowało mi tamtejsze jedzenie i sposób, w jaki jest ono przyrządzane, daje wiele do życzenia. Obrzydlistwo! – krzywi się radny. – To też powód, dla jakiego tam nigdy nie pojadę. Kolejne wakacje będą w Polsce. Mamy tu co oglądać.
SWOJE NAJLEPSZE
Jarosław Maśkiewicz, burmistrz Iławy, wypoczywał pod Iławą i w Trójmieście. Pierwszą część urlopu, wraz z całą rodziną, spędził nad Jeziorakiem w Siemianach, w domku należącym do urzędu miasta. Na początku sierpnia z żoną odwiedził Trójmiasto i spacerował brzegami Bałtyku.
– Byliśmy tydzień w Siemianach – mówi Jarosław Maśkiewicz. – Korzystałem z kąpieli i dużo spacerowałem po lasach. Niestety nie żegluję. Wieczory tradycyjnie przy grillu. Miałem taki „rwany” urlop. Potem, na początku sierpnia, kilka dni w Trójmieście, gdzie spotykałem wielu iławian. W czasie urlopu byłem też na festiwalu „Złota Tarka”. Następne wakacje planuję za granicą.
KUCHNIA ZAMIAST KRETY
Andrzej Dzieniszewski, sekretarz miasta Iławy, spędził wakacje na... „dopieszczaniu” żony, a raczej spełnieniu jej marzeń – nowej kuchni. Prócz tego pomagał robotnikom w remoncie swego domu.
– Niestety, pieniądze na wypoczynek poszły w większości na nowe okna i nową kuchnię, o którą walczyła żona – mówi Dzieniszewski. – Bieganina wokół spraw związanych z remontem była moim odpoczynkiem wakacyjnym. Jedynie nasza córka miała wakacje, spędziła trzy tygodnie u znajomych w Niemczech.
W SWOIM OGRÓDKU
Krzysztof Harmaciński, wójt gminy Iława, tegoroczne wakacje spędził w swoim ogrodzie.
– Dom, ogród wśród rabatek, spacery po lesie i polowania na okazałe prawdziwki – mówi Harmaciński. – Iście rodzinne i domowe wakacje, które dały nam też powód do radości: syn dostał się na uczelnie w Olsztynie i Gdańsku, wybrał Olsztyn. Będzie studiował na wydziale geodezji.
JOANNA MAJEWSKA