Marek Sapiński: Lubawie pozostał zatarty silnik
Żyjemy w czasach, gdy każdy może autorytatywnie
kreślić wizję rozwoju swojego miasta. Nawet bez
odpowiedzialności za słowo i ryzyko ośmieszenia.
Tylko czy ktoś nad tym panuje?
Przez ostatnie kilka lat ekonomiczny silnik takiej na przykład Lubawy pracował na paliwie w znacznej części składającym się z ohydnej mieszanki, jakim miasto truł jego eks-burmistrz Jarosław Maśkiewicz. Teraz zatartego silnika nie potrafią uruchomić obecni włodarze, tkwiąc po uszy w oparach śmierdzącego dymu. Jest to logiczne. Tylko jak ten zdezelowany pojazd uruchomić? Na pewno nie na „pych”. Po prostu potrzebny jest fachowiec, złota rączka, a nie teoretyk pseudo-mechanik.
Połowa kadencji nowo wybranej władzy mija i oprócz czczych obietnic nic konkretnego nie doczekaliśmy. Kręta i ciasna ulica okalająca Lubawę, a zwana szumnie „obwodnicą”, jest ułomnym wymysłem poprzedniego „kierowcy” Jarosława Maśkiewicza, a ciągnąca się od nie pamiętam kiedy monumentalna budowa gimnazjum – również jego wyimaginowanej, chorej fantazji.
Nie wierzę, że jeszcze w tej kadencji zakończona zostanie budowa hali widowiskowo-sportowej. Tak jak nie wierzę, że zagospodarowane zostaną fragmenty zasypanych częściowo fundamentów wspomnianej szkoły. Po prostu pieniądze podatników legły w piachu.
Brawo panie Maśkiewicz! Tyleś pan „narobił” w Lubawie... Tak nam tu teraz dobrze w tej krainie mleka i miodu... Tyle że krowy i ule gdzieś się podziały, gdzieś je szlag trafił, gdzieś wyparowały. I za cholerę ani dziennikarze, ani policja, ani prokuratura nie mogą dojść ani się doliczyć, gdzie te złote runo podziało się wraz z pana odejściem.
Pierwotny koszt całego przedsięwzięcia, zwanego szkołą, wynosił kilka lat temu na projekcie zaledwie 11 mln zł, podczas gdy przez te lata z kasy miejskiej „wypłynęło” już grubo ponad 20 milionów. A więc dwa razy tyle! A końca nie widać! To się nazywa gospodarność! (nie swoimi pieniędzmi rzecz jasna).
W międzyczasie okoliczne większe i mniejsze miasta wybudowały lekkie hale sportowe, a w Lubawie betonowy potwór straszy. Betonowy jak jego włodarze. Mamy w tym zakresie doświadczenia. Kiedyś przez kilka lat z dużymi przerwami budowano halę sportową OSiR. Historia kołem się toczy.
Ale dlaczego Sapiński się czepia?! Proste. Płacę jako podatnik, więc wymagam!
W państwach demokratycznych, do których nam jeszcze bardzo daleko, sprawa jest jasna i przejrzysta. Skoro ludzie płacą, to wymagają. Burmistrzowie, wójtowie, merowie i jak ich tam zwał, spowiadają się z każdego wydanego centa. Zaś biura prasowe tych wysokich urzędników zarzucają redakcje, czyli głos podatników, relacjami i informacjami „na co przywódca wydał pieniądze” i w ogóle – jak się ma.
W Polsce, ponoć kraju demokratycznym, wciąż boimy się takiej jawności, choć zwykłych ludzi do bólu wkurza, że wybrani przez nich kacykowie działania swoje zaliczają do tajnych i prywatnych. A przecież to my, naród, biedni i upokarzani podatnicy, jesteśmy ich pracodawcami, bo to my opłacamy każdą minutę urzędowania, wybieramy ich i dajemy im władzę... Więc albo niech nas szanują, albo fora ze dwora!
Wpadła mi ostatnio w ręce książka George’a Orwell’a pt. „Folwark zwierzęcy”. Opisuje, jak na pewnej farmie zwierzęta miały już dość wyzysku ze strony ludzi i ich głupoty. Przegnały ich więc precz i zaprowadziły własne, sprawiedliwe rządy. Rychło jednak zasady, którymi się początkowo kierowały, zaczęły się wykruszać. W końcu do ich najważniejszego hasła „WSZYSTKIE ZWIERZĘTA SĄ RÓWNE!”, świnie, które w międzyczasie złapały resztę mieszkańców za pysk, dopisały poprawkę: „ALE NIEKTÓRE SĄ RÓWNIEJSZE”. No i było po ptokach.
Dziełko Orwell’a znów jest żywe! W Lubawie! No bo spójrzmy!
Dwa miesiące temu hucznie nadano miejscowej szkole imię patrona – „Biskupów Chełmińskich”. Była feta, wmurowano i poświęcono pamiątkową tablicę. Aż tu nagle w tajemniczych okolicznościach tablica zniknęła – pod nieobecność dyrektora placówki i za przyzwoleniem, wręcz nakazem tych, których wybieraliśmy i którym płacimy. Jak wieść gminna niesie, podobno napis nie odpowiadał włodarzom miasta, bo zabrakło... ich nazwisk tamże.
O zgrozo! Podejrzewam, że zarówno burmistrz Lubawy Edmund Standara, jak i jego podwładni, nie czytali Orwell’a, bo sami z siebie nie spłodziliby tak szatańskiego pomysłu, żeby zerwać poświęconą kropidłem świętości tablicę.
A gdzie byli przed jej wmurowaniem? A jak się czują wysocy dostojnicy Kościoła? Upokorzeni przez spec-naprawiaczy! A co na to sponsorzy, którzy – znając pustą kasę miejską – zlitowali się nad rajcami i sypnęli dodatkowym groszem?!
Pytania pozostają bez odpowiedzi i prawdopodobnie pozostaną bez echa. Każda cisza sprzyja rządzącym. Tak im się przynajmniej wydaje...
Twórczyni polskiego kabaretu Olga Lipińska twierdzi: „Tematów dostarcza mi życie. Tępię nadętych głupców, których w Polsce nie brakuje, a wręcz z dnia na dzień przybywa”.
MAREK SAPIŃSKI