Sąd nie uchylił mandatu wlepionemu Krzysztofowi Machcińskiemu, który miał kolizję z holowanym samochodem. Policja zadecydowała, że to on jest winien. Mężczyzna mandat przyjął, jednak wciąż uważał się za niewinnego. W sądzie na posiedzeniu w sprawie uchylenia mandatu okazało się, że w tego typu sytuacjach brane są pod uwagę wyłącznie sprawy formalne.
Przypominamy. Krzysztof Machciński (33 lata) miał kolizję na rondzie koło poczty głównej (ulice Niepodległości i Królowej Jadwigi). Będąc już na rondzie jechał swoim seatem za audi i wjechał na linę, którą – jak się okazało – audi holowało fiata punto. W efekcie punto, początkowo znajdujące się poza rondem, zostało wciągnięte na seata Machcińskiego uszkadzając z prawej strony jego pojazd.
PRZYJĄŁ MANDAT
Pan Krzysztof wezwał policję. Ta uznała, że winny spowodowania kolizji jest właśnie on (samochód holujący i holowany stanowią jeden pojazd), za co dostał 200 zł mandatu i 6 punktów karnych. Mężczyzna mandat przyjął.
– Byłem w szoku, ale po przeanalizowaniu sytuacji nie zgadzam się z werdyktem policji – komentuje Machciński, który już po kolizji sprawdził, że linka do holowania, której nie zauważył, była niezgodna z przepisami, co mogło mieć wpływ na jej widoczność.
Pan Krzysztof złożył w iławskiej komendzie pismo z prośbą o uchylenie mandatu. Komendant skierował sprawę do rozpatrzenia przez sąd. Posiedzenie odbyło się 30 grudnia.
PRZEGRANA SPRAWA
Wraz z panem Krzysztofem chcieliśmy wziąć udział w posiedzeniu, jednak sędzia Jadwiga Dobaczewska powołując się na kodeks postępowania karnego nie zgodziła się na naszą obecność z racji tego, że posiedzenia sądu są – w odróżnieniu od rozpraw – niejawne.
– Sędzia rozpatrzyła tylko trzy kwestie: czy doszło do kolizji, czy ja byłem kierowcą i czy to mój samochód – opowiada Machciński. – Jak się okazało, nie było w gestii sądu rozstrzyganie, czy lina była nieprawidłowa i jaka jest w tej całej sprawie moja wina.
NIE WINA, TYLKO FAKT
W przypadku przyjęcia mandatu przez Machcińskiego, sąd oparł się na art. 101 kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia, który pozwala na uchylenie prawomocnego mandatu tylko wtedy, gdy grzywnę nałożono za czyn niebędący czynem zabronionym. Spowodowanie kolizji oczywiście czynem zabronionym jest.
– Sąd nie rozpatruje kwestii zawinienia – powiedziała nam po rozprawie sędzia Dobaczewska. – Jeżeli to byłby nie ten człowiek, nie ten samochód lub wystawiającym mandat nie byłby policjant, mogłabym to wziąć pod uwagę. Sąd rozpatruje tylko formalne kwestie.
Jak się okazuje, problem niemożności uchylania przyjętych mandatów – gdy wychodzą na jaw nowe okoliczności zdarzenia drogowego (tu: nieprzepisowa linka holownicza) – w marcu zeszłego roku w piśmie do ministra sprawiedliwości poruszył Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich.
„Przyjęcie mandatu karnego przez sprawcę wykroczenia schwytanego na gorącym uczynku lub bezpośrednio po popełnieniu wykroczenia następuje zazwyczaj w okolicznościach, w których sprawca taki – osoba co najwyżej przeciętnie orientująca się co do konsekwencji swojego zachowania – w zetknięciu z reprezentującym przymus państwowy, z założenia fachowo przygotowanym funkcjonariuszem policji (lub innego organu) działa w warunkach stresu, który w połączeniu z brakiem rozeznania w przepisach prawa powoduje nie zawsze w pełni świadome przyjęcie mandatu” – pisze rzecznik.
Machińskiemu pozostało jedynie uczulić innych kierowców, by w przypadku wątpliwości co do zasadności mandatu nie przyjmowali go, co od razu skieruje sprawę do sądu – a ten wtedy zajmie się nie formalną poprawnością wystawionego mandatu, ale konkretnym zdarzeniem i jego okolicznościami.
NATALIA ŻURALSKA
RADOSŁAW SAFIANOWSKI
Dziś Krzysztof Machciński ma żal do siebie, że podpisał mandat, z którym od początku się nie zgadzał