Michał miał zawsze wielu znajomych. Wszyscy mówią, że był życzliwy i nigdy nie odmówił pomocy. Sam za to był skryty i swoimi problemami się nie dzielił. Kilkanaście dni temu narzeczona znalazła jego ciało na działce. Dlaczego Michał nie żyje – bada prokuratura. Jego bliscy wspominają, jaki był 30-latek i snują przypuszczenia, dlaczego nie żyje…
Michał Chiliński 2 maja skończyłby 31 lat. 22 stycznia do jego bliskich dotarła tragiczna wiadomość: ich syn, brat, przyjaciel – nie żyje. Prokuratura wciąż prowadzi dochodzenie w sprawie jego śmierci. Póki co, nie jest jasne, czy Michał popełnił samobójstwo, czy jego śmierć była wypadkiem, a może skutkiem działań osób trzecich.
Dla bliskich jego śmierć do tej pory jest szokiem. Zgodnie twierdzą, że był radosnym i pełnym życia człowiekiem.
„CYGAŃSKIE” DZIECKO
Był pierworodnym synem swoich rodziców. Urodził się w Sztumie. Gdy miał 9 lat, jego rodzice oraz młodszy o 4 lata brat Łukasz sprowadzili się do Iławy.
– Od zawsze był bardzo żywym dzieckiem – wspomina Hanna, jego matka. – Wszędzie było go pełno. Miał dużo znajomych. Gdy zamieszkaliśmy w Iławie na osiedlu Podleśnym, dzieciaki całymi watahami biegały po podwórku i wtedy był w swoim żywiole. Michał to było takie „cygańskie” dziecko. Ciągle w biegu. Może tak miał po tacie marynarzu?
Pani Hanna często z synami jeździła do Trójmiasta, by powitać męża, gdy ten wracał z rejsu.
– Michał uwielbiał wówczas wchodzić na kapitański mostek – wspomina Jan, ojciec. – Ale chyba za bardzo go w dalekie kraje nie ciągnęło.
Jak mówią rodzice, nie był konfliktowy. Cała rodzina za nim przepadała.
– Kiedyś moja siostra zabrała go na ferie do Zakopanego – mówi pan Jan. – Niestety na miejscu okazało się, że zapomniał zabrać nart. Wtedy jego dziadek, niewiele myśląc, wsiadł do pociągu i zawiózł sprzęt ukochanemu wnuczkowi.
INFORMATYK RATOWNIKIEM
Pasją Michała była informatyka. Jako nastolatek uczęszczał już na kursy organizowane w „budowlance”. Wszystko, co miało związek z nowymi technologiami, szybko go wciągało.
– Fotografia nie miała dla niego tajemnic. Umiał obsłużyć, każdy komputer, aparat czy telefon komórkowy, lubił też inne nowinki techniczne – dodaje ojciec. – Gdy miał 12 lat, dostał ode mnie Amigę, swój pierwszy komputer.
Zainteresowania szybko przelały się na wykształcenie: po technikum stolarskim chłopak skończył policealną szkołę informatyczną, a potem rozpoczął na tym kierunku studia zaoczne.
– Ale je przerwał – mówi Hanna. – Szkoła kolidowała mu z pracą zawodową.
Przez kilka lat Michał pracował jako stolarz, ale to nie było to, co chciał robić w życiu. Prawie 4 lata temu został kierowcą karetki w iławskim pogotowiu.
– Uwielbiał tę pracę – wspomina Chilińska. – Na tyle go to zajęcie wciągnęło, że zaczął się szkolić w studium na ratownika medycznego. Bardzo chciał pływać na karetce wodnej.
Jednak marzenia Michała niestety już się nie spełnią. 22 stycznia na działce koło osiedla Podleśnego jego ciało zawieszone na sznurze znalazła narzeczona Monika.
MIAŁ OCHOTĘ NA CIASTO
– Doskonale pamiętam ten dzień. To był czwartek – opowiada pani Hanna. – Gdy wstał po nocnym dyżurze, zaczął grzebać po szafkach w kuchni. Zapytałam, czego tak szuka, a on, że chce mu się ciasta. Powiedziałam, że już się skończyło, więc poprosił, bym w sobotę coś upiekła. Czy tak zachowuje się osoba, która planuje samobójstwo?
Potem Michał zasiadł do komputera z ojcem. Tłumaczył mu obsługę programu.
– W południe wyszedł z psem na spacer – wspomina Chiliński. – Żona widziała, że długo rozmawiał przez telefon. Potem tylko wpadł, zostawił psa i przez ramię rzucił, że leci do kolegi. Wtedy ostatni raz go widzieliśmy…
Rodzice tego popołudnia, a potem wieczora, kilka razy próbowali się skontaktować z synem, ale miał wyłączone obydwa telefony.
– Nie zdarzało się, żeby wyłączał telefon, bo zawsze był gotowy na wezwanie do pracy – mówi matka. – Czasem tylko po prostu nie odbierał. Niepodobne też do niego było, by nie zainteresował się swoim ukochanym psem. Gdy wieczorem nie mógł z nim wyjść, to dzwonił do mnie, bym zrobiła to za niego spełniła. Tym razem było inaczej…
W rodzicach narastał niepokój, ale pomyśleli, że skoro syn ma kilka dni wolnego, to pewnie gdzieś bawi się z kolegami.
NAUCZYĆ SIĘ ŻYĆ BEZ NIEGO...
– Gdy nie zjawił się rano, postanowiliśmy iść na działkę narzeczonej Michała – mówi ojciec chłopaka. – Czasem tam nocował, ale zawsze wcześniej nas o tym uprzedzał. Jednak nim wyszliśmy, zadzwoniła Monika. Powiedziała, żebyśmy przyszli na działkę, bo Michał się powiesił. Żona była wówczas w sklepie. Wyszedłem jej na spotkanie. Chyba do nas obojga na początku ta wiadomość nie dotarła.
Chilińscy natychmiast poszli na ogródki działkowe. Trudno im mówić o chwili, gdy zobaczyli syna. Nie umieją sobie wytłumaczyć, dlaczego taka tragedia dotknęła ich rodzinę.
– Nigdy się na nic nie żalił – mówi ze łzami w oczach pani Hanna. – Nie wiemy, co mogło się stać. Był taki skryty...
Brat Michała, na co dzień mieszkający w Anglii, o jego śmierci dowiedział się od ojca.
– Nie mogłem uwierzyć w słowa taty – wspomina Łukasz. – Natychmiast kupiłem bilet na samolot do Polski. W jego śmierć uwierzyłem dopiero wówczas, gdy zobaczyłem go w kaplicy.
Ostatni raz bracia rozmawiali dwa tygodnie przed tragedią.
– Zadzwonił do mnie podczas kuligu, był w dobrym humorze – zauważa. – Trudno żyć ze świadomością, że go nie ma...
Pusty dom przytłacza rodziców, tym bardziej teraz, gdy Łukasz wraca do Anglii.
– Czasem łapię się na tym, że patrzę na zegarek i myślę, że zaraz wróci z pracy czy szkoły – mówi mama Michała. – Nie da się do tej pustki przyzwyczaić. Trzeba będzie nauczyć się z nią żyć.
ZAANGAŻOWANY W PRACY
Ewa pracowała z Michałem od 3 lat. Wciąż często ma wrażenie, że jej kolega za chwilę, jak gdyby nigdy nic, wejdzie do ich służbówki na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Iławie.
– Był raczej skryty – uważa. – Pracowało się z nim jednak bardzo dobrze. Angażował się w pracę, nigdy nie dochodziło między nim a kimkolwiek z zespołu do kłótni. Bardzo pomagał, szczególnie wówczas, gdy przychodził ktoś nowy.
Potwierdza to Daniel, który do pogotowia przyszedł rok temu.
– Był sympatycznym i życzliwym człowiekiem – mówi współpracownik Michała. – Zawsze uśmiechnięty. Nic nie wskazywało na to, że dojdzie do takiej tragedii. Ciągle jesteśmy zszokowani.
ŁZY SAME PŁYNĄ
Ze znajomymi Michała spotykamy się w ich ulubionym barze „Babilon” za ZUS-em.
– Tu ostatnio mieliśmy się spotkać – wspomina Tomasz, przyjaciel Michała. – Zostawiłem tu dla niego płytę, bo nie mogłem dłużej czekać, następnego dnia szedłem do pracy.
Tomek poznał Michała w pogotowiu.
– Michał szybko wciągnął mnie w pracę, wszystko mi pokazał – mówi Tomek, który razem z Michałem chodził do studium medycznego przy liceum, kształcąc się na ratownika medycznego. – Ja z kolei namówiłem go na dodatkowy kurs ratownika wodnego, by ze mną latem pływał na karetce. Dzięki mnie kupił sobie psa Diego. Niemal codziennie z naszymi czworonogami łaziliśmy na długie spacery po lesie. Bardzo się przyjaźniliśmy.
Jak mówi Dorota, znajoma od szkoły podstawowej, Michał był zawsze bardzo troskliwy i bezkonfliktowy. Nigdy nie okazywał, że ma z czymś kłopot.
– Nikomu nie odmówił pomocy – podkreśla. – Martwił się o innych, nigdy o siebie.
W przeddzień śmierci pojawił się w „Babilonie”, by odebrać płytę od przyjaciela.
– Wypił piwo, ale nie był w jakimś szczególnie złym humorze – twierdzi barman Piotr. – Siedzieliśmy tu i gadaliśmy sobie. Nic w jego zachowaniu nie wskazywało na tragiczne zamiary. Widziałem, że miał przy sobie sztangę papierosów. Czyli kupił ich sobie na zaś…
Znajomi Michała domyślają się, co mogło być przyczyną jego załamania, ale nie chcą o tym mówić.
– Wszyscy wiedzą, co było jego jedynym problemem – twierdzi Tomek. – Ale nikt głośno tego nie powie, na pewno nie publicznie. Jest w nas tylko wiele złości, bo straciliśmy kogoś bardzo ważnego.
Tego dnia, gdy znaleziono ciało Michała, Tomek pracował w SOR, jednak to nie on pojechał na miejsce tragedii.
– Gdy koledzy powiedzieli mi, że to Michał, nie mogłem uwierzyć – wspomina. – Łzy same popłynęły...
JUSTYNA JASKÓLSKA
Michał (tu 12-letni) często wchodził na mostek kapitański,
gdy ojciec marynarz wracał do portu
18-letni Michał ze swoją chrześnicą Ewą
Był kierowcą karetki, ale jego aspiracje sięgały wyżej: chciał ratować ludzi. Uczył się w studium na ratownika medycznego
Michał z wyjątkowym pacjentem – aktorem
Stanisławem Mikulskim
Jedno z największych marzeń Michała
– pływanie na wodnej karetce
Rodzina Michała: tata Jan, mama Hanna i brat Rafał.
Wciąż zadają sobie pytanie: Dlaczego?
Znajomi Michała z klubu „Babilon”, w którym często przesiadywali. Przyjaciel Tomek, barman Piotr oraz Dorota, znajoma od czasów szkoły podstawowej
Ewa pracowała z Michałem prawie 3 lata, Daniel rok.
Mówią, że Michał w pracę był bardzo zaangażowany
i zawsze będą go wspominać z sympatią